Popraw to i już. Przecież masz prawo się pomylić. Kontrole weryfikują czy wpis zgadza się ze stanem faktycznym. Nie było kontroli - muszą zaufać Tobie jako wędkarzowi. Nikt nie wie, że nie wiedziałeś o tym zapisie w regulaminie. A wiedząc o nim, z pewnością nie wpisał byś karpia pełnołuskiego, żeby celowo narazić się na konsekwencje. Tak więc ja bym poprawił, a jak zapytają dlaczego to powiedział bym, że spojarzałem na symbl nie tego karpia i poprawiłem zaraz na właściwy. Nikt nie może Ci udowodnić, że było inaczej.
To ci mogą powiedziec że trzeba było dwa albo więcej razy przeczytać. Jak najbardziej jestem za tymi rejestrami jak koledzy piszecie ale wędkarstwo to moje hobby od 1983r i nie potrafię chyba zyc jak 2-3 razy nad wode w tygodniu nie pojadę. Wcześniej to były tylko wekendy. Jutro w kole są pobierane składki może się przejadę i sprobuje to wszystko wyjaśnić. Na 100% nie zrobiłem w sezonie 2015 żadnego przekrętu z wyjątkiem tego jedynego niedopatrzenia ale na to świadków nie mam. Wkurzyłem sie ide na browara
Wiesz co, mówić to oni sobie mogą. Nigdzie nie jest napisane, że nie możesz nanosić poprawek. W końcu, jeśli się pomyliłeś to ważne jest, by był tam stan faktyczny. W końcu też, to Ty za to właśnie odpowiadasz. Więc jeśli Ci ktoś powie, że miałeś i 100 razy przeczytać, to zawsze możesz ich zapytać: "A czy w takim razie, jeśli już się pomyliłem, miałem zostawić w rejestrze błędny wpis i przez to narazić się na konsekwencje, które mogła ujawnić ewentualna kontrola?". I moim zdaniem to załatwia sprawę. Poprawka w rejestrze, jeśli był błąd to jest nie tylko Twój interes ale nawet obowiązek, więc nie mogą Cię za to ukarać.
Ja w zeszłym roku, przy zdawaniu rejestru, wziąłem i na końcu zrobiłem taki szlaczek, nie wiem jak to się nazywa fachowo, ale zrobiłem takie przekreślone Z. Zrobiłem to dlatego, by nikt do mojego rejestru nic więcej nie dopisał. Oczywiście, upierdliwy strażnik SSR, który był przy tym od razu zwrócił mi uwagę, że takich rzeczy się nie robi. Więc zadałem mu pytanie, na jaki zapis regulaminu się powołuje, że nie mogę takich rzeczy robić? W końcu to dokument, który firmuję swoim nazwiskiem i mam prawo dbać, by nikt więcej nie dopisywał tam innych rzeczy. A przecież, ktoś może sobie dopisać co tylko chce a ja nie mam już po zdaniu rejestru nad nim kontroli. Na tym jałowa dyskusja się skończyła. W zasadzie nawet nie dyskusja, tylko moja odpowiedź na jego głupią uwagę.
Obawiam się że przy naszej mentalności mielibyśmy samych C&R , płaciliby mniej, nie musieliby niczego wypełniać. Mniej kasy w budżecie to mniej kontroli ( bo z czego opłacić etaty ) , mniej kontroli to większa pokusa żeby mimo kategorii C&R wrzucić do bagażnika to i owo.
To jest to o czym pisałem wyżej. To zdało by egzamin, ale dobrze musiała by funkcjonować przede wszystkim kontrola, regularna i rzeczowa. Globalnie mógłby być z tym problem bo trudno codziennie kontrolować tak wiele łowisk. Ale można by zacząć powoli, na przykład wprowadzając tego typu zasady na początku tylko na łowiskach licencyjnych kół PZW, którymi opiekują się bezpośrednio małe koła, które mają jedno, dwa, trzy takie łowiska z reguły. Tutaj kontrola była by już dużo łatwiejsza, szczególnie, że są to też zbiorniki, na których wędkarze się znają, gdzie jeden pilnuje drugiego. Szczególnie pilnowali by Ci, którzy płacą więcej, znając tych, którzy płacą mniej z pewnością mieli by na uwadze, czy faktycznie biorą ryby. Mogło by to zdać egzamin.
Jasne, że to w normalnych warunkach by nie przeszło. Ale można by zrobić opcję, w której jakiś wędkarz pisze podanie do okręgu koła, i ta jest ono rozpatrywane. Jeżeli ktoś jest wędkarzem który wiadomo, że nie zabiera (wcześniejsze rejestry zdawane na zero, ma Facebooka, działa na portalach, w różnych organizacjach - na przykład karpiarskich) - to wtedy mógłby coś takiego dostać.
Luk, słusznie, można by to weryfikować również tak. Jednak jest mały haczyk. Powszechnie namawiamy, by ludzie, którzy nie biorą ryby i tak wykazywali w rejestrze, że je zabrali - wypałniali go (poprzednie wpisy w tym wątku). Także idąc tą drogą - i wprowadzając taką formę opłat (dla osób nie zabierających ryb) i na przykład weryfikację trzech ostatnich rejestrów - mogło by się okazać, że człowiek, który deklaruje, że nie zabiera i nie chce zabierać ryb, statystycznie (bo wedlug rejestrów które zdał) wziął nawet ryb więcej niż przeciętny wędkarz. Fakt, że tylko teoretycznie i fikcyjnie, ale tutaj akurat mógłby to być strzał w kolano.