Nieco rozumiem ten problem,może nie odnośnie naprawy aut,ale usług.
Jeśli chodzi o auta,to mam od pewnego czasu "trupa" - Megane Kombi, diesel dti. Co by mu nie dolegało - robię sam, to jeszcze tego typu konstrukcja,że się da. Części można dostać, narzędzia kupić, w internecie się dokształcić.
Drugi wóz jaki jest w domu to Mitsubishi Colt, mamy go od nowości. W tym wypadku, jeśli coś zacznie się dziać, pierwsze co, to uderzę na diagnostykę komputerową, a potem się zobaczy. Raczej nie skorzystam z autoryzowanej stacji, bo to z reguły partacze i oszuści (przepraszam jeśli kogoś przypadkowo obrażam). Chętniej wybrałbym się do warsztatu, który specjalizuje się w Mitsubishi (w moim wypadku), bądź w autach japońskich. Czy to najlepsza droga ? Nie wiem. Swoje jednak słyszałem, znajomych mam sporo i myślę ,że to dobra ścieżka.
Odnośnie usług, to nieco mam do "powiedzenia", bo działam w branży.
Trochę żalu muszę wylać, a jak

W moim wypadku budowlanej, a tak dokładniej to remontowej. Tyle tylko, że ja znam "drugą stronę medalu"

Nie narzekam na swoją sytuację. Wiem jaka ona jest. Jestem zadowolony z wynagrodzeń, pracy mam naprawdę sporo, może i na 2 lata do przodu, a wciąż się coś pojawia. Zdaję sobie sprawę, że mogę rozwijać się dalej, ale to już nie ta historia.
Nie wiem czy moje uwagi odnoszą się do warsztatów, ale może częściowo.
Pierwszy problem branży to pieniądze.
Klienci chcą płacić jak najmniej, a fachowcy zarabiać jak najlepiej, jednocześnie nie męcząc się i nie starając. Do tego mamy dziadków "złote rączki" na rencie, którzy pracują po 50 zł/dniówkę, oraz pseudo-szpeców, którzy z reguły pracują za drożdżówkę i piwko, rozkopali 10 robót na raz i wszędzie pobrali zaliczki.
To wszystko niszczy finansowo tą branżę i zaniża koszty usług. Nic dziwnego. Gdy trafi się w końcu taki, który coś potrafi, przeliczy finansowo i czasowo swoją pracę, to okazuje się, że jest potwornie drogi. W tym wypadku zleceń nie ma. Musi spuścić z tonu, bo będzie bez roboty. A jeśli spuści z tonu, to za mniejsze wynagrodzenie już mu się tak nie chce. Żeby zarobić musi gonić, odpuścić sobie technologie, wykończenia itd. Spędza sporo godzin w pracy, bierze za dużo, bo chce zarabiać,zawala terminy, jakaś choroba po drodze i opinia znów bierze w łeb.
Klienci.Jaki klient, taki fachowiec

Co by jednak nie mówić,denerwują mnie klienci,którzy uważają ,że wiedzą więcej ode mnie i sądzą,że jestem ich niewolnikiem (bo mi płacą). Oglądanie w tv programu typu "remont domu w 5 dni" ,przeglądanie gazetki z castoramy,czy czytanie haseł pokroju "remont łazienki w 7 dni" nie czyni z nikogo znawcy branży,a wręcz przeciwnie.Miesza w głowie i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
To też problem,a jakie ma konsekwencje,to już każdy potrafi sobie dopowiedzieć.
Brak kontroli.
Branży budowlanej w zasadzie nikt nie kontroluje. Nie można w żaden sposób uzyskać "papierów" potwierdzających fachowość, znajomość tematu, jakość wykonania itd. Są partactwa,wały i przekręty. Ma być "szybko,tanio,solidnie". Problem w tym, że jedno wyklucza drugie. Stąd też zazwyczaj wchodząc na nieruchomość chodzę przez godzinę i łapię się za głowę. Nieprzestrzeganie norm, technologii, bezpieczeństwa itd. I brak konsekwencji z tego tytułu. Wbrew pozorom cierpią na tym obydwie strony.
Przykład niemieckiego warsztatu jest bardzo dobry. Akurat u nich kontroluje się wszystko i wszędzie, więc sądzę, że mało solidni wykonawcy szybko wylatują z rynku, często przy pomocy przepisów, instytucji.
Syndrom "złotej rączki".Złota rączka to również ja, ale tylko w ramach swojego domostwa. Tematów, których nie znam dogłębnie albo w których nie czuję się mocny, nie podejmuję u klientów. I tyle. Nie twierdzę, że się nie da być wszechstronnym, ale to bardzo trudne. Trzeba mieć odpowiednie predyspozycje i gigantyczne zaplecze sprzętowe. To już nie te czasy, że świadczy się super usługi jedną pacą,poziomicą i wiadrem. W przypadku mechaników 2 zestawy kluczy, podnośnik i kanał to sporo za mało. To może było dobre w polonezie czy maluchu ,ale teraz już nie.
Specjalizacja w marce Ford czy technologiach gips/karton to też nie jest droga. Fordów jak psów, do tego jeszcze różne roczniki, to samo w budowlance. Do tego aspekt finansowy. Zanim przyjedzie ktoś Fordem to naprawię VW. Albo też jak mam do zrobienia zabudowy G/K,a jest spartaczona instalacja, to też to muszę poprawić itd.
Podsumowując. Nastały czasy badziewnych towarów i badziewnych usług. Te badziewie jest wymuszone przez sytuację, przez rynek, przez finanse. Błędne koło...