Ja pamiętam, jak w podstawówce kumple chlali wodę z kranu po WF-ie. Dla mnie było to nie do pomyślenia, taki chlorowany syf wtedy płynął. Teraz od lat wodę piję prosto z kranu. Taka gotowana z czajnika dużo gorzej mi smakuje, bo czuć kamieniem czy czymś takim, ciężko mi to określić.
A zanęty rozrabiam w domu. Nie mam czasu nad wodą na pierdoły. Zwłaszcza że MMM potrzebuje ze 20 minut do wchłonięcia pierwszej wody i potem po nawilżeniu dopiero jest gotowy. Czyli akurat podczas podróży na łowisko dochodzi, rozkładam się, atomizer w ruch, pellety (też w domu zalane) sru do wiaderka, mieszam i łowię.