W maju miałem dość zabawną sytuację. Na jednej z wód, na które jeżdżę, podsłyszałem rozmowę dwóch miejscowych (trudno w sumie było nie słyszeć, bo darli gęby), którzy to zarzekali się, że jak widzą, że ludzie "biero te małe" to im się nóż w kieszeni otwiera. Gdy towarzysz odjechał rowerem, pan miejscowy usiadł na ławce popijając piwko.
Minęło parę minut, zaciąłem branie, gość przyszedł do mnie. Wyciągnąłem karpia 34cm (u nas karp ma wymiar 35cm), zmierzyłem, po czym idę z nim w stronę wody. Zaraz słyszę typa za mną "co ty robisz? do wora go"... Zignorowałem i stawiam kolejne kroki w stronę wody, po czym on wypalił "jak go nie chcesz, to daj mi". Ręce opadają...