Witam
Oto opis mojego wczorajszego wypadu
jak obiecałem tak też robię, może przed północą zdążę wstawić, bo do południa nie miałem czasu, a po południu praca zawodowa - szczerze mówiąc, teraz też mi się nie chcę, po pracy w takim upale... Ale cóż. Jedziemy!
O 3 wstałem, szybki wypad do piwnicy, załadowanie sprzętu na wózek, doprawienie zanęty, 300 m na przystanek i czekamy na autobus. Jak na zdjęciu, dwa pierwsze autobusy 10 i 47 oczywiście linie autobusów, oby dwa mi pasują, bo przejeżdżają przez to samo miejsce. Minuta różnicy tylko między nimi. Który pierwszy przyjedzie, w ten miałem zamiar wsiąść.
Jak zwykle szybko przyjechaliśmy, wysiadłem i doszedłem do swojej miejscówki. Jak nigdy wszak piątek, dzień tygodnia a moje miejsce zajęte, przez jakiegoś wędkarza, który przyjechał własnym autem. Przykre jest takie coś... Musiałem się cofnąć 150 m w linii prostej i ogarnąć jakąś miejscówkę. Wybrałem miejsce takie jak widzicie na zdjęciu.
Nowe miejsce, dzika woda, na sam początek wygruntuje sobie miejscówkę. Czy warto tu siedzieć i gdzie mam kłaść zestawy.
Tak jak na zdjęciu, w różowym polu, zanęcę sobie miejscówkę. Tam będę kładł zestaw. Oczywiście kolory sygnalizatorów to są. Niebieski w pole zanęcone, zielony w pole zanęcone i trzeci czerwony czy jakiś jasny pomarańcz - w miejsce wyżej, tam jest płytsza woda.
Teraz czas zanęcić sobie pole, które Wam pokazałem, przy swojej miejscówce. 2,5 kg kukurydzy wraz z pszenicą, grochem i trochę grubszego peletu. Niech żrą te bezpańskie ryby.
Pięknie się nabiera tym spobem FOXa, Jedną ręką i gotowe. Załadowane po brzegi, szybko sobie zanęciłem miejscówkę.
Czas teraz wykorzystać wędkę do wczorajszego wędkowania. Darmo jej nie dźwigałem, nie służyła mi tylko do zanęcenia i wygruntowania miejscówki, ale także do łowienia.
A tutaj dwie mieszanki, które mi posłużyły do podajników.
Oczywiście zostawiłem parę ładnych ziaren kukurydzy do założenia na włos.
Pierwsza wędka, którą wygruntowałem i zanęciłem sobie miejscówkę, założyłem podajnik 70 g, na leadcore.
Na to zakładałem większe przynęty. Jak widzicie na zdjęciu. Może w końcu złowię tego pierwszego karpia.
Też nie będę żałował w dipowaniu przynęt. Może wstrzelę się w zapach na tym łowisku.
W miejscu na płytszej wodzie, gdzie Wam wcześniej pokazałem, założę cieńszy przypon do podajnika GURU, tylko muszę go skrócić. Zakładałem na niego pęczek białych robaków.
Tak to będzie się prezentowało, myślę, że coś się na to złowi.
Miałem trzy wędki, dwie jak tu na zdjęciu z grubszymi przynętami w miejscu nęcenia. Ale na większe przynęty na tej miejscówce nie było nawet pyknięcia.
Co jakiś czas ściągałem tamtą jedną wędkę, zarzucałem tą co miałem po lewej stronie od siebie na płytszej wodzie z podajnikiem GURU i pęczek pinek. I to dawało jakieś brania na tej miejscówce. Nie duże płotki - 12 - 13 cm. Były chyba ze 2,3 sztuki. Co jakiś czas nie duży leszczyk, ale miejsce dość ciężkie do łowienia. Przy brzegu dużo moczarki, w wodzie kwitnące rośliny... W razie brania dużej ryby, ciężko by było coś wytargać, nawet do podbieraka. Trzeba by było wejść do wody, poświęcić trochę czasu, by oczyścić sobie to miejsce do podbierania ryby. Przy nie wielkich leszczykach ściągając rybę do brzegu, miałem ze 3 kg tej roślinności. To nic, że wygodnie się siedzi, piękne miejsce, zanęcone.. ale stwierdziłem, że jest to miejsce nie wystarczająco dobrze przygotowane pod wczorajsze wędkowanie.
Wziąłem centralkę na szyję, dwie wędki zarzucone zostawiłem, poszedłem zobaczyć, czy moje miejsce się zwolniło, czy też ten facet nadal tam siedzi. Ku mojemu zdziwieniu miejsce było wolne. Szybko wróciłem do swoich wędek, a że nie było daleko, bo 150 m w linii prostej, 3 razy kursowałem w tą i z powrotem.
Postawiłem markera, bo już nie miałem czym nęcić za pomocą spoba, będę strzelał z procy, tam gdzie postawiłem marker na nowej miejscówce.
Dwie wędki zarzucone, tu jest błoto na brzegu, ale za to jest czysto w wodzie. I dobrze można podebrać rybę.
Na jednej założyłem mój patent, który ostatnio testuję - na mulistą wodę. Ostatnio zdawało to egzamin. Trzeba się upewnić czy też daję tutaj radę. Pianka PVA w podajniku zadipowana.
Ale jak zwykle, na nowej miejscówce brały mi tylko nie duże leszczyki.
Miałem sen o dużej rybie, dlatego wziąłem matę, żeby Wam koledzy ładnie ją zaprezentować - tą rybę na tej macie. Ale jak się okazało, to był tylko sen, muszę śnić dalej
Mata była w dniu wczorajszym, bezużyteczna... Bo nie wielkie leszcze, które złowiłem, nie potrzebowały nawet podbieraka...
Oczko czyli 21 sztuk, złowionych wczoraj nie dużych leszczy. W granicach 28 - 36 cm, może jeden miał z 37 cm... Ale nie był godny by leżeć na mojej macie
Po 19 zacząłem się pakować, o 20.20 miałem autobus. A jeszcze czekało mnie 40 minut spacerku na autobus... Jak widzicie na zdjęciu - z całym tym majdanem... Przejście przez rzekę Lubrzankę, która wpływa do rozlewisk i zalewu Cedzyna, na których to rozlewiskach wczoraj wędkowałem. Później ta rzeka Lubrzanka wypływa z zalewu Cedzyna i nie daleko niżej wpada do zalewu Mójcza, gdzie często wędkuję i Wam to opisuję
Ale cóż, trzeba się w niej umyć i doprowadzić się do ładu, wszak jedziemy komunikacją miejską
Jestem zadowolony, choć byłem bardzo zmęczony przez tą wczorajszą pogodę... Ale wynagrodziło mi to, braniami nie dużych leszczy, obcowaniem z naturą w bardzo pięknym otoczeniu jak pokazałem na zdjęciach. Wykąpałem się, poopalałem się, nabrałem powietrza. I tak sobie siedziałem w tym pięknym miejscu i sobie myślałem o książce "Stary człowiek i morze" tak o sobie "Pyza na jeziorze"
I myślę, że tak jak ten w książce, który samotnie łowił doczekał się ryby, tak i ja w końcu się doczekam
Może nie dziś, ale w końcu to nastąpi
Pozdrawiam