Lucjan podajesz przykład konduktora PKP ale zauważ że w pociągu jak dojdzie do jakiejś awantury to gość nie wyskoczy z pociągu bo się połamie lub zabije a nad wodą to trochę czasu upłynie nim przyjdą z pomocą a przez ten czas gośc się zawinie i będzie miał wszystkich gdzieś. Tutaj pozostanie tylko działanie takiego kontrolera w ramach ujęcia obywatelskiego i nic więcej Naprawdę nie widzisz różnicy pomiędzy korzystaniem z państwowych kolei, czy też państwowych wód
Oczywiście, że nie da się tego porównać

Ale ile masz takich przypadków, że ktoś odmawia poddaniu się do kontroli i ucieka? Ja nie słyszałem o takich. raczej o sytuacjach gdzie wędkarz zażądał aby wezwano policję.
Z drugiej strony musi istnieć coś jak centrala PSR. Taki kontroler dzwoniłby do centrali wpierw, ta zaś by kierowała na miejsca albo policję, albo dostępnego strażnika PSR z możliwością użycia przymusu. Recydywistów łatwiej by było wyłapać, zaś pewne miejsca mogłyby być stale kontrolowane (tam gdzie jest więcej przypadków łamania prawa), dodatkowo ktoś by miał jakiś plan kontroli wód w okręgu czy rejonie (czyli tam gdzie były zarybienia, gdzie sporo ludzxi spędza urlop etc).
W UK podstawą w klubach jest bailiff, najczęściej sam dokonujący kontroli nad wodą. Nie może on niczego zrobić kłusolom, czy stawiającym opór, musi wezwać agencję środowiska lub policję. I to działa bardzo dobrze. Co lepsze, on pobierać może opłaty za wędkowanie!
Latem słyszałem od Szymona, bailiffa ochotnika, jak to grupa Polaków nad rzeką Nene (ponad 10 osób) odmówiła poddaniu się kontroli. Byli podpici, a jeden wyciągnął nóż (bailiffów w nocy było czterech). Zgodnie z procedurą wycofali się natychmiast, wezwano natomiast policję, jako, że grożono im nożem, wezwano tam specjalną jednostkę. W 10 minut nad wodą byli zamaskowani na czarno goście z bronią, i nie było ceregieli. Jeden z narąbanych Polaków 'przyjaźnie' klepnął 'komandosa' w plecy, i to był sygnał, aby ich spacyfikować. Wkrótce cała grupa leżała na ziemi skuta kajdankami. Dodam, że policjanci mieli ostrą broń i tam dyskutowanie było głupotą. Ale co tam nawaleni Polacy...
To właśnie przykład, jak się to rozwiązuje w innym kraju. Od specjalnych przypadków są specjalni goście (policja, antyterroryści), a od zwykłych kontroli zwykli ludzie, nie mający w ogóle żadnych uprawnień do siłowych konfrontacji. Ja nie uważam, że potrzebna jest nam w Polsce kolejna służba z bronią, nam potrzeba częstych i rutynowych kontroli, oraz sprytnego sposobu, jak tego wszystkiego używać. Tego ma dokonywać jakieś centrum zarządzania i przyjmowania zgłoszeń, mogące robić zestawienia wyników, przypadków łamania prawa i tak dalej. Wtedy jest głowa, która wszystkim kieruje, strażnicy, używani do konkretnych zadań, i zwykli kontrolerzy, robiący swoje.
Na koniec dodam, że model brytyjski jest łatwiejszy, ponieważ panuje no kill. W Polsce jednak kontrole muszą być bardziej rozbudowane, ponieważ zabiera się ryby, zbiorniki zaś często zarybia. Więc aparat kontroli musi być większy siłą rzeczy.