Pyza, aby ryby były można albo więcej zarybiać, czyli więcej płacić, utrzymując limity jak teraz, lub tez zostawić składki na tym samym poziomie, a zmniejszyć limity. Nikt przy zdrowych zmysłach nie podniesie opłat do takiego poziomu, nawet najdroższe kluby w UK to koszt około 120 funtów za rok.
Najlepiej zapewne byłoby zwiększyć składkę do 300 PLN, zmniejszyć limity, kasę zaś dobrze ulokować, w mądre zarybienia, badania itp. Ci co zabierają, i tak mogliby więcej zabrać w ciągu roku, bo mieliby co, w wodzie byłoby więcej ryb...
Dodam jeszcze, że w wędkarstwie nie chodzi chyba o to, aby każdego było stać na coś. To musi mieć ręce i nogi, albo zabieramy i degradujemy wodę jak teraz, albo nie zabieramy tyle co teraz - i płacimy tyle samo. Ryby powinny być, nie możemy ich wybierać i wybierać, bo w końcu ich zabraknie. Opcja taniego wędkowania, z jaką mamy do czynienia teraz, absolutnie się nie sprawdza. Ludzie zazwyczaj nie rozumieją, że zrywają owoce wraz z roślinami które je rodzą, z roku na rok owoców ubywa. Wędkarstwo nie powinno być wcale tanie - jeżeli już, to nie powinno oznaczać 'mocnego' zabierania ryb. To jest najtrudniejsza z rzeczy, której się u nas nie rozumie.
Obecnie zaczyna się 'wyrównywanie' rzek - Odra, Wisła lub Warta nie zostają zarybiane na poziomie równym 'odrybianiu' tych rzek. Czy ktoś bije na alarm jeżeli chodzi o ostatnie dwa lata suszy i odławianie ryb skupionej w głębszych miejscach, o tym, że tarło naturalne zostało strasznie zakłócone? Że narybek który chroni się w płytkich miejscach na rzekach, pośród kamieni, na płyciznach, nie miał tej ochrony, kto wie, może mamy do czynienia z dwoma latami całkowitego braku młodych ryb danych populacji wśród ichtiofauny? To się odbije na wynikach, domyślam się, że dość mocno. Czy ktoś zarybia mocniej? Nie - limity pozostają te same...
Dlatego ja uważam, że nie można pisać o tym, że kogoś stać lub nie stać na wędkarstwo. Ubytki muszą zostać uzupełnione, bez względu na to czy ktoś ma kasę czy tez nie. Trzeba działać tak aby ryby były, jeżeli trzeba więcej zarybiać to trzeba, bez oglądania się na co kogo stać. Na Wyspie Wielkanocnej miejscowej ludności 'nie stać' było na niewycinanie drzew. Musieli je mieć, bo przecież drewno jest potrzebne, nieprawdaż? Zrąbali wszystkie, i zniszczyli sobie środowisko, zabrakło ptaków, pewnych gatunków żyjących pośród drzew, posypał się cały ekosystem i zaczął się głód, kanibalizm. W Polsce mamy do czynienia z analogiczną sytuacją w wędkarstwie. Ludzie żądają, twierdzą, że im się należy i tak dalej... Ale sami sobie szykują los mieszkańców Wyspy Wielkanocnej. Szczupaki w Polsce to same maluchy - widzieliście jakie sztuki złowił Maniek dwa tygodnie temu? W UK to normalna ryba, w Polsce okaz, rzadki bardzo... Ilu wędkarzy pisze, że 'tak nie można nęcić, bo wejdzie od razu drobnica'. Ale skąd tyle tej drobnicy? Dlaczego jest jej aż tyle? No właśnie,kto łączy to z brakiem szczupaka? Polski wędkarz nie ma mentalności 'pasterza' - który hoduje owce - ale też jakieś sztuki zabija, na skóry czy mięso. Nie zabije jednak całego stada, bo co będzie pasał? Z czego będzie żył? Musi kalkulować i zachowywać rozsądek. Polski wędkarz jest bardziej niczym lis w kurniku - bierze wszystko, bez umiaru... Przeraża mnie ta krótkowzroczność przyznam szczerze. Te zdjęcia oskrobanych brzan to uosobienie takiego lisa chytrusa właśnie.

Mam nadzieję, że wkrótce tacy wędkarze jak my tutaj na forum zaczną mieć coraz większy wpływa na sytuację w Polsce...