Bardzo konstruktywna dyskusja się nawiązała.
Ja "rozgrzebię" tutaj wątek finansowy,który się tylko przewinął,a jest wg mnie jednym z głównych czynników,wpływających na sytuację wód ogólnodostępnych.
W sumie nie tylko wód,ale ...
Polska i bieda w Polsce.
Jak tak się rozejrzę wokół ,to jakoś tej biedy nie widzę

Wiem,że mogą się gromy na mnie posypać,ale bez przesady. Być może odbiegamy nadal od krajów "starej unii",ale aż takiej tragedii nie ma.Jeśli ktoś ma 10zł na zakup robali i zanęty,to równie dobrze może za tą kasę nakupić lipnej wędliny i się najeść.
A nad wodą nadal widzę jak łowią dla mięsa,jakby od tego zależało przetrwanie tych ludzi czy ich rodzin,tymczasem jest zupełnie na odwrót.
Przyjeżdża emeryt samochodem za 50 czy nawet 100 tys zł, wyjmuje z bagażnika jakieś teleskopy z biedronki za 20zł/szt i idzie nad wodę. Jest to człowiek nastawiony na to,że karta musi mu się wrócić.Jeśli po zarybieniu dorwie 10 karpików,potem jakieś leszcze,przygodnego karasia i szczupaka,to już jest na plus. Nie kupi droższych wędek,bo po co?Na taką karpia 2kg też wyholuje,więc się to nie opłaca. Jeśli ktoś mi nie wierzy,to proszę zagadnąć takiego typka nad wodą.Szybko zapewne się okaże ,że wielu taka filozofia przyświeca. Do tego nieraz mają wykupione zezwolenia na łowiska licencyjne,i to z reguły na te,gdzie za daną kwotę mogą zabrać najwięcej.
Skąd się to bierze ? Ja nie wiem...
Często dotyczy to również stosunkowo młodych osób,nie tzw leśnych dziadków. Ta idea przechodzi z ojca na syna, więc mało realne są wg mnie "marzenia" ,że te pokolenie wymrze ...
Naprawdę nie sądzę,że aż tak się źle dzieje w Pl,że opłacanie karty wędkarskiej to swoisty spryt i możliwość wykarmienia siebie bądź rodzin.To już nie te czasy, za to tłumaczenie te same...
Takie swoiste nienasycenie?Pazerność? Chciwość? Jak tego nie nazwiemy,to będą to cechy negatywne.
Może to jest sposób,żeby mieć piękny dom i drogą brykę?
Wypłaty "oficjalnie" 2000zł (i narzekanie jak to strasznie źle i jakie bagno), za to na ryby,na grzyby,woda spod rynny,drewno z lasu , stare auto w dieslu,a paliwo od kumpla co jeździ tirem,leczenie za friko, leki za grosze,sanatorium co rok z zusu(bo kolega lekarz),wczasy za granicą ...itd...
A wciąż tylko wokół słyszę : mało ,mało, mało...
Im więcej kombinuje,im więcej dostanie - tym bardziej narzeka.
Gdyby tak zliczyć wszystko to,co taki osobnik nakradnie lub zakombinuje,to może okazać się ,że ma zarobek jak niejeden obywatel starej unii.
Ja od pewnego czasu zarabiam nieco przyzwoiciej, żona również parę zł przyniesie,bo wróciła do pracy po dłuższej przerwie. I tak pracujemy,zbieramy kasę.Tu coś się zepsuje, tam ząb boli, itd. I nazbierać nie potrafimy,nawet na nieduży remont w pokoju.
Dla kontrastu kolega "płacze" ,że ma 2200 na rękę,żona na minimalnej,2 dzieci . "Bieda aż piszczy". A tu 2 bryki w domu,co rok niemal wymieniane,własne mieszkanie,wczasy,mebelki,działka już kupiona pod budowę itd.
Jak podpytać,to żona korepetycji udziela,on 6h w pracy,bo ma układ z kierownikiem,a potem na "fuchy". Do tego podkrada z pracy jakieś kable,złom,różne maszyny/urządzenia.Na grzyby jak jedzie to zaraz cały bagażnik itd.
Nie chodzi o to,że narzekam. Tak tylko chcę zobrazować
Wg mnie ta sytuacja przenosi się nad wodę.
Kto ten problem rozkmini i powie jak to zmienić?
