Ale trochę odbiegamy od tematu...
Odpowiedzcie mi - dlaczego zbiornik 33 hektara o 'śląskiej' presji wędkarskiej, dostaje zaledwie 50 kilogramów ryb. Jak to jest możliwe? Czy na tyle pozwala operat? To co za łajza go robiła i zatwierdziła? A może nie jest przestrzegany? Kto się interesuje takimi sprawami - RZGW? Czy oni monitorują przestrzeganie warunków dzierżawy?
Ja kilka razy spotykałem się z takimi szczątkowymi zarybieniami, przeglądając zestawienia zarybień w okręgach czy kołach. Tutaj jednak mamy czarno na białym, że zbiornik jest wyjaławiany, jego wartość wędkarska spada, wizualnie może jest super, ale pod względem ryb - porażka. To zwiększa presję na innych wodach, i powoduje właśnie masakrowanie zarybieniowego karpia (lin i karaś nie żerują po zarybieniu). Mateo jeszcze mówił kiedys o tym, jak Katowice wydzierżawiły starorzecze na terenie okręgu opolskiego, gdzie siciami odłowiono ryby i przerzucono gdzie indziej...

Top tylko pokazuje skalę problemu.
Aby zbierać, trzeba siać - proste jak drut. Jeżeli coś jest nie tak - trzeba myśleć jak zapobiegać, usuwać przyczyny, nie same skutki... Dlatego działania tamtejszych władz są co najmniej dziwne. Na dodatek maja oni kasę! Jak więc można nie zarybiać? Jeżeli nie pozwala na to operat - jak mozna go nie zmienić, nawet płacąc za badania? Wędkarze nie płacą skłądek za wypoczynek nad wodą, gdzie nie ma w ogóle brań, siedzi się i kontempluje. Chcą łowić, duża część chce zabierać. Jak można im tego nie umożliwiać?
Aby było wesoło - podobno w Katowicach zwiększono limity połowowe! Czyli niekonsekwencja, a może idiotyzm, czy tez obłuda? Bo jeżeli pomaga się wędkarzom wybić zarybienie na rok przyszły już w listopadzie, to gratuluje pomyślunku...

Problemem mogą być też ichtiolodzy. Kotwic wyraźnie wzbraniał się przeciwko dużym zarybieniom takich wód? Ale co lepsze - nuklearna zima jak teraz - czy wstrętne i zdegradowane wody dużymi zarybieniami? Może po prostu trzeba zmienić prawo? Bo ta woda jest teraz mało warta. Ktoś, kto ją wydzierżawi musi startować od zera praktycznie. Ale skoro komercję można uruchomić w rok, dlaczego nie można takiej wody? I tak wiele w niej nie pływa... Nawalić tam lina, karasia, szczupaka i okonia, dodać karpia i amura w rozsądnych ilościach...
Po prostu szok! Dla mnie jest to albo jakiś wałek, albo niedopatrzenie, lub też tumiwisizm RZGW, może też to być brak wędkarskiego sposobu myślenia polskich ichtiologów którzy z racji 'pochodzenia' - mają wtłaczane do głów programy 'rybackie'. Przykład z Czech wyraźnie pokazuje, że można mieć dobre wody... W Polsce się je 'zabija'
