Witam
Ostatni dzień urlopu, postanowiłem wybrać się z rodziną a raczej częścią rodziny - z żoną i młodszą z córek na grzyby. Jak to się mówi, już są, trzeba porobić sobie trochę przetworów na nadchodzącą zimę. Bo jak wiecie, nic tak dobrze nie smakuje jak własnoręcznie zebrany zbiór grzybów. Jesteśmy pewni co jemy, nie jak kupne - śmierdzące lub robaczywe grzyby.
A więc.
Dzisiaj święto, ode mnie do lasu nie ma bezpośrednio autobusu, w to miejsce w które jeździmy na grzyby. Więc musieliśmy kupić bilet godzinny, który kosztuje 3.20, 20 gr drożej od normalnego. Jechaliśmy dwoma autobusami do lasu, z przesiadką. Przed 6 zameldowaliśmy się już w lesie. Weszliśmy w las i zaczęliśmy zbierać pierwsze grzyby. Oczywiście w drugim autobusie docelowo do lasu, jechało ponad 20 grzybiarzy, to był pierwszy autobus jadący w to miejsce. Czułem się bardzo niekomfortowo w takim tłoku, ale po wyjściu z autobusu, większość rozeszła się blisko lasu. Ja wraz z rodziną poszliśmy w moje sprawdzone miejsce, gdzie jest mało ludzi i jest cisza i spokój podczas zbierania grzybów. Ale tak jak powiedziałem, przed 6 byliśmy już w lesie i zaczęlismy zbierać grzybki.
Oczywiście przed wejściem do lasu, myśl - kto pierwszy grzyba znajdzie, rządzi w przyszłym tygodniu w domu

Żona z córką się zgodziła, oczywiście chodziło o prawdziwka. Ja wszedłem w krzaki i tak tutaj na tym zdjęciu poniżej to oczywiście ja pierwszy znalazłem prawdziwka

I kto rządzi w domu

? Pyza

!

Za chwilę drugiego.

Kolejne. Córka mówi do mamy, tata już ma tyle, jak on to robi? A mama do córki "on je czuje

"

Później wspólnie razem wszyscy zaczęliśmy zbierać grzybki, w otoczeniu pięknej przyrody.

A teraz kilka fotek, z dzisiejszego grzybobrania.

Nawet udało mi się znaleźć grzyba jadalnego - szmaciaka gałęzistego.

Stado kozaczków, rosnące koło siebie.

Kosz pomału się napełniał, podczas dzisiejszego zbioru.

Znów zmiana miejsce na inne, podziwianie pięknych dzikich miejsc.

W niektórych miejscach znajdywały się całe stada prawdziwków. Tak jak tutaj na tym zdjęciu od największego na najmniejszego, lub na odwrót


Wszystkie zdrowe, grubiutkie. Mniam.

Kozaczek.

Mój drogowskaz, kierunek, przejścia w inne miejsce zbierania grzybów.

udało mi się nawet znaleźć jednego rydza.

Kosz znów się napełnia. Przeszliśmy w miejsce, gdzie występują czerwone kozaki. Zaczęliśmy zbierać ten gatunek grzybów w osobne wiaderko.

I znów prawdziwki.

Kolejne które rosły stadami. Dużo było malutkich, takich co dopiero wyrosły. Moja żona uwielbia zbierać takie małe gnojki

A oto efekt naszego dzisiejszego zbioru. Ponad 240 prawdziwków. I całe wiadereczko czerwonych kozaków. Takich świeżo rosnących. Nie było już w co zbierać grzybów, więc postanowiliśmy zakończyć zbieranie grzybów na tym etapie i wrócić do domu.

Żona z dziećmi nie dawno skończyła czyścić te grzyby, tyle to schodzi... Część w suszarce się suszy, część w kuchence, te co częściowo podeschły poszły na kuchenke, kozaki czerwone (łebki) do marynaty, kozaki czerwone (nogi) poszły na pierogi, trochę prawdziwków na pierogi. Po prostu ogarnęliśmy już te grzyby, bo jak to się mówi - fajnie się zbiera

, a czyści się zajebiście

Ale w końcu wtedy wiem co jem i wiem, że na pewno bez robali!
Wejście do lasu
Zbieranie
Zakończenie
Muszę jakiś program ogarnąć do łączenia filmików, wtedy będę łączył je w całość i przestawiał Wam Panowie jako jeden film

Pozdrawiam