Autor Wątek: O PZW rozmów ciąg dalszy  (Przeczytany 47429 razy)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 394
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #195 dnia: 24.03.2017, 11:24 »
Ja myślę, że oni nie korzystają z tych rejestrów. Bo z czego korzystać, to jest niczym wróżenie z fusów. Dane zbiorcze idą do RZGW lub służą do tworzenia nowych operatów.

Ciekawe kiedy skończy się ta ciuciubabka. Dla PZW i PSR rejestr to sposób na ścisłą kontrolę przede wszystkim, można kogoś nakryć. Według mnie ma to spore plusy. Gdyby rejestrów nie było, zaś kontrola mogłaby tylko bazować na tym co wędkarz ma przy sobie, o wiele więcej ryb wyjeżdżało by z łowisk. Ale pomimo tego nie tędy droga...
Lucjan

Offline grych

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 521
  • Reputacja: 53
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grunwald
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #196 dnia: 25.03.2017, 09:11 »
Mi się nie pojawiły inne strony co ciekawe :) Może więc coś jest z tym PDFem?

Jakie Ci się nie pojawiły?

Parę obserwacji odnośnie treści:

Piszą, że zdano 6964 rejestrów, z czego 765 było wypełnione zgodnie ze stanem faktycznym. Co to jest stan faktyczny? W jaki sposób to zweryfikowali? Prawie 90% rejestrów było nieprawidłowo wypełnionych? W takim razie coś jest nie tak, rejestry nie działają tak, jak powinny. Instrukcje wypełniania rejestru są niejasne? A może trzeba doedukować wędkarzy w kwestii ich wypełniania...

Osoba sporządzająca raport stwierdza, że widać w rejestrach dużo fantazji i dowolności, że waga jest źle oceniana przez wędkarzy. Następnie, na podstawie tych rejestrów z dużą dozą fantazji, dowolności i błędnie ocenianych wag ryb stwierdza, że dorobiliśmy się stada dużych ryb!


Zastanawiam się, co się dzieje z rejestrami, które nie są "wypełnione zgodnie ze stanem faktycznym" (Pomijając już pytanie postawione przez Ciebie - jak oni to weryfikują) Wychodzi mi, że rejestrami przejmuje się niecałe 11% wędkarzy w moim okręgu (powiedzmy - plus jakiś odsetek, gdzie nikt nie wpisał ryb, bo po prostu ich nie brał (a tworzący raport uważa, że jest wypełniony byle jak). Uważam, że jeśli w końcu decyduję się opłacić składkę na wody PZW, to mimo wszystko (jaki nie byłby związek i co o nim myślę) mam pewne obowiązki wobec niego. Może się mylę, ale jest to w pewnym stopniu świadome łamanie prawa/przepisów, i tak mi nikt nic nie zrobi... Czy później rejestr wykorzystywany jest w dobrym celu to już inna sprawa, ale wydaje mi się, że jak już coś robię to mam robić to dobrze.

Natomiast - co by nie powiedzieć - podoba mi się to, co napisano we wstępie - mięsiarze - nazwano rzecz po imieniu i bez owijania w bawełnę stwierdzono fakt. Znam wiele przykładów (jak pewnie każdy z Was) na takie zachowanie, gdzie nawet zwrócenie uwagi nic nie pomaga, bo jemu karta musi się zwrócić. Niestety mniemam, że taki osobnik nie czytał/nie przeczyta tego opracowania, bo gdyby przeczytał, może gdzieś tam jakaś nutka 'niepewności', czy innego 'zdrowo-rozsądkowego' podejścia do tego stanu rzeczy zostałaby zasiana i może nie od razu, ale powoli wydrążyłaby inne podejście do wędkowania. Może jestem naiwny, ale tak myślę :)

Co do brakujących stron - na pewno str.4 - to tabelka z ilością rejestrów wydanych i rejestrów zdanych, brakuje też całej strony 6. No mógł ktoś przeoczyć w pośpiechu skanując opracowanie :facepalm:

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 394
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #197 dnia: 25.03.2017, 10:14 »
Musimy sobie zdawać sprawę z faktu, że wędkarze nie wiedzą do czego jest rejestr, dla nich to 'dopust boży' lub kolejny diabelski pomysł PZW aby im dowalić.  Niestety, tak to jest, jak się wędkarzy nie edukuje. Dla mnie to jest wręcz sprawa przerażająca, bo to tak, jakby się okazało, że nasze dziecko po latach 8 nauki i zaawansowanym już wieku, okazuje się być analfabetą i ignorantem. Zaczynaj od zera - to juz nie jest takie łatwe!

Każdy wędkarz powinien sobie zdawać sprawę, że w PZW jesteśmy 'pasterzami'. Mamy jednocześnie opiekować się rybami, z drugiej coś tam można zabrać. Tak właśnie robi pasterz, bo nie trzyma owiec bo lubi dźwięk dzwonków lub wesołe beczenie, ale ma zysk z wełny i z mięsa. W Polsce wygląda to tak, jakby 'pasterze' wyrżnęli większość owiec i ieli pretensje do naczelnego pasterza, że nie ma co golić z wełny lub nabić na rożen.

To porównanie do pasterzy jest bardzo adekwatne też z tego względu, że składka w PZW jest bardzo niska. Za takie pieniądze sami musimy wykonać część pracy. Na łowisku komercyjnym płacimy, i tę pracę wykonuje właściciel, więc możemy 'żądać'. Ale na wodach PZW żądać możemy przede wszystkim od samych siebie. Zarząd koła to ludzie działający społecznie, więc sami musimy docenić taką ich pracę, też często pewien jej zakres. Bo najwięcej krytyki płynie od tych, co nic od siebie dać nie chcą, to taka zasada już.

Zobaczcie, za łowisko specjalne PZW zapłaciłem 330 PLN, za okręg katowicki cały 207 PLN. Jak więc można żądać, aby wszystkie wody PZW były rybne, gdy tylko za jedną wodę tyle się płaci? Według mnie jest to pozostałość po PRLu, gdzie za obywatela się robiło, byli ludzie, komitety, przewodniczący i inne figury, co piastowały stanowiska i dostawali kasę na robienie rzeczy. Obywatel - wędkarz miał wiele rzeczy zapewnionych, dodatkowo wtedy były stada ryb, które się odradzały. Teraz musimy często startować od zera. Ale tego nie chcą przyjąć do wiadomości wędkarze żądający 'wolności' i pełnych praw. Tak jakby ryby pojawiały się same z siebie w wodzie. Nie wiem czy nazywać to głupotą, raczej zamknięciem się na głos rozsądku. Dlatego trzeba dotrzeć i wytłumaczyć, najlepiej mając dobre przykłady. Łowiska no kill :D
Lucjan

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #198 dnia: 25.03.2017, 17:25 »
Natomiast - co by nie powiedzieć - podoba mi się to, co napisano we wstępie - mięsiarze - nazwano rzecz po imieniu i bez owijania w bawełnę stwierdzono fakt.
Pojęcie mięsiarza musiałoby być zdefiniowane, wówczas można by go używać. Teraz każdy używa go na swój własny sposób. Całkiem niedopuszczalne jest używanie terminu "mięsiarz" w oficjalnym liście. Nie jest też na miejscu nazywanie mięsiarzami osób, które zabierają ryby zgodnie z limitami PZW (choćby to robiły każdego dnia), bo PZW to dopuszcza, więc dla nich,  z punktu widzenia przepisów, wszystko jest w porządku.

Niestety, tak to jest, jak się wędkarzy nie edukuje. Dla mnie to jest wręcz sprawa przerażająca, bo to tak, jakby się okazało, że nasze dziecko po latach 8 nauki i zaawansowanym już wieku, okazuje się być analfabetą i ignorantem.
A ja sądzę, że to sami wędkarze są sobie winni. Oni nie chcą się edukować. W większości jest to towarzystwo oporne na wiedzę, co to książkę w ręku miało w podstawówce. Hołdują zasadzie, że sami wszystko wiedzą najlepiej. Faktem jest jednak, że należy do nich jakoś dotrzeć. I to koniecznie.
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline grych

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 521
  • Reputacja: 53
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grunwald
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #199 dnia: 25.03.2017, 18:40 »
Pojęcie mięsiarza musiałoby być zdefiniowane, wówczas można by go używać. Teraz każdy używa go na swój własny sposób. Całkiem niedopuszczalne jest używanie terminu "mięsiarz" w oficjalnym liście w odniesieniu do osób, które zabierają ryby zgodnie z limitami PZW (choćby to robiły każdego dnia).

Proszę bardzo :)

"Mięsiarz - łow. - myśliwy polujący wyłącznie dla zdobycia mięsa. Z bólem trzeba wyznać, że nie brak u nas mięsiarzy i ścierwiarzy, nie różniących się wiele pod względem upodobań od kłusowników" 

Żeby nie było - prawie słowo w słowo przytoczyłem za: "Słownik języka polskiego, pod red. W. Doroszewskiego, t. I–XI.
Wszystkie tomy ukazały się pod nagłówkiem: Polskiej Akademii Nauk


Uważam, że macie rację i każdy z nas wędkarzy powinien dbać o wody jak o swoje mienie, natomiast tych, do których nie trafia to, że za chwilę może się okazać, że nie będzie czego zabierać, tym bardziej łowić, trzeba edukować... Jak już gdzieś wspomniałem - nie jest tak, że "to pokolenie musi wymrzeć", bo rośnie następne, które jest nauczone zabierać wszystko co się nawinie - nawet łamiąc regulamin - i to do nich trzeba trafiać i edukować, zasiać "nutkę niepewności"  :) :)

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #200 dnia: 25.03.2017, 20:34 »
"Mięsiarz - łow. - myśliwy polujący wyłącznie dla zdobycia mięsa. Z bólem trzeba wyznać, że nie brak u nas mięsiarzy i ścierwiarzy, nie różniących się wiele pod względem upodobań od kłusowników" 

Kiedy pisałem, że słowo powinno być zdefiniowane, miałem na myśli "powinno być zdefiniowane przez PZW" w jakimś statucie, regulaminie lub innym dokumencie. Dlaczego? Konwencja języka urzędowego bezwzględnie zakazuje posługiwania się kolokwializmami. Takim kolokwializmem jest właśnie "mięsiarz". Słowo to nie powinno było zatem paść w oficjalnym piśmie do PZW. Mogłoby paść tylko wówczas, gdyby termin ten występował w którymś dokumencie Związku wskazując na jakieś zjawisko wędkarskie lub sposób zachowania nad wodą itd. Mógłby paść również wtedy, gdyby na mocy pewnego obyczaju był wprowadzony do "oficjalnego" języka wędkarskiego. Ponieważ jednak słowo to mam mocne zabarwienie pejoratywne z odcieniem pogardliwym, nigdy do niego raczej nie wejdzie i pozostanie na poziomie języka potocznego (tak jak "gówniarz", "robociarz", "kabel" etc.).  Użycie w oficjalnym liście słowa "mięsiarz" świadczy o kulturze osób, które pismo wystosowały.

Skoro słowo "mięsiarz" występuje w języku polskim, to posiada swoją definicję słownikową. To jest dla mnie oczywiste. Definicje takie dalekie są jednak od precyzji. Ta, zaczerpnięta ze SJP jest zresztą do bani, w odniesieniu do wędkarzy i myśliwych zrzeszonych w związkach. (Nie chce mi się tego - znaczenia słowa "mięsiarz" wyrażonego w definicji - roztrząsać, bo ani nie mam na to czasu, ani nikogo nie przekonam). Osoby takie nigdy nie łowią/polują wyłącznie dla mięsa, a jeśli są takie osoby, to sądzę, że jest ich naprawdę bardzo mało. Od strony formalnej rzecz biorąc, wstępując do związku wędkarskiego składasz deklarację o rekreacyjnym lub sportowym łowieniu ryb, bo tak stanowi regulamin. Celem więc jest rekreacja lub sport. Oczywiście w każdym środowisku znajdują się czarne owce.

Wędkarze, którzy chodzą na ryby zazwyczaj robią to również z innych pobudek, przede wszystkim dla przyjemności, choć różnie tę przyjemność rozumieją. Emeryt idzie nad wodę, żeby sobie posiedzieć, odpocząć, połowić, złowić i zabrać. Po prostu  wyznaje zasadę "złów i zabierz". I ma do tego prawo, jeśli robi zgodnie z limitami. Jeśli takich emerytów jest 1000 i koszą wodę, to nie jest wina emerytów, tylko tych, którzy zarządzają wodą, że dopuszczają do takiej sytuacji.

Wracam do definicji słownikowej. Ona wyraźnie mówi, że są to osoby łowiące wyłącznie w celu pozyskania mięsa. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie ową intencję wyłączności rozpoznać.

Mam wiele podziwu dla intelektualnej przenikliwości ludzi obrzucających innych błotem.  Skąd mają tyle pewności w swoich ocenach?!
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline JKarp

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 386
  • Reputacja: 87
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Legionowo
  • Ulubione metody: wędkarstwo karpiowe
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #201 dnia: 25.03.2017, 20:37 »
Definicja "mięsiarza" jest bardzo prosta.

1. Mięsiarzowi zawsze muszą się zwrócić wszelkie opłaty, jakie wnosi łącznie z kosztami dojazdu do łowiska.

2. Mięsiarz nigdy nie odpuszcza, dopóki ryba bierze to będzie siedział na łowisku cały dzień i nie daj Bóg jak ktoś zająłby wcześniej jego miejsce ( i co za durnie wymyślili te limity i wymiary ochronne ! ).

3. Mięsiarzowi wszystko przeszkadza, krzewy, drzewa, trzcina i inna roślinność nadwodna, ptaki, które wyławiają "jego opłacone" ryby, a najbardziej koledzy wędkarze, którym ryba bierze, a jemu przez pół dnia nawet nie "pykło".

4. Mięsiarz nigdy nie może doczekać się otwarcia łowiska po zarybieniu. Przybywa na łowisko od kilku do nawet kilkunastu godzin wcześniej i czeka przy wcześniej upatrzonym stanowisku, aby czasami nikt mu go wcześniej nie zajął.

5. Mięsiarz niezadowolony z pobytu na łowisku, (bo nic nie złowił, a przecież mu się należy) , przeszkadzają cudze śmieci , a zastawia po sobie wszystkie śmieci, jakie przywiózł na całodzienną wyprawę.

6. Dla mięsiarza najgłupszym wędkarzem jest taki, co na ryby jeździ dla relaksu, dla którego nie jest ważne czy dzisiaj coś złowi czy nie, ale to, że przyjemnie spędzi czas na wodą korzystając z uroków przyrody. Ale tacy wędkarze są wręcz przez niego uwielbiani, bo przecież dzięki nim dla mięsiarza zostaje więcej ryb.

Jest to chodząca po necie definicja - czy oficjalna nie wiem. Wiem, że prawdziwa.


Jk

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #202 dnia: 25.03.2017, 20:41 »
Trochę pozmieniałem (to, co na grubo), ale też prawdziwe:

Definicja "zwolennika C&R" jest bardzo prosta.

1. Nie dotyczy zwolennika C&R: Zwolennikowi C&R zawsze muszą się zwrócić wszelkie opłaty, jakie wnosi łącznie z kosztami dojazdu do łowiska.

2. Zwolennik C&R nigdy nie odpuszcza, dopóki ryba bierze to będzie siedział na łowisku cały dzień i nie daj Bóg jak ktoś zająłby wcześniej jego miejsce (zwolennika C&R to nie dotyczy: i co za durnie wymyślili te limity i wymiary ochronne ! (chociaż, czy aby na pewno, skoro nie zabiera ryb??? )).

3. Zwolennik C&R wszystko przeszkadza, krzewy, drzewa, trzcina i inna roślinność nadwodna, ptaki, które wyławiają "jego opłacone" ryby, a najbardziej koledzy wędkarze, którym ryba bierze, a jemu przez pół dnia nawet nie "pykło".

4. Zwolennik C&R nigdy nie może doczekać się otwarcia łowiska po zarybieniu. Przybywa na łowisko od kilku do nawet kilkunastu godzin wcześniej i czeka przy wcześniej upatrzonym stanowisku, aby czasami nikt mu go wcześniej nie zajął.

5. Zwolennik C&R jest niezadowolony z pobytu na łowisku, (bo nic nie złowił, a przecież mu się należy) , przeszkadzają cudze śmieci , a zastawia po sobie wszystkie śmieci, jakie przywiózł na całodzienną wyprawę.

6. Dla zwolennika C&R najgłupszym wędkarzem jest taki, co na ryby jeździ dla relaksu zabierając ryby, dla którego nie jest ważne czy dzisiaj coś złowi czy nie, ale to, że przyjemnie spędzi czas na wodą korzystając z uroków przyrody. Ale tacy wędkarze są wręcz przez niego uwielbiani, bo przecież dzięki nim dla zwolennika C&R zostaje więcej ryb.

Jest to chodząca po necie definicja - czy oficjalna nie wiem. Wiem, że prawdziwa.


Jk


No więc pytam, czy mięsiarzem jest wędkarz, który każdego dnia zabiera ryby zgodnie z przewidzianymi limitami?
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline grych

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 521
  • Reputacja: 53
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grunwald
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #203 dnia: 25.03.2017, 20:54 »
@Logarytm - sorry, nic złego nie miałem na myśli (poza tym nie każde słowo występujące w języku polskim ma swoją definicję językową; słyszałem o tym, że kobieta opatentowała słowo 'naleśnikarnia' (sic!), ale to prawda i teraz się sądzi z punktami, które mają to słowo w nazwie; w SJP próżno go szukać, ale to na marginesie) :)  Czy kogoś chciałem obrzucić błotem?? Daleko mi do tego, sam mam swoje za uszami. Natomiast - Ty masz swoje zdanie nt. użycia tego słowa w oficjalnym piśmie PZW, ja mam swoje i już. Oczywiście, że można było to elokwentnie owinąć w bawełnę, ale wg. mnie użyto go specjalnie, żeby podkreślić że problem istnieje i to niemały (to moje subiektywne odczucie) :) 

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #204 dnia: 25.03.2017, 21:00 »
Widzisz, a ja uważam, że o wiele więcej można osiągnąć pozytywną postawą i oddaniem pewnego szacunku innym (nie temu, co robią). Bardziej ich skłonię w ten sposób do szanowania przyrody, niż wchodząc z nimi w konfrontację. To do niczego nie doprowadzi, bo ludzie tylko się zacietrzewią na siebie. Myślę zresztą, że to największy grzech polskich wędkarzy, że ciągle nastają jedni na drugich. Doskonale to wiedzą włodarze PZW. Wędkarze się dzielą, a oni rządzą - parafrazując pewnego klasyka.
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline grych

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 521
  • Reputacja: 53
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grunwald
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #205 dnia: 25.03.2017, 21:13 »
Nikt nie mówi, żeby tu coś robić siłą, do takich ludzi nie trafia też żadna perswazja, masz rację - wtedy ten ktoś się jeszcze zacietrzewi w sobie; wracam więc do tego, co było napisane wyżej - EDUKOWAĆ, edukować i jeszcze raz edukować :)




Offline JKarp

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 386
  • Reputacja: 87
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Legionowo
  • Ulubione metody: wędkarstwo karpiowe
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #206 dnia: 26.03.2017, 08:33 »
Trochę pozmieniałem (to, co na grubo), ale też prawdziwe:

Definicja "zwolennika C&R" jest bardzo prosta.

1. Nie dotyczy zwolennika C&R: Zwolennikowi C&R zawsze muszą się zwrócić wszelkie opłaty, jakie wnosi łącznie z kosztami dojazdu do łowiska.

2. Zwolennik C&R nigdy nie odpuszcza, dopóki ryba bierze to będzie siedział na łowisku cały dzień i nie daj Bóg jak ktoś zająłby wcześniej jego miejsce (zwolennika C&R to nie dotyczy: i co za durnie wymyślili te limity i wymiary ochronne ! (chociaż, czy aby na pewno, skoro nie zabiera ryb??? )).

3. Zwolennik C&R wszystko przeszkadza, krzewy, drzewa, trzcina i inna roślinność nadwodna, ptaki, które wyławiają "jego opłacone" ryby, a najbardziej koledzy wędkarze, którym ryba bierze, a jemu przez pół dnia nawet nie "pykło".

4. Zwolennik C&R nigdy nie może doczekać się otwarcia łowiska po zarybieniu. Przybywa na łowisko od kilku do nawet kilkunastu godzin wcześniej i czeka przy wcześniej upatrzonym stanowisku, aby czasami nikt mu go wcześniej nie zajął.

5. Zwolennik C&R jest niezadowolony z pobytu na łowisku, (bo nic nie złowił, a przecież mu się należy) , przeszkadzają cudze śmieci , a zastawia po sobie wszystkie śmieci, jakie przywiózł na całodzienną wyprawę.

6. Dla zwolennika C&R najgłupszym wędkarzem jest taki, co na ryby jeździ dla relaksu zabierając ryby, dla którego nie jest ważne czy dzisiaj coś złowi czy nie, ale to, że przyjemnie spędzi czas na wodą korzystając z uroków przyrody. Ale tacy wędkarze są wręcz przez niego uwielbiani, bo przecież dzięki nim dla zwolennika C&R zostaje więcej ryb.

Jest to chodząca po necie definicja - czy oficjalna nie wiem. Wiem, że prawdziwa.


Jk


No więc pytam, czy mięsiarzem jest wędkarz, który każdego dnia zabiera ryby zgodnie z przewidzianymi limitami?

Zgodnie z tą definicją tak.
A bez tej definicji też.
JK

EDIT
Zaspany człowiek .... I dopiero po chwili zobaczyłem te niecne podmianki. Ale potem się odniosę do tego a jedno na szybko - nie poluję na niewymiarowe ryby w ich okresach ochronnych.
" 2. Zwolennik C&R nigdy nie odpuszcza, dopóki ryba bierze to będzie siedział na łowisku cały dzień i nie daj Bóg jak ktoś zająłby wcześniej jego miejsce (zwolennika C&R to nie dotyczy: i co za durnie wymyślili te limity i wymiary ochronne ! (chociaż, czy aby na pewno, skoro nie zabiera ryb??? ))."

Offline stas1

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 033
  • Reputacja: 304
  • Płeć: Mężczyzna
  • Łowię, bo lubię
    • Galeria
  • Lokalizacja: Wrocław
  • Ulubione metody: feeder
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #207 dnia: 26.03.2017, 08:53 »
Trochę pozmieniałem (to, co na grubo), ale też prawdziwe:

Definicja "zwolennika C&R" jest bardzo prosta.

1. Nie dotyczy zwolennika C&R: Zwolennikowi C&R zawsze muszą się zwrócić wszelkie opłaty, jakie wnosi łącznie z kosztami dojazdu do łowiska.

2. Zwolennik C&R nigdy nie odpuszcza, dopóki ryba bierze to będzie siedział na łowisku cały dzień i nie daj Bóg jak ktoś zająłby wcześniej jego miejsce (zwolennika C&R to nie dotyczy: i co za durnie wymyślili te limity i wymiary ochronne ! (chociaż, czy aby na pewno, skoro nie zabiera ryb??? )).

3. Zwolennik C&R wszystko przeszkadza, krzewy, drzewa, trzcina i inna roślinność nadwodna, ptaki, które wyławiają "jego opłacone" ryby, a najbardziej koledzy wędkarze, którym ryba bierze, a jemu przez pół dnia nawet nie "pykło".

4. Zwolennik C&R nigdy nie może doczekać się otwarcia łowiska po zarybieniu. Przybywa na łowisko od kilku do nawet kilkunastu godzin wcześniej i czeka przy wcześniej upatrzonym stanowisku, aby czasami nikt mu go wcześniej nie zajął.

5. Zwolennik C&R jest niezadowolony z pobytu na łowisku, (bo nic nie złowił, a przecież mu się należy) , przeszkadzają cudze śmieci , a zastawia po sobie wszystkie śmieci, jakie przywiózł na całodzienną wyprawę.

6. Dla zwolennika C&R najgłupszym wędkarzem jest taki, co na ryby jeździ dla relaksu zabierając ryby, dla którego nie jest ważne czy dzisiaj coś złowi czy nie, ale to, że przyjemnie spędzi czas na wodą korzystając z uroków przyrody. Ale tacy wędkarze są wręcz przez niego uwielbiani, bo przecież dzięki nim dla zwolennika C&R zostaje więcej ryb.

Jest to chodząca po necie definicja - czy oficjalna nie wiem. Wiem, że prawdziwa.


Jk


No więc pytam, czy mięsiarzem jest wędkarz, który każdego dnia zabiera ryby zgodnie z przewidzianymi limitami?

Zgodnie z tą definicją tak.
A bez tej definicji też.
JK

EDIT
Zaspany człowiek .... I dopiero po chwili zobaczyłem te niecne podmianki. Ale potem się odniosę do tego a jedno na szybko - nie poluję na niewymiarowe ryby w ich okresach ochronnych.
" 2. Zwolennik C&R nigdy nie odpuszcza, dopóki ryba bierze to będzie siedział na łowisku cały dzień i nie daj Bóg jak ktoś zająłby wcześniej jego miejsce (zwolennika C&R to nie dotyczy: i co za durnie wymyślili te limity i wymiary ochronne ! (chociaż, czy aby na pewno, skoro nie zabiera ryb??? ))."

Wypraszam sobie,zaczynacie przeginać
Staś
Klasyczny Feeder

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 394
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #208 dnia: 26.03.2017, 10:38 »
Widzisz, a ja uważam, że o wiele więcej można osiągnąć pozytywną postawą i oddaniem pewnego szacunku innym (nie temu, co robią). Bardziej ich skłonię w ten sposób do szanowania przyrody, niż wchodząc z nimi w konfrontację. To do niczego nie doprowadzi, bo ludzie tylko się zacietrzewią na siebie. Myślę zresztą, że to największy grzech polskich wędkarzy, że ciągle nastają jedni na drugich. Doskonale to wiedzą włodarze PZW. Wędkarze się dzielą, a oni rządzą - parafrazując pewnego klasyka.

Zgadzam się z Darkiem. Użycie tego słowa przez ludzi z zarządu koła lub okręgu nie powinno mieć miejsca w oficjalnych pismach, zestawieniach itp. Jest na pewno obraźliwe.

Jak pisałem, wędkarzy nie edukowano odpowiednio, nie zmieniając ich złej postawy, przez lata pozwalając i przymykając oko na złe zachowania, wzmacniało się je. Jak na przykład masowe odławianie karpia zarybieniowego jesienią. To tak jakby nauczyciel nie potrafił uczyć, i nazywał dzieci po latach tępakami...
Lucjan

Offline JKarp

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 386
  • Reputacja: 87
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Legionowo
  • Ulubione metody: wędkarstwo karpiowe
Odp: O PZW rozmów ciąg dalszy
« Odpowiedź #209 dnia: 26.03.2017, 11:34 »
Definicja "zwolennika C&R" jest bardzo prosta.

1. Nie dotyczy zwolennika C&R: Zwolennikowi C&R zawsze muszą się zwrócić wszelkie opłaty, jakie wnosi łącznie z kosztami dojazdu do łowiska.
Mnie nic nie musi się zwrócić bo wędkarstwo to hobby.

2. Zwolennik C&R nigdy nie odpuszcza, dopóki ryba bierze to będzie siedział na łowisku cały dzień i nie daj Bóg jak ktoś zająłby wcześniej jego miejsce (zwolennika C&R to nie dotyczy: i co za durnie wymyślili te limity i wymiary ochronne ! (chociaż, czy aby na pewno, skoro nie zabiera ryb??? )).
Opisałem powyżej.

3. Zwolennik C&R wszystko przeszkadza, krzewy, drzewa, trzcina i inna roślinność nadwodna, ptaki, które wyławiają "jego opłacone" ryby, a najbardziej koledzy wędkarze, którym ryba bierze, a jemu przez pół dnia nawet nie "pykło".
Jak  nie pykło to analizuję błędy ale nie zwalam tego na wiatr, słońce itd.

4. Zwolennik C&R nigdy nie może doczekać się otwarcia łowiska po zarybieniu. Przybywa na łowisko od kilku do nawet kilkunastu godzin wcześniej i czeka przy wcześniej upatrzonym stanowisku, aby czasami nikt mu go wcześniej nie zajął.
Nigdy nie widziałem podobnych zachować u zwolenników C&R


5. Zwolennik C&R jest niezadowolony z pobytu na łowisku, (bo nic nie złowił, a przecież mu się należy) , przeszkadzają cudze śmieci , a zastawia po sobie wszystkie śmieci, jakie przywiózł na całodzienną wyprawę.
Śmieci zabieram a na ryby jeżdżę odpocząć a nie na siłę coś złowić.

6. Dla zwolennika C&R najgłupszym wędkarzem jest taki, co na ryby jeździ dla relaksu zabierając ryby, dla którego nie jest ważne czy dzisiaj coś złowi czy nie, ale to, że przyjemnie spędzi czas na wodą korzystając z uroków przyrody. Ale tacy wędkarze są wręcz przez niego uwielbiani, bo przecież dzięki nim dla zwolennika C&R zostaje więcej ryb.
Tia...dla relaksu zabierając ryby. Znam kilku takich relaksowiczów a i nie jednego widziałem.... Leszczyki po 25 cm podbierane podbierakiem żeby broń Boże żaden się nie odpiął ....