Kontrole to u nas istna porażka, wędkuję z przerwami od 30 lat a ilość kontroli mogę policzyć na placach jednej ręki ale to banał, bo wszyscy to obserwujemy od lat. Podpatrując wędkarstwo w NL zauważyłem, że system tam jest całkiem podobny do tego co u nas mamy, z jednym wyjątkiem. Tam większość kontroli odbywa się z pomocą wędkarzy, często polega to na tym, że "dyżurny" wędkarz z koła lub klubu, po zakończeniu swojego wędkowania, obchodzi całe łowisko i sprawdza zezwolenia. Oczywiście zdolność karania wykroczeń jest w tym przypadku ograniczona, bezpośrednio to żadna (w rażących przypadkach wzywa się policję) ale też nie o to chodzi, bo większość ludzi mając świadomość że będzie skontrolowanym stosuje się do zasad aby mieć, tak zwany, święty spokój, a tym bardziej przyzwoitym, to po prostu wstyd, że coś przeskrobali. Ten sposób tam działa, bo "kontrolujący" wędkarze nie napinają się zbytnio tylko raczej edukują i ostrzegają przed konsekwencjami łowienia bez zezwolenia czy łamania regulaminu łowiska, np. w postaci mandatu, który może nałożyć policja w wysokości 100 euro na dzień dobry. U nas wielu pseudo-wędkarzy pozwala sobie na wiele, bo wiedzą że jak się zaszyją w jakieś krzaki, to prawdopodobieństwo kontroli będzie jak 1:1000.