Na Legii nie wyrywają cegieł, bo stadion jest tak zbudowany, że nie można tego zrobić. Jeśli byłby zbudowany tak, że można by wyrwać jakieś elementy podłoża, to beton leciałby na boisko lub w ludzi na trybunach. To stadion jest bezpieczny, a nie kibice. Inny stadion, Polonii Warszawa, stary i zdezelowany. Na nim nikt nigdy nie rzucał cegłami i butelkami. Będę się upierał, że to kwestia mentalności ludzi, wychowania, środowiska, w którym się dorasta itd. Bydlak pozostanie bydlakiem, a cham chamem, jeśli nie zdobędzie się na refleksję nad własnym postępowaniem. Jeśli się zdobędzie, może coś się zmieni, choć gwarancji nadal nie ma.
P.S. Może włodarze powinni się zastanowić nad stworzeniem bezpiecznych łowisk, w tym sensie, że niemożliwa byłaby dewastacja wody?
Co do stadionów się nie zgodzę. Mentalność kibiców zmieniła się mocno. Nawet gdybym przyjął Twoje racje Darku, to i tak jest to dowód na to, że zadbane łowiska ze śmietnikami, regularnie sprzątane dałyby duży impuls do prośrodowiskowych zachowań. Czy na komercjach ktoś syfi w nadmiarze? Czy ludzie tam łamią nagminnie regulamin? Otóż nie, nie łamią (co nie znaczy, że jest na 100% super). Sama edukacja nic nie znaczy, jak jest przeprowadzana w zarośniętym, niedostępnym, przełowionym, zaśmieconym łowisku. Nawet we więźniu resocjalizacja odbywa się w warunkach temu sprzyjających. Czy ktoś resocjalizuje więźniów dając im przepustkę na Nową Hutę?
Od końca zacznę. Resocjalizacja jest niemożliwa, z tego powodu, że socjalizacja trwa, mniej więcej do 17-go roku życia. Resocjalizacja to powtórna socjalizacja, po socjalizacji, mówiąc kolokwialnie, nieudanej. Problem w tym, że człowiek nie jest zdolny się re-socjalizować. Nawet nie ma na to czasu, bo socjalizacja jest procesem około piętnastoletnim. Śmiem twierdzić, że resocjalizacja to formułka wymyślona na potrzeby współczesnego humanizmu.
Kibice, którzy są tzw. kibolami, jacy byli, tacy są, tyle tylko, że normalnym ludziom, którzy chcą popatrzeć na mecze zapewniono po temu warunki. Mogą czuć się w miarę bezpieczni, właśnie ze względu na budowę stadionu, kontrole na bramkach, monitoring, ochronę policji wokół stadionów itd.
Bliżej środka (mniej więcej). Oczywiście, że sama edukacja nic nie znaczy. To może być taka sama fikcja jak resocjalizacja. Tyle tylko, że edukacja to pewien proces czysto intelektualny, a socjalizacja nie. Daje więc pewną nadzieję, że w kilku(nastu) procentach wędkujących coś zmieni.
Ze środka. Na komercjach nikt nie syfi, bo przychodzą tam ludzie o zupełnie innej kulturze, mentalności i innych potrzebach wędkarskich, o zamożności portfela nie wspomnę. Z reguły są to ludzie wymagający, również od siebie. A zwykły członek PZW? No, za cholerę nie chce być wymagający od siebie. Wymagać od innych? A i owszem, czemu nie? A choćby wyniesienia swoich śmieci znad wody. Spotkałem kiedyś przypadkiem wędkarza (było to rok temu nad Wisłą), który powiedział mi, że zostawił nad wodą jednego wieczora mnóstwo puszek, a jak przyszedł wieczorem następnego dnia, nie było po nich śladu. Cytuję: "jakiś debil posprzątał". No i co takiemu człowiekowi powiedzieć? Jak z nim rozmawiać, argumentować? Chyba tylko dać mordę, żeby się bał. Dlatego, sądzę, tak ważnym elementem są sankcje. Ten gość zasługiwał na wędkarską "resocjalizację", ale ona i tak niczego w jego podejściu by nie zmieniła. Nie ma się co łudzić.
Sądzę, że sankcje są najlepszym sposobem na starych, a edukacja sposobem na młodych.