Jurek, według mnie te zebrania wiele nie zmienią. To jest często chwyt działaczy PZW, którzy uważają, że jeżeli narzekasz, to wpierw powinieneś być na zebraniu. Ale co tam możemy zrobić?
Wyobraźmy sobie, ze Saturnin, Zbyszek i ktoś jeszcze zostają delegatami. I tak nie zmienią losów wyborów. Może coś tam zamieszają, ale zmian nie będzie. Ja mam inną propozycję. Zamiast liczyć na wybory które będą za rok, później czekać kolejne cztery lata do następnych wyborów (tak to wygląda), lepiej zrobić rewolucję i bunt totalny. Wywołać kryzys, który spowoduje konieczność powołania nowych władz i zmian w statucie, dający wędkarzom zrzeszonym możliwość wyboru prezesa PZW. Tu jest klucz do sukcesu. Jeżeli wędkarze wybierać będą prezesa PZW, wszystko się zmieni. Kandydaci będą musieli mieć program i się z niego później wywiązywać. To trudne technicznie - ale do zrobienia. Co istotne - zmieni stosunek ludzi z zarządu do wędkarzy. Bo jak na razie jesteśmy niczym barany do strzyżenia, goli się nas z kasy, w zamian dostajemy niewiele. Zarząd Główny robi kasę z sieciowania i w nosie ma wszelkie zmiany. Prezes Grabowski ponad dwadzieścia lat dobijał polskie wędkarstwo, jak taka persona w ogóle mogła tak długo piastować to stanowisko? Na koniec jeszcze został prezesem honorowym. Przecież to jakiś koszmar!
Jurek, czy uważasz, że powinniśmy czekać 5 lat? Ja tak nie uważam. Nie zgadzam się też z tym, że każdy powinien uczestniczyć w zebraniach swojego koła. Nie każdy jest tym zainteresowany - to ważne. Mieszkając w takim Opolu nie muszę wcale się angażować, chcę łowić. Czy muszę o to walczyć? Zebrania w kołach są bardziej dobre dla tych, co chcą dyskutować o danych wodach koła, o zawodach. Jednak większość wędkarzy w nosie ma takie rzeczy, liczy sama na siebie.
Tak na marginesie, to jest to źle zorganizowane w Polsce. Koła niewiele mogą, więc nasza obecność na zebraniach też wiele nie wniesie. Bo i co tam zrobimy? Powiemy, że prezes Bedyński to złamana parówka?

Ponarzekamy na coś? Zażądamy komisyjnego odbioru podczas zarybień? Nakrzyczymy się tylko, chyba, że mamy jakiś plan działania...
Ja obawiam się, że wysyłanie ludzi na zebrania to idealna forma aby pozbawić ich energii, wiary w to, że można coś zmienić. O wiele lepiej jest się zebrać, i na przykład przepisać się w danym okręgu grupą do jednego koła i tam coś pozmieniać. To wtedy ma sens.
A co do Satiego to ja mam takie 'małe' ale. Co z tego, że na niego zagłosujemy? Co on zmieni? Jaki on ma w ogóle plan działania, co chce wprowadzić? Ja należę do okręgu katowickiego. Co będę miał z tego, że go popieram? Jak to mogę zrobić w ogóle? Prawda jest też taka, że planu działania nie ma, co proponuje Saturnin wędkarzom nie wiemy. Stawia się 'władzy' - to fakt. Ale czy tylko dlatego mamy go popierać? I co dalej?
Przyjmijcie to co napisałem z przymrużeniem oka o Satim. To tylko przykład jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani. Aby coś ugrać, trzeba krzyczeć jednym głosem, skandować te same hasła w tym samym czasie. Jeżeli każdy będzie krzyczał co innego i na swoje tempo, to jest to bezładny harmider i jazgot. Tak jest teraz niestety. Jako wędkarze nie mamy sprecyzowanych celów. Bo co to jest na ten przykład 'stop sieciom w PZW'? A kto opłaci dzierżawy, kto dotrzyma jej warunków? Co dalej? Tu trzeba mieć konkretny plan, nie tylko krzyczeć. Jeżeli ma to być tylko coś aby zlikwidować sieci na Zalewie Zegrzyńskim, to już to nie jest coś czym zainteresowani są ludzie z innych okręgów, nieprawdaż?
Dlatego ja wolałbym rewolucję, wymianę ludzi, żądania o zmiany w polskim prawie, sposobie w jakim gospodarujemy wodami. Nacisk na IRŚ aby zaczęli pracować pod wędkarzy (niech swoje względem rybaków dalej robią oczywiście, to nie nasza broszka). Żądałbym aby koła miały więcej uprawnień, aby mogły same zarybiać za swoje pieniądze, bez potrzeby utrzymywania ośrodków zarybieniowych (w okręgu koszalińskim zawiódł głównie system wg którego miano pozyskiwać ryby - ośrodek zarybieniowy PZW nie działal tak jak powinien, gdyby koła lub okręg sam kupił ryby - wszystko byłoby OK).Takie rzeczy trzeba ubrać w odpowiednie słowa, szukać wsparcia i niezależnycjh ichtiologów, polityków etc. Jeszcze daleka do tego droga. Mariaż z jakimś ugrupowaniem politycznym to też zagrywka pokerowa. Lepiej jest lobbować w kilku partiach.
Oczywiście popieram Saturnina i Zbyszka w ich zmaganiach. Ale nie mam złudzeń, że póki co jesteśmy jeszcze w lesie, bardzo głębokim.