Ja tytułem wyjaśnienia.
Wczoraj Jędrula obruszył się moim pytaniem i zasugerował, że chcę z nim wchodzić w pyskówki czy takie tam inne. Rozumiem, że z nim mam temat zakończony i oczywiście nie będziemy się kłócić. Z resztą moje pytanie nie miało wcale kłótni, pyskówki czy prowokacji na celu.
Chodzi o ciąg logiczny, który w moim przekonaniu powinien być następujący:
1. Zdefiniowanie problemu
2. Znalezienie głównych przyczyn problemu
3. Pomysł i wdrożenie/realizacja działań mających na celu likwidację problemu.
W przypadku maty widzę to tak
Na danej wodzie ludzie łapią i wypuszczają ryby. Ryb jest dużo, ryby są wypuszczane i nagle ktoś zauważa, że łowi ryby z uszkodzoną skórą/ łuskami.
1. Powstaje problem - W zbiorniku mamy coraz więcej ryb z ranami
2. Szukamy przyczyny - Odkładanie ryb na ziemię, kamienie, nieumiejętne obchodzenie się z rybą po jej złowieniu
3. Rozwiązanie - Obowiązkowa mata lub przepisy zakazujące odkładania ryb
4. Efekt - Mniej poranionych ryb
Oczywiście generalizuję bo przyczyną może być choćby łowienie dużych ilości ryb do małych siatek i później wypuszczanie ich na koniec sesji. Chodzi o to aby znaleźć, zdefiniować problem i później go naprawić.
Luk jak już tutaj pisał chciałby aby w Polsce było więcej ryb i większa kultura wędkarska. Ja się z tym zgadzam, też bym tak chciał. Ale tutaj klaruje się jak zawsze problem nadmiernego wyławiania ryb.
1. Problem - Mało ryb
2. Przyczyna - Ludzie zabierają ponad stan lub przyczyny biologiczno, chemiczne. Skupmy się na wędkarzach.
3. Rozwiązanie
a)spowodować aby ludzie brali mniej
i/lub
b)większe zarybienie
4. Efekt - zwiększenie ilości ryb czego pobożnym życzeniem byłby kiedyś bilans dodatni.
Jeśli jesteśmy zgodni, że mamy mało ryb. I jesteśmy zgodni, że są ludzie, którzy biorą za dużo ryb należy poszukać tego przyczyny choćby w RAPR.
RAPR nakłada limity dobowe. Dajmy na to 10kg ryb.
Jeśli ktoś jedzie raz na dwa tygodnie taka ilość spokojnie myślę mu wystarczy.
Pytanie czy limit dobowy nie powinien być jednocześnie limitem tygodniowym lud dwutygodniowym?
Po co normalny wędkarz ma codziennie zabierać 10kg ryb? Sam tego nie zje, rodzina też raczej tego nie zje, a wędkarstwo nie powinno być działalnością zarobkową czyli ryb tych też nie powinien sprzedawać (nawet nie wiem czy legalnie można taką rybę sprzedać).
Można by sprawdzić jakie jest średnie spożycie ryb w Polsce na Polaka albo jakie jest średnie dzienne spożycie mięsa przez Polaka i odnieść to do takich tygodniowych limitów.
Czy można by było popracować nad taką inicjatywą, która wprowadziłaby w przyszłości choćby takie limity tygodniowe lub miesięczne na wszystkie rodzaje ryb?
Czy to w ogóle mogło by dać jakiś wymierny efekt w postaci większej ilości ryb?
Drugi problem jaki od wczoraj tutaj ktoś zgłosił to emeryci, którzy płacą mniejszą składkę, a wyłapują często więcej ryb niż pracujący wędkarze.
Nie wiem czy tak faktycznie jest ale czy nie sensem byłaby próba wdrożenia takich przepisów aby emeryt, który płaci pół składki miał prawo do połowy dziennego limitu (pomijam ryby na sztuki, których nie podzielimy na dwa

)? Oczywiście mógłby zapłacić całą składkę i mieć pełny limit.