Moim zdaniem PZW się zmieni albo "padnie".
Niestety wydaje mi się,że na to potrzeba jeszcze wielu lat. Raczej nie jest możliwa zmiana tu i teraz,ani też zamknięcie systemu i otwarcie na jego miejsce nowego - chociaż fajnie by było...
Spójrzcie na urzędy,firmy,instytucje,rządy itd. Gdzie i kiedy była jakaś zmiana w stylu "tu i teraz"?
Z jednej strony mamy więc "cwaniaków u koryta", z drugiej -"mięsiarzy vel leśnych dziadków"
Kto i jak, takiego człowieka zmieni z dnia na dzień?
Jeden i drugi nauczony tylko i wyłącznie kombinować i brać to,co jest "niczyje" (czyli wspólne). Jeden ,na wyższym szczeblu,organizuje lipne przetargi i lewe faktury, drugi - drobny ciułacz ,zabiera przykładowo 5 leszczyków na dzień po 30cm,i tak przez kilka m-cy.
Regulamin,limity,wymiary ochronne.Przecież to pic na wodę. Gdzie i jak ktoś kogoś sprawdza?Kontroluje? Nawet jeśli to i tak zbyt rzadko.PZW ma głęboko gdzieś rybostan.Niby są jakieś limity,wymiary ochronne i okresy,papiery.Wygląda fiu fiu,na papierze,i to jest ważne. Tymczasem całkiem możliwe,że chodzi o zbiórkę kasy z opłat i kręcenie lodów na lewo na zarybieniach,odłowach i innych cudach.W zamian dostajemy iluzoryczny obraz rybnych wód,limitów sugerujących,że kupa mięsa czeka tylko na wyłowienie i pozory powagi całej instytucji -regulamin,jakieś PSR,papiery,zdjęcia
Poza tym ja osobiście nie wiem co musiałbym robić żeby wyłapać te limity ,na które PZW mi pozwala. Od 3 lat nie widziałem okonia na oczy. Jednego szczupaczka 25cm. Sandacza zdechłego na brzegu. Lin niemal nie wiem jak wygląda.
Wędkarze nie są w stanie wytępić rybostanu (ok ,nie wytępić tylko zeżreć

).
Dobry przykład.Zbiornik Kozłowa Góra.Bliska mi woda,znana. Znana nie tylko na śląsku ale i w innych rejonach kraju,opisywana nieraz jako sandaczowe eldorado. Lata 80,90-te,wędkarze z Piekar Śl.,pierwsze koguty,sandacze jak torpedy i łowy nie z tej ziemi.
Kutry i rybacy wybrali tam ryby ? Ryba poszła rzeką - Brynica ? Bo na Brynicę też jeździłem z ojcem na ryby.
Zbiornik Nakło-Chechło.Kolejny dobry przykład.
Co prawda miejsce bardziej znane jako kąpielisko,bądź biwakowisko. 1 klasa czystości,były tam nawet pstrągi (z zarybień).
Zapraszam na ryby. Nie wędkarze? Rybacy? Kłusole? Zapraszam z siatką albo kutrem.
Spójrzcie co się w lesie dzieje. Co się dzieje z jagodami,z grzybami? Po 5 koszy najlepiej nazbierać ,3x w tygodniu,a jak się samemu nie zeżre to sąsiadowi albo bratu.
Ja tam widzę jedno wyjście. Mianowicie wyjście

.... z PZW.
Obeznałem się na komercjach w okolicy,na łowiskach specjalnych,i tzw sekcjach. W przyszłym roku opłacę sobie ze 2 -3 takie łowiska.Zapłacę "więcej",ale za te pieniądze dostanę lepszą "usługę" w postaci brań,ruchów szczytówki, nurkowania spławika itd. Jeśli zrobi tak większa ilość wędkarzy,to PZW ubędzie,czy kasy nie wiem,ale może członków.Jeśli ta tendencja się utrzyma,to zatwardziali mięsiarze "zeżrą siebie nawzajem" jak ktoś z Was ładnie wcześniej napisał. I towarzycho się wykruszy... Ale jak napisałem na początku to nie nastąpi tu i teraz.