Łowienie linów sprawia mi największą frajdę. Łowiłem je zawsze na spławik i koszyczek. W tym roku łowię na metodę i helikopter. Szczególnie metoda jest bardzo skuteczna. Najważniejsze to wybór miejscówki. W tamtym roku zanim zrobiłem kładkę (w miejscu gdzie była stara rozwalona), to chodziłem i szukałem miejsca. Jak zobaczyłem jak lin się spławia, to wiedziałem, że to moje miejsce. Bardzo szerokie trzciny, po jednej stronie kładki płytko, po drugiej do 5 m. I tu moja rola się kończy. To Luk sprawił, że nabrałem wprawy w metodzie. Jeszcze na zlocie nie potrafiłem umieszczać przynęty w podajniku.
Na kładce jest często karmione kukurydzą, ale nie dużo ok. 1-1,5 kg kilka razy w tygodniu. Prosiaczek najlepiej bierze na dumbellsy tutti frutti i ananas. Czasami szwagier ze mną łowi. On tylko na kukurydzę i koszyczek z rurką (chłop jest niereformowalny). Wyniki ma dużo gorsze.