To tylko ryby które później zostały zjedzone, nic więcej.
Od jakiegoś czasu wypuszczanie jest modne i trzeba być modnym.
Ostap, w okręgu mazowieckim nie ma już prawie ryb - zostały zjedzone, nic więcej. Moda na wypuszczanie to dobra moda, zwłaszcza w Polsce. Nie rozumiem dlaczego się tego czepiać, powinno się to potęgować i wzmacniać właśnie

Polskiego wędkarza dotąd charakteryzował dość mocno ogólny brak wiedzy na temat ryb i tumiwisizm. Z jednej strony brak poszanowania dla ryby, zabieranie na potęgę, wbrew limitom i potrzebom, z drugiej zdenerwowanie, że ryby nie biorą lub, że ich nie ma. Te sprawy są ze sobą bardzo mocno powiązane. Czasami mam wrażenie, że część polskich wędkarzy to po prostu idioci, bądź ludzie udawających idiotów, nie widzących związku pomiędzy zabieraniem ryb a ich ilością. Jako, ze PZW nie pielęgnowało nigdy zasad dobrego obchodzenia się z rybami, jesteśmy najsłabszym krajem w Europie pod względem jakości rybostanu. Większość wód to zdegenerowane łowiska, które o dziwo jeszcze niektórzy nazywają dzikimi. Ten stan zawdzięcza się to w dużej mierze świadomości przeciętnego wędkarza.
Na filmie nie ma może aż tak strasznych zachowań, jednak wielkości siatek i sposób przetrzymywania ryb woła o pomstę do nieba. Na takiej wodzie większość płoci czy okoni, nie wspomnę i o mniejszych, kończy żywot. Zawody powinny być przeprowadzane tylko i wyłącznie na żywej rybie, zaś siatki nie powinny być krótsze niż 2.5 metra. Karp jakoś tam radę da, ale inne mniej odporne gatunki już nie, zwłąszcza w ciepłej, nienatlenionej wodzie. W takiej sytuacji zawody często równają się znacznemu wyrybieniu.
Jako Opolanin, mieszkający rzut beretem od Kanału Ulgi, wiele razy obserwowałem pokłosie częstych zawodów wędkarskich. Wiele ryb pływało do góry brzuchem, śnięta ryba to był jak najbardziej normalny tam widok, po większej imprezie człowiek nie był pewien, czy czasem nie ma zatrucia jakiegoś. Teraz już tak nie jest, a skala zawodów jest ta sama (GP okręgu, Polski). Wiele się więc zmieniło, ale nie wszędzie dociera to nowe...
Warto dbać, właśnie moda na wypuszczanie i troskę o złowione ryby ma wielki sens. Bo ktoś postronny lub zaczynający przygodę z wędkarstwem pomyśli, że takie zachowania jak na filmie są normalne. Według mnie nie są. To wręcz relikt poprzedniej epoki. NIe trzeba się 'spuszczać' nad każdą płotką czy uklejką, ale dbać można. Koła mają juz kasę, aby kupić 'bezpieczny' sprzęt do ważenia, i powinien to być standard. Jeśli podczas takiej imprezy zaprezentuje się bezpieczne ważenie a kilku wędkarzom w grzeczny sposób zwróci się uwagę, co warto mieć (długa siatka, mata jak się wysypuje ryby), to nikomu nic nie ubędzie, ryby natomiast na tym zyskają - wędkarze tym bardziej.
Dodam jeszcze, że większość zabierających ryby uważa to za słuszne, gdyż są starszymi ludźmi. Pamiętają ile było dawniej ryb, jak cennym często było rybie mięso. Teraz jest już inaczej. Półki sklepowe uginają się od najbardziej wyrafinowanego żarcia, jest ono wcale nie takie drogie. Ryby jednak się zabiera jak dawniej - bo jest to po prostu nawyk. Wiele żon widząc kolejnego szczupaka czy leszcza, chętnie zdzieliłoby nim męża w pysk, bo wcale nie mają na nie ochoty, nie chce się też im w tym babrać. Wiele osób nie potrafi odmówić też gdy wciska się im rybę, często robią to z niechęcią lub aby nie sprawić przykrości 'dobroczyńcy'. A z drugiej strony mamy fatalne wody, zaniedbane, zdegradowane, z coraz większą ilością zakwitów i tym podobnych. Gdyby wędkarze pomyśleli, a nie zachowywali się odruchowo, instynktownie czy nawykowo, byłoby zupełnie inaczej. A sprawa zaczyna się właśnie od takiego traktowania płotek na zawodach...