Mirek, sprytnie wciągasz mnie w dyskusję, zaczynasz coraz bardziej dorzucać - jak to pozbawiam honoru polskich wędkarzy (pisze się to z małej a nie z dużej) i takie tam. Ja promuję rozsądek nad wodą, nikogo nie piętnuję. Jeżeli uważasz, że jest dobrze w Polsce, to pójdź nad Odrę, nałów ryb i zamieść w wynikach. Niestety, nawet przy sporych umiejętnościach jest to bardzo trudne - wiadomo z jakiego powodu. Piszesz o polskich wodach jakby to było jakieś eldorado. Ale nie bujajmy w obłokach, zejdźmy na ziemię

Mamy to co widzimy, że mamy.
Ty łowisz na łowiskach klubowych gdzie panują pewne – angielskie – zasady (pomijając fakt, że to co dzisiaj nazywa się angielskie i w Anglii jest opatentowane, w Polsce znane było często od lat, Polacy to znali, zrobili i wysr*ali, a Anglicy to opatentowali), w dodatku zrobiłeś się bardziej angielski niż sami Anglicy, przez co wykazujesz pewien rodzaj pogardy dla tego, co dzieje się w Polsce. Ja poluję na łowiskach, gdzie panują zasady polskie (choć też wypuszczam ryby, to z innych powodów niż robisz to Ty). Jeśli Ty i ja w tym się spełniamy co robimy, to jest wszystko OK.
Po pierwsze - kluby wędkarskie w UK istnieją często ponad sto lat, wiele założonych jest przed I Wojną Światową, gdy Polski na mapie jeszcze nie było. WIęc pisanie o tym jak to Angole coś zabrali jest nie na miejscu.
Po prostu boli CIę, że promuję coś angielskiego - rozumiem to. Ja jednak patrzę na pewne sprawy inaczej. Promuję po pierwsze zdrowy rozsądek, następnie myślenie podczas łowienia - to nie są wcale rzeczy 'angielskie' tylko uniwersalne. Po trzecie, uważam brytyjski system gospodarką wodami za o wiele bardziej efektowny. I tutaj jest najlepiej. Tak naprawdę buntujesz się przeciwko rzeczom które są w Polsce a nie w UK. Piszesz o kontrolach, nie lubisz PZW, PSR, SSR, przepisów jakie narzuca państwo. To czego chcesz to 'wolność' - ale to ona doprowadziła do tego z czym mamy do czynienia obecnie. Zakładasz, że wędkarze ryb nie zabiorą w Polsce, ciekawe na jakiej podstawie. Pomimo obecnych surowych przepisów i kontroli ryby wycięto w pień, więc nie wiem jakby miało ich przybyć gdyby i tego zabrakło. Takich bajek to nawet bracia Grimm nie pisali

Tu nie ma logiki - sorry, ale trzeba stąpać po ziemi. Ty chcesz z jednej strony wolności, z drugiej zaś kłądziesz zasłonę dymną na efekty jaki ona spowoduje.
Najlepsze jest to, że bronisz się przed słowem 'angielski' lub 'brytyjskie'. Ale to ich system właśnie działa lepiej. Na rzekach i zbiornikach pstrągowych zabiera się ryby, zabiera się z morza, i ryby są! To, że w UK nie je się karpi, nie znaczy, że tu jest C&R wszędzie! Ale tego nie rozumiesz chyba. Jest sporo rzek gdzie łowi się za darmo, można łowić nocą. To, że kluby biorą wody, to dlatego, że się nimi opiekują. W ponad połowie możesz wykupić dzienne pozwolenie na łowienie na ich wodach. W RDAA kosztuje ono 10 funtów. Łowisz gdzie chcesz praktycznie, oczywiście płacąc. NIe wiem dlaczego niektórzy nie rozumieją, że Anglia jest jednym z najgęściej zaludnionych krajów, z trzykrotnie mniejszą ilością łowisk niż w Polsce. Oczywiście, że wielu rzeczy nie można, bo po prostu mieszkają zazwyczaj ludzie gdzieś w okolicy, tak więc 'wolności' jest mniej, ale nie z powodów o których piszesz. Właśnie kluby sprawiają, że wodami się ktoś opiekuje i można na nich łowić nocą. Bez tego zaraz byłby zakaz, klub zaś ma swoje przepisy i raczej nie dopuszcza do 'przegięć', uspokaja to tez mieszkańców (jak nie stosujesz się do przepisów w klubie - to Cię z niego wywalają i sprawa prosta).
Na dodatek w UK jest licencja roczna, z pieniędzy których utrzymywana jest Agencja Środowiska (częściowo) - chroniąca wody (w ciągu kilku godzin na miejscu katastrof są ekipy ratownictwa, zawsze praktycznie znajduje się winnego, zawsze ratuje się przynajmniej część ryb). Mają swoich ichtiologów, badają wody, zarybiają, usuwają gatunki inwazyjne, działają w przypadkach epidemii i takie tam... Część środków z licencji idzie zaś na Angling Trust - odpowiednik PZW. Tak więc są to świetnie ulokowane pieniądze, wędkarze mają się dobrze w UK, są prawnie chronieni, mają dużo do powiedzenia.
Tak więc widzę, że to działa i to świetnie, więc takie coś pokazuję. Ty masz jednak 'ale' chyba do tego, że wypuszczam ryby. Ale to nie jest wcale 'angielskie' - to jest moje. Ryb słodkowodnych nie jadam, nie lubię ich smaku, zabijania zaś unikam. Miałem już tak w Polsce

Tak więc podsumowując. Konczę pisać w tym wątku, bo wiele razy już odpowiadałem na takie ataki. Mirek - doceniam Twoje zdanie - jednak nie jesteś sprawiedliwy. Twoje poglądy to mrzonki, to co proponujesz nie zadziała, sprawi zaś, że polskie wody padną. Ja chcę coś zmieniać, sprawić aby było lepiej, nie płaci mi żadne stronnictwo 'angielskie' za promowanie ich idei. Wędkarstwo sportowe to przyszłość, czy tego chcesz czy nie, popularne jest w całęj Europie, ja tak właśnie łowię. Nie po to idę nad wodę, aby złapać coś na obiad, mam co jeść. Idę polować na ryby, ale je wypuszczam. Mam w nosie co myślą o tym 'etycy', ekolodzy, lub ci co z dziada pradziada muszą brać. Będę dalej promował to co promuję, jednak z poszanowaniem zdania innych. Bo ja nie naskakuję na nikogo za to, że ryby zabiera, a Ty próbujesz mi taką łatkę przyczepić. Ja wręcz chcę, aby ktoś kto zabiera, mógł połowić i zabrać (od czasu do czasu - w granicach rozsądku), dlatego tak ważne są projekty jak łowiska 'no kill', większa niezależność kół wędkarskich, decentralizacja, oddanie wody tak naprawdę wędkarzom.
Może więc powinieneś inaczej odczytywać moje posty i filmy? Bo absolutnie nie uważam, że robię to co mi zarzucasz. No chyba, że za obrazę należy przyjąć to, że wypuszczam ryby
