Luk ja mowie o takiej komercjalizacji, o której i Ty piszesz - chyba 
Podałem przykład umieszczając przesadzone fotki 
Jak pisałem wcześniej Luk komercjalizacja nie ma nic wspólnego z kultura łowienia
Wprowadza to bardziej rygorystyczne warunki użytkowania o których to kolega wyżej wspomniał, nic po za tym - bo i chamstwo na komercjach spotkasz
Przykład ze komercjalizacja wychowuje, jak dla mnie jest nie trafiony
Pewnie ze mam wybór, mam gdzie łowić. I o dziwo o komercje w Nl - nie powiem ze trudno , bo są ale jest ich jak na lekarstwo
Większość wód, to wody ogólno dostępne i gospodarka wodna działa. Dlatego twierdze ze komercjalizacja to nie lekarstwo.
A wręcz zakazy i nakazy
Mariusz, Ty piszesz o jakieś dzikiej komercjalizacji, ja o całkiem innej

Może po krótce. Wędkarze dzierżawią większość wód w Polsce, jesteśmy największa grupą hobbystyczną w Polsce, zrzeszonych jest o wiele mniej osób, ponieważ wody są fatalne. Jako taka grupa, powinniśmy mieć specjalne względy. I nie chodzi mi tu wcale o działanie na szkodę środowiska.
Biznes wędkarski, to nie tylko komercje, firmy zanętowe, przynętowe czy sprzętowe, to też są sklepy wędkarskie, agroturystyka, ośrodki zarybieniowe, także przewodnicy, lokalne uslugi. W UK szacuje się, ze 37 000 osób pracuje w branży wędkarskiej, myślę, że w Polsce tez jest to spora ilość ludzi. Tak więc trzeba patrzeć na wszystko przez pryzmat 'komercjalizacji', rozumianej jako działaniu na rzecz zaspokajania potrzeb wędkarzy, co znów jest działaniem dla dobra samej branży. Prawo powinno być takie, aby pogodzić zarówno ochronę środowiska, jak też i interes wędkarzy i przemysłu. Samo zaspokajanie potrzeb wędkarzy, to nie tylko tworzenie komercji oczywiście, to również działanie takie, aby było 'dziko'. Klient nasz pan! Oczywiście w tym trzeba ująć też interes innych grup uzytkowników wód, rybaków, turystów...
Niestety, w Polsce nie myśli się w tych kategoriach. Podatki są bardzo wysokie i hamują rozwój handlu (sama różnica w VAT jest spora i ma wpływ na ceny w UK i Polsce), prawo zaś faworyzuje rybaków i ośrodki zarybieniowe, jak również i takie instytucje jak IRŚ. Państwo nie ma z dzierżawy wód nic (opłaty dzierżawne to kropla w morzu kosztów jakie wynikają z działalności PSR, strat spowodowanych kłusownictwem), z drugiej strony zaś dojeżdża przemysł wędkarski. Ryb nie ma, ludzie są niezadowoleni, nie ma wędkarskiej promocji rejonów, nie daje się możliwości gminom, aby zainwestowały w wody, które leżą na ich terenach. Zyskują nieliczni, traci większość. To jest polski system...
Dlatego w innych krajach jest lepiej. Płaci się, jednocześnie są i ryby, i środowisko na tym zyskuje, wszystko daje się pogodzić. Tylko u nas to nie działa!
Dlatego komercjalizacja widziana z perspektywy zatłoczonego łowiska komercyjnego, to trochę wypaczone pojęcie tego o co mi chodzi. Na pewno może być lepiej, wędkarzom, branży wędkarskiej i powiązanej z nią, samym wodom i to wszystko odbywać się może z korzyścią dla środowiska jak tez i dla państwa, które może czerpać zyski z wędkarstwa, i to wcale nie małe. Nie trzeba niszczyć przyrody, szkodzić ekosystemom, można robić wszystko tak, aby każdy na tym korzystał. Skoro udaje się we wszystkich innych krajach, dlaczego nie w Polsce???