Skip to main content

Jesienne karasie i liny z Milton Lake - 30.10.2014

  • Utworzono

Milton Lake jesienią - sesja z chimerycznymi karasiami i linami...

Kolejny wolny dzień - więc myśląc niewiele pojechałem do Dorking, tym razem na Milton Lake. Ciepły październik bez przymrozków sprawił, że ryba nie była jeszcze letargiczna – przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem.

Na miejscu okazało się, że lilie jeszcze nie obumarły. Część liści już pływała wszędzie – aczkolwiek same lilie wciąż były widoczne i ‘w świetnej formie’  – w przeciwieństwie do zeszłego roku, gdzie pod koniec pażdziernika na powierzchni znajdowały się już same szczątki.

Wybrałem miejsce, biorąc pod uwagę wiatr – wiedziałem skąd będzie wiał i schroniłem się tak, aby mi nie przeszkadzał. Łowiłem wagglerem i feederem – tym razem testując dwie nowe wędki z Drennana – Red Range float 3.90 metra i Red Range feeder 2.90 metra. Obydwa kije były skompletowane z kolowrotkami Red Range – float 30 i feeder FD 40.

Początek sesji nie napawał optymizmem. Nie było w ogóle brań. Ryba nie spławiała się i miałem wrażenie, że nie chce w ogóle współpracować. Inni wędkarze nic nie łowili – tak, więc zmuszony byłem do testowania różnych przynęt i szukania sposobu na karasia i lina. Nęciłem bardzo skromnie – wiedząc jak większe dawki mogą ‘zabić’miejsce w którym się łowi.

Z przynęt miałem expandery w kilku wersjach, kukurydzę o różnych smakach) i białe robaki w kolorze czerwonym przyprawione kurkumą. Do Metody miałem zestaw pelletów i kulek.

 

Białe w kolorze czerwonym w kurkumie - klasyka 'zimnego' wagglera.

Przy wagglerze zacząłem łowić blisko brzegu – na około 6-8 metrach. Miałem w planach powolne odsuwanie się, gdyż o tej porze roku ryby z racji mniejszej presji wędkarskiej podchodzą bliżej brzegu na początku, i odsuwają się w miarę czasu. W ciepłych miesiącach łowi się na odwrót – ryba jest ‘głodna’ i chętnie podchodzi bliżej, zwłaszcza jeżeli umiejętnie się ją nęci.

Po około 2 godzinach miałem pierwsze brania. Ekspandery były lekko podskubywane – lecz niczego nie mogłem zaciąć. Przerzuciłem się więc na białe – i to dało efekty. Pierwszy karaś pięknie zaczął tańczyć na wędce i wylądował w podbieraku. Brania były rzadkie – ale były. Zdecydowanie przynętą numer jeden był pojedynczy biały robak. W ten sposób udało mi się w ciągu kilku godzin złowić kilka karasi, okonków i ładną wzdręgę. Nie jestem pewien czy kurkuma ma tu znaczenie – prawdopodobnie tak…

Karaś - pieknie ubarwiony, ale ze smutną miną...wink

 

Metoda w ogóle nie działała. Próbowałekm kilku miejsc i dopiero lokacja przy liliach zaowocowała brutalnym braniem, w efekcie którego piękny lin znalał się ma macie. Miał 45 cm i posiadał w pysku hak, z topornym zestawem z ciężarkiem. Wyciągnąłem około 20 metrów żyłki dodatkowo – ryba miała szczęście, że trafiła na mnie!

Waggler miał zrywy, brania były i zanikały – co oznaczało, że ryba się wycofuje. Zwiększałem dystans – i pod koniec sesji łowiłem już na 15 metrach. Brań nie było dużo – ale kilka karasi udało się wyholować, kilka się wyczepiło, w tym ładny lin. Na Metodzie natomiast miałem drugie branie – niestety ryba zdołała czmychnąć w lilie – i tyle ją widziałem. Pompowałem około 2 minut, testując wędkę Drennana w maksymalny sposób, ale dałem za wygraną. Musiałem urwać zały zestaw.

Ogólnie sesja była ciężka. Jednak pozytywne było to, że inni wędkarze nie złowili nic. Przynajmniej ja nie widziaem żadnej u nich ryby. Tak, więc chimerycznym karasiom i linom moja taktyka odpowiadała. Myślę, że przy tyczce efekty byłyby o wiele lepsze… Szukanie przynęty było kluczem do sukcesu, podobnie jak umiejętne nęcenie. Niektórzy rzucali zbyt wiele ziaren lub pelletów za jednym razem – tutaj trzeba nęcić mało i często – czasami 4-5 białymi co kilka minut. Dopiero pojawienie się ryb daje nam możliwość zwiekszenia zarówno dawek jak i częstotliwości rzucanych białych czy pelletów. W ten sposób można idealnie dopasować się do ‘nastroju’ ryb – nie przekamiając ich w ogóle – utrzymując długo w  łowisku.

Złowiłem 6 karasi, lina , wzdręgę i serię małych okoni. Kilka ryb straciłem, w tym lina lub karpia w liliach, razem z podajnikiem do Metody.

Co do testów – wszystkie produkty Drennana zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Zwłaszcza kołowrotki – które nie są drogie, należą wręcz do  najtańszych na rynku. Kije są leciutkie i wspaniale się holowało każdą rybę. Myślę, że Drennan i seria Red Range to dobry wybór. Moje testy nadal trwają co prawda – jak na razie sprzęt otrzymuje bardzo wysokie noty!