Szanowni dyskutanci, zanim zaczniecie się brać za głowy, weźcie pod uwagę to, co jest zapisane w ARPR i dotyczy regulaminowej odległości między wędkarzami, którzy łowią z brzegu. Rzeczona odległość wynosi 10 metrów, czyli tak naprawdę można lokować zestaw pięć metrów po prawej i pięć metrów po lewej stronie względem osi, którą wyznacza położenie wędkarza. Logika podpowiada, że ta oś w miarę możliwości powinna być prostopadła do linii brzegowej.
Jeśli wędkarz A dołączy do wędkarza B, stając od niego w odległości 10 metrów, to wędkarz B MUSI spieprzać ze swoimi zestawami ulokowanymi sporo na skos, w miejscu przynależnym wędkarzowi A. Nie ma zmiłuj, takie są przepisy. Jeśli ktoś zawłaszcza sobie sto metrów linii brzegowej, lokując zestawy wzdłuż brzegu, w momencie przybycia innego wędkarza powinien grzecznie poprosić o chwilę i ściągnąć zestawy, żeby umożliwić "koledze" wędkowanie. Jeśli tego nie zrobi, złamie obowiązujące przepisy.
Coś się nie zgadza w tym wywodzie? Jeśli wszystko się zgadza, zastanówmy się, jak można wykorzystywać zdalnie sterowane łódki zanętowe. Jedno jest pewne, można nimi wywozić zestaw czy zestawy, gdzie tylko się chce, ale pod warunkiem, że nie utrudniam się innym wędkarzom łowienia. Dziecięca zasada "zaklepane!" tutaj nie obowiązuje, z czego trzeba się cieszyć, bo inaczej byłoby źle.
Miałem ostrą polemikę na ten temat z prezesem mojego koła (też karpiarz). Według niego ,przepis odległości 10m od drugiego wędkarza,obowiązuje tylko osoby na brzegu ,a nie zestawy w wodzie,czyli że mam być 10m od drugiego łowiącego,ale już łowię jak mi się podoba.
Próbowałem wytłumaczyć,że ta sama zasada tyczy się wody,ale bez efektu .
Na takiego cwaniaka jest jedno lekarstwo.
Siadasz 10m od niego na kołowroty nawijasz jakąś tanią żyłke i wywozisz na wprost.
Za godzinke zwijasz i z automatu zwijasz jego zestawy on sie rzuca...
Mowisz wiwieś swoje jeszcse raz prosto on znowu to robi po skosie.
I kolejny raz go leczysz...na wprost czyli zwijasz go.
Po kolejnym razie wyjdzie czy zmięknie ... czy trza wzywać służby bo zawodnik zrobił się agresywny i zagraża otoczeniu.
Nic na siłe trza sobie radzić...