Tak jak Grzesiek pisze, jeśli są to zawody na kanale (jak chyba większość) to raczej małe szanse. Jeśli jest to większa woda (najlepiej stojąca lub wolno płynąca), to przy dobrej taktyce i dobrej technice spokojnie można zostawić tyczkarzy w tyle.
Powód jest bardzo prosty:
Łowiąc wędką z kołowrotkiem można śmiało łowić na dystansie 20 - 50 m nawet. Nie jestem tyczkarzem, ale chyba największy zasięg to coś koło 14 m. Nęcąc dalej nie ma presji. Na 20-30 m można spokojnie łowić cięższym wagglerem, dalej i głębiej odległościówką ze sliderem. Ponadto wtedy masz możliwość odsuwać się razem z rybami, co prędzej czy później musi nastąpić na każdych zawodach z tak ogromną presją, wystarczy tylko ciężki spławik i mocna proca.
Tak więc wracając do pytania - Jak najbardziej łowiący match'ówką ma szansę, a nawet przewagę w pewnych miejscach, nad łowiącym na tyczkę.
W Polsce jeszcze zawodnicy boją się używać takich technik bo tyczka się "utarła", ale zaczyna się to zmieniać.