Gratulacje dla wszystkich łowców

Ostatnimi czasy mam alergię na wszystko co nosi nazwę: pellet-waggler, sinking-bomb, bombka, Mokate... Gdziekolwiek się nie obejrzę, tam jedno z tych słów. A będzie tego już ze dwa miesiące.
Moje koło wędkarskie po raz kolejny stanęło na wysokości zadania i po raz kolejny "odbyły" się drużynowe zawody karpiowe. Widzę, że znakomita część zespołów, które w ubiegłym roku startowały, ma wszystko w d*** i po prostu po co się wysilać.
Żeby nie zmarnować towaru (a trochę tego było, bo i kulki, orzech tygrysi, kukurydza, konopie - chyba razem do kupy z 12 kilo, kolega z zespołu miał tyle samo) pojechałem na zasiadkę. Jak się później okazało, nie byłem sam, bo znaczna część zespołów, które były zapisane, postanowiły też przyjechać.
Nad wodą byłem o 5:30 w piątek. W miejscach można było przebierać jak w ulęgałkach. Toteż wybrałem tak, byśmy mogli z kolegą obok siebie postawić zestawy, bez obawy, że ktoś zdąży nas podsiąść.
W zasadzie pierwsze (i jak się później okazało jedyne tego dnia) branie nastąpiło parę minut po 8. Będąc "w pół-do-robienia" namiotu rolka. Jak się okazało karpik mierzył 77cm, ważył 7,2kg. Całkiem nieźle, ale to jedyna ryba u mnie tego dnia. Dojechał kolega, inne "niedoszłe" zespoły i zaczęła się totalna kanonada wody.
W sobotę wpadł na odwiedziny karpik ok. 67cm i ważył 5kg.
I na tym sukcesy się skończyły.
Podczas zwijania markera postanowiłem "odklipsować" wszystkie punkty. Podczas rzutu, nie zauważyłem za sobą kołyski i próba wrzucenia jej do wody za pomocą wędki skończyła się "uśmiechem plecionki" na palcu. Rękawicy zresztą też. Palec wyłączony z użytku na ładnych parę dni.
Dziś rano ryby nie zawiodły - okazały się być bardzo kulturalne i postanowiły nie przeszkadzać mi podczas nocnego odpoczynku. Poza tym również nie chciały mącić spokoju podczas pakowania i omijały moje zestawy.
"Strat" jest więcej. Ultegry XTE (prawdopodobnie SPOD również) idą na reklamację - podczas zwijania zestawu hałasują jak stare, średniowieczne żarna. W jednym sygnalizatorze odmówiło współpracy gniazdo podłączania swingera i tenże nie świeci. Również inne przemyślenia (natury organizacyjnej) nie napawają mnie entuzjazmem i z perspektywy czasu dwa urlopy (z czerwca i ten z lipca, który właśnie dobiega końca) uważam za stracone.
Generalnie wracam do roboty, z karpiowaniem daję sobie przerwę na czas co najmniej załatwienia reklamacji, a co dalej - nie wiem.
Jedynym pozytywnym aspektem tego wyjazdu był przepiękny widok wczorajszego wieczoru...