Miałem jechać na Walthamstow reservoir na nockę ale zrezygnowałem z racji kiepskiej pogody. W nocy, od 3 rano miało zacząc wiać i padać. Wiar do 30 km/h i deszcz – to nie są dobre warunki do ‘zbierania ‘ się do domu i sobie odpuściłem. Postanowiłem natomiast dać szansę łowisku, bardzo cięzkiemu, ale tez z dużymi leszczami. Pumphouse Lake z kompleksy Yateley…
Te wodę, jak tez całą grupę innych, kupił mój klub dwa lata temu. Swojego czasu słynne karpiowe łowisko – teraz lekko ‘zapuszczone’, Ale FAS to jeden z najpreżniej działających klubów w UK – więc na pewno zmiany są duże.
Na karpiowych jeziorach było sporo ludzi – ale na moim – ani śladu człowieka. W ogóle widać było, że mało kto tam zagląda. Wydawało się to podejrzane…
Obejrzałem wodę – i postanowiłem łowic tam gdzie było wystarczająco dużo miejsca na dwie wędki. Po sprawdzeniu markerem okazało się, że głębokość to ponad 3 metry. Zaspodowałem więc kilka porcji miksu pelletowego i zacząłem łowic tam Metodą – zaś drugą wędką był waggler – chciałem mieć jakieś ‘zajęcie’. Brań na feederze nie było, natomiast spławik to ciągłe brania. Jako, że iałem tylko białe robaki i pellety jako przynętę- używałem tylko tych pierwszych. Małe okonie opanowały stanowisko i brania były non stop. Rybki nuie powalały rozmiarami – wiekszość była w przedziale 10-15 cm.Sporadycznie pojawiała się płoć, jedna z największych miała ponad 20 cm.
Po kilku godzinach łowienia i odhaczania małych okoni postanowiłem jednak uzyć dwóch gruntówek i tym razem zestaw z koszyczkiem wszedł do gry. Ale z tym samym efektem – zero brań.
Siedziałem do 19 nad wodą, łowiąc 2 godziny w ciemnościach – licząc na jakąś większą rybę. Nestety oprócz płoci 20 cm nie miałem żadnego brania. Kiedy zaczęto odpalać sztuczne ognie w okolicy – i zrobiło się głosno, niemal jak na wojnie – postanowiłem sobie odpuścić i wracać do domu. Świecił księzyc – i może to też miało wpływ. Jednak chyba ta woda nie ma wiele do zaoferowania – stąd ten brak kogokolwiek – pomimo, iż była sobota!
Wynik sesji to kilkadzisiąt okonków i płoci, wszystko na wagglera, oprócz płoci 20 cm… Wymyślne taktyki się nie sprawdziły, ale nie winię mojego podejścia tutaj – raczej to łowisko jest ciężkie i nie ma wiele do zaoferowania… Piękna jesień, widok grzybów pozwoliły naładować baterie. No i też czegoś się dowiedziałem – gdzie nie jechać!










