Autor Wątek: O polskich łowiskach, PZW, brytyjskich komercjach i wróżeniu z fusów...  (Przeczytany 55219 razy)

Chub

  • Gość
Pisałem z lekką ironią...
Dobra czyli podsumowując:

1) są ryby
2) trzeba je tylko wytropić
3) tropić zawsze w górę rzeki a jak z jeziorami ?
4) można zamknąć temat  patrz pkt 1.

Offline piskorz

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 98
  • Reputacja: 19
Niestety jeżeli nie umiesz łowić żaden z tych punktów ci nie pomoże . Żeby łowić trzeba jechać nad wodę a nie drwić sobie...












Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 429
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Heniek, czyli tam jest ryba dlatego, że ludzie 'nie wiedzą'. A więc cały system nie działa, ryba jest w miejscach trudnodostępnych :D

Zobacz-piszesz o tropieniu. Ale ty spinningujesz głównie. Spławikowcy i grunciarze zaś zazwyczaj zwabiają rybę w pułapki. To subtelna różnica. Większosc tak łowiących ma doskonałe porównanie co do tego, jakie ryby sa w rzece na przestrzeni lat. Ktoś może mieć dobre wyniki - bo na przykład zaczął używać Metody. Ale to nie zmienia faktu, że jakieś łowiska sa kiepskie i się zna rybostan w jakimś stopniu.

Ostatnie dwa lata to straszna niżówka, ryba miała raczej nieudane tarło, wędkarze łowili ja w miejscach gdzie się zbierała (na głębszej wodzie, dodatkowo zatrucia były (Nysa Kłodzka, Odra, Warta, Wisła i inne). Czy ktoś zarybił więcej? NIE. Czy teraz będa mniejsze limity, jakas specjalna ochrona aby zrównoważyć straty? NIE. Czy działa się aby powstrzymac spustoszenia jakie robi kormoran czarny? NIE.

Jak można więc uważać, że będzie lepiej? Czy po amerykańsku należy się uśmiechać i uprawiać autosugestię, wmawiając sobie że 'jest dobrze'? Ja nie widzę aby taka Odra miała odżyć, raczej wypadły dwa lata roczników pewnych populacji, co będzie miało duży wpływ na rybostan za kilka lat.
 Heniek, jedna z Twoich głównych wód jest zarybiana regularnie pstrągiem, dzięki wysiłkom Waszego towarzystwa (Salmo), kołom - rzeka ma rybki, trzeba znac miejsca - sie połowi, OK. Ale ile takich rzek jest w Polsce. Pojedź do Warszawy i tam zajmij się tropieniem ryb - masz raczej marne szanse na sukces.

Ja uważam, że włąśnie trzeba trąbić na alarm, że jest źle, że może być jeszcze gorzej. Zmian nie ma, jest tylko kosmetyka, i tak bardzo skromna. Na wodzie na Śląsku, po zarybieniu karpiem siedziało tam non-stop ponad 200 wędkarzy, siekali karpika z zarybień bez litości. Czy nie uważasz, że to jest oznaka, że jest już bardzo źle? Ludzie nie odpuszczają rybom w listopadzie, biorą co mogą, a to ryba na następny rok. Dla mnie tu nie ma nic optymistycznego :o



Lucjan

Chub

  • Gość
piskorz

I co mamy sobie tu teraz fotki wrzucać i udowadniać jeden z drugim?
Obawiam się, że nie rozumiesz o czym tu rozmowa....
LUK wie poczytaj post wyżej...
Nasze fotki nie zmienią tego, że ryb jest zdecydowanie mniej niż kiedyś a w niektórych wodach stojących trudno o coś większego niż płoteczki i krąpiki dłoniaki! A to dlatego bo zostały doszczętnie wypieprzone z wszystkiego co się ruszało i nadawało do wyjęcia z sieci takich wód jest mnóstwo...
Masz przykład z jednego z takich jezior niezłe płociska co?
Możesz sobie tropić całe jezioro wzdłuż wszerz i w głąb i większych nie złowisz bo nie ma...
A pojechałem na nie z tym Panem z fotki żeby miał zabawę...


Offline piskorz

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 98
  • Reputacja: 19
Luk,zanim przerzuciłem się na spining,stawiałem pierwsze kroki z pewnym wędkarzem który używał ruskiego teleskopu, ciężarek gruntowy z ołowiu albo spławik z korka od wina tyle że obrobiony ładnie. On nigdy nie używał zanęty tylko szukał ryby a łowił takie ryby że wielu by mu pozazdrościło. Dzisiaj wędkarze gruntowi w pogoni za nowinkami stali się bardziej leniwi dlatego mniej łowią. Ja nie mówię że nowinki są złe,są rewelacyjne tylko... wędkarze przestali myśleć i mają ubogą wiedzę na temat zachowań ryb i ich migracji dlatego często słychać banialuki że w naszych wodach nie ma ryb

Chub ja nie powiedziałem że kiedyś nie było więcej ryb. Problem jest w tym że mamy coraz więcej zmeliorowanych rzek w których odbywa się tarło ryb.

  Do niedawna na tej rzeczce było kilkanaście tarlisk płoci ,jelców i uklei

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 429
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Heniek, są już akewny, gdzie ryb praktycznie nie ma, nic większego nie uświadczysz...

Oczywiście, że jednak nie możemy mówić, że ryb nie ma, bo przeciez są, te duże też. Zwłaszcza w rzekach. Ale to juz cień tego co było dawniej. Jeżeli ktoś łowi na rosówkę, i puszcza zestaw z prądem, bardzo często będzie miał wyniki, bez nęcenia. Walnie w to i okoń, leszcz, karp, lin, jaź, szczupak, kleń... jak są :)  Jednak nęcenie to podstawa aby teraz złowić. Bo na co ci tropienie, jak każda główka obstawiona?
Poza tym to inna technika łowienia, tak nęcić aby zwabić rybę, to tez trzeba umieć.

Powrócę jeszcze do tropienia. Wielu wędkarzy potrafi to robić, szkoda, że często zimą lub jak ryba wchodzi gdzies na tarło. Mało kto kojarzy, że dawniej nie było lodówek i zamrażarek, ludzie nie brali więc ryb na potęgę, bo nie mieli co z mięsem robić. Teraz sytuacja się zmieniła, każdy ma doże możliwości jeżeli chodzi o magazynowanie żywności...

Lucjan

Offline piskorz

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 98
  • Reputacja: 19
Mamy troszeczkę  odmienne spojrzenie na rzeczywistość  chociaż z tym mięsiarstwem to się zgadzam ale tego nie da się wyeliminować. Ja już przestałem z tym walczyć ,jak ktoś chce zabierać niech zabiera. Ja mam swoje zasady i nie jestem w stanie ich nikomu narzucić . Szkoda zdrowia i nerwów.

Offline ps

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 120
  • Reputacja: 17
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Poznań
Do łowienia na rzece główki nie są konieczne, czego przykładem są wyczynowcy. Siadasz, nęcisz i masz 8) :beg:
W mało rybnej Warcie,  jaki mi się wydawało, pływa sporo okazów (okolice Poznania, presja spora).
Niestety można było się o tym przekonać po zatruciu rzeki. Pływały naprawdę wielkie łopaty.
Paweł

Offline piskorz

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 98
  • Reputacja: 19
Otóż właśnie ! Główki to sztuczny twór i nie są jedynymi najlepszymi miejscówkami,chociaż dla wędkarzy bez wątpienia bardzo wygodne.  Nasze rzeki dzielę podobnie jak to zrobił autor książki " Wędkarstwo rzeczne" na krainy. Poszczególne gatunki ryb mimo że mieszają się  to lubią dominować na pewnych odcinkach. Wszystko zależy od nurtu i podłoża i tym najlepiej kierować się w tropieniu ryb. Na małych rzekach to się nie sprawdza.

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 137
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Jędruś.
10 ryb rocznie X 600 000 wędkarzy daje nam 6 000 000 ryb.

No to sobie sięgam do materiałów Katedry Rybactwa Jeziorowego i Rzecznego, Wydział Nauk o Środowisku, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie.

Samica karpia składa około 150 000-250 000 ziaren ikry na jeden kilogram wagi swego ciała. Ciernik - 80-100 jaj, samica dorsza składa do 9 mln jaj, najbardziej płodnym gatunkiem jest samogłów do 300 mln ziaren ikry. Są to jednak ekstremalne przykłady.

Ale z 1 miliona ikry jednej ryby w naturalnych warunkach jest tylko 250 tys. wylęgu troci. W wylęgarni straty w inkubacji ikry na poziomie 10% są akceptowalne, czyli z jednej ryby 900 000 troci/ryb. Czyli straty w inkubacji ikry w warunkach naturalnych są bardzo duże  a straty w warunkach sztucznych bardzo małe.
To by chyba uzasadniało brak zainteresowania tarliskami. Ale dochodzą tutaj inne, chyba bardziej ważne aspekty. To popatrzmy:
 
W przypadku naturalnej inkubacji ikry szczupaka straty mogą wynosić nawet  100%, szczególnie w wypadku przymrozków i spadku temperatury poniżej 6◦C a nawet zamarznięcia wody na płyciznach, lub spadku poziomu wody na wylewiskach wiosennych, gdzie odbyły tarło szczupaki.
My w kole odławialiśmy sieciami takie ryby, które pozostawały w dołach okolic powylewowych do wału przeciwpowodziowego. Zawsze było masa potężnych leszczy, szczupaków, i innych ryb, które przewoziliśmy do stawów będących pod opieką koła. Na przykład leszcze tarły się w basenach. Ściany były rano pokryte grubą warstwą ikry.

W wylęgarni inkubacja zapłodnionej ikry szczupaka trwa krótko 12-14 dni. W odniesieniu do wielu gatunków ryb te proporcje układają się podobnie. Dwa tygodnie i mamy niezliczoną ilość ryb.
Sztuczna inkubacja ikry i zarybianie wylęgiem lub narybkiem ma na celu uniknięcie strat jakie występują w naturalnym środowisku i dokonywania zarybień tym asortymentem ryb w dużych ilościach.
Stąd zarybiania wylęgiem troci w ilościach kilkuset  tysięcy a nawet  1 ml sztuk. Podobnie z wylęgiem szczupaka, który zarybiany jest  nawet w milionach sztuk.
 
Można zrobić krok do przodu i wylęg i narybek hodować dalej w stawach. Wiele gatunków ryb wymaga wtedy niestety sztucznego dokarmiania. A to oznacza łatwiejsze łowienie na wędkę. Można również nie zajmować się produkcją materiału zarybieniowego i potrzebny do zarybiań materiał zarybieniowy kupić od innych producentów , zajmujących się jego produkcją. Ale to kosztuje znacznie drożej od własnej produkcji  wg. własnych kosztów, bez zysku.
 
Również można zarybiać rybą dużą, ale drogą, tylko że wtedy podlega ona dużej presji rybackiej i wędkarskiej. Duże szczupaki i karpie są intensywnie wyławiane i co niestety ma jeszcze miejsce na szeroką skalę są zabierane z łowisk w maksymalnych limitach połowowych. Wyłowione nie odbywają naturalnego tarła i ponownie trzeba nimi zarybiać. Czyli zachodzi tutaj zjawisko, o którym mówiłem wcześniej. Bezwzględnie należy wypuszczać małe ryby, tarlaki i ryby wielkie. Ale o tym za chwilę:
To taki zamknięty krąg. Zarybiamy i odławiamy. Gdybyśmy mniej odławiali, tzn. mniej ryb zabierali z łowisk( również jako wędkarze) więcej ich zostałoby w rzekach i jeziorach. Większa ich ilość odbywała by naturalne tarło, lepsze byłyby jego efekty (ilość przechodzi w jakość).

Teraz za pieniądze, które wpłaciłeś Jędruś, koło kupuje narybek karpia po 1,5 zł za sztukę 15 cm długości (ja kupowałem taniej hurtowo, ale…). Czyli za Twoją składkę (odejmując 50 zł na zarządzanie) można kupić 100 karpi. Po 3 latach jesz co drugi dzień karpia takiego 1,5-2,0 kg aż Ci bokiem wyjdzie.

Karaś, sandacz, sum, pstrąg tęczowy kosztuje 1,0 zł (złotówkę).

Oczywiście jak widzisz, pomijam tutaj naturalne tarło ryb, gdzie można przeliczać ryby w miliardach sztuk.

I dochodzimy tutaj do wielkości ryb i ich śmiertelności. To również ważne w rozważanym temacie. Istnieje ścisły związek pomiędzy wielkością ryby a długością jej życia, oraz naszym wędkarstwem. Przeciętny wiek życia różnych popularnych gatunków ryb wynosi:
•   węgorza - 12,
•   płoci - 12,
•   lina - 13,
•   sandacza - 14,
•   pstrąga potokowego - 30,
•   karasia - 30,
•   karpia - 40 i więcej,
•   suma - 100 i więcej.
Pytam się więc: gdzie są ryby jeśli ich nie ma jak niektórzy mówią? Wędkarze „zeżarli”?...

Twoje Jędruś zdanie: „Ja zawsze miałem kłopoty z matematyką w szkole, ale takie proste rachunki to mi jakoś udaje się rozwiązywać”… Masz rację.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Offline Koczownik

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 303
  • Reputacja: 42
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Zamość i Roztocze
  • Ulubione metody: bat i feeder
Masz przykład z jednego z takich jezior niezłe płociska co?


Jak widzę takie siaty pełne ryb, to się zawsze zastanawiam - po co je trzymać, a później wypuszczać?
To znaczy - nie chodzi mi o to aby zabierać ale aby nie zbierać do siaty, tylko od razu wyrzucać do wody, aby ich stan był maksymalnie dobry, po zwróceniu wolności. Zwłaszcza zawody wydają mi się nie za bardzo w kwestii dbałości o rybę.
----

A wracając do tematu to wszelkie działania należy podejmować od postawienia diagnozy czyli rozpoznania choroby.
Czyli - naukowcy ichtiolodzy badają dany zbiornik i wykazują w procentach jaki czynnik spowodował konkretne ubytki w rybostanie.
Dopiero wówczas można podjąć skuteczne działania zaradcze.

Jeśli czynnikiem znaczącym są wędkarze - wprowadzić im ostre limity lub C&R
Jeśli rybacy - nie dać pozwolenia na odłowy
Jeśli kłusownicy - zatrudnić firmę ochroniarską
Jeśli wydra - złapać w klateczkę i oddać ekologom. (oby jej tylko znowu tu nie wpuścili) :P
itd, itd....

A czy gdzieś ktoś takie badania prowadził w ogóle? To byłaby dla mnie najciekawsza lektura wędkarska wszech czasów!

---
Mirek podał konkretne dane.
I to właśnie byłoby najcenniejsze w dyskusji naszej - sypać konkretnymi danymi, wyliczeniami, badaniami, faktami.
A unikać danych powstałych na bazie wyobrażeń.

Dzisiaj wędkarze gruntowi w pogoni za nowinkami stali się bardziej leniwi dlatego mniej łowią. Ja nie mówię że nowinki są złe,są rewelacyjne tylko... wędkarze przestali myśleć i mają ubogą wiedzę na temat zachowań ryb i ich migracji dlatego często słychać banialuki że w naszych wodach nie ma ryb

Też jestem tego zdania - sprzęt, metody to są sprawy drugorzędne. Najważniejszy jest odpowiedni czas i miejsce, znajomość rybich obyczajów oraz samego łowiska. Generalnie zaś dyspozycyjność wobec łowienia. Ten co ma tylko wolne weekendy - trafi w dobre żerowanie albo nie trafi. Zaś ten, co jedzie na ryby, bo są dobre warunki do łowienia - ma wyniki bez ultranowoczesnych technik. Sam tego doświadczam, bo moja praca daje mi tę wolność wyboru dnia wolnego.

Nie ma sensu podniecać się wodami komercyjnymi bo ryby z nich pochodzące to hodowlaki faszerowane hormonem wzrostu. Nie wiem czy ktoś z was o tym słyszał ale ryby mają czterokrotnie szybszy przyrost dzięki hormonom wzrostu który powszechnie stosuje się na komercji. Ryby zachowują się całkiem inaczej niż dzika ryba. Zacznijcie doceniać własne łowiska bo u nas nie jest aż tak źle jak to malują

No to jest problem ale są już stawy hodowlane gdzie hoduje się w sposób naturalny bez tuczenia na siłę.
Zresztą - pokażcie mi mięso w markecie, które nie miałoby hormonów wzrostu i innych atrakcji?
Dlatego właśnie nęcą mnie ryby z czystych dzikich wód - mogę zjeść autentycznie zdrowe mięso, a do tego na miejscu upuszczę z ryby krew więc będzie pierwszorzędnej jakości. Pozostawienie krwi w rybie to największa głupota jaką można sobie wyobrazić. Takie leżące w markecie na lodzie w całości to po prostu zmarnowane ryby. Ile to ja już słyszałem przypadków zatruć po czymś takim.

Jednak jest jeszcze inny aspekt. Jeśli zanęty będą coraz bardziej chemizowane to i ryby z łowisk naturalnych nie będą chyba wcale lepsze.
Tomek

Offline piskorz

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 98
  • Reputacja: 19
Trochę wędkarze i trochę rybacy wyżarli. Ryby oprócz ludzi mają innych naturalnych wrogów,wydry,kormorany a nawet norki amerykańskie. Moim zdaniem powinien być zakaz zarybiania rybami niewiadomego pochodzenia,szczególnie ryb łososiowatych. Ryby łososiowate muszą mieć odpowiednie warunki do inkubacji i nie każda woda się do tego nadaje. Dlatego lepszym rozwiązaniem jest pozyskanie tarlaków z rzeki w której są prowadzone zarybienia i stawianie inkubatorów w małych dopływach tej rzeki. Takie praktyki są u nas prowadzone i są dużo lepszym rozwiązaniem niż kupowanie narybku niewiadomego pochodzenia.

johnny12

  • Gość
Myślę że to trochę przegina zwalać wszystko na tych co biorą ryby na pewno też przyczyniają się do małej ilości ryb ale najgorsi to kłusole bijący prądem dziwne regulacje rzek kto dał w łapę na przetargu ten wygrywa ,kumpel opowiadał mi o pogłębiarce która w okolicach płocka pobierała piach i wyrzucała za sobą  :) duża ilość kormoranów .Była taka propozycja w kole pzw - nie bierzesz ryb płacisz mniejsze opłaty ale poniósł się taki szum i dali sobie spokój.Jak w kraju w którym zarabia się 1300 pln ludzie mają nie brać ryb??-większość jak by miała normalne zarobki to by tego nie robiła nie wiem czy to widzicie ale nad wodą też jest podział i dotyczy on niestety kasy

Offline Koczownik

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 303
  • Reputacja: 42
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Zamość i Roztocze
  • Ulubione metody: bat i feeder
Jak w kraju w którym zarabia się 1300 pln ludzie mają nie brać ryb??-większość jak by miała normalne zarobki to by tego nie robiła nie wiem czy to widzicie ale nad wodą też jest podział i dotyczy on niestety kasy

Pisałem właśnie o tym już jakiś czas temu ale mnie zakrzyczeli. :P
Niestety właśnie ten czynnik jest u wielu wędkarzy polskich decydującym w rozważaniach brać-nie brać.
Tomek

Offline tomek-kun

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 601
  • Reputacja: 22
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Racibórz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Nikt tu na nikogo nie krzyczy :P Każdy ma swoje zdanie i swoje poglądy. Dyskusja i tak nie zostanie rozstrzygnięta. Mnie nikt nie przekona, was też nikt nie przekona. Krótka piłka...
Tomek