Autor Wątek: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?  (Przeczytany 17513 razy)

Offline alexart

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 615
  • Reputacja: 22
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Bydgoszcz
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #30 dnia: 03.03.2016, 21:33 »
Lepiej nośic jak się prosić ;D ;D :P
Dobre. To mi przypomina wyjazd na nockę kiedy zabrałem dosłownie wszystko poza świetlikami ???
Kupiłem nad wodą za jednego żywca w puszce.
Ja mam podejście takie jak Mateusz. Wolę przejść się nawet dwa razy ale wszystko mam. Czasami nie wyciągam całego majdanu z bagażnika auta ale jestem spokojny, że nic mi nie zabraknie. W aucie zawsze mam pałatki wojskowe z których mogę sobie zrobić w 2 minuty namiot i się w nim schować jakby co oraz zapasowe ubranie bo już mi się też zdarzyło się skąpać.
Podstawowe wyposażenie to Plecak wojskowy duży, w plecaku zanęty, przynęty, torba do rozrabiania zanęty materiałowa, jedzonko, termos i cała masa dupereli, torba z wędkami, podpórkami i podbierakiem, fotel f5r i parasol.
Artur

Offline katmay

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 304
  • Reputacja: 563
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #31 dnia: 04.03.2016, 09:31 »
Im dalej tym więcej się zbiera. 2'lata temu miałem skrzynkę na drobiazgi, wiaderko do mieszania zanęty robaki, drugie wiaderko w którym.sie to wszystko mieściło i na.ktorym można było usiąść, wędkę.i podbierak.
Teraz przy łowieniu na metodę siłą rzeczy na ciężko trzeba.
Zanęta, pelety, przynęty, sztyca podbierak, krzesło z osprzętem, parasol.
Nie wiem jak się Lucjan mieści z koszem i wszystkim do swojego kombiaka. Moje autko gabarytowo podobne, ale kosza to kolanem nie upchnie.
Czasami brakuje mi tego, aby zabrać wędkę, robaki, wiaderko pod tyłek, iść brzegiem gdzie oczy poniosą i poprostu łowić.
Tylko z wiekiem plecy coraz bardziej mówią nie. Prowadzimy coraz bardziej ożywione dyskusje, wymieniamy argumenty, ale koniec końców mnie zawsze przekrzyczą.
Marcin

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 500
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #32 dnia: 04.03.2016, 09:38 »
Ja jestem zwolennikiem minimalizmu. Generalnie poszukuję takich rozwiązań aby jeden element mógł spełniać parę funkcji, a wędziska i kołowrotki  były w razie potrzeby uniwersalne.

Oto mój pomysł na redukcję dodatkowej sztycy do karuzeli.


Ciekawa przeróbka Koczownik!  :thumbup:
Lucjan

Offline Koczownik

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 303
  • Reputacja: 42
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Zamość i Roztocze
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #33 dnia: 04.03.2016, 10:04 »
Właśnie wczoraj nadeszła przesyłka z kolejnym elementem ekwipunku "survivalowego" ;-)
Podbierak Barkleya - Extended Kayak Net.
Jak widać zmieści się w plecaku, ma długość większą niż te muchowe więc jakoś się rybę sięgnie. Zawsze można jakiś kij na miejscu dowiązać taśmą samoprzylepną. :D
Ale jaka masa - tylko 330 gr. ! (Siatka gumowa)

Duży plecak (75 litrowy) zmieści małą siatkę na ryby, podbierak, dwie wędki teleskopowe o pełnoprawnych długościach po rozłożeniu - 360, a po złożeniu tylko 75 cm. Do tego wiadro składane z PCV, dwie sztyce i pomniejsze drobiazgi. Pod tyłek do siedzenia podkładka z pianki EVA. Wszystko wejdzie.

Takie łowienie mobilne ma dużo zalet - poza ulgą dla kręgosłupa podczas noszenia, jest się jeszcze mobilnym. Zwłaszcza kiedy musimy się przedzierać wzdłuż dzikiej rzeki, gdzie diabeł mówi dobranoc. Można sobie wówczas znaleźć miejscówkę autentycznie dziewiczą.

Powie ktoś - że teleskopy są do bani... Są dzisiaj do bani ale jakbyśmy takie dostali w latach 80, to bylibyśmy w siódmym niebie ;-)
Kwestia względności i przyzwyczajenia (lub jak kto woli - odzwyczajenia) ;-)
Tomek

Offline Opos

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 060
  • Reputacja: 179
  • Płeć: Mężczyzna
  • Uśmiechaj się w każdy dzień :)
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #34 dnia: 04.03.2016, 10:45 »
Ja jeżdżę na średnio :P Nie mam swojego środka transportu, więc jestem skazany na łaskę i pojemność mojego "taksówkarza" :P Fotel musi być, skrzynka z przyborami, wędki rzecz jasna i jakiś pojemnik na zanęty i przynęty :) Ogólnie staram się brać tyle, ile uniosę za jednym zamachem, nie forsując się zbytnio. Na początku kupowałem wędki teleskopowe ze względu na łatwość w transporcie i wygodę przy składaniu :) Wole energie włożyć w pracę nad zanętą niż tracić nerwy na składanie wędki do kupy :) Kiedyś starczała jedna wędka i plecak a dziś burżujstwo i wstyd nad wodę jechać z jak słabym wyposażeniem :P
Rafał
Sandacz 52 cm
Jesiotr 115 cm
Karp 75 cm
Leszcz 59 cm
Lin 40 cm
Karaś 43

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 500
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #35 dnia: 04.03.2016, 10:58 »
He he he... Jak człowiek dawniej jechał na ryby na rowerze  z wędkami i chlebakiem tylko? :D :D :D
Lucjan

Offline mirgag

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 829
  • Reputacja: 137
  • Płeć: Mężczyzna
  • Mirosław
  • Lokalizacja: Głogów - Zielona Góra
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #36 dnia: 04.03.2016, 11:34 »
Minął właśnie rok, kiedy tutaj pisałem o fedderze długości 7 m., którego zrobiłem w ubiegłym roku.
Po tym czasie mogę co nie co o nim powiedzieć.

Moje wyposażenie:
- Fedder teraz ma 6,5 m., bo zrobiłem na nim lekkie przeróbki. Blanki wykorzystałem z 2 bolonek, gdzie jedna była sztywniejsza, a druga miękka.
- Podpórka wykonana z bambusa 2 częściowa długości 2,5 m (mogę odjąć część i zrobić krótką kiedy łowię na zestaw wstawiany i czuja).
- mała torba na ramieniu na walce przyponowe (takie ustrojstwo własnej roboty wykonane z rury/pianki stosowanej do ocieplania rur na których mam przypony), termos, kanapki, folia 4x4 m malarska gruba, inne według potrzeby.
- kamizelka a w niej wszelkie drobiazgi do zmontowania zestawu plus narzędzia (szczypce, osełka, igły i wiertła karpiowe, małe szpule z żyłką przyponową, pudełko magnetyczne z haczykami, ołowie itp.).
- wysokie wiaderko z deklem w którym mam przynęty i zanęty, jest też siedziskiem.
To zestaw na kamienne prostki do łowienia w dzień, przy słońcu, „kiedy ryby nie biorą”. Nie stosuję fotela, bo łowię w jednym miejscu nie dłużej jak 20 minut.
Inaczej jest, kiedy jestem na długiej zasiadce.

Bardzo skrótowo, co tą wędką robiłem w ubiegłym roku:
1.   Łowiłem potężne leszcze na prostkach Odry, oraz piękne leszcze na napływach główek tuż pod nogami.
2.   Niesamowite łowienie nocą na czuja z zastosowaniem świetlika na szczycie. Wędka się przygina a na palcu czujemy branie dodatkowo (żyłka na palcu wskazującym), czyli możemy rozmawiać z kimś, patrzeć wokoło a brania nie przegapimy.
3.   Łowiłem małe klenie na Bobrze (rzeka lubuskie), oraz piękne płocie i średnie leszcze. Miałem 3 brzany, ale tylko 2 wyjąłem.
4.   Małe płotki, krąpie, leszczyki i inny drobiazg na Baryczy (rzeka dolnośląskie).
5.   Łowiłem leszcze na Odrze przerzucając rzekę – tak, w poprzek – w Głogowie na Hucie II po drugiej stronie (brak dojścia ze względu na teren Huty). Warunki podpowiedziały mi taki styl łowienia. Technika podobna do surfcastingu. Przepiękne łowienie. Zerwałem suma, poszedł z całym nawojem plecionki 0,10 i podkładem.
6.   Cudowne łowieni pod drugimi główkami (jeśli wolne) łowiąc ze szczytu główki, czyli na zaprądowej wzwyż i naprądowej z nurtem. Dorzucam jak chcę i robię co chcę.
7.   Łowiłem nią na jeziorze gdzie nie wolno stosować pływadeł. Obławiałem lewą i prawą zarośniętą stronę gdzie o łowieniu na miejscówkach normalni wędkarze mogli tylko pomarzyć. Stosowałem nieobciążone koszyki zanętowe (muł i rośliny). Tutaj łowienie głupie, niewygodne, żyłka niezatopiona gdyż warunki nie pozwalają na położenie wędziska. Nie polecam łowienia na wodach stających. Poza odległością rzutu żadnych korzyści.
Mój pomysł na bieżący rok:
1.   Zastosować zestawy samozacinające jak w typowym fedderze i Metodzie (paternoster, helikopter, Metoda).
2.   Dotychczas stosowałem wyłącznie ołów, teraz spróbuję łowić z koszykami różnego rodzaju.
3.   Zastosować ołów morski z wąsami do łowienia na przeciwległym brzegu rzeki. Już kupiłem podpórkę teleskopową do surfcastingu, którą wykorzystam do łowienia na Odrze, Wiśle.
4.   Przy plecionce 0,10 ołów topiony z małej łyżeczki do herbaty około 30-40 g daje sobie radę łowiąc na naprądowej główki po drugiej stronie Odry. Ale nie daje rady na długich piaszczystych prostkach, jakie są koło Wrocławia. Trzeba to rozpracować, stąd pomysł na ołowie morskie z wąsami.
5.   Problemem jest też tło. Aby widzieć pięknie brania, szczytówkę trzeba ustawić na tle czegoś wysokiego (drzewo, kościół, komin) i tło stosować trzeba jako punkt różnicujący położenie szczytówki. Bardzo ciężko (bolą oczy) kiedy łowi się na tle czystego nieba, stąd ważny jest kolor szczytówki. Rozwiązałem to tak, że szczytówka ma podkład biały. Za każdym razem przed łowieniem maluję ją kolorem fluo adekwatnym do przewidywanych warunków farbą do znakowania drewna, którą po wędkowaniu łatwo usunąć.
To na razie tyle.
*Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*
Mirosław

Offline Koczownik

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 303
  • Reputacja: 42
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Zamość i Roztocze
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #37 dnia: 04.03.2016, 12:23 »
He he he... Jak człowiek dawniej jechał na ryby na rowerze  z wędkami i chlebakiem tylko? :D :D :D

Dawniej?
Poniżej zdjęcie z roku 2015 i w oddali mój KTM. :D
Dla mnie wędkarstwo to bezruch (może poza wędrowaniem ze spinningiem czy muchą)
Jak się od czasu do czasu nie zmęczę to jestem chory.
Praca siedząca sprawia, że ruch jest dla mnie jak wypoczynek.

A poza tym z rowerem docieram tam gdzie nie dojedzie przeprawowa terenówka, ani nawet traktor. Lubię miejscówki odludne, gdzie można się poczuć jak w krajach o małym zaludnieniu.
Tomek

Offline kALesiak

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 638
  • Reputacja: 86
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #38 dnia: 04.03.2016, 12:25 »
He he he... Jak człowiek dawniej jechał na ryby na rowerze  z wędkami i chlebakiem tylko? :D :D :D

Pytanie: jak jechał na dwutygodniową wędrówkę po górach? Plecak ze śpiworem, namiotem, ciuchami i jedzeniem na garbie, a do tego gitara na ramieniu ??? Teraz gdy jadę na kilka dni na ryby, to siedzenia składam w aucie, żeby pomieścić te klamoty.

Offline Opos

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 060
  • Reputacja: 179
  • Płeć: Mężczyzna
  • Uśmiechaj się w każdy dzień :)
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #39 dnia: 04.03.2016, 12:37 »
No właśnie Panowie czy te wszystkie gadżety są nam aż tak niezbędne do łowienia ? Rozumiem że młody człowiek zniesie niewygody, ale czy nie na tym właśnie polega ten "sport" ? Ja zazwyczaj biorę fotel, ale na dupie i tak nie mogę usiedzieć :) Chodzę wzdłuż brzegu i obserwuję wodę i wyczekuje na brania :P Przesiadłem się na drgającą szczytówkę by trochę zakotwiczyć w miejscu :) Co do kanapek to ja nie jem na rybach bo dobry łowca to głodny łowca :P
Rafał
Sandacz 52 cm
Jesiotr 115 cm
Karp 75 cm
Leszcz 59 cm
Lin 40 cm
Karaś 43

Offline Koczownik

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 303
  • Reputacja: 42
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Zamość i Roztocze
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #40 dnia: 04.03.2016, 12:42 »
Co do kanapek to ja nie jem na rybach bo dobry łowca to głodny łowca :P

Jak są ciągle brania to wpadam w taki cug, że nie mam czasu na jedzenie. I łowię głodny jak wilk.
Wówczas ratunkiem jest przynęta - kuku z puszki ;-)
Tomek

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 500
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #41 dnia: 04.03.2016, 13:20 »
Ja wolę teraz targać dużo nad wodę, mieć 'stację' i wszystko pod ręką... Jak się już rozłożę i zacznę łowić, to tak jakbym przeszedł w inny wymiar. Odpływam... :)
Lucjan

Offline Opos

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 060
  • Reputacja: 179
  • Płeć: Mężczyzna
  • Uśmiechaj się w każdy dzień :)
  • Lokalizacja: Małopolska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #42 dnia: 04.03.2016, 13:27 »
Mnie osobiście wprawił w osłupienie film Nasha, gdzie pokazani byli dwaj bracia, którzy jechali tylko z wędka nad wodę i kilkoma ziarnami kukurydzy i łowili śliczne karpie :) Ten minimalizm mnie powalił go głębi i uświadomił że trochę te "stacje" to przerost formy nad treścią :P
Rafał
Sandacz 52 cm
Jesiotr 115 cm
Karp 75 cm
Leszcz 59 cm
Lin 40 cm
Karaś 43

Offline e-MarioBros

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 9 018
  • Reputacja: 419
  • Lokalizacja: Jaworzno
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #43 dnia: 04.03.2016, 14:25 »
Mimo, ze ciągle planuje zmniejszać ilość sprzętu - to jednak  łowię na "ciężko".
Jak jestem sam muszę chodzić z gratami dwa razy. A nawet zdarzało się czasem trzy razy :(
Minimum: 4 wędki, 2 podbieraki, krzesło, mata, podpórki, parasolo-namiot, plecak i dwie "skrzynki" z akcesoriami (zanęty, przynęty, dodatkowe składniki itp.).
Jedyny plus, że cześć dodatkowych "ithemów" zostawiam w samochodzie i ewentualnie idę kolejny raz.
;)

Offline kALesiak

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 638
  • Reputacja: 86
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Na ryby „na lekko” czy „na ciężko”?
« Odpowiedź #44 dnia: 04.03.2016, 14:46 »
Kiedy jeździłem na ryby rowerem, w tym na nocki, to minimalizm był wymuszony środkiem transportu. Nie tylko dlatego, że nie bardzo gdzie było upchnąć graty, ale też dlatego, że np. wracając z nocki czuło się w nogach każdy dodatkowy kilogram.

A gdy jeżdżę samochodem, w pobliże łowiska, nie widzę powodu, żeby sobie wygodnie nie usiąść na fotelu, czy koszu. Wolę wtedy zabrać też więcej sprzętu. Głupio tylko to wygląda, gdy na dwa razy znoszę majdan z auta po powrocie z ryb.

Jest jeszcze opcja pośrednia - gdy jadę z batem, odległościówką, czy feederkiem na konkretną miejscówę, gdzie trzeba trochę podreptać. Wtedy tylko pokrowiec z wędkami i sztycami, na ramieniu kosz ze sklejki, który zrobił jeszcze mój wujo w 70-latach (to nie pomyłka) i torba z siatką, tacką, materiałowym wiaderkiem i czaszą podbieraka. I taką opcję najbardziej lubię :)