Tak jak pisałem wyżej nastąpiła dogrywka z sandaczami,a raczej z próbą jego złapania,lecz od początku.W sobotę rano pobudka,przygotowanie jedzenia oraz herbaty do termosu,zabranie kilku potrzebnych rzeczy i ruszyłem w drogę.Po dotarciu na wybrany przeze mnie zakręt Odry wita mnie przyjemny widok,zakręt jest pusty jestem tylko ja i Odra


Z wschodu wieje silny,mroźny wiatr,temperatura jest jest około -1 stp,z resztą nie trzeba było termometru co kilka rzutów musiałem się pozbywać się lodu z przelotek,piękny klimat(brakuje jeszcze tylko śniegu). Zmiany przynęt i technik prowadzenia nie przyniosły niestety,żadnych efektów,może następnym razem.W drodze z główki na główkę spotkałem zaskrońca,który niestety nie był już zbyt żywy

Woda na Odrze podnosiła się co skutkowało pojawieniem się na wodzie "syfu",który nie dał mi zbyt długo połowić na drugiej z wytypowanych przeze mnie miejscówek,cóż zrobić następnym razem będzie lepiej!! Wracając do domu postanowiłem ,że w niedziele z samego rana odwiedzę po raz ostatni pobliski staw,celem miał być szczupak.A więc w niedzielę pobudka o 5.30 ubranie się,spakowanie rzeczy i w drogę,gdy docieram na miejsce jest jeszcze ciemno,więc grzecznie czekam w samochodzie aż się rozjaśni;)
Po około 30 minutach jest już na tyle widno,że można przystąpić już do łowienia lecz jak się okazuje część stawu na której planowałem łowić jest skuta lodem bardzo cieniutkim,ale jednak nie pozwalającym łowić

Trudno wybieram miejsce obok i rozpoczynam łowienie,do godziny 11 nic,nie doczekałem się żadnego brania,z resztą inni wędkarze łowiący też,tak jak planowałem dzień wcześniej będzie to krótki wypad,przed godziną 12 zawijam się do domu

Najprawdopodobniej odwiedzę ten staw dopiero wiosną,aby zapolować na lina;)
Pozostaje mi jedynie czekać do przyszłego weekendu.