Skip to main content

Pełnia i bezrybie z okoniami - 4.11.2014

  • Utworzono

Po raz kolejny upewniłem się, że pełnia to zły czas na sesję wędkarską. Było ciężko...

Nigdy nie byłem fanem łowienia w pełni ani tym bardziej wtedy, kiedy ciśnienie skacze. Ale wiadomo, jest wolny dzień, więc się rusza…

Tym razem wybrałem się na mój kanał – Basingstoke Canal, na moje ulubione w miejscowości X. Po zajechaniu, i zobaczeniu z daleka wody, serce urosło we mnie – po to aby zmaleć, jak się do wody zbliżyłem. Od kiedy pamiętam był tam problem z zielskiem, Tym razem jednak ciepły, praktycznie bezdeszczowy wrzesień oraz pogodny październik sprawiły, że zamiast obumierać, wodorosty rozrosły się w najlepsze. Nawet lilie były nienaruszone. Co gorsza woda była krystalicznie czysta, co rzadko się zdarza. Z racji pory roku  ruch barek już ustał, pewnie to też było tego przyczyną. Nie miałem więc innego wyjścia jak spróbować…

Łowiłem wagglerem i zestawem na trupka, ze szprotką na włosie. Nie spodziewałem się świetnych wyników, ale było jeszcze gorzej. Ani jednego brania! Jakby ktoś ryby odłowił… Po dwóch godzinach siedzenia w takiej ciszy, postanowiłem zmienić miejsce, na miejscowość Y. Spakowałem swój okazały majdan i w drogę!

Po przybyciu okazało się, że woda tam jest ruszona i fajnie mętnawa. Jest to zapewne spowodowane odprowadzeniem kanalizacji burzowej do kanału z pobliskiej drogi. Od razu podniosło mnie to na duchu, gdyż co jak co – ale woda brudna to więcej brań, mniej ostrożna i chętniej żerująca ryba. Po rozstawieniu się i podnęceniu białymi robakami – miałem nawet brania – co upewniło mnie w tym, że miałem rację ze zmianą miejsca.

Nastawiałem się na okonia i miałem do dyspozycji białe robaki i dendrobenę. Troszeczkę dorobiłem zanęty, aby sypnąć dosłownie mały wałeczek od czasu do czasu… Udało mi się złowić kilka okoni, takich maluchów do 20 cm, ale bez rewelacji. Brania były niezbyt częste… Około 12 zachmurzyło się a o 13 lunął deszcz. Mam tu pretensje do BBC o złą prognozę pogody – miało być sucho…  Niestety padało dwie godziny, całe szczęście, że dźwigałem z sobą parasol. Myślałem już o powrocie do domu, ale postanowiłem jednak się nie poddawać.

Pod koniec deszczu ryba lekko się ruszyła i znowu zaczęły się brania. Nie było to nic wielkiego, znowu okonie; czasami jakiś większy. Ale spodziewałem się, że większe garbusy są tam gdzieś blisko i mogą się pojawić, zwłaszcza o zmroku. Nęciłem siekaną dendrobeną z dodatkiem zanęty i atraktora drapieżnikowego, którego dziwny smród mocno mnie drażnił.  I rybka podeszła w nęcone miejsce, jak się tego spodziewałem. Koniec sesji to kilka większych okoni, z czego dwa w granicach 35 cm, co poprawiło mi humor i sprawiło, że sesja nie okazała się  fiaskiem.

Szczupak niestety nie dopisał, nie miałem żadnego brania. Ogólnie z rybą było ciężko, zdziwiony byłem, że łowię tylko okonie, nie było ani jednej płoci! Cóż… Pełnia!

 

 

Zielsko na pierwszej miejscówce - przy samym brzegu...


Pogoda była niczym we Włoszech, chociaż nad ranem było zaledwie lekko powyżej zera.


 

 

Druga miejscówka i 'szara' woda...


 


Jesienny kanał...

Okonie miały bardzo poszarpane płetwy...


Śliczne pasiaste bestie! smile