Świetnie się temat rozkręcił. A przede wszystkim, ciekawy temat czyli łowisko wskazał Kalesiak. Fajka, czyli po mojemu – Lka – elka). Czy dobrze się rozumiemy?
Dokładnie jak mówi Grzesiek76 i to mam na myśli. Zaprądowa (spływ) to w dół rzeki. Naprądowa (napływ) to w górę rzeki. (Dodam – od szczytu główki gdzie stoimy patrząc w nurt rzeki).
Michale 1995. Jeśli patrzysz na zaprądową, to od szczytu główki robi się tzw. warkocz, czyli woda odbija od główki do środka rzeki, następnie warkocz wyrównuje do nurtu i zanika. Tam, gdzie tworzy się zwar, czyli najbardziej miesza wodę, tam kończy się warkocz. Tam tworzy się dół czasami kilka metrów głębokości. To jest miejsce, gdzie stoją potężne rybska, ale… nie biorą, chyba że podasz im przynętę pod pysk. Aby było jasne, tutaj nie podasz w żadnym wypadku delikatnego zestawu.
Powiem tak, Moja Pani łowi tutaj… trzymasz się czegoś?... na 2,7 m pilka cw. 250 g z plecionką 0,26 i pilka 400 g z plecionką 0,36 (pomijam to, jaki stosuje przypon na odpowiednie gatunki ryb, bo to inna bajka). Jeśli wybieramy się na kilka dni na ryby i Ona bierze sprzęt „na krokodyle” to jestem prawie pewny, że Ona będzie mieć piękne zdjęcia z rybami, a ja tylko będę te zdjęcia robić. Wstyd się przyznać, ale taka jest prawda. No, ale czego się nie robi „dla kobiety?”… nawet taką porażkę trzeba przełknąć.
Bardzo ważne: w warkoczu biorą ryby godzinę przed zachodem słońca do godziny po. Oraz odwrotnie rano, ale wieczory według mnie są lepsze choćby dlatego, że jesteśmy jeszcze wypoczęci i można logicznie myśleć. Ta pora wypada na czas żeru, więc jeśli w tym czasie coś ryba dostanie pod pysk, to weźmie. Później tam ryb nie ma, idą na żerowiska, a kiedy wrócą, to mają sjestę i znów nie żerują. Ot taka to moja pokrętna filozofia - niekoniecznie prawdziwa - wynikająca z doświadczenia nad wodą i obserwacji.
Kalesiak. O łowieniu kleni na naprądowej już pisałem wyżej. Moja rada: nie wchodż na główkę. Łów na główce, gdzie były kaczki i widząc Ciebie odpłynęły. Będziesz pewny, że na główkę nie wchodził żaden wędkarz. Zamelinuj się w 1/3 pomiędzy główkami i bliżej główki, przed którą będziesz łowić i zarzuć kilka metrów przed główkę ale w nurt. Będziesz mieć dobry kąt „natarcia”. Teraz musisz obserwować, jak będzie znosić zestaw pod główkę. Nie przejmuj się, nie panikuj, raczej nie zaczepisz, ale jeśli rzucisz zestaw od góry, każde zarzucenie skończy się rwaniem zestawu i zmianą łowiska. Zastosuj żyłkę na początek 0,32-0,35 (pamiętaj, nie chodzi o wytrzymałość żyłki ale o wykorzystanie naporu wody na żyłkę), ale przypon daj 0,18 brązowy z miękkiej żyłki. Ponieważ jest styczeń i jeśli na Odrze nie będzie kry lub śryżu, zastosuj wielgachne przynęty na ciemnym kutym czyli grubym haku nr 2-4 (gruby hak lepiej trzyma wątrobę). Wątrobę tnij (raczej rwij drugą stroną noża), najlepszy jest zwykły nóż kuchenny. Na hak wątróbkę tak załóż, aby utworzyć rodzaj ślimaka czy inną niekształtną, popszarpaną masę (wiesz jak wyglądają świąteczne uszka do barszczu? Tak uformuj wątrobę).
Jeśli nie będziesz mieć brania w ciągu 15 minut zmień przynętę. Jeśli znów bez brania, załóż ogon uklei, czyli 2/3 uklei odrywając jej po prostu łeb. Patrz, aby tylko nie zostawić łuku skrzelowego. Filet musi być czysty.
Tak łów do marca do pierwszych ciepłych dni. Kiedy nastąpią, ta metoda już nie zda egzaminu (raczej). Wówczas klenie łowi się inaczej.
Teraz Lka. Elka, to główka, która biegnie nie w poprzek rzeki, ale wzdłuż z takim kopytkiem. W elce w środku baraszkuje drobnica a wśród niej okonie, czasem bardzo ładne garbusy. Przy podwyższonej ale lekko wodzie, często łowię tam szczupaki, ale nie duże i garbusy na cykady. Przy bardzo wysokiej wodzie, można złowić w samej elce suma, sandacza i… klenia na spławik z kory topoli i koniecznie nie malowany.
Patrząc z drugiej strony od strony rzeki, tuż za elką prostopadle mamy szybki nurt i ta elka ten nurt kieruje na pierwszą główkę osłabiając prąd rzeki podczas powodzi. Często na wyciągnięcie 4 m kija mamy głęboką rynnę, innym razem ciąg dużych kamoli uniemożliwiających – rzekomo – łowienie, za którymi kryją się potężne rybska, które odpoczywają chwilę przed dalszą podróżą. Inne namiętnie żerują na ślimakach i rakach, wkładając pyski pomiędzy kamienie. To dobre miejsce na duże ziarna przynętowe/zanętowe, które długo wabią ryby swoją obecnością.
Tutaj jednak lepiej nęcić workiem na lince z mieloną zanętą mięsną, którą wyjmujemy po wędkowaniu (zanęta traci swoje walory zapachowe) i zakopujemy.
Tutaj można złowić każdą rybę łącznie z brzaną. Eldorado dla spinningistów, którzy mają kasę na przynęty, myślę że jest to świetne miejsce na tyczkę (tutaj się nie będę wypowiadać bo na tyczkę nie łowię) i eldorado dla takich jak ja ciężkich grunciarzy feederowców.
Aby było jasne, tutaj nie stosuje się ołowiu czy koszyków. Szkoda nerwów i kasy.
Elka, to bardzo wdzięczne łowisko w którym można choćby węgorze łowić w południe przy 30 stopniowej gorączce i w słońcu.
Tutaj lepiej stosować żyłki niż plecionki, którą kamienie tną niczym skalpel.