Sytuacja nieciekawa.
Dobrze,że skończyła się dla Ciebie "przestrogą" ze strony natury,a nie czymś tragicznym.
Kojarzy mi się ta sytuacja z historią opowiadaną przez jednego z kolegów ojca,również wędkarza.
Mianowicie,kilka lat temu (być może pamiętacie takie zdarzenie) okolice Częstochowy i Lublińca spustoszyła trąba powietrzna. Mieszkałem wówczas jeszcze u rodziców(dość blisko Lublińca),akurat tak się złożyło,że byliśmy w domu sami z żoną.Była wówczas w ciąży. Nie wiedziałem co się konkretnie działo,ale gdy o 16-tej zrobiło się ciemno jak nocą i deszcz padał poziomo,udaliśmy się do piwnicy

W tym samym czasie kolega ojca był na rybach,na stawie położonym w lesie,w miejscowości pod Lublińcem.Las po przejściu trąby wyglądał makabrycznie.Koleś tymczasem w trakcie tej nawałnicy spierniczał po lesie w ciemnościach,bo trąba przechodziła dosłownie 300-500m od stawu.Najgorsze jest to ,że nie miał innej możliwości by uciec ,bo jedyna droga wyjazdu została zawalona- auto więc odpadło,telefony nie działały. Wóz miał zniszczony,sprzęt wędkarski porzucił,i w zasadzie go nie odzyskał,bo został poniszczony błotem,śmieciami,gałęziami i co tam jeszcze latało w powietrzu. "Rybaczówka" na stawie zmieniła lokalizację,mniej więcej o 20m...