Gratulacje dla łowców

To może korzystając z okazji i ja się pochwalę

Z szumnie obwieszczanych, z wielką pompą i innymi imponderabiliami, zawodów drużynowych-karpiowych, wyszła figa z makiem. U mnie przygotowania szły pełną parą: kulek narobiłem jak głupi gwoździ. Zaopatrzyłem się w dipy, inne kulki, przyponów nawiąząłem tyle, że można-by spiąć Ustrzyki Dolne ze Świnoujściem. Po prostu nic nie było mnie w stanie zaskoczyć. No i zaskoczyła - niewystarczająca ilość drużyn do rozegrania zawodów. "Wuj" bombki strzelił, choinki nie będzie.
Jakoś musiałem sobie powetować to rozczarowanie i stwierdziłem, że pojadę na "mojego" No-Kill'a. W piątek bladym świtem (3:30) pobudka i wyjazd na łowisko. Jak się okazało - żywej duszy. To wybrałem sobie miejscówkę i zacząłem się bawić. Od 6:15 obie wędki w wodzie i tyle.
Pierwszy karpik zameldował się o 6:45. Maluszek: 58cm, 3.0kg. Później było już tylko lepiej. Największa ryba dnia: karp 84cm, 10.0kg. Piątek zamknąłem wynikiem sześciu ryb.
Sobota dała mi ilościowo mniej ryb, bo tylko cztery. Za to te cztery jakościowo były bardzo atrakcyjne. Dość powiedzieć, że w sobotę (jak się okazało później - na koniec zasiadki) złowiłem największą rybę wyjazdu: karp 85cm, 11.0kg.
Niedziela przywitała mnie dwoma braniami, z czego jedna spinka, a drugie to karpik 61cm, 3.4kg.
Wyjazd udany niesamowicie. Może i ilościowo nie powalał, bo złowione tylko 11 ryb, ale za to jestem bardzo zadowolony, gdyż 9 ryb złowione na kulki mojej produkcji, w tym właśnie ta największa - "jedenastka".
Na zdjęciu rybka wyjazdu.