Od siebie powiem, że oba sposoby regularnie testuję z różnymi przyponami różnymi haczykami, długością włosów oraz sposobem mocowania przynęty. Główne wnioski jakie wyciągnąłem dotąd, są takie:
Na sztywno- mam więcej zaciętych ryb, zdecydowane ugięcia szczytówki, ale za to dużo ryb się spina, a te wyjęte przeważnie zahaczone są dosyć delikatnie. Dzieje się tak głównie przy łowieniu dużych ryb- karpi, leszczy. Przy zabawie z drobną rybą jak płoć, czy krąp (często wymuszoną ze względu na całkowity brak, lub po prostu brak aktywności tych większych ryb), skutek jest całkowicie odwrotny i metoda przelotowa wówczas generuje więcej brań- choć trudniejszych do zacięcia.
Na przelotowo- często trzeba brania nieco dłużej wyczekać, bo ryba wyraźnie próbuje przynęty, bądź porusza nią przy pobieraniu zanęty z koszyka (łowiąc na sztywno, większości tych rzeczy nie zobaczymy, jedynie te kiedy ryba będzie ocierać się o żyłkę główną rozpiętą między koszykiem a szczytówką). Trzeba wówczas wykazać się cierpliwością i nieraz przed podniesieniem wędki kilka razy podskoczyć tyłkiem na fotelu (rzadziej przy braniach karpi). Przy tym sposobie, bardzo rzadko ryby spadają, a wyholowane - są dobrze i pewnie zapięte.
Reasumując- moim zdaniem metoda przelotowa jest o wiele bardziej uniwersalna- sprawdza się na ryby duże, jak i małe. Daje lepszy kontakt z przynętą i tym co dzieje się na samym końcu zestawu (widzimy każdy ruch przynęty). Pozwala na skuteczniejsze zacięcia i pewniejszy hol. Jedyna wada (ale tylko dla tych mniej aktywnych) - wymusza niemal ciągłą obserwację szczytówki. Dlatego osobiście, kiedy łowię na dwie wędki i w sposób który wyklucza ustawienie obydwu równolegle do siebie, a obserwacja jednej szczytówki zmusza do odwrócenia wzroku od drugiej- używam obydwu metod, a przelotową po prostu obserwuję uważniej. To jest moim zdaniem jedyny sens używania zestawu "na sztywno".