Panowie, cała dyskusja odnosi się znowu do mojej osoby, po raz kolejny ktoś uzewnętrznił swe żale. No cóż, krytykę biorę na klatę. Całe szczęście, że wyszło personalne podejście, bo już podpięto by pewne rzeczy takiej Metodzie...

Z tymi naturalnymi przynętami to jest fajna sprawa, bo z jednej strony zostały one wprowadzone kiedyś, i warto się przyjrzeć ich działaniu... Na przykład taka kukurydza konserwowa. Nie występuje naturalnie w wodzie, ryby jej nie znały - i po jej pojawieniu się na półkach sklepowych na początku lat dziewięćdziesiątych dokonała się pewna rewolucja. Pamiętam jak ryby zaczęły na to brać, jak ludzie zaczęli łowić na to wielkie karpie, liny, leszcze... I teraz pytanie. Dlaczego tak dobrze się spisywała na samym początku? Dlaczego nie trzeba było ryb 'uczyć' kukurydzy? Prawdopodobnie dlatego, że działał kolor, po części też smak. Dlaczego więc nie miałby działać dumbells lub kulka w takim kolorze? Jest tak samo nienaturalny w wodzie przecież. Ale - ryby już znają na wielu wodach kukurydzę można przytoczyć argument, więc chociażby dlatego. Tylko skoro ryby zareagowały tak dobrze na kukurydzę w latach dziewięćdzieisątych, to dlaczego nie miałyby reagować na takie rzeczy jak pellety chociażby teraz? Zwłąszcza jak zarybieniowe są nim karmione, przynajmniej w pierwszym okresie?
Inna sprawa - sesja z czwartku na kanale. MIks 50/50 - zanęta Lorpio konopia z betainą, Polony z Bait-techa (niby o smaku mielonki)i pellety 2 mm ze Skrettinga. I najlepsze wyniki na kanale od kiedy tam łowiłem. Ale wcale nie będę ściemniał, że zaletą była tam świetna kompozycja zanętowa. Ryby zareagowałyby na wiele innych zanęt rybnych, dodatek pelletów wcale nie był konieczny zapewne. Działała technika głównie, i połączenie przynęt kolorowych z samym miksem (woda była czysta).
Kolejna z przynęt - pellet haczykowy Drennana Yum Yum inky squid. Czarny - na początku zero brań, do odstawki. Po nęceniu konopią z procy (ja preparuję ziarna giant- mają z 4 mm średnicy) - nagle ryby zaczynają reagować na łowienie z opadu. I są wyniki, są płocie, dwa liny. Ryby po prostu dały się oszukać, bo po podsuszeniu ten pellet wyglądał prawie identycznie

Białe robaki - kolejna rzecz. Co jak co - ale ja używam ich bardzo często, myślę, że na tym forum przerabiam największe ich ilości. Ale mają one swój czas. Najlepsze są wtedy, kiedy woda jest zimna, od maja do wczesnej jesieni natomiast działają o wiele gorzej. Może drobnicy jest więcej, ryby mają zwiększony metabolizm i ta szuka pokarmu, trudniej je przekarmić? Wtedy właśnie lepiej działają selektywne pellety. Przykładem jest Milton Lake. Połowa roku to łowienie na białe, połowa to łowienie na ekspandery. Czy można szufladkować jakoś to łowisko? Ryby mają tam sporo towaru, znaja go bardzo dobrze. Ale mimo wszystko same wybierają co wolą. I co ciekawe - ten schemat mniej więcej sprawdza się na innych zbiornikach. Jeżeli teraz ktoś łowiłby na spławik ze mną, on na białe a ja na ekspandery - jestem pewien, że złowiłbym dużo więcej. Jednak zimą więcej złowiłyby białe... A kukurydza? Dałaby o każdej porze roku mniej ryb, tam działa wyraźnie słabiej...
Myśłę, że jako wędkarze bardzo często przeceniamy działanie pewnych przynęt też. Czy myśłicie, że ryby chcą zawsze zjeść to co mają w podajniku? Bynajmniej... Często zasysają coś aby sprawdzić. CZasem wciągają miks z pelletami, przynęte przy okazji. Tylko, że zacinają się wtedy. Przykładem może być mój film podwodny, na nim zaobserwowałem jak w listopadzie lin odkurzał dno z robaków. Podczas takiego żerowania zassał kawałek chleba tostowego, który wypluł zaraz. Na Metodzie lub helikopterze by się zaciął

Wcale tego chleba nie chciał! Jak więc będzie z waftersami, które są zatapiane przez ciężar haczyka? Może właśnie działają lepiej, bo ryba podpływająca do podajnika i chcąca wybierać pellety zasysa go przypadkiem, a że jest on tak łatwy do zassania - to jest branie? Czy komuś przyszło do głowy, że smak Ringersa pomarańczowa czekolada to raczej ściema aby wędkarze myśłeli, że kupują coś specjalnego? Ile spotkaliście aromatów pomarańczowo-czekoladowych?

Mi się wydaje, że ten wafters działa dzięki kolorowi głównie i swojej wyporności właśnie!

Dlatego przy Metodzie mamy z wieloma czynnikami do czynienia. To jest najbardziej zaawansowana 'wędkarska pułapka' jaką do tej pory wymyślono... Jeżeli ktoś chciałby formować teorie łowisk, gdzie działają tylko 'przynęty naturalne' - to ja powiem szczerze, nie wierzę w nie. Przynęty mają swój czas, mają techniki które do nich pasują, jedne bardziej inne mniej. Ryby jednak kierują się swoim instynktem, lin to jest lin, nie ważne w którym kraju. Wcale gnojaczek nie musi być najlepszą przynętą dla niego (ale może). Na spławik raczej nie złowi się tyle co na Metodę, bo ten gatunek nie daje się wcale łatwo oszukać, chociaż przy Metodzie właśnie wykorzystujemy sposób żerowania tej ryby. Płoć? Zdecydowanie spławik da lepsze rezultaty, podobnie będzie z mniejszym leszczem.
Jeżeli więc nie mamy wyników, musimy zdać sobie sprawę, że gdzieś leży ich przyczyna. Trzeba starać się ją znaleźć. Tłumaczenie, że działają tylko przynęty naturalne to pójście na łatwiznę, nic więcej! Trzeba zrozumieć daną wodę, na podstawie wyników własnych i sąsiadów szukać klucza do ryb. Jak powiedział na targach Big One Darrell Peck z Kordy: nie pomogą najlepsze przynęty i dywany zanętowe, jak łowimy tam gdzie nie ma karpi

Być może przy braku wyników to trzeba brać pod uwagę? Trzeba zlokalizować ryby. Nie liczyć tylko na to, że zwabimy je samym miksem, atraktorami czy przynętami...