Dlaczego na wielu łowiskach nie ma lina, karaś pospolity zaś ginie? To fachowcy właśnie z IRŚ wydali opinię podważającą zakaz zarybiania tym gatunkiem. Na pewno kryła się pod tym kasa (przecież to Polska)
Wiesz co Luk, jesteś tendencyjny. Sorry za bezpośrednie słowa do ciebie a nie do zagadnienia, ale już wiele razy widziałem to podejście. Bez urazy, ale nie mając pojęcia jak działają pewne firmy wypowiadasz słowa nieprawdziwe.
Kotwic, miałeś okazję wyjaśnić problem wydania zgody na zarybianie karasiem kilka razy, Jesteś ichtiologiem, pracujesz w IRŚ (chyba), ale jak ognia unikasz odpowiedzi na pewne zagadnienia. Masz (jak chyba wszyscy pracownicy IRŚ) zastrzeżenia do wędkarzy, nie twierdzę wcale, że niesłuszne... Ale skoro możesz, to wytłumacz dlaczego taka zgoda zaistniała (zgoda na zarybianie karasiem srebrzystym). Po co komu tołpyga w Polsce, skąd parcie na karpia i amura. Dlaczego można kupić narybek gatunków inwazyjnych, a nie można kupić leszcza i płoci?
Nie muszę być wcale specjalistą ichtiologiem aby widzieć so się w Polsce dzieje. Nie muszę mieć stopni naukowych aby widzieć ile się łowi na zawodach w Polsce, jak często buduje się wagę na uklei, leszczykach, bo nie ma szansy na czymś większym. Takie same zawody w Czechach to już inna kategoria - ryb 'od groma'.Widzę co się łowi w UK a co się łowi w Polsce. Nie twierdzę, że IRŚ jest czemuś winny - ale jest on częścią układu, co byśmy nie mówili. Czy Wam zależy na tym aby ryb było wiele, aby były one duże? Wątpię. Nam wędkarzom zaś zależy.
Przecież to proste. Skoro pracownicy IRŚ udowadniają (badania sponsorowane - płaciło PZW), że na Zalewie Zegrzyńskim należy mieć rybaków odławiających drobnicę, zamiast wprowadzić drapieżnika i go chronić, aby tę drobnicę regulował - to dla mnie wiele rzeczy staje się jasnych. Nikt w Polsce jakoś nie poruszył tego tematu, nie pociągnął... A ludzie z zarządu okręgu mazowieckiego zasiadają w dyrekcji spółki rybackiej. Za pieniądze wędkarzy zarybi się wodę, a rybacy będą odławiać. Duże ryby staną się rzadkością, kto wie czy i tak nie zacznie się chronić drapieżników tam bardziej, aby rybacy mogli zarobić. Będą odłowy kontrolne, pozyska się tarlaki... Oczywiście gdybam, ale niestety - taka jest polska rzeczywistość. Dlaczego IRŚ poparł instalację rybakow na Zalewie Zegrzyńskim? Nie było innego wyjścia?
My wędkarze chcemy mieć dobre wody, pełne ryb, dużych. IRŚ czy ichtiolodzy wcale nie muszą mieć tego samego celu... Bo w takim Zalewie Zegrzyńskim jakieś ryby i tak będą. A co wędkarze będą łowić i czy będą z tego zadowoleni, to nie jest ichtiologów problem, nieprawdaż?
Co do zarybienia sumem - Twoja odpowiedź była nijaka, ani na tak ani na nie. Ja nie wierzę w to że wszystko pozostanie po staremu w takiej wodzie, tylko suma będzie więcej. Zmiany będą, niewidoczne dla oka, trudne do dostrzeżenia dla wędkarzy przez pewne lata... Ja wiem co się dzieje z łowiskami gdzie są sumy w UK, wpuszczane do komercyjnych stawów. W jakiś sposób kończy się łowienie innych gatunków, woda staje się sumowa, ewentualnie sumowo-karpiowa. Inne ryby po prostu zanikają. Na jednym z łowisk w opisie można poczytać, że połów tyczką to często wynik do kilkudziesięciu kilogramów ryb. Po wpuszczeniu cat'sów (tak się nazywa sumy po angielsku - wells catfish to sum europejski) tyczką można złapać raka albo katar
Drobnicy zostało mało, zgrupowana jest na środku łowiska gdzieś... Nie ma małych linów, leszczy - kwestią czasu jest kiedy stare ryby zdechną i woda przestanie być 'ogólna'. Będzie tylko karpiowo-sumowa, czyli prawie jak na Ebro.
Dlatego zarybienia sumem w takiej ilości są dla mnie dziwne, wręcz niebezpieczne. Ciekawi mnie dlaczego jako ichtiolog nie potępiłeś ich lub nie ustosunkowałeś się do nich z pewna niechęcią. Sorry za gdybanie - ale ja podejrzewam, że za pewną decyzją może stać ktoś z Twojego środowiska, może nawet z IRŚ, dlatego powstrzymujesz się od konkretnej odpowiedzi. Podobnie nie masz zastrzeżeń do działań ichtiologów w Polsce... Ja mam znajomego co nim jest i pracował przez szereg lat w PZW, i rzeczy które opowiada są po prostu niewiarygodne, w złym tego słowa znaczeniu, chodzi o przekręty i nadużycia.
Dlatego różnimy się - bo nasze poglądy zależą od miejsca siedzenia
Jak pisałem - ichtiologom powinno być 'po drodze' z wędkarzami, zaś wędkarzom z ichtiologami. To konieczność. Jednak nie rozumiem dlaczego szukasz winy u wędkarzy cały czas. Przecież system wydawania operatu i sposobu zarybiania i dbania o wody jest nietrafiony, nie sprawdza się. Może lepiej to zmienić, naprawić prawne niedociągnięcia w prawie wodnym, sposobie zarządzania wodami? Dlaczego nie rozmawiać o usuwaniu przyczyn a nie skutków? Dlaczego nie chcieć rozwiązywać źródła problemu? Ja uważam, że to PZW za wiele rzeczy ponosi winę, bo reprezentując wędkarzy mają wpływ na polityków i mogliby zmienić prawo. Ale po co? Skończyłaby się kasa z Mazur. Dlaczego więc lobby ichtiologów nie zadba o zmiany w prawie, nie wysunie pewnych propozycji, podstawi pod nos rozwiązanie polskiego problemu wód?
Jak już pisałem, prędzej czy później ichtiolodzy będą musieli postawić na wędkarzy. Bo wędkarstwo sportowe, które tutaj się propaguje robi się coraz bardziej popularne, łowienie dla mięsa staje się zaś coraz mniej powszechne i niemodne. Zmiany są nieuchronne. Czy to za 5, 10 czy 20 lat. Przykład litewski jest bardzo ciekawy, gdzie tamtejsze PZW zyskało konkurencję, wędkarze bowiem założyli związek wędkarstwa sportowego (odsyłam do 3 numeru SiG), który został rozpoznany przez organizację międzynarodową... Teraz do wyborów staruje partia Kukiza - ciekawe ile miejsc zabierze zawodowym politykierom z SLD, PO, PSL i PiSu... Kto wie co się wydarzy, kto zasiądzie w komisjach sejmowych