PZW - polski związek wędkarski...
Tymczasem mam wrażenie ,że powinno się to (w większości przypadków) nazywać - polski związek rybaków amatorów (?)
Gdzieś tam w zapisach (regulaminu czy statutu - nie jestem biegły w tych przepisach) pojawia się hasło "uprawniony do rybactwa" - przepraszam jak coś pokręciłem,ale takie hasło świta mi głowie.
Do jakiego rybactwa?
Idąc tym tropem skoro jestem uprawniony do rybactwa, to czemu nie mogę sieci zarzucić? - mniej roboty, lepszy efekt.
Co do PZW i hasła uprawniony do rybactwa to już mi bardziej pasuje.Jakieś zarybienia,odłowy,hodowle,przetargi i inne metody na trzepanie kasiory.
Tylko,że nazwa PZW nie pasuje!
Bo tak na logikę co ma wędkarz (i związek wędkarzy) do odłowów,hodowli,przetargów itd?
Może przesadzam,ale to tak jakby polski związek modelarstwa lotniczego(może jest takowy?) budował "normalne" samoloty,latał nimi,sprzedawał wojsku i atakował sąsiedni kraj.
To wg mnie tutaj szwankuje właśnie,jakieś takie pomieszanie pojęć,nazewnictwa i zakresu obowiązków/kompetencji.
Poza tym te przetargi,dzierżawy wód. Też naciągana historia.
Może również nieco przesadzę,ale przyrównam to do sytuacji gdybym prowadził swój biznes. Wynajmuję/dzierżawię od kogoś pomieszczenie i prowadzę tam swoje interesy. Przenieśmy tą sytuację na jeziorko. Skoro za to płacę - dzierżawię,to dlaczego ktoś mi tam ścieki wpuszcza?Czemu ludzie bez karty wędkarskiej mi tam chodzą,palą grilla,kąpią się? A gdy dzierżawię rzekę ,albo jej odcinek to czemu mi ktoś na niej tame buduje,albo odławia rybę,albo moja ryba ,która wpuściłem spłynęła do morza?
Namieszałem co?

Ale chyba rozumiecie co mi po głowie chodzi?