Janusz, mi chodzi o to, że co innego jest pytać czego wędkarze chcą, a co innego doprowadzić do takiego stanu. Poza tym nikt w UK nie pyta a tak bezsensowne rzeczy. Pytania nie są typu 'czego chcesz', bo 80% odpowiedziałaby, że chce aby Eastern Europeans pojechali do domu i nie łowili w UK. One dotyczą pewnych aspektów, opcji, rozwiązań. Odpowiada na nie i tak skromna garstka, ułamek procentowy w skali 1-3% opłacających licencję

Polski wędkarz często jest nieświadomy w tak wielkim stopniu, że nie rozumie skąd się biorą ryby. Wg mnie 90% lub więcej uważa, że aby ryby były w łowisku, potrzebne są zarybienia. Problem w tym, że te są, a ryb jak nie ma tak nie ma. Jest część co uważa, że za brakiem ryb stoją kłusownicy i rybacy.
Polak nie chce pomyśleć i zrozumieć, że zarybienia to tylko część procesu, aby ryby były, trzeba odbudować stada. Nie wolno tego mylić z zarybieniami! Bo zarybia się małymi rybkami, a ludzie chcą łowić duże sztuki. Jeżeli jeszcze gdzieś te stada są, to taki przykład jest oderwany od rzeczywistości - bo taki wędkarz udowadnia, że zabieranie przez wędkarzy szkód nie wyrządza. Jednak na większości wód, zdecydowanej, właśnie to sprawiło, że ryby wybito.
W polskim przypadku trzeba przede wszystkim zacząć działać, wędkarzom zaś tłumaczyć dlaczego takie działanie jest dobre. Właśnie łowiska no kill to coś takiego. Zrobić je, i pokazać dlaczego przynoszą korzyści. Wprowadzić górne wymiary i pokazać jakie są z tego korzyści. Pytać zaś można czy MP w feederze zrobić pod Poznaniem czy tez Koszalin jest OK, ewentualnie o daty rozgrywek...
A co do edukacji. Nie ma się co czarować, że za dzisiejszym słabym poziomem wiedzy wędkarskiej stoi Zarząd Główny. Wędkarzy karmi się propagandą, nakazami, zakazami, nie tłumaczy dlaczego się tak robi, co to daje. To jest tragiczne, że zdecydowana większość wędkarzy nie rozumie po co są rejestry i jakie korzyści mogą związkowi przynieść, przede wszystkim w postaci taniej analizy rybostanu łowiska. Wielu się wydaje, że ichtiolog jest w stanie coś takiego zmierzyć niczym temperaturę wody, bądź też takie badania nie są potrzebne. Sprytniejsi nie chcą ich, bo wiedzą, że oznaczać to może wprowadzenie bardziej restrykcyjnych limitów...
Edukacja, edukacja, edukacja... Tak! Szkoda jednak, że z ogromnych środków przeznaczanych przez PZW nie dedykuje się jej wiele. Wędkarzy wręcz umyślnie poi się propagandą, aby uwierzyli, że wprowadzenie większej ilości ryb coś poprawi. Zerknijcie na liczby. Zarybienia są coraz większe a wody coraz bardziej beznadziejne!
I jak ma działac tutaj koło wędkarskie? Zamiast jakiegoś poradnika, który powinien zostać stworzony przez ZG na zamówienie, jak prowadzić wody, jakie są wytyczne, jak osiągać dane cele i tak dalej, mamy 'walkę o ogień'. Trzeba kombinować, walczyć o kasę, mieć plecy i znajomości. Zamiast specjalnych osób, przeszkolonych do pomocy kołom, mamy zarybienia wg specjalnego klucza, naciski, szwindle, zamiatanie rzeczy pod dywan, rzeczy o których nie wolno mówić, 'pola', na które nie wolno wchodzić, bo posypią się głowy. To jest działanie koła w okręgu!
Nie zwalajmy więc wszystkiego na wędkarzy. Karmiono ich ściemą tyle lat, jak więc mają myśleć? A jakby ktoś miał wątpliwości - polecam spojrzeć na przykład sąsiadów z południa - Czechów. U nich wszystko się dało zrobić, startowali z tej samej pozycji co Polacy, nie mają 'lepszych' warunków wcale, bardzo podobna mentalność. Jednak tam się ja kształtuje odpowiednio, non stop. I są efekty! Jakie mają wody! Sylwek odmówiłby łowienia na nich, tyle tam ryb!

Janusz, nie myśl, że nie popieram tego co robisz. Bardziej chciałbym pokazać, że nie pracowano nad umysłami wędkarzy, jest tak, jakby nie wysłać dzieci do szkół, a poźniej dziwić się, że są głupie. Dlaczego tak trudno przebić się teraz z argumentami? Bo tak bardzo wsiąkło to w głowy większości ludzi w PZW. Trudno teraz to odwrócić. Stare przysłowie mówi - 'nie nauczysz starego psa nowych sztuczek'. Coś w tym jest!