Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => Sposoby i pomysły na zmiany => Wątek zaczęty przez: Luk w 21.09.2015, 10:22
-
Zobaczcie ciekawy tekst o zamiarze przejęcia jeziora Roś porzez gminę Pisz.
http://ro.com.pl/gmina-pisz-chce-przejac-jezioro/01229803
Na naszym forum toczyła się gorąca dyskusja o tym, czy rybacy są dobrzy dla wód czy też źli. Moja sugestia odnośnie braku wizji polskiego państwa, odnośnie innego wykorzystania wód niż rybacko-wędkarskiego z jakim mamy do czynienia obecnie, wydaje się słuszna - samorządowcy postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce.
No i tutaj rodzi się pytanie... Czy oni chcą źle? Czy mogą zaszkodzić temu akwenowi? Czy tez na odwrót - chcą poprawy sytuacji?
Wydaje mi się, że ich działania pokazują właśnie, że rybacy z Mazur łupią wody straszliwie, zaś zysk z tej działalności nie przynosi korzyści lokalnej społeczności, która przecież powinna z jeziora 'żyć'. Tego typu inwestycja musi być przeprowadzona zgodnie z założeniami o ochronie wód i racjonalnej gospodarki rybackiej przecież, czego nie da się powiedzieć o rybakach... Kto wie, może przykład Pisza posłuży w przyszłości do zmian w polskim prawie? Trzymam kciuki za powodzenie tego przedsięwzięcia!
Zapraszam do dyskusji! :D
-
''Samorządowcy uważają, że gdy sami będą gospodarowali na jeziorze, to w region odżyje turystycznie...''
Przecież to jest dziecinnie proste , w tej wodzie leżą pieniądze ! Co do rybaków to już wiele zostało powiedziane ,wszyscy wiemy jak to naprawdę wygląda . Oby ta akcja się udała , może za parę lat będzie gdzie pojechać na wędkarskie wakacje z rodziną .
-
Oby! Trzymam za nich :thumbup:
-
Dobra inicjatywa,tylko ktoś musi tuym dobrze pokierować.Odnośnie rybaków kiedyś łowili za jednym razem 2 tony ryb,a w miesiacu ??? ??? ??? a teraz selektywnie,bo nie ma już co!!! co za dziki
-
Bardzo ciekawa inicjatywa. Niestety wg. mnie z Jez. Roś, to taki idealistyczny wystrzał urzędasa, który ma jakieś marzenie (pewnie zapalony wędkarz) i chce je zrealizować. Ponieważ nie stać go na prywatną inicjatywę, to chce się pobawić za pieniądze podatników. Podobne przykłady można zauważyć w piłce nożnej.
Sam pomysł, by skupić wędkarzy jest dobry, ale pomysł z Jez. Ros jest trochę mało poważny (co utwierdza mnie w tym, że to pomysł nawiedzonego urzędasa). To jezioro ma 1888 ha!!! Ogromne jest. Wędkowanie na takim jeziorze jest trudne, nawet po pozbyciu się rybaków. Dam przykład. Sam ostatnio wędkuję na rozlewisku Łyny. Woda atrakcyjna wędkarsko. Brak komercyjnych odłowów sieciowych. Czy to oznacza, że jest eldorado? Nie. Można połapać leszcza, płoć. Można trafić piękne drapieżniki: szczupaka, sandacza, nawet suma. Ale to nie jest proste i często schodzi się o kiju.
Domyślam się, że na Jez. Roś będzie jeszcze gorzej. OK, z pewnością ryb przybędzie. Wędkarsko będzie to lepsza woda, niż jest teraz, ale wciąż przy takim ogromie wody złapanie okazów będzie mega trudne. Pewnie padnie mnóstwo ledwo wymiarowych szczupaków. Trochę leszcza, tyle. Ludzie przyjadą na długi weekend powędkować i może się okazać, że złowią kilka rybek i tyle. Wrócą wkurzeni i znów zacznie się dyskusja, że na Mazurach ryb nie ma.
W okolicach Pisza jest kilka mniejszych jezior, o dużo większym potencjale wędkarskim. Wg. mnie zabieranie tak wielkiej wody rybakom jest z biznesowego punktu widzenia mało rozsądne. No, ale przecież urzędnik swojej kasy nie wydaje, więc co mu szkodzi.
-
Bigdom, na jakiej podstawie tak sądzisz? Przeciez tam nie ma rzeczy w tym artykule, które dokładnie precyzowałyby jak będzie wyglądać prowadzenie jeziora!
Myślę, że wcale nie zrezygnuje się z rybaków, ograniczy się tylko to co będą mogli łowić, lub tez będzie się im płacić za odłów drobnicy. Co do samego zainwestowania w jezioro - to dziwię się, że tak piszesz. Może ja mieszkam w UK, ale w Piszu byłem dwa razy na wakacjach (w okolicach). Właśnie taka inicjatywa pomogłaby tej gminie, zrealizować ją nie jest wcale łatwo - ale też można właśnie idealnie zgrać inwestycję w jezioro z reklamą regionu, po to właśnie aby zwabić wędkarzy.
Kto ma inwestować w jezioro, kto ma reklamować region? Zenon Bombalina co wydzierżawił jezioro o powierzchni 10 ha? Kaman, aby zwabić turystów, trzeba czegoś więcej niż małej kałuży. Potrzeba dużego zbiornika, gdzie będzie można łowić o każdej porze roku, gdzie można robić wielkie zawody, szkolenia. Nawet kasę z Unii da się na to wyrwać, niekoniecznie na rozwój 'rybactwa' czyli pozyskiwania mięsa, tylko na rozwój turystyki. Pisz ma inne jeziora w okolicy i rybacy sobie poradzą, na jeziorze byc może zaś świadczyć będą mogli płatne usługi...
Ten projekt powinien otrzymać patronat IRŚ, to tutaj naukowcy powinni rzucić się aby badać rozwój jeziora, wpływ turystyki wędkarskiej na stan ichtiofauny, środowiska... Jakość wody można poprawiać, chociażby chemicznie - na to tez potrzebna jest kasa, gmina właśnie może ją zdobyć. Z czego ma żyć Pisz? Z jednej fabryki i kilku biznesów, plus trzymiesięczna turystyka? Tam trzeba czegoś więcej!
Piszesz: Wg. mnie zabieranie tak wielkiej wody rybakom jest z biznesowego punktu widzenia mało rozsądne OMG - a jaki biznes ma gmina z rybaków? Dominik, co ty wypisujesz? :o
-
O cholera, raj otwierają i to niedaleko ;D :bravo: O:)
W końcu zamiast tylko krzyczeć, że jest źle, wszyscy niezadowoleni zostaną wynagrodzeni. :beer:
Życzę im powodzenia i cierpliwości. Chciałbym tylko, by całe to uszczęśliwianie odbyło się zgodnie z prawem i poszanowaniem zasad wszelakich.
-
Bigdom, na jakiej podstawie tak sądzisz? Przeciez tam nie ma rzeczy w tym artykule, które dokładnie precyzowałyby jak będzie wyglądać prowadzenie jeziora!
Nie ważne jak miało by wyglądać. Jest to po prostu zbyt duża woda. Obok masz Wiartel, Jegocin i kilka innych jezior, które też są duże. Taki Jegocin, to i tak ponad 120 ha. Kupa wody do obłowienia. By utrzymać ciekawy rybostan nie trzeba wydawać milionów na zarybienia, a takie koszty mogły by pewnie wyjść na Roś.
Ja obserwuję to forum dość wnikliwie, patrzę na to kto, gdzie łowi. I wychodzi mi, że za żadne skarby nikt z nas nie chce takiej ogromniastej, niemalże 2000 ha wody. Sam stworzyłem wątek jeziora idealnego. Zapraszam do lektury Waszych wpisów na ten temat. Wychodzi, że dla nas super woda, to taka c.a. 20 ha.
No to jak jest? woda 20 ha jest idealna, a przykładowe 127,4 ha Jegocina, to już mała kałuża?
Piszesz: Wg. mnie zabieranie tak wielkiej wody rybakom jest z biznesowego punktu widzenia mało rozsądne OMG - a jaki biznes ma gmina z rybaków? Dominik, co ty wypisujesz? :o
Z rybaków samych w sobie gmina kasy wielkiej nie ma, to fakt. Nie o to mi jednak chodziło. Mi się rozchodzi o koszty, a nie wpływy. Koszt stworzenia wędkarskich warunków na Roś będzie ogromny. Zarybenia, kontrola, utrzymanie czystości, infrastruktura i inne. Miliony! Sam problem kłusowników może przerosnąć urząd.
Ja podchodzę do tego pragmatycznie, nie idealistycznie, jak Ty Lucjan (co nie znaczy, że Twoje podejście jest absolutnie złe). Mój pragmatyzm mi mówi, że jest to zły pomysł, by Jez. Roś było kontrolowane przez urzędników. Pomijając już fakt, że urząd nie jest od tego, by zarządzać, ale od tego, by umożliwiać zarządzanie innym.
Może zadam takie pytanie. Czy uważacie, że jakikolwiek prywatny przedsiębiorca zaryzykowałby swoją prywatną kasę, by z Jez. Roś zrobić łowisko wędkarskie?
-
Dyrektor Karol Lisiecki twierdzi, że kiedyś dziennie odławiano nawet 2 tony ryb, dzisiaj łowi się mniej
Ludzkie panisko z tego dyrektora - w porywie dobrej woli i wobec kilkukrotnego spadku wydajności rybackiej zszedł z 2 ton dziennie ;D
Ogólnie nasilają się znaki końca świata: najnowsze "WW" wzywają już na okładce do "uwalniania okazów" i pouczają czytelników związkowej tuby, że "zakrwawiony, największy nawet filet nie przyniesie wędkarzowi chwały, ale piękna fotka z odpływającą rybą już tak".
-
Życzę im powodzenia i cierpliwości. Chciałbym tylko, by całe to uszczęśliwianie odbyło się zgodnie z prawem i poszanowaniem zasad wszelakich.
Tak, prawo też trzeba zmienić, bo obecne nie przystaje do rzeczywistości. Wkrótce też będzie zmienione, tego, na szczęście, nie da się uniknąć.
-
Trafiłem jeszcze na takie informacje -> http://ro.com.pl/zdesperowani-wedkarze-wyszli-na-ulice-pisza/01140142
Jeśli już wędkarze wyszli na ulice, to musi być coś na rzeczy, bo jak już wielokrotnie było widać w przeszłości, wędkarze nie za bardzo potrafią się jednoczyć w walce o lepsze jutro.
-
Jednak Zbigniew Bedyński, wiceprezes Zarządu Głównego PZW mówi, że nie jest to możliwe. Kół nie byłoby stać na utrzymanie tych wód. Są to ogromne koszty na które składają się m.in. podatki czy zarybianie – argumentuje Bedyński.
Właśnie o tym wcześniej pisałem. Każde z tych jezior ma 1000 ha +. Wywalenie lub ograniczenie rybactwa niewiele da. Na wędkę i tak będzie trudno coś złowić. Nie rozumiem tego, że Ci wędkarze nie chcą zainteresować się tym, co jest możliwe i ekonomicznie "spinalne". No, ale gadanie nic nie kosztuje. Działanie z kasy podatnika tez nie. Gorzej, jak ma się te pieniążki wydać z własnego portfela.
Bardzo bym chciał, by ktoś za swoje prywatne pieniądze pokazał mi, że się mylę, a mój pragmatyzm jest moooocno przesadzony.
-
Życzę im powodzenia i cierpliwości. Chciałbym tylko, by całe to uszczęśliwianie odbyło się zgodnie z prawem i poszanowaniem zasad wszelakich.
Tak, prawo też trzeba zmienić, bo obecne nie przystaje do rzeczywistości. Wkrótce też będzie zmienione, tego, na szczęście, nie da się uniknąć.
Czyżby jakieś przecieki w sprawie nowelizacji ustawy Prawo Wodne albo tej o rybactwie?
Co do tematu, to zabawne jest, że jeszcze niedawno samorządowcy (np. z Pisza) twierdzili, że nie są od tego, żeby wody dzierżawić, a już zmiana frontu nastąpiła. ;D
No i sam fakt, że przykładowe jezioro Roś ma ciągle użytkownika rybackiego, więc wypadałoby udowodnić jemu (oraz publice) jakie to straszliwe spustoszenie zrobił i na podstawie tego należy mu wodę odebrać. Wtedy dopiero można pokazać, jak się ratuje środowisko naturalne w powiązaniu z uszczęśliwianiem wędkarzy oraz agrobiznesmenów. 8)
Co więcej, koszt użytkowania takiej wody to zupełnie duże pieniądze: nawet podstawowe koszty czynszu dzierżawnego to kilkadziesiąt tysięcy zł. A co mówić o kwotach na zarybianie, zarządzanie dokumentacją, kontrole itp.
A gdyby jeszcze dodać do tego, że trzeba znaleźć jakiś cudowny lek, jak prowadzić gospodarkę rybacką, by: ryby były, wędkarze przyjeżdżali, agroturystyka się rozwijała, miasto/gmina zarabiała, itd.
Jak czytam wypowiedzi, że ryb ma być dużo a jednocześnie zezwolenie dzienne 30-40 zł to zdzierstwo, lub że potrzeba gości wędkarskich (agro-kwatery) a owi łowcy biadolą, że nocleg 50-100 zł to drożyzna, to wątpię w te założenia.
O innych sprawach związanych z pomysłem owej dzierżawy w powyższym wydaniu nie wspomnę, bo temat zbyt długi się zrobi. ;) O:)
-
Po pierwsze Dominik ma rację, zbiornik ponad 1800ha jak upilnować?
Po drugie z tego co się orientuję aktualnie gmina, samorząd nie ma prawa stawać do przetargu, chyba że faktycznie w RZGW coś się zmieniło...
Np. od około 25 lat jezioro Margonin jeśli nie więcej (powierzchnia tylko 225ha i tak bardzo duże do upilnowania) jest w posiadaniu gminy Margonin, która żyję z tej wody turystycznie, ma własnego rybaka, operat który przestrzega, a i tak nie do końca jest ta woda dla gminy rentowna. Bodajże gmina posiada jeszcze 2 wody z tego co pamiętam jezioro Zbyszewickie i Żońskie w posiadaniu od RZGW - i te trzecie wydzierżawiła kołu nadnoteckiemu PZW, bo nie było wcale opłacalne.
Na listach wód RZGW jak spojrzymy kto jest dzierżawcą wody np jeziora margonińskiego - widnieje zapis brak użytkownika, jednak użytkownikiem jest gmina Margonin - od taki bubel prawny przy nowelizacji kiedyś ustawy.
Kiedyś obiecałem artykuł o tej wodzie w gazetce więc słowa mogę dotrzymać, jeśli chcecie np. wywiad z Burmistrzem Margonina i wiedzieć jak zarządza się taką wodę przez gminę, to proszę o zadawanie pytań, przejadę się, porozmawiam i coś wyskrobię.
-
Co do tematu, to zabawne jest, że jeszcze niedawno samorządowcy (np. z Pisza) twierdzili, że nie są od tego, żeby wody dzierżawić, a już zmiana frontu nastąpiła. ;D
No i sam fakt, że przykładowe jezioro Roś ma ciągle użytkownika rybackiego, więc wypadałoby udowodnić jemu (oraz publice) jakie to straszliwe spustoszenie zrobił i na podstawie tego należy mu wodę odebrać. Wtedy dopiero można pokazać, jak się ratuje środowisko naturalne w powiązaniu z uszczęśliwianiem wędkarzy oraz agrobiznesmenów. 8)
Co więcej, koszt użytkowania takiej wody to zupełnie duże pieniądze: nawet podstawowe koszty czynszu dzierżawnego to kilkadziesiąt tysięcy zł. A co mówić o kwotach na zarybianie, zarządzanie dokumentacją, kontrole itp.
A gdyby jeszcze dodać do tego, że trzeba znaleźć jakiś cudowny lek, jak prowadzić gospodarkę rybacką, by: ryby były, wędkarze przyjeżdżali, agroturystyka się rozwijała, miasto/gmina zarabiała, itd.
Jak czytam wypowiedzi, że ryb ma być dużo a jednocześnie zezwolenie dzienne 30-40 zł to zdzierstwo, lub że potrzeba gości wędkarskich (agro-kwatery) a owi łowcy biadolą, że nocleg 50-100 zł to drożyzna, to wątpię w te założenia.
O innych sprawach związanych z pomysłem owej dzierżawy w powyższym wydaniu nie wspomnę, bo temat zbyt długi się zrobi. ;) O:)
No właśnie - ale jak na razie opierasz swoje zdanie na przesłankach, ile to ludzie chcą zapłacić, co jest zdzierstwem i tak dalej. A przecież nie każdy wędkarz dysponuje takim samym portfelem. To nie ma być miejsce gdzie uszczęśliwia się każdego na siłę. Ja wczoraj byłem na Walthamstow z dwoma znajomymi, i udało nam się złowić jednego karpia raptem, a każdy z nas wywalił 25 funtów za sama nockę. Też można biadolić i narzekać - ale jedno jest pewne - duże ryby tam są, czego przy rybakach na polskich jeziorach nie da się powiedzieć.
Zarządzanie tego typu jeziorem nie jest łatwe - ale na pewno się da.Dlaczego na Mazurach nie ma pomostów z których można łowić ryby zapytam? To proste - bo nie myśli się o wędkarzach. Gmina ma przynajmniej moc, aby takie rzeczy rozwiązać - pobudować stanowiska, zbierać opłaty za nie (sprawdzając jednocześnie karty, regulamin). Można ustawić kosze, będzie czyściej. Niech pojawi się ryba, pojawią się wypożyczalnie łodzi, sklepy wędkarskie, będzie więcej łowiących - czyli więcej sprzedawać się będzie jedzenia, posiłków, noclegów. O to chodzi właśnie! I niech ceny nie będą niskie - bo dla tych co za 20 PLN chcą wrócić z 10 kilogramami ryb, niech alternatywą będą okoliczne jeziora (Wiartel to straszny koszt na ten przykład za dzień, a nie ma tam żadnego szału - choć to łowisko 'specjalne').
Kotwic, wytłumacz mi - dlaczego nie widzisz, w takim przejęciu jeziora jakieś alternatywy, sposobu na poprawę? Wyczuć można negatywne nastawienie do takiego rozwiązania. Jak trzeba, to opieracie swoje opracowania na pracach zagranicznych ichtiologów, czemu nie korzystać z ich doświadczeń o tego typu łowiskach? Dlaczego nie zacząć eksploatować tego typu gospodarki wędkarskiej? Przecież można na tym zrobić karierę jeżeli się uda. Warto czy nie warto? Czy tez samorządowcy Pisza idą w złym kierunku i jezioro Roś czeka zagłada?
W tym wszystkim brakuje Wam w IRŚ pewnej cechy - analizy stanu rzeczy na podstawie upływających lat, umiejętności prognozowania i przede wszystkim szukania rozwiązań - mówię o całości problemów polskich wód. Jeżeli ktoś jest chory i z czasem jego stan się pogarsza, leki zaś nie działają, to powinno się właśnie próbować alternatywnych rozwiązań. Jezioro Roś dla ichtiologów powinno byc okazją aby spróbować właśnie czegoś innego. Coś mi jednak mówi, że nie w smak Wam oejście od 'rybactwa'. Inaczej byście 'śpiewali' zapewne, gdyby IRŚ był finansowany przez Ministerstwo Turystyki, co? ;D
-
Nie ważne jak miało by wyglądać. Jest to po prostu zbyt duża woda. Obok masz Wiartel, Jegocin i kilka innych jezior, które też są duże. Taki Jegocin, to i tak ponad 120 ha. Kupa wody do obłowienia. By utrzymać ciekawy rybostan nie trzeba wydawać milionów na zarybienia, a takie koszty mogły by pewnie wyjść na Roś.
Raport NIKu pokazał, że sprzedaż samych zezwoleń to kwota która pokrywa koszta. Nie musisz wiele robić - sprzedawaj pozwolenia, przez internet, w każdym sklepie... Zarybienia bardzo szybko zaczną się zwracać. Jeżeli chodzi zaś o wielkość - to powiedz mi ile ośrodków masz nad jeziorem Wiartel i ile stanowisk, ilu wędkarzy tam zmieścisz? Niewielu, przynajmniej w skali gminy. ROś to całkiem inna woda! Tak więc same pozwolenia załatwią sprawę kosztów zarybień.
Od około 25 lat jezioro Margonin jeśli nie więcej (powierzchnia tylko 225ha i tak bardzo duże do upilnowania) jest w posiadaniu gminy Margonin, która żyję z tej wody turystycznie, ma własnego rybaka, operat który przestrzega, a i tak nie do końca jest ta woda dla gminy rentowna.
Gmina z rybaka nie ma nic, nie wącha prawie żadnych pieniędzy Grendziu. Sam rybak zapewne ledwo zipie. Jaki z tego morał? A kopnąć go w tyłek lub zrobić z niego rengersa, co pilnuje wody. Nie ma kasy dla gminy bo nie ma wędkarzy, z czego niby gmina ma dostawac pieniądze? Nawet opłaty, które bierze RZGW za dzierżawę to są śmieszne koszta, po prostu śmiech na sali! Kwoty pojawiają się przy samych zarybieniach - w polskich realiach wiadomo tez gdzie będą wałki i nadużycia... :D
Panowie - dlaczego zakładacie, że wody takiej jak Roś nie da się upilnować? Co, kłusownicy wyłowią wszystko? Właśnie z takiej wody będzie im trudniej, zwłaszcza, że ryba jest rozproszona. Zapewniam Was, że dwóćh strażników, sprawdzających same pozwolenia wędkarskie (PSR niech walczy ze zorganizowanym kłusownictwem) da sobie świetnie radę i wpłynie na 'wykupywalność' pozwoleń. Niech jeszcze mają działkę od 'złapanego', będzie ogień :D Jasne, że będą straty.
Niech ludzie zaczną na jeziorze Roś łowic szczupaki powyżej 100 cm i okonie powyżej 40 - zobaczycie jaki się zrobi ruch, aby dorwać taką rybę. Sam a Warszawa niech uderzy... :)
-
Luk, czytaj ze zrozumieniem lub odpal opcję bezkrytyczną ;D
No właśnie - ale jak na razie opierasz swoje zdanie na przesłankach, ile to ludzie chcą zapłacić, co jest zdzierstwem i tak dalej. A przecież nie każdy wędkarz dysponuje takim samym portfelem.
Przecież, to nie ja tak uważam. Pisałem wyraźnie, że to słowa i opinie wędkarzy. Chyba wiedzą co mówią. :P
Dlaczego na Mazurach nie ma pomostów z których można łowić ryby zapytam? To proste - bo nie myśli się o wędkarzach. Gmina ma przynajmniej moc, aby takie rzeczy rozwiązać - pobudować stanowiska, zbierać opłaty za nie (sprawdzając jednocześnie karty, regulamin).
Mam nadzieję, że nie chcesz zasugerować, że tym tematem powinien się zająć IRŚ? ;D
Toć grunty przylegające do wód płynących w 99,9% przypadków należą do gminy lub osób prywatnych itp. To ich prawo i możliwość by budować pomosty lub ich nie budować.
Zauważ, za to, że gminy to nie radzą sobie nawet z tym, że płoty/ogrodzenia sięgają do samej wody (powinno pozostać 1,5 m dostępu). Nawet płot jest tu przeszkodą nie do przeskoczenia, a ty mówisz o bardziej skomplikowanej infrastrukturze ;D
Kotwic, wytłumacz mi - dlaczego nie widzisz, w takim przejęciu jeziora jakieś alternatywy, sposobu na poprawę?
Przecież pisałem, że pomysł jest dobry i w końcu ci co narzekają wezmą się do pracy.
Ale wybacz, to co widzę, to co czytam, to czego wielu oczekuje przekłada się na mój kur..wsko pesymistyczny punkt widzenia ;D
Zbyt wiele razy miałem okazję widzieć i słyszeć różnych reformatorów, nie kusi mnie propaganda, nie urzeka iluzja, ja faktów i czynów łaknę. O:)
-
Ja również podzielam zdanie Bigdoma,Kotwica czy też Grendzia. Trochę śmierdzi ta sprawa,bo albo ktoś chce wyłudzić jakąś kasę,albo coś zgarnąć po kosztach.
Jest to tzw."porywanie się z motyką na Ksieżyc"
Idea słuszna jednak nie realna do zrealizowania.
1800ha
Chciałbym zobaczyć bizses plan takiego przedsięwzięcia.
Śmierdzi z daleka.
-
Ja również podzielam zdanie Bigdoma,Kotwica czy też Grendzia. Trochę śmierdzi ta sprawa,bo albo ktoś chce wyłudzić jakąś kasę,albo coś zgarnąć po kosztach.
Jest to tzw."porywanie się z motyką na Ksieżyc"
Idea słuszna jednak nie realna do zrealizowania.
1800ha
Chciałbym zobaczyć bizses plan takiego przedsięwzięcia.
Śmierdzi z daleka.
A ja chętnie zobaczę obecnego :D
-
A ja chętnie zobaczę obecnego :D
Proszę bardzo. Może to nie biznesplan, ale pokazuje ile wydaje sie kasy i ile zarabia na rybaczeniu. Polecam załączniki od końca.
https://www.nik.gov.pl/plik/id,6414,vp,8183.pdf
-
Luk od czasu jak przyszedł nowy rybak to ta woda dostała po d... niestety, pamiętam lata jak zimą dwa razy z rzędu z wody wyszło po 20ton ryb, od tego czasu woda już nigdy się nie odrodziła, ale wędkarze też zrobili swoje.
Rybak jest na pensji gminy to fakt, ale zamiast łowić, mógłby tylko kontrolować wodę, czyli do czegoś by się przydał mimo wszystko. Zarybiać wodę gmina zarybia, jest bogata stać ją na to (na terenie gminy i okolicy jest największa ferma wiatrowa w Polsce).
My na 3 łodzie potrafiliśmy w jedną noc wyciągnąć ponad 100kg leszcza na wędki, a siedzieliśmy nad wodą prawie miesiąc, nie chcę nawet pamiętać co się z tymi rybami robiło, byłem dzieciakiem, tel. kom nie było ale pod namiot całe rodziny czy wszyscy znajomi przyjeżdżali i zabierali ryby na potęgę, dziś jest drobnica i rybak i my wędkarze jesteśmy temu winni, że ryb nie ma. Nie było idei "no kill" złowiłeś, to zabierz :'( Pewnie niemal każdy tak łowił przez dziesięciolecia.
Aby jeden leszcz miał 3kg i więcej potrzeba kilkunastu jak nie więcej lat, w zależności od wody, dziś próżno szukać żółtych patelni, moje wyniki z weekendu opisałem w innym wątku, brały krąpie po 10cm....
Zacznijmy od małych wód, a jak się uda to zmierzmy się z większymi, budować coś mały kroczkami.Jak się da, a z "motyką na księżyc" nie jeden chciał polecieć i na marzeniach się skończyło.
-
A ja chętnie zobaczę obecnego :D
Proszę bardzo. Może to nie biznesplan, ale pokazuje ile wydaje sie kasy i ile zarabia na rybaczeniu. Polecam załączniki od końca.
https://www.nik.gov.pl/plik/id,6414,vp,8183.pdf
Dziękuję!
-
Luk, czytaj ze zrozumieniem lub odpal opcję bezkrytyczną ;D
No właśnie - ale jak na razie opierasz swoje zdanie na przesłankach, ile to ludzie chcą zapłacić, co jest zdzierstwem i tak dalej. A przecież nie każdy wędkarz dysponuje takim samym portfelem.
Przecież, to nie ja tak uważam. Pisałem wyraźnie, że to słowa i opinie wędkarzy. Chyba wiedzą co mówią. :P
Ilu wędkarzy, przecież nie robiono badań w tym kierunku :D Uogólniasz! Jak pisałem, takie łowisko nie musi być dla każdego. Wiartel to 25 PLN za dzień z brzegu, 60 PLN za 3 dni... Ludzie na pewno zapłacą i więcej, jeżeli będą mieli perspektywy na połów. Tego typu inwestycja absolutnie nie musi oznaczać, że dofinansowuje się fanów rybiego białka :D
Dlaczego na Mazurach nie ma pomostów z których można łowić ryby zapytam? To proste - bo nie myśli się o wędkarzach. Gmina ma przynajmniej moc, aby takie rzeczy rozwiązać - pobudować stanowiska, zbierać opłaty za nie (sprawdzając jednocześnie karty, regulamin).
Mam nadzieję, że nie chcesz zasugerować, że tym tematem powinien się zająć IRŚ? ;D
Toć grunty przylegające do wód płynących w 99,9% przypadków należą do gminy lub osób prywatnych itp. To ich prawo i możliwość by budować pomosty lub ich nie budować.
Zauważ, za to, że gminy to nie radzą sobie nawet z tym, że płoty/ogrodzenia sięgają do samej wody (powinno pozostać 1,5 m dostępu). Nawet płot jest tu przeszkodą nie do przeskoczenia, a ty mówisz o bardziej skomplikowanej infrastrukturze ;D
IRŚ ma się zająć tematem 'nowoczesnego, wędkarskiego zagospodarowania jeziora Roś' w całej objętości, nie ma badać tylko pomostów :) To projekt pilotażowy - rzut ziemniakiem od Olsztyna, wasze włości - idealne aby badać, obserwować co i jak się zmienia, czy ma to sens czy też nie.
Kotwic, wytłumacz mi - dlaczego nie widzisz, w takim przejęciu jeziora jakieś alternatywy, sposobu na poprawę?
Przecież pisałem, że pomysł jest dobry i w końcu ci co narzekają wezmą się do pracy.
Ale wybacz, to co widzę, to co czytam, to czego wielu oczekuje przekłada się na mój kur..wsko pesymistyczny punkt widzenia ;D
Zbyt wiele razy miałem okazję widzieć i słyszeć różnych reformatorów, nie kusi mnie propaganda, nie urzeka iluzja, ja faktów i czynów łaknę. O:)
[/quote]
Hm, to co łykniesz? Lub co łykniecie? A może warto spróbować przynajmniej aby się przekonać czy mieliście rację? Bo ja uważam, że nie macie. Film o jeziorach jest super, ale to jest dla zwykłych ludzi, mi chodzi o rozwiązania. Z tego co pisałeś, to nic, tylko czekać na finalny kataklizm. Strefy beztlenowe, kormorany, wędkarze... A co to - w innych krajach tego nie ma? Co to, jakaś polska domena? Brytyjskie zbiorniki sa płytsze niż te w UK i nie ma na nich pokrywy lodowej zimą, kormorany robią tu rzeź, na dodatek przylatują z Niemiec (trudniej ocenić zagrożenia i badać wpływ tego szkodnika na ichtiofaunę):D Strefy beztlenowe tez są... A taka Francja? Te same problemy... Rolnictwo? UK i Francja nawożą o wiele mocniej niż w Polsce.
Nie róbmy jaj, problemy o których mówicie dotyczą całej Europy, a bryndza jest tylko u nas. Jest okazja aby coś zmienić w czymś wziąć udział i klapa... To Wy powinniście podsuwać samorządowcom takie pomysły!
Tak na marginesie - podałeś ostatnio kilka linków, aby pokazać co IRŚ robi. Mam jednak pytanie z innej 'mańki'. Jakie widzisz rozwiązanie dla polskich wód? Jak to postrzegacie w IRŚ? przecież rybactwa nie pociagniecie już długo, zyskowność tej branży rolnictwa jest na styku opłacalności. Nie ma faktur, fiskalizacji, można kantować ile dusza zapragnie lub jak często ktoś skontroluje (w wielu przypadkach to tyle samo) - a rybaczówek coraz mniej. Ale zaraz - przeciez za to łowisk komercyjnych jest coraz więcej... Czyli ryb ogólnie nie ubywa - pojawiają się w innych miejscach - w takim Rybieńcu...
Inicjatywa samorządowców z Pisza jest śmiała, zgodzę się, ale czy zła? Jak napędzić turystów na Mazury, robić pokazowe odłowy sieciowe? To trochę większa układanka, szkoda, że jakoś nie chcecie się tutaj dopasować. Model agroturystyczny jakoś nie działa, szkoda, że nie podpieracie się tutaj żadnymi badaniami. Gadać co ludzie mówią, to można - ale sobie gadać :D
Nie myśl, że wykonuję tu jakiś atak na Ciebie. Po prostu brakuje mi w tym co piszesz zwykłej konsekwencji. Po prostu nie wyczuwam, abys takie zagospodarowanie wody uważał za właściwe, co mnie dziwi. O ile prywatny inwestor mógłby sporo tu namieszać, o tyle gmina jest najlepszym z rozwiązań, bo nie będzie tutaj ogołacania wód, 'ucieczki' czy też szkodzenia środowisku. Co jak co - ale takie wody o wiele lepeij wykorzysta samorząd lokalny niż sam rybak, działający na podstawie umowy z Suwałkami.
Czy Wersminia to jakaś klęska ekologiczna lub finansowa?
-
Proszę bardzo. Może to nie biznesplan, ale pokazuje ile wydaje sie kasy i ile zarabia na rybaczeniu. Polecam załączniki od końca.
https://www.nik.gov.pl/plik/id,6414,vp,8183.pdf
Dominik, ilość sprzedanych zezwoleń będzie wysoka, o wiele większa niż obecnie. Rybak nie będzie zabierał ryby, więc wędkarz będzie musiał łowić. Jak będzie łowił (zgodnie z limitami) - to pójdzie fama, jak pójdzie fama, to ruszy sprzedaż i ludzie przyjadą... Właśnie samorządowcy najlepiej zobaczą, czy podjęli właściwą decyzję, bo u nich będzie się liczył wpływ z podatków i poniesione koszta, bilans ogólny. Tutaj absolutnie nie trzeba rozliczać samych kosztów idących na zarybienia. Skoro rybaka stać na zapłacenie takich "strasznie wysokich' kwot, poradzi sobie i gmina.
Nie wyobrażam sobie tego aby móc tutaj dużo 'utopić'. Taka inwestycja może zakładać coraz mniejsze zarybienia co roku, przy coraz lepiej działającej reklamie i autoreklamie wody, zyski będą coraz większe, przynajmniej powinny. Jeżeli uda się odtworzyć silne populacje ryb, taka inwestycja będzie strzałem w dziesiątkę, bo tarło naturalne będzie już darmowe. Rybacy się załamią ;D
-
a jezeli pomysł gminy Pisz wypali i inne gminy będą chciały iść w ślady Pisza. Jeżeli Gmina wyczai w tym dobry interes,to będzie z kożyścią i dla wędkarza i gminy,bo przecież wiadomo,że o kasę chodzi, a wędkarzom o godne łowienie,a nie patrzenie jak rybacy tłuką ryby ;)
-
Proszę bardzo. Może to nie biznesplan, ale pokazuje ile wydaje sie kasy i ile zarabia na rybaczeniu. Polecam załączniki od końca.
https://www.nik.gov.pl/plik/id,6414,vp,8183.pdf
Nie wyobrażam sobie tego aby móc tutaj dużo 'utopić'. Taka inwestycja może zakładać coraz mniejsze zarybienia co roku, przy coraz lepiej działającej reklamie i autoreklamie wody, zyski będą coraz większe, przynajmniej powinny. Jeżeli uda się odtworzyć silne populacje ryb, taka inwestycja będzie strzałem w dziesiątkę, bo tarło naturalne będzie już darmowe. Rybacy się załamią ;D
Luk a jak odpowiesz na wyniki badań ichtiologów, ponoć wg nich to wędkarze są winni że nie ma ryb, a rybacy o wiele mniej? Większa presja wędkarska to co roku mnie ryb, więc chyba trzeba byłoby zarybiać więcej, a nie mniej. Natomiast pogłowie ryb karłowatych nikogo nie przyciągnie nad wodę.
Wersminia jest ok, ale to w przypadku Roś to taka mała woda, duża kałuża z 25razy mniejsza, jak rozwiążesz problem z kłusownictwem i pilnowaniem takiej wody?
-
Dominik, ilość sprzedanych zezwoleń będzie wysoka, o wiele większa niż obecnie. Rybak nie będzie zabierał ryby, więc wędkarz będzie musiał łowić. Jak będzie łowił (zgodnie z limitami) - to pójdzie fama, jak pójdzie fama, to ruszy sprzedaż i ludzie przyjadą... Właśnie samorządowcy najlepiej zobaczą, czy podjęli właściwą decyzję, bo u nich będzie się liczył wpływ z podatków i poniesione koszta, bilans ogólny. Tutaj absolutnie nie trzeba rozliczać samych kosztów idących na zarybienia. Skoro rybaka stać na zapłacenie takich "strasznie wysokich' kwot, poradzi sobie i gmina.
Nie wyobrażam sobie tego aby móc tutaj dużo 'utopić'. Taka inwestycja może zakładać coraz mniejsze zarybienia co roku, przy coraz lepiej działającej reklamie i autoreklamie wody, zyski będą coraz większe, przynajmniej powinny. Jeżeli uda się odtworzyć silne populacje ryb, taka inwestycja będzie strzałem w dziesiątkę, bo tarło naturalne będzie już darmowe. Rybacy się załamią ;D
A skąd masz informacje, że akurat tak będzie? Ze swoich dwóch wypadów na Mazury w życiu? Może został zrobiony jakiś rzeczowy biznesplan oparty na dotychczasowych, rzetelnych badaniach rynku i w miarę realnej prognozie? Może uważasz, że Mazury to jest turystyczna pustynia i tylko wędkarstwo może je uratować w przeciwieństwie do takich mało dochodowych branż, jak żeglarstwo, czy luksusowe resorty SPA? Może w końcu uważasz, że gminy (obsadzone przez pociotków) będą rzetelnie gospodarzyły wodami na zasadzie zrównoważonego biznesu?
To wszystko co piszesz, to po prostu fantastyka zapalonego wędkarza, która nijak ma się do realiów.
a jezeli pomysł gminy Pisz wypali i inne gminy będą chciały iść w ślady Pisza. Jeżeli Gmina wyczai w tym dobry interes,to będzie z kożyścią i dla wędkarza i gminy,bo przecież wiadomo,że o kasę chodzi, a wędkarzom o godne łowienie,a nie patrzenie jak rybacy tłuką ryby ;)
A jeśli pomysł nie wypali, to kto poniesie finansowe konsekwencje?
-
Dominik niestety znów ma rację. :thumbup:
-
http://www.forbes.pl/chca-zbudowac-tunel-dla-zeglarzy-na-mazurach,artykuly,188248,1,1.html
To do poczytania. Moje wnioski są proste. Gminy wędkarzy mają w dupie, bo na nich nie da się zarobić nawet w ułamku, co na żeglarzach.
-
Eksperymentowanie na żywym organizmie,a tym jest naturalne jezioro jest bardzo niebezpieczne. Po drugie na efekty trzeba czekać nie kilka,a co najmniej kilkanaście lat. Kto to będzie finansował.
Nie widzę tego,żeby to było możliwe na tak dużym akwenie,dodatkowo jeżeli jest on tak wyjałowiony.
Nikt nie podważa tego,że trzeba działać,ale nie w takiej skali. W dodatku bez żadnego doświadczenia.
A co do żeglarzy to racja,no i są jeszcze inni motorowodniacy. Na potwierdzenie tego jest np.Zalew Zegrzyński. Tam nie ma nawet jak wędkować. Przy nich rybacy to pikuś.
-
Ilu wędkarzy, przecież nie robiono badań w tym kierunku
Są nieliczne badania i sondaże, ale są.
Z tych co pamiętam, to znaczna część osób chciała jechać do agroturystyki by odpocząć i zjeść rybkę, a nie by łowić ryby.
To tak w skrócie.
IRŚ ma się zająć tematem 'nowoczesnego, wędkarskiego zagospodarowania jeziora Roś' w całej objętości, nie ma badać tylko pomostów :) To projekt pilotażowy - rzut ziemniakiem od Olsztyna, wasze włości - idealne aby badać, obserwować co i jak się zmienia, czy ma to sens czy też nie.
No to jadę do bigdoma, w jego ogródku wyrżnę w pień jabłonie, a wiśnie posadzę (jak ja kurczę nie lubię cydru, acz wiśniówka mi pasuje :). Mam nadzieję, że Dominik nie obrazi się za ową rewoltę, wszak ja wiem lepiej co powinien mieć w ogródku :)
To żart, ale tak wygląda rzeczywistość. Mamy 150 ha wody (w trzech kawałkach), na której zajmujemy się wszystkim: badaniami, ekologią, ekonomią, prawem, biurokracją, uszczęśliwianiem i nękaniem itp.
Pozostałe ponad 270 000 ha wody jest użytkowane przez innych: ludzi, firmy, stowarzyszenia. Oni decydują co robić, muszą tylko pilnować i respektować prawo.
Widać więc, że to "zajmowanie się nowoczesnym zagospodarowaniem" jest w gestii innych, i wiele razy o tym pisałem.
może warto spróbować przynajmniej aby się przekonać czy mieliście rację?
To Wy powinniście podsuwać samorządowcom takie pomysły!
Ci samorządowcy wiedzą lepiej, kilka razy już się o tym przekonałem. :)
Kotwic, wytłumacz mi - dlaczego nie widzisz, w takim przejęciu jeziora jakieś alternatywy, sposobu na poprawę?
Ależ nie jestem przeciw temu pomysłowi. Popieram go jak najbardziej.
Zwracam tylko uwagę, że to nie alternatywne rozwiązanie, tylko zmiana użytkownika rybackiego.
I obecny i ten nowy użytkownik musi respektować obowiązujące prawo.
Musi także tak gospodarować, by w przyszłości zachować równowagę biologiczną i prowadzić racjonalną gospodarkę rybacką.
Mnie jest bez różnicy, jak się będzie nazywać użytkownik rybacki. Ale nawet samorząd nie może działać pod publikę: wpuszczać do wody co chce, łowić co i ile chce zamiast realizować cele wyższe: zarządzanie środowiskiem wodnym.
A jak się doda do tego ekonomię i populizm, to istna parodia wyjdzie. :P
Jakie widzisz rozwiązanie dla polskich wód? Jak to postrzegacie w IRŚ? przecież rybactwa nie pociagniecie już długo, zyskowność tej branży rolnictwa jest na styku opłacalności.
Przecież większość wód naszych, nie jest pod presją połowów sieciowych. Użytkują ją różne podmioty, każdy jak chce.
Nie widzę opcji, by narzucać komuś coś dlatego, że ktoś inny tak uważa.
No i sam fakt, że mamy kilka tysięcy jezior powoduje, że nie ma jednego przepisu na sukces
Czy Wersminia to jakaś klęska ekologiczna lub finansowa?
Ekologicznie to nie będę oceniać, bywam tam rzadko z braku czasu i badań nie robiłem.
Ale pod względem finansowym, trzeba ukłony czynić przed dzierżawcą: sponsor niesamowity i samarytanin wędkarski.
Dominik niestety znów ma rację. :thumbup:
Na stos dziada i kamieniami obrzucić dla pewności (choć mogą być wędkarskie ciężarki). ;D
-
Ilu wędkarzy, przecież nie robiono badań w tym kierunku
Są nieliczne badania i sondaże, ale są.
Z tych co pamiętam, to znaczna część osób chciała jechać do agroturystyki by odpocząć i zjeść rybkę, a nie by łowić ryby.
To tak w skrócie.
Dokładnie tak jest. Najwięcej wędkarzy na W-M to po prostu miejscowi. Bynajmniej nie wynika to z braku ryb. Rodziny z dziećmi przyjeżdżają na spacer, kąpielisko i rybkę. Paradoksalnie wyganianie rybaków odbierze w większej ilości turystom smacznej rybki, niż da wędkarzom radości na wędce.
No to jadę do bigdoma, w jego ogródku wyrżnę w pień jabłonie, a wiśnie posadzę (jak ja kurczę nie lubię cydru, acz wiśniówka mi pasuje :). Mam nadzieję, że Dominik nie obrazi się za ową rewoltę, wszak ja wiem lepiej co powinien mieć w ogródku :)
Nie ma Kotwic najmniejszego problemu. Ja też wolę wiśniówkę. Zwłaszcza teraz, jak wieczory co raz chłodniejsze :)
-
...wyniki badań ichtiologów, ponoć wg nich to wędkarze są winni że nie ma ryb, a rybacy o wiele mniej?
Czy owi rybaccy inżynierowie z Zakładu Bioekonomiki Rybactwa oprotestowali raport NIK, w świetle którego garsteczka rybaków oficjalnie zabiera z warmińsko-mazurskich jezior 120% tego, co armia rybożernych moczykijów?
-
A skąd masz informacje, że akurat tak będzie? Ze swoich dwóch wypadów na Mazury w życiu? Może został zrobiony jakiś rzeczowy biznesplan oparty na dotychczasowych, rzetelnych badaniach rynku i w miarę realnej prognozie? Może uważasz, że Mazury to jest turystyczna pustynia i tylko wędkarstwo może je uratować w przeciwieństwie do takich mało dochodowych branż, jak żeglarstwo, czy luksusowe resorty SPA? Może w końcu uważasz, że gminy (obsadzone przez pociotków) będą rzetelnie gospodarzyły wodami na zasadzie zrównoważonego biznesu?
To wszystko co piszesz, to po prostu fantastyka zapalonego wędkarza, która nijak ma się do realiów.
Równie dobrze mogę powiedzieć skąd Ty masz informacje, że będzie inaczej. Ja byłem w Lubniewicach - Ty byłeś? Widziałeś? Łowiłeś na Wiartlu, Jabłoni, obszedłeś je dookoła? Ja zjeżdziłem tamte rejony i swoje zobaczyłem. Co zatem ma robić Pisz aby przyciągnąć turystów? Czy może wszystko jest u Ciebie na 'nie' i nie wierzysz, że się uda. Bo każdy oszukuje. Co mają robić samorządowcy aby rozwinąć region? Otworzyć nowe fabryki? Wybudować autostradę? Jaka masz receptę na taki region, który żyje z jezior i lasów, i te są ich głównym 'towarem'? Na grzyby ludzie przyjadą, ale we wrześniu i w pażdzierniku, jak te są. Bez tego trzeba żyć z wody - tym ściągać turystów. I wcale nie musi to być tylko wędkarska brać - ja zaciągnąłem swoją dziewczynę tam, która ryb nie łowi. To ma być jeden z czynników zaledwie...
Czy myślisz, że rozwój regionu to prosta sprawa? Nie - jest trudna i niesie z sobą duży element ryzyka. Jak wszystko byłoby takie proste, to już by to zrobiono, pociotkowie na stanowiskach nie są aż tak głupi. Wyremontowano centrum Pisza za unijna kasę - ale to za mało...
Jeżeli chcesz bazować na sprawdzonych rozwiązaniach to może zaproponować rozwój regionalny poprzez rozwój rybactwa? Wywalić wędkarzy, niech przywróci się dawny blask sieci i więcierzy :D
-
http://www.forbes.pl/chca-zbudowac-tunel-dla-zeglarzy-na-mazurach,artykuly,188248,1,1.html
To do poczytania. Moje wnioski są proste. Gminy wędkarzy mają w dupie, bo na nich nie da się zarobić nawet w ułamku, co na żeglarzach.
Dominik, sorry - ale co to za dyskusja? Która gmina ma wędkarzy w dupie? Jezioro Roś to gmina Pisz a nie Orzysz. Po co dawać tu takie rzeczy? Przecież wiadomo, że chodzi o to aby aby rozwijać rejon turystycznie, na wiele sposobów. Nie tylko wędkarsko! Co ma jedno do drugiego :D Wskaż mnie fantaście!
-
Ilu wędkarzy, przecież nie robiono badań w tym kierunku
Są nieliczne badania i sondaże, ale są.
Z tych co pamiętam, to znaczna część osób chciała jechać do agroturystyki by odpocząć i zjeść rybkę, a nie by łowić ryby.
To tak w skrócie.
Dokładnie tak jest. Najwięcej wędkarzy na W-M to po prostu miejscowi. Bynajmniej nie wynika to z braku ryb. Rodziny z dziećmi przyjeżdżają na spacer, kąpielisko i rybkę. Paradoksalnie wyganianie rybaków odbierze w większej ilości turystom smacznej rybki, niż da wędkarzom radości na wędce.
Hm, ciekawa dyskusja. Nie rozumiem jednak czegoś... Czy brak rybaków na jeziorze Ros sprawi, że zabraknie ryb w smażalniach i restauracjach? Czy samorządowcy Pisza chcą zlikwidować handel rybami na terenie swojej gminy? Takie argumenty wsadźcie sobie w buty. To że Józwa nie posadzi ziemniaków na swoich 30 hektarach, nie znaczy, że w pobliskim mieście ich zabraknie. Zapewniam ryby będą!
Dominik, powiedz, gdzie mogłem połowić na jeziorze Roś. Jak miałem to zrobić? przecież ten region jest nie przygotowany wędkarsko. Trzeba mieć znajomych, znać układy, no chyba, że chce się pobić życiówkę z rowerka wodnego :D Ja akurat byłem tam jako turysta wędkarski, i region dwa razy nie zdał egzaminu. A przyznam szczerze, że uświadamiałem go z rybami, dlatego tam pojechałem. Teraz nie ma na to szans, chyba, że będę miał w planach biecie rekordu łowienia krąpików na bata.
Ciekawe, że jezioro Marka Hallasa - Rybieniec, jest teraz dobre... Pomyślmy - zarybił, zrobił stanowiska, ogrodził (jest bezpiecznie). I co? I ludzie są. Czym się zatem różni jezioro Roś? Tym, że to taki Rybieniec razy 100? A może o to chodzi właśnie - aby były ryby, aby można było popływać, pożeglować... To ma być woda ogólna, nie stricte wędkarska wcale. Czy powierzchnia aż tak przeraża? Ja uważam, że to wręcz jego atut! Właśnie jest idealne do takiego celu i świetnie może się wpisać w plany rozwoju regionu - na najbliższe 5,10 czy 20 lat.
-
Jak miałem to zrobić? przecież ten region jest nie przygotowany wędkarsko.
Idąc twoim nastawieniem, to ten brak przygotowania, to także wina rybaków, a pewnie i IRŚ też, bo nie przekonał zarządców, że miliony im uciekają ;D
Weź pod uwagę, że takie miasto Ełk ma kawał wody w granicach administracyjnych, albo Olsztyn ma nawet z 7 jezior. A kto chce i kto widzi interes, może budować sobie infrastrukturę. Nikt tego nie zabrania.
Natomiast jest kilka czynników, które powodują, że woda jest atrakcyjna lub wręcz byle jaka. Co zabawne, na większość tych czynników ma wpływ tubylec (i nie ważne czym się zajmuje), a to się pomija w wędkarskim oczekiwaniu.
Ciekawe, że jezioro Marka Hallasa - Rybieniec, jest teraz dobre... Pomyślmy - zarybił, zrobił stanowiska, ogrodził (jest bezpiecznie). I co? I ludzie są. Czym się zatem różni jezioro Roś? Tym, że to taki Rybieniec razy 100?
To jest właśnie przykład tego, że można działać. Gminie Pisz też życzę sukcesów (nigdzie nie napisałem, że to zły pomysł). Ja tylko pesymistycznie widzę realizację tego projektu.
A wielokrotne nawiązywanie do większych zarybień, to utopia.
Bo przykładowy Rybieniec zasypywany jest karpiem ku uciesze wędkarzy. 50 kg/ha karpia, koszt prawdopodobnie z 400 zł/ha.
Wypada więc, że robiąc super łowisko z jeziora Roś, trzeba wpuścić co najmniej 100 000 kg ryby (zupełnie spore gospodarstwo karpiowe tyle produkuje), koszt tego to pewnie z 800 000 zł. Ciekawe ilu wędkarzy potrzeba by to zrekompensować.
Druga sprawa, niewielki Rybieniec to płytki zbiornik, o zupełnie innych warunkach środowiskowych. Jezioro Roś ma średnią głębokość 8m, (max ok. 30 m). Zupełnie inaczej takim akwenem się gospodaruje.
To takie szybkie przykłady, że oczekiwania i rzeczywistość nie idą zbyt blisko siebie.
Chciałeś porównań to masz. ;D
-
Moje informacje polegają na kilku źródłach. Po pierwsze lokalne informacje prasowe o budowanej infrastrukturze. Taka jest robiona w kierunku, o którym pisałem. Żeglarstwo i SPA. Gdyby wędkarstwo było tak dochodowe, to by inwestowano w wędkarstwo. Proste.
Ty podajesz problem Pisza. Kiedy tam ostatnio byłeś? Ja 2 tygodnie temu. Nie wiem, czy się rozejrzałeś, ale Pisz, to nie turystyka, ale przemysł drzewny. Sam w zeszłym roku prowadziłem badania pod rozbudowę jednego z zakładów drzewnych. Pod budowę infrastruktury, czy też jakiejkolwiek inwestycji turystycznej w Piszu nie robiłem nic. Nie ma takiego zapotrzebowania, by ktoś chciał wyłożyć kilka baniek własnej kasy na to. Poza tym sam Wiartel. Nie wiem, nie byłem, ale z tego co pamiętam, to zarządca tej wody jakoś kokosowego biznesu na tym nie ma.
Ja patrzę na całe Mazury i Warmię. W czwartek jadę na spotkanie z inwestorem ze Śląska, który ma działkę nad jeziorem i chce wybudować pensjonat. Pogadam z nim na czym opiera swój biznesplan i dlaczego nie na wędkarzach? :) Skąd to wiem? Stąd, że gadałem już z wieloma inwestorami, małymi i tymi nieco większymi i wiem jak to wygląda. Ci więksi na wędkarzy nie nastawiają się w ogóle. Mniejsi z kolei traktują ich, jako dodatek. Maja ofertę dla wędkarzy, ale wiedzą, że z nich nie da się wyżyć. Nawet, jak przegonią rybaków.
Luk tyle, ile przeciętny wędkarz wyda w weekend siedząc nad wodą, to czasami wydaje rodzina z dwójką dzieci w zwykłej knajpie za obiad w Mikołajkach. Ku Twojej zgrozie ta rodzina zamówi rybkę. Tak, tą rybkę, którą wyłowią Ci źli rybacy.
Pochodzisz z Opola, więc o kulturze Mazurskiej wiesz niewiele (zwłaszcza, jak na Mazury przyjechałeś tylko na ryby). Otóż czy Ci się podoba, czy nie, to rybactwo jest bardzo ważną częścią kultury naszego regionu. Są organizowane różne eventy, które dotyczą ryb, jak choćby taka Sielawa Blues. Zjeżdżają się tam też wędkarze i o zgrozo, jedzą ryby!!! Myślę, ze powinieneś kiedyś wpaść na taki event na W-M. Zobaczyłbyś, że wędkarstwo to nie tylko "techniczne" łowienie karpi, czy linów, a świetna zabawa połączona z pożeraniem zdobyczy :)
Tak się wędkuje na Warmii i Mazurach, czy Ci się to podoba, czy nie. Po prostu masz inne podejście do wędkarstwa i musisz to zrozumieć. Jak chcesz zmieniać Świat, to proponuję poszukać innego zakątka Polski, bo tutaj Twoje wizje nie przyjmą się nigdy. Przynajmniej nie w przewidywalnej przyszłości. Wiedz, że piszę to z pełną sympatią do Ciebie.
-
Pochodzisz z Opola, więc o kulturze Mazurskiej wiesz niewiele
To niepokojące, że obcy przeniknęli do niektórych warmińsko-mazurskich środowisk wędkarskich, stowarzyszeń aktywności lokalnej, a nawet samorządów, które najwyraźniej chcą ograniczyć praktykowaną od wielu lat kulturę agregatowo-sieciową. Komuś przeszkadzały te dwutonowe dniówki z jednego jeziora i zaczął się sztucznie napędzany ruch kontrkulturowy ;)
Tak się wędkuje na Warmii i Mazurach
Wędkuje się zapewne na krajową modłę, czyli dominuje mięsiarstwo, śmieciarstwo i łamanie regulaminu.
-
Luk tyle, ile przeciętny wędkarz wyda w weekend siedząc nad wodą, to czasami wydaje rodzina z dwójką dzieci w zwykłej knajpie za obiad w Mikołajkach. Ku Twojej zgrozie ta rodzina zamówi rybkę. Tak, tą rybkę, którą wyłowią Ci źli rybacy.
Pochodzisz z Opola, więc o kulturze Mazurskiej wiesz niewiele (zwłaszcza, jak na Mazury przyjechałeś tylko na ryby). Otóż czy Ci się podoba, czy nie, to rybactwo jest bardzo ważną częścią kultury naszego regionu. Są organizowane różne eventy, które dotyczą ryb, jak choćby taka Sielawa Blues. Zjeżdżają się tam też wędkarze i o zgrozo, jedzą ryby!!! Myślę, ze powinieneś kiedyś wpaść na taki event na W-M. Zobaczyłbyś, że wędkarstwo to nie tylko "techniczne" łowienie karpi, czy linów, a świetna zabawa połączona z pożeraniem zdobyczy :)
Tak się wędkuje na Warmii i Mazurach, czy Ci się to podoba, czy nie. Po prostu masz inne podejście do wędkarstwa i musisz to zrozumieć. Jak chcesz zmieniać Świat, to proponuję poszukać innego zakątka Polski, bo tutaj Twoje wizje nie przyjmą się nigdy. Przynajmniej nie w przewidywalnej przyszłości. Wiedz, że piszę to z pełną sympatią do Ciebie.
Wow, ostro. Widzę, że jesteś fachowcem w tej dziedzinie... :D Ciekawe ile osób przed M.Hallasem otworzyło tego typu łowiska w tamtym rejonie (Rybieńca). Ciekawe ilu kupców działek myślało o wędkarskim wykorzystaniu jakiegoś jeziora.
Polska to kraj zacofany jeżeli chodzi o pewne rzeczy, tak jest chociażby z łowiskami specjalnymi czy komercyjnymi. Brakuje w Polsce dobrych łowisk, to fakt. Założyciel Virgin - całej grupy różnych firm, Richard Branson - otwiera biznesy na ciekawej zasadzie. Tam gdzie wyczuwa, że nie ma odpowiedniej usługi, o odpowiedniej jakości - tam powstaje jego firma. W ten sposób powstały Virgin Atlantic - gdzie ktoś dba o klienta lecącego w długą podróż należycie (on latał i nie miał okazji na komfort za rozsądną cenę), powstały siłownie, gdzie nie trzeba podpisywać kontraktów na rok, tani internet, szybki i bez kabla z BT itd... Jak to jest , że przed nim (Richardem Bransonem) - nikt nie wpadał na tego typu pomysły? W Polsce brakuje dobrych łowisk - dlaczego więc takich nie robić?Gmina Lubniewice jakoś zrobiła odważny ruch, i zainwestowała w lokalne jezioro, wcale nie wpuszczono tam ton karpi.
Dziwnym też jest Twoja ,znajomość' regionu Dominik, a jednak to wędkarze spoza niego mają przyjeżdżać na Mazury, tak jak ja przyjechałem i wydałem tam kupę szmalu tak naprawdę. To by nawet pasowało dlaczego jest tam tak słabo z turystyką, kultura Mazurska powiadasz... :D Aby zarobić, trzeba ściągnąć Warszawiaka, górnika z rodzina ze Śląska - tego typu ludzi. I nie wciskaj mi tutaj tego, że ryby się je na Mazurach, ja z Opola to wiem, zapewniam Cię. W Opolu też się je je jakby co, jest ich więcej niż na Mazurach :D
Ciekawe, że jezioro Marka Hallasa - Rybieniec, jest teraz dobre... Pomyślmy - zarybił, zrobił stanowiska, ogrodził (jest bezpiecznie). I co? I ludzie są. Czym się zatem różni jezioro Roś? Tym, że to taki Rybieniec razy 100?
To jest właśnie przykład tego, że można działać. Gminie Pisz też życzę sukcesów (nigdzie nie napisałem, że to zły pomysł). Ja tylko pesymistycznie widzę realizację tego projektu.
A wielokrotne nawiązywanie do większych zarybień, to utopia.
Bo przykładowy Rybieniec zasypywany jest karpiem ku uciesze wędkarzy. 50 kg/ha karpia, koszt prawdopodobnie z 400 zł/ha.
Wypada więc, że robiąc super łowisko z jeziora Roś, trzeba wpuścić co najmniej 100 000 kg ryby (zupełnie spore gospodarstwo karpiowe tyle produkuje), koszt tego to pewnie z 800 000 zł. Ciekawe ilu wędkarzy potrzeba by to zrekompensować.
Druga sprawa, niewielki Rybieniec to płytki zbiornik, o zupełnie innych warunkach środowiskowych. Jezioro Roś ma średnią głębokość 8m, (max ok. 30 m). Zupełnie inaczej takim akwenem się gospodaruje.
To takie szybkie przykłady, że oczekiwania i rzeczywistość nie idą zbyt blisko siebie.
Chciałeś porównań to masz. ;D
Kotwic, nie rozmawiasz z jakimś bałwanem, żeby mu przeliczać karpie na hektar, wysil się bardziej :D Ludzie wcale nie będą przyjeżdżać na Roś po karpia, oni chcą takich normalnych ryb - dużych szczupaków, garbatych okoni, sporych leszczy, linów, węgorzy. To co kiedyś było na Mazurach, a o czym się teraz mówi lub kupuje od rybaków. Przecież wiadomo, że wystarczy tak pokierować zarybieniami, aby zacząć odbudowywać populacje ryb większych, odłowić te mniejsze. Jeżeli sprawnie się pokieruje kontrolą i limitami, to z czasem ryb zacznie przybywać, zwłaszcza w porównaniu z tymi jeziorami na których będą rządzić rybacy. Co istotne, rybacy dostaną po kieszeni, bo im spadnie sprzedaż pozwoleń wędkarskich, wędkarz z olejem w głowie wybierze Roś a nie inne okoliczne wody. Ale będzie się działo - może powstanie 'konkurencja'? Rybacy zaczną bardziej się starać i mniej łowić na lewo? A PZW jak się będzie pocić :D No bo masa okolicznych wędkarzy wykupi roczne pozwolenia na Roś, olewając związek i zdzierający z nich skórę Zarząd Główny. Kto wie, może rybacy zaczną protestować i zamykać drogi prowadzące do jeziora Roś :D
Panowie - więcej wiary! Tutaj nie trzeba wcale gór pieniędzy - wystarczy zainwestować z głową, a później tego pilnować , mając do dyspozycji to co już się posiada. I to właśnie Pisz może wygrać jeżeli chodzi o turystykę, bo na tle innych rejonów warmińsko-mazurskich będą mieli więcej do zaoferowania. To się nazywa właśnie 'mieć łeb na karku'! :) NIe trzeba budować wielkich hoteli jak w Mikołajkach wcale, lub liczyć tylko na 'wodniaków'...
-
To niepokojące, że obcy przeniknęli do niektórych warmińsko-mazurskich środowisk wędkarskich, stowarzyszeń aktywności lokalnej, a nawet samorządów, które najwyraźniej chcą ograniczyć praktykowaną od wielu lat kulturę agregatowo-sieciową. Komuś przeszkadzały te dwutonowe dniówki z jednego jeziora i zaczął się sztucznie napędzany ruch kontrkulturowy ;)
Doceniam ironię :) Dla mnie, jako wędkarza, który woli śledzia od leszcza, czy szynki gospodarka rybacka może być ograniczona. Obcy przeniknęli do środowisk już wcześniej. Problem w tym, że zawładnęli turystyką tak, że dla wędkarzy nie ma już miejsca. Piękne, nowoczesne restauracje i mariny należące do inwestorów z Warszawy, Śląska, czy Krakowa wolą serwować rybę i czarter jachtu, niż wypożyczać łódkę dla wędkarzy.
Wędkuje się zapewne na krajową modłę, czyli dominuje mięsiarstwo, śmieciarstwo i łamanie regulaminu.
Tak, jak wszędzie. Niestety.
-
Założyciel Virgin - całej grupy różnych firm, Richard Branson - otwiera biznesy na ciekawej zasadzie. Tam gdzie wyczuwa, że nie ma odpowiedniej usługi, o odpowiedniej jakości - tam powstaje jego firma. W ten sposób powstały Virgin Atlantic - gdzie ktoś dba o klienta lecącego w długą podróż należycie (on latał i nie miał okazji na komfort za rozsądną cenę), powstały siłownie, gdzie nie trzeba podpisywać kontraktów na rok, tani internet, szybki i bez kabla z BT itd... Jak to jest , że przed nim (Richardem Bransonem) - nikt nie wpadał na tego typu pomysły? W Polsce brakuje dobrych łowisk - dlaczego więc takich nie robić?Gmina Lubniewice jakoś zrobiła odważny ruch, i zainwestowała w lokalne jezioro, wcale nie wpuszczono tam ton karpi.
Zapewniam Cię Luk, że takich Ryśków Bransonów na Mazurach jest już kilku. Problem polega na tym, że oni ten biznes zwietrzyli w jachtach i SPA, a nie w wędkarstwie. :D
Dziwnym też jest Twoja ,znajomość' regionu Dominik, a jednak to wędkarze spoza niego mają przyjeżdżać na Mazury, tak jak ja przyjechałem i wydałem tam kupę szmalu tak naprawdę. To by nawet pasowało dlaczego jest tam tak słabo z turystyką, kultura Mazurska powiadasz... :D Aby zarobić, trzeba ściągnąć Warszawiaka, górnika z rodzina ze Śląska - tego typu ludzi.
Po co maja przyjeżdżać wędkarze, skoro na niewędkarzach można więcej zarobić? Takich wędkarzy, jak Ty, którzy zostawiają kupę szmalu na Mazurach mogą być dziesiątki, setki rocznie. Żeglarzy, bananowej młodzieży, motorowodniaków, czy po prosty rodzin z dziećmi chcących zjeść rybę, a nie ją złowić są setki tysięcy!
Wierz mi, że docierają do mnie Twoje argumenty, ale fajnie by było gdyby do Ciebie dotarły i moje.
-
Po co maja przyjeżdżać wędkarze, skoro na niewędkarzach można więcej zarobić? Takich wędkarzy, jak Ty, którzy zostawiają kupę szmalu na Mazurach mogą być dziesiątki, setki rocznie. Żeglaży, bananowej młodzieży, motorowodniaków, czy po prosty rodzin z dziećmi chcęcych zjeść rybę, a nie ją złowić są setki tysięcy!
Wierz mi, że docierają do mnie Twoje argumenty, ale fajnie by było gdyby do Ciebie dotarły i moje.
Rozumiem, że Pisz to już kraina mlekiem i miodem płynąca... Problem polega na tym, że byłem tam dwa razy z rzędu, kilka lat temu (2012 i 2013 bodajże) i widziałem całą okolicę. Dane mi było sie męczyć w ośrodku na Wiartlu, odpoczywałem tez w hotelu Jabłoń, jadłem też w wielu restauracjach i knajpach w okolicy, bo tak mam, że lubię zwiedzać takie lokale.
Zamożnośc okolicy można określić zazwyczaj na podstawie dworca autobusowego jak i PKP - nie robią wrażenia okolicy bogatej, wręcz takiej, która kiedys była zamożniejsza. Ludzie też wcale tak wiele kasy nie mają, co innego nowe hotele, zajazdy i SPA, co innego 'proza życia'.
Dominik, fechtujesz argumentami dziwnymi - ja tam byłem dwa lata z rzędu, jako turysta - wędkarz. Aby zadowolić moja 'połówkę' - zwiedzaliśmy co się dało, staraliśmy sie spędzić czas na robieniu czegoś. Niestety - nie ma tam wcale dużo atrakcji. Woda brudna, nawet wykąpać się jest trudno (wierzcie lub nie, ale na Mazurach trudno o wykapanie się w jeziorze), standardem są brudne rowerki wodne w ośrodkach, zaniedbane brzegi. W takich miejscach jak MIkołajki, Giżycko czy Ruciane Nida coś się dzieje jeszcze - ale ogólnie jest kiepsko, trudno o wynajęcie łodzi, znalezienie miejsca do łowienia. Wykupując pozwolenie na Wiartel, łowisko specjalne - pani oznajmiła z rozbrajającą szczerością - 'panie, tu nie ma juz ryb, wszystko rybacy lub wędkarze wyłowili'. Szok...
Ceny w wielu większych miejscowościach zbijają z nóg. Las jest fajny - ale znowu kleszcz na kleszczu, jak jest upał to znowu zakaz wstępu.
Byłem załamany tym, jak można takie piękne jeziora spaskudzić, tym jak mało się myśli o turystach. Nie wspomnę o koszmarze jakim jest znalezienie czegoś przez internet, prawdopodobnie niektórzy wciąż z niego nie korzystają (pensjonaty i hotele). Pod względem wędkarskim - masakra, kompletny brak nastawienia się na wędkarza. Żadnych promocji, wskazówek, przewodników, porad. Nuklearna zima. Nikt nic nie powie. Ryb nie ma niby, ale co trzeci dom to wędzarnia, pełno jest smażalni, zaś w każdej restauracji obowiązkowo ryby...
Dominik -jeżeli więc masz zamiar mnie pouczać, to spójrz wpierw, gdzie jest promocja wędkarstwa na Mazurach. Jak mają przyjechać tam wędkarze z kasą, skoro się ich tam nie chce i nie zaprasza? To ma być wypoczynek czy męczarnia? Wjeżdżając do Lubniewic, masz wielką jakby bramę lub znak miasta ze sloganem 'Lubniewice - wędkarskie eldorado'. Wcale tam takiego eldorado nie ma, ale reklama jest jak sie patrzy. A to przecież rejon w lasach, miasto z jeziorem jakich w okolicy wiele. Może wreszcie ktoś z Mazur wykombinował wreszcie, że da się zarobić na wędkarzach? Jakby nie było, jeżeli ktoś zapyta się ludzi z czym mu się kojarzą Mazury - to ten odpowie dość szybko - z rybami. Trzeba więc odpowiednio promować region, same SPA nie załatwią sprawy... Widziałem wielu turystów łowiących wędkami za 15 zeta bez żadnych pozwoleń, to taka normalność w Ruciane-Nida. Gdyby tylko ktoś pomyślał... Kultura Mazurska powiadasz? :D
-
Lucjanie, Pisz to przemysł drzewny. Jest to sam skraj jezior mazurskich, więc i o infrastrukturę ciężej. Patrzysz na to ze swojej perspektywy. Cały czas postrzegasz Mazury, jako potencjalne eldorado wędkarskie. No bo przecież skoro jest dużo wody, to logicznym jest, że trzeba to zagospodarować wędkarsko. Dla Ciebie to jest logiczne. Nie widzę więc innego wyjścia, jak samemu spróbować swoich sił w turystyce wędkarskiej.
Piszesz, że Twoja druga połówka się nudziła. No, ale pojechałeś w takie "mazurskie Bieszczady". Tam, gdzie produkuje i przetwarza się drewno, a nie nastawia na turystykę. Czyli co? Mamy pozamykać fabryki i przetwórnie, które zatrudniają setki ludzi w Piszu bo akurat Ty twierdzisz, że na turystyce wędkarskiej będzie więcej kasy? Jasne. Sami idioci na tych Mazurach, skoro nie widzą takich oczywistych spraw.
Co do "turystów" z wędkami za 15 zeta bez pozwoleń, to sam odpowiadasz na swój wątek. Z wędkarzy na tak wielkich i mimo wszystkich dzikich wodach nie da się wyżyć.
Lubniewice są wędkarskim eldorado. Najwyraźniej opłacalnego zapotrzebowania na następne nie ma.
-
Dominik na Warmię i Mazury poza żeglarstwem nikt mnie już nie namówi. A spędzałem kiedyś tam wakacje co roku przez 2 miesiące ponad 20 lat temu. Jedyne czego nie zaznałem już wtedy to ryb na haku - popierdułki się nie liczą.... Dobro narodowe tłuczone przez dziesięcioleci niestety ale nigdy nie wróci bez odpowiedniego zaangażowania i to musimy jakoś lub nie zaakceptować. Eldorado i dla wędkarzy i dla rybaków dawno się skończyło, czas to zmienić kiedyś.
Może zabawmy się teraz jak w dwóch innych wątkach w zarybienia (Kotwic zaproponował wodę 4/5ha ja poszedłem dalej 25ha), co należy zrobić aby te przedsięwzięcie miało sens na Rosiu (nie trafia do mnie ten akwen, za duży, wolałbym gdyby ktoś wpadł na pomysł zagospodarowania akwenem do 500ha mimo wszystko, bo to niestety w teraźniejszości nie ma większego sensu):
Zakładam, że informacja w artykule nie jest propagandą wyborczą ani jakiś fanatyk wędkarstwa w radzie gminy nie obruszył się że ryb nie ma i nie jest z kosmou.
Kolejne założenie, jakimś cudem udało się wdrożyć plan w życie, jest kasa na zarybienia, jest kasa na promocję, wędkarstwo zostało wpisane jako program priorytetowy w rozwój gminy.
Dodatkowo ichtiolodzy mają pole do popisu, mogą testować wodę do woli, a gmina zarybia wg ich wytycznych.
Zrobiliśmy w Piszu po 5 latach zamkniętej wody dla wszystkich Eldorado ( a propos kłótni o lokalizację, bardzie przemawia do mnie lokalizacja Ełk czy Stare Juchy) i liczymy chociażby na zwrot kosztów w przeciągu kolejnych 15 lat.
Kotwic podejmiesz się kalkulacji ile trzeba wydać aby łowisko 1900ha było rentowne dla gminy łącznie z turystyką? Czyli jak to w każdej dziedzinie życia w myśl zasady "ile trzeba włożyć aby wyjąć?"
Kto określi program bezpieczeństwa i upilnowania nad wodą? Tutaj Kotwic ma rację - "tubylcy" są największym zagrożeniem. Jeśli zrobimy jedną dużą perełkę w krainie tysiąca jezior to presja kłusownicza wędkarzy i tubylców pod sklepem z rybakiem lub bez na wodzie będzie niemożliwa do upilnowania, bo co chwilę ktoś z pobliskich miejscowości wpadnie na pomysł grabieży "dobra narodowego". Lepiej jest kraść niż iść do pracy w tej Polsce niestety.
Jeśli zdaniem Luka uda się wdrożyć cały program PRO wędkarski bez doświadczenia i analiz od razu na 2000ha to po co się ograniczać, przecież równie skutecznie można w ten sposób zrobić to na niemal wszystkich wodach Na W i M, a nawet w Polsce.
Czy nie lepiej bawić, się eksperymentować jednak na wodzie 50-100-200ha? A na podstawie doświadczenia i edukacji zmieniać powoli resztę wód?
Nawet najlepszy pływak na świecie rzucony samopas na głęboką wodę bez wsparcia(gmina=finanse) prędzej czy później utonie (zbankrutuję).
-
Kotwic podejmiesz się kalkulacji ile trzeba wydać aby łowisko 1900ha było rentowne dla gminy łącznie z turystyką? Czyli jak to w każdej dziedzinie życia w myśl zasady "ile trzeba włożyć aby wyjąć?"
Muszę się zastanowić.
Luk zarzuci mi jak zwykle że ichtiolodzy są wrogami, że IRŚ kłamie, Modus znów powtórzy opowiastkę o Czechach i ich biednych 4 rybakach, Mosteque zarzuci niewiedzę i brak chęci. Cóż, wygląda na na to, jest 3:1 (licząc Cię Grendziu bo stronie jedności). Ech ta statystyka, do cholery nie pasuje tutaj, albo mi źle matematyka idzie, bo wygrałeś Grendziu :D.
W wolnej chwili coś naskrobię, choć nie ma szans by przewidzieć co mogą mieć na myśli samorządowcy i agrobiznesmeni. O oczekiwaniach wędkarskich nie wspomnę. :P
-
...opowiastkę o Czechach i ich biednych 4 rybakach…
To nie opowiastka, lecz poruszające ustalenie naukowe. "W Czechach rybactwo uprawiane jest na tak małą skalę, że praktycznie nie ma żadnego znaczenia" - informują Arkadiusz "Japoniec" Wołos oraz Tomasz "Rybal" Czerwiński. Właśnie z zamieszczonej przez nich tabelki dowiedziałem się, że czescy rybacy nie mogliby wystawić nawet czwórki ze sternikiem, bo w sezonowych porywach jest ich dokładnie czterech, czyli mniej niż rybakoznawców w Zakładzie Bioekonomiki Rybactwa :)
-
Grendziu, jesteś w błędzie. Aby dobrze zarobić - ściągnąć turystów, o wiele lepiej być perełką, wyjątkiem potwierdzającym regułę. Jak każde jezioro będzie takie, to kto przyjedzie... Dlatego Pisz dobrze robi, bo nie moźe się równać żeglarsko Mikołajkom.
A co do zarybień - może będzie dobrze zrezygnować z węgorza? Powinno od razu być lepiej, bo zorganizowane kłusownictwo to głównie ten gatunek. Myślisz, że wielu będzie uganiać się za leszczem? Wg mnie wystarczy dobrze kontrolować wędkarzy, a ryb zacznie przybywać.
Dominik, czy Ty aby jesteś pewien, że Mazury to tylko przemysł drzewny? Może pojedź tam i zacznij o tym mówić ludziom :) Turystyka to potężna gałąź przemysłu, większa niż drzewo, wystarczy zobaczyć ile osób pracuje w knajpach, hotelach, zajazdach itd. Całe mnóstwo. Gospodarstwa agroturystyczne to kolejna rzecz. W przemyśle drzewnym kobietom cięźko znaleźć zatrudnienie, w turystyce wprost przeciwnie. A tak w ogóle to jedno nie stoi na przeszkodzie drugiemu!
Nikt nie mówi tutaj o tworzeniu łowiska komercyjnego, to ma być miejsce przyjazne dla wędkarzy. To już bardzo dużo
-
Luk cytujesz w swoich wypowiedziach łowiska: Wersminia, Lubniewice i Rybieniec, czy aby na pewno te perełki odniosły aż tak duży sukces finansowy? Czy bilans, rachunek zysków i strat jest bardziej opłacalny niż inne dziedziny gospodarki w tym regionie?
W Lubiewicach akurat byłem, łowiłem i jakiegoś szału w tej wodzie nie widziałem, może trafiłem na zły dzień :)
Pytanie do ichtiologów, czy kiedykolwiek ktoś kiedyś uwzględnił w badaniach ile traci się na (walka z nimi) i przez kłusowników, czy gdzieś są jakieś dane, z chęcią je przeczytam tudzież "obejrzę obrazki"?
W równym stopniu jak technologia wędkarska rozwinęła się także technologia związana z kłusownictwem, dziś aby kogoś przechytrzyć wystarczy być zorganizowanym: mieć tylko smartfony, agregat, latarki i lornetki termowizyjne jakieś auto do przemytu i wszystko rano trafi prędzej czy później na stół w przybrzeżnych kawiarniach. W grudniu o 17tej jest ciemno, na takim akwenie można nieźle pobawić się w kłusownictwo i przechytrzyć monitorowany obiekt 2000ha mimo wszystko.
Jeśli masz jedyną perełkę w terenie to musisz ją bardziej chronić, co generuję dodatkowe koszty, a jezioro Roś do małych przecież nie należy.
A mimo wszystko Warmia i Mazury to powinna być perła w cały jej urokliwym urodzaju nie tylko dla osób tam mieszkających, ale dla turystów z całej Polski jak i z zagranicy. Przyciągająca w równym stopniu wszędzie swoim bogactwem jakim są nasze wody. Gdyby wody na W. i M. byłyby atrakcyjne wędkarsko to w mojej głowie nigdy nie powstałby plan łowienia w Skandynawii czy innym landzie, bo napawałbym bym się mazurską przyrodą.
Duży leszcz +3kg z dobrej wody uwędzony jest smaczniejszy niż węgorz :)
-
Grendziu, w grudniu niewiele ryby sprzedaje się na Mazurach, najlepiej idzie ona w sezonie, kiedy noc jest krótka. Gmina musi mieć jakiś plan na ochronę wody, straty związane z kłusownikami na pewno będą, ale nie wytłuką oni tyle co rybacy, zapewniam. Ci bowiem łowią w świetle dziennym, na spokojnie... Wędkarze łowią równie dobrze - twierdzę, że trzeba tych przypilnować dobrze, a ryb przybędzie.
Co do wędzonego leszcza, to nie wiem czy jest tak łatwo go łowić na głębokim jeziorze kłusownikom. Może być tak, że ryzyko i niska wartość łupu sprawi, że nie będą oni odwiedzać tego jeziora. Poza tym co robią kłusownicy na Mazurach? Czy czasem nie opróżniają często pułapek rybaków? Tych nie będzie...
-
Uwierz mi, ja też chcę jak najlepiej aby było nad wodą, a z tym kłusownictwem, w grudniu ryba ma taki sam popyt jak w wakacje, z tym że rozchodzi się po domach za 3żł za kg. Może źle to ująłem z tymi knajpkami.
Łowiska komercyjne nawet takie po 3-5ha mają największe problemy właśnie z kłusownikami czy też z wędkarzami, którzy szmuglują rybę do bagażnika jak nikt nie widzi niestety :'(
Mimo, że z 2002r ale dla mnie ten artykuł i spowiedź jest jakoś ponadczasowa:
Byłem kłusownikiem
"Co noc na mazurskie jeziora wypływa kilkuset złodziei ryby. Na niektórych wodach w pobliżu siebie staje kilkanaście łodzi
Przedzieram się przez zarośla ku niewidocznemu brzegowi jeziora Kisajno. Chwila nieuwagi i gałąź uderza w twarz. Komary tną bezlitośnie. Na niebie księżyc w pełni. Przede mną plecy Czarnego. Jest kłusownikiem. Szefem grupy, która wypływa na łupieski rejs. Złodziejski sezon zaczynają w maju. Kończą we wrześniu. W tym roku jest kiepsko. W sieci wpada głównie drobnica, a taka wraca do jeziora. Nie ma na nią odbiorcy. Upały nie sprzyjają kłusownikom. Duża ryba schodzi głęboko.
Kilkuset takich łupieżców jak Czarny łowi na jeziorach co noc. Na niektórych wodach w pobliżu siebie staje kilkanaście łodzi. Są w nich zarówno bezrobotni, jak i osoby z wysokim cenzusem materialnym czy zawodowym.
– Mam znajomego biznesmena. To hazardzista. Lubi ryzyko. Dlatego łowi. Miesiąc temu przegonili nas z wody policjanci. Było ich dwóch. Stawiali sieci. Powiedzieli, że to ich rewir i mamy sp… Co było robić? Dziś na wodzie nie znajdziesz ani ryby, ani uczciwego człowieka – żali się mieszkający pod Olsztynem kłusownik. – To ma się we krwi. Kiedyś chodziłem z obrzynem do lasu. Teraz zostały rybki. Jest coraz gorzej. Jak 30 lat temu potrzebowałem pieniędzy na zabawę, wchodziłem do wody i w dziesięć minut miałem kosz pięknej ryby. Dziś w tej okolicy nawet w rezerwacie nic nie złowisz. Teraz jest się o co bić tylko w Giżycku, Mikołajkach i na Węgorzewie. Tu wytrzepali wszystko – twierdzi ze smutkiem weteran nielegalnej sieci.
– Kto wytrzepał?
– Państwowi rybacy. To są najwięksi kłusownicy – odpowiada pytany o sprawców zagłady.
Żaden złodziejski proceder nie może funkcjonować bez paserów. Każdego lata na Mazurach wyrastają jak grzyby po deszczu smażalnie ryb. Część firm to odbiorcy nielegalnej ryby. Towar trafia do nich przez pośredników skupujących towar nad ranem wprost z łódek. Kilogram węgorza u dostawcy kosztuje 25 zł (czasami 30 zł), sandacza – 10 zł, szczupaka – 5-7 zł, leszcza – 3 zł. – Ze zbytem nie mam problemów. Jestem w stanie upchać po smażalniach i knajpach każdą ilość – zapewnia jeden z pośredników współpracujący z kłusownikami. Popyt na rybę nie maleje. Ale podaż spada w zastraszającym tempie.
Nożem za węgorza
– Jesteśmy na miejscu- mówi cicho Czarny. Przed nami stoi dwóch mężczyzn. W ciemności nie widać ich twarzy. Wsiadamy do łodzi. Jest kradziona. Starszy, który siedzi przede mną, to Bogdan. Młodszy ma na imię Wiesiek. Wiosłują powoli. Ostrożnie, by nie robić hałasu. Jesteśmy w Zimnym Kącie na Kisajnie. To teren Gospodarstwa Rybackiego w Pięknej Górze. Jest tam posterunek straży rybackiej. Patrol może dotrzeć do nas w ciągu 15 minut. Ryzyko ma wynagrodzić tłusty połów. Kilkadziesiąt metrów od brzegu stawiamy sieci. Wprawne ręce kłusowników zastawiają pułapkę w ciągu kilkunastu minut. Łódź nieruchomieje w bezwietrznej ciszy. Reszta jest czekaniem. Musimy pilnować sieci. Gdyby pojawili się inni kłusownicy, sięgnęliby po nią jak po swoje. Mija północ. Gdzieś daleko błyskają światła dogasającego ogniska. Słychać niewyraźne nawoływania. Czasami krzyknie przez sen jakieś ptaszysko.
– Tu wszyscy kłusują. Wóda, bijatyka w knajpie i nóż w żebra. Tyle jest dziś za pieniądze z węgorza. Nie będę więcej gadał. Też lepiej sp… bo możesz tyle mieć z rozpytywania – doradził mi życzliwie rozmówca w jednej z giżyckich knajp, którego spotkałem, nim trafiłem do Czarnego. Pieniądz z nielegalnej ryby jest mniejszy niż kiedyś. Ale chętnych do podziału przybywa.
– W latach 80. z węgorza mogłeś postawić chałupę. Kupić auto. Cztery lata temu, gdy wracaliśmy z nocy, kufer beemwuchy szorował po asfalcie. A teraz przyjdzie zdychać z głodu – narzeka Bogdan. Jest na rencie. Ma 400 zł miesięcznie, bezrobotną żonę i dwójkę dzieci. Od ośmiu lat w tym samym składzie wypływają dwa razy w tygodniu. Jak wyciągną dużą rybę, mają 400 zł na głowę z nocy.
Wiesiek ma 45 lat. Nie ma pracy ani kuroniówki. – Ludzie u nas zawsze szli do lasu i na wodę jak po swoje. Kiedyś starczyło dla wszystkich i jeszcze coś zostało w jeziorze. Najwięcej bierze rybak. Na kutry ładują wszystko, co wejdzie w sieci. Przy trzcinie walą prądem. Wędkarze też robią swoje. A nie daj Boże spotkać tych na szybkich łodziach. Okradają i nas, i rybaków – mówi ściszonym głosem Wiesiek. Żaden z nich nie widzi nic złego w uprawianym procederze.
Czarny wyznacza termin i miejsce. Kradną łódź. Czekają na niego. On wywozi łup. Sprzedaje, wypłaca pieniądze. Nie musi ryzykować. Jest zamożnym człowiekiem. Ma swój biznes i własne jezioro. – Próbowali mi włazić na teren z siecią i kijami. Ale pogoniłem. Wiedzą, że u mnie się nie kłusuje. Muszę dbać o swoje. Kupuję narybek. To kosztuje. Każde jezioro powinno mieć dobrego gospodarza. Są wody dzierżawione przez duże, bogate firmy. Wyciągnęli wszystko. Przerobili. Zgarnęli szmal i zwinęli interes. To dopiero kłusownicy. Przy nich jesteśmy jak drobnica przy szczupaku. Wypływam, bo lubię. Siedzisz na wodzie. Boisz się wszystkiego. Dużego wiatru, policji, straży, takich jak my. Trzy miesiące temu byliśmy na jeziorze. Słyszeliśmy, jak ktoś wołał \”Ratunku!\”. Noc. Nie wiesz skąd i gdzie. Kilka dni później na brzegu znaleźli ciało. Kłusownik jak my – opowiada Czarny. Na jego fosforyzującym zegarku wskazówki pokazują 1.30. – Wyciągamy – decyduje szef. Wcześniej niż zwykle. Nie chcą zbyt ryzykować. Bliskość posterunku i jasna noc nagli do pośpiechu. Podnoszą sieć. Klną ordynarnie. Srebrzysta, drgająca masa drobnicy oznacza kiepski połów. Większość to mały okoń. Kilka szczupaków i zabłąkanych węgorzy rzuca się na pokładzie. Będą martwe, nim trafią do bagażnika samochodu. Chwila energicznego wiosłowania i jesteśmy na brzegu. Szef się nie odzywa. Jest wściekły. Łódź zostaje w trzcinach. Może wrócą tu za kilka dni. Wsiadamy do stojącego wśród drzew samochodu. Wyjeżdżamy na szosę. Milczymy. Mam wrażenie, że Czarny wybuchnie za chwilę, wyładowując wściekłość na mnie. Jakbym był sprawcą ich kolejnego niepowodzenia.
Rozstajemy się w Pięknej Górze. Kilkaset metrów od bazy straży rybackiej. Za godzinę wypływam ze strażnikami na patrol. Będę z nimi polował na takich, z jakimi spędziłem kłusowniczą noc na łodzi.
Już nie żyjesz
Gospodarstwo Rybackie sp. z o.o. w Pięknej Górze jest drugim co do wielkości w Polsce. Zatrudnia dwóch strażników. Strzegą akwenu o powierzchni 10 tys. ha. Wspomagają ich Państwowa Straż Rybacka i policja. Andrzej Malinowski i Mariusz Pych mieszkają w Giżycku. Kwadrans przed trzecią pojawiają się na przystani. Andrzej ma 43 lata. Służbę pełni od sześciu lat. Jego kolega od dwóch lat. Sprawnie wyprowadzają łódź z hangaru. Zajmuję miejsce w dziobowej części kokpitu. Nie jestem jedynym pasażerem. Obok leży owczarek niemiecki – Nestor. Tydzień temu był bohaterem jednej z akcji. – Legitymowałem wędkarza. Nie miał pozwolenia. Poprosiłem o dokumenty. Zamiast dowodu wyjął nóż. Wiedziałem, że zaatakuje. Przywołałem Nestora. Wystarczyło, że się pojawił. Napastnik odłożył broń. Resztą zajmie się sąd – wspomina Andrzej, kręcąc kołem sterowym. Takie zdarzenia to dla nich codzienność. Przestępcy sięgają po nóż równie często jak po piki – metrowe drągi zakończone ostrzem. – Trudna praca. Musisz ją kochać. Poza nią i rodziną masz niewielu przyjaciół. Ciągle słyszysz, że już nie żyjesz. Plują na nas. Strażnik musi być twardy. Jeśli zaczyna się wahać, to pora zdjąć mundur – mówią o swojej pracy.
Dawno przywykli do podziurawionych opon w samochodach. – Dwa lata temu nad ranem obudził mnie odgłos tłuczonych szyb i walenie w blachy. Wyjrzałem przez okno. Trzech kłusowników robiło ruinę z mojego auta. Kiedy z nim skończyli, poleciały szyby w mieszkaniu. W domu były żona i córka. Sięgnąłem po broń. Dwóch zbiegło. Trzeciego obezwładniłem. Zaczekałem, aż przyjedzie policja – opowiada ze spokojem Malinowski.
Przez kanał Wilkaski wypływamy na Niegocin. Prażniewo, Ruda, Jagodne, Sztynort, Perkunowo, należą do najbardziej znanych z kłusowniczego procederu wsi w okolicach Giżycka. – Nie robią tego z biedy. Z ryby żyli i żyją nieźle. Lepiej niż my. To najczęściej chuligani i złodzieje. Nigdy nie zatrzymaliśmy kłusownika, który łowił, bo potrzebował na chleb dla dziecka – mówi Mariusz. Wielcy nielegalnego biznesu poruszają się na szybkich łodziach. W biały dzień podpływają do sieci i wyjmują rybę. Ich załoga to trzech, czterech uzbrojonych mężczyzn. Żadna łódź patrolowa nie jest w stanie dopaść gangsterów. Ich dniówka to nawet kilka tysięcy złotych. – Przyjeżdżają, udając turystów. Są bardzo groźni. Mają do stracenia duże pieniądze. Kiedyś ruszyliśmy na taką łódź. Podpuścili nas na 20 metrów. Pokazali fuck you i odpalili motor. Mało nas nie przewrócili. Nie było szans na pościg – opowiada Malinowski.
Jednak gangsterzy nie są bezkarni. – Ściśle współpracujemy z policją i państwową strażą. Sieci na gangi zastawiamy stopniowo. Dopadamy ich na lądzie – mówi o wspólnych akcjach strażnik z gospodarstwa.
Robimy zwrot w kierunku Wyspy Miłości. Podobno swą nazwę zawdzięcza kochankom, którzy przypływali tu, by ukryć się wśród bujnej zieleni. Dziś wyspą władają kormorany. Stada tych ptaków to dla ekologów powód do dumy. Plaga gorsza od kłusowników – twierdzą ci, którzy gospodarują na jeziorach. Oceniają populację kormorana na około 3 tys. sztuk. Każdy ptak zjada dziennie 0,5 kg ryb. – Wybierają tylko pośledniejsze gatunki – mówią ich obrońcy. – Trzebią bezlitośnie łowiska – zaprzeczają adwersarze.
Zostawiamy kormorany i Niegocin. Przez kanał Łuczański wpływamy na Kisajno. W kanale roi się od wędkarzy. Tu mogą łowić bez pozwolenia. Szczodry gest ze strony dyrekcji gospodarstwa. Strefa dla tych, którzy twierdzą, że nie mają na opłaty wędkarskie. Patrząc na ich sprzęt, trudno w to uwierzyć. Tu nikt nie ma kija z leszczyny. Wędkarze bywają groźniejsi od kormoranów i kłusowników.
– Kłusownicy to zawodowcy. Na ogół nie stawiają oporu. Wiedzą, że wtedy pójdą siedzieć. Im chodzi o szybki powrót na wodę. Kary dostają niewielkie. Niska szkodliwość społeczna czynu – tak widzą to sądy. Wędkarze są nieobliczalni. Zawsze uważają się za niewinnych – twierdzi Andrzej.
Wpływamy na Dargin. Tu miesiąc temu podczas patrolu usłyszeli: – Jadą chłopaki. Damy wam popalić.
Dwóch wędkarzy widząc zbliżających się strażników, powiadomiło swych kompanów. Zbyszek pilnował wędkarzy z ręką na kaburze pistoletu, a Andrzej dzwonił po posiłki. Nadjechały trzy samochody osiłków. Nie zdążyli sięgnąć po leżące w bagażnikach kije bejsbolowe i metalowe rurki. Chwilę po nich nadjechały policyjne radiowozy. – Każdego dnia na naszym terenie wędkuje bez pozwolenia około 200 osób. Do tego ponad setka z uprawnieniami. Wszyscy ciągną bez umiaru. Każdy średnio 3-4 kg. Wędkarze uważają, że czepiamy się ich bez powodu – twierdzi Malinowski, wykręcając dziób w stronę niebieskiej łódki stojącej w pobliżu trzcin. Na pokładzie ojciec z synem. – Dzień dobry. Straż rybacka. Proszę pozwolenia – zwraca się do nich Zbyszek.
– Nie ma pozwoleń. Nie ma dokumentów – odpowiada wyluzowany tatuś.
– Konfiskujemy sprzęt – oznajmia strażnik.
– Chyba żartujecie. Przyjechałem z rodziną na urlop. Weźcie się lepiej za kłusowników. Załatwmy sprawę jak ludzie. Pojedziemy do mnie. Wypijemy gorzałkę. Dorzucę 100 zł za fatygę – zachęca wędkarz. Strażnicy każą zwijać sprzęt i płynąć do brzegu. Ostrzegają, że przy następnym spotkaniu nie będzie taryfy ulgowej. Podczas patrolu niemal ten sam refren powtarzał się kilkadziesiąt razy. Kilkaset metrów od niebieskiej łódki małżeństwo na motorówce. Obarczają się nawzajem winą za brak jakichkolwiek dokumentów. Dochodzi do ostrej sprzeczki. Strażnicy wycofują się, aby rejs nie zakończył się rozwodem. – Złowiłem tylko kilka sztuk – zapewnia wędkarz na dużej białej łodzi, wyciągając kosz pełen ryb. Jego kolega, nim dopłynęliśmy, odłożył wędkę na pokład. Pozwolenie ma tylko nasz rozmówca.
– Panowie, ten szczupaczek sam połknął haczyk. Nie widziałem nawet kiedy. Dajcie spokój mnie staremu. Patrzcie, co wyprawiają kłusownicy i rybacy – wykrzykuje, czerwieniejąc starszy jegomość. Złowił niewymiarowego szczupaka – 30 cm. Nie wypuścił go do jeziora. Za kilka lat byłaby z niego piękna sztuka.
– Na rany Chrystusa, zostawcie mnie w spokoju. Co ja złapałem? Kilka rybek – histeryzuje starszy mężczyzna. Nie ma pozwolenia ani dokumentów. Kilka rybek to cztery kilogramy.
Podczas patrolu skorumpowany strażnik może zainkasować właściwie bez ryzyka 600 zł. Wędkarze łowią statystycznie 30 kg ryby z hektara wód, należących do gospodarstwa. Pracujący w nim rybacy – 15 kg.
Wracamy łabędzim szlakiem. Słońce stoi wysoko. Mijamy Zimny Kąt. Nad ranem Czarny, Bogdan i Andrzej zwijali tu sieci. Mieli szczęście. Na Tajtach jesteśmy o 12.30. Niemal równocześnie z nami wpływa do przystani kuter Dargin.
Gospodarze
Na jego pokładzie dwie skrzynki ryby. W sumie 70 kg. – Kłusownicy na wiosnę pocięli nam 100 m niewodu. Był pusty. Straciliśmy 6 tys. zł, nie licząc ciężkiej pracy. To harówka. Nikt z nas nie będzie kombinował. Dziś od łatwego zarobku ważniejsza jest stała wypłata – mówi członek załogi kutra Jan Bajdziak. Ma 48 lat. Rybakiem jest od 30 lat. Zarabiają różnie. Jesienią do 3 tys. zł. Ale czekając na rybackie żniwa, dostają grosze. – Rocznie łowimy od 140 do 180 ton. Coraz trudniej wyżyć z samej ryby. Ale ona i rybacy na tych wodach byli, są i będą – mówi z przekonaniem Mieczysław Wełna, prezes spółki w Pięknej Górze. – To bzdura, że drenujemy jeziora. Co roku wpuszczamy narybek za 25% wartości tego, co złowimy. Drobnica w sieci to karp i leszcz. Nadwyżka w populacji. Dostajemy 50-80 groszy za kilogram. Nie opłaca się nam. Ale musimy ją odławiać ze względów hodowlanych. Nie mamy żadnych agregatów. Owszem, są nowoczesne urządzenia tego typu. Stosuje się je wyłącznie na specyficznych i zamkniętych akwenach. Poza tym sporo kosztują – wyjaśnia prezes spółki. Rybak to – według niego – największy sprzymierzeniec jezior. Pierwszy zauważy nielegalny zrzut ścieków czy budowę plaży bez zezwolenia. – My chronimy jeziora. Mamy w tym interes – zapewnia Mieczysław Wełna.
W jeziorach przybywa nieczynnego dna, czyli strefy beztlenowej. By nastąpiło samooczyszczenie, potrzeba około 50 lat. Węgorz rośnie na dorodną sztukę od 15 do 18 lat, okoń, szczupak od pięciu do sześciu lat. Wielka woda woła o wielkie pieniądze. Wiele problemów czeka na rozwiązanie. Co z tego czekania może wyniknąć? – Za kilka lat w jeziorach pozostaną tylko kamienie i woda – usłyszałem od starego kłusownika podczas jednej z rozmów.
Piotr Siwanowicz"
-
Grendziu - czyli myślę dobrze... Kłusownikom na takim akwenie opłaca się okradać rybaków, jeżeli nie będzie sieci, to i nie będzie takiego problemu. W artykule dwóch strażników pilnowało 10 tysięcy hektarów, tutaj mamy dwa. Tak więc sprawa ie wygląda fatalnie. Ryby przecież jeszcze są... Rybostan byłby podobny jak w Lubniewicach - szału nie am ale wędkarze są. Bo wiadomo, ze i ryba jest.
Podałem przykład Walthamstow wcześniej. Za noc płaci się 25 funtów a łowiących i tak nie brakuje, pomimo słabych wyników. Są duże karpie i leszcze, ludzie więc przyjeżdżają po dużą rybę. Roś nie ma być łowiskiem, gdzie każdy musi połowić - wystarczy aby była tam ryba... ;D
-
Luk mam nadzieję, że się zgrywasz teraz i to uprościłeś :beer:
Jestem ekonomistą między innymi, uzasadnij mi proszę i przedstaw rentowność zarybienia jeziora Roś, a jeśli mnie przekonasz i założenia będą trafne podpiszę się własną krwią pod tą "szlachetną ideą" (wybory idą trzeba głosy łapać jakoś ;)) - stąd ta informacja w tym temacie.
-
Grendziu, a więc tak...
Przede wszystkim z jeziora znikają rybacy i sieci. Tak więc nie ma ubytków powodowanych gospodarką sieciową. Jest to zapewne wiele ton... To zostaje w wodzie.
Zarybienia. Oczywiście jest operat, ale ten robiony jest pod określone przeznaczenie - w tym przypadku więc powinien zakładać większe zarybienia na początku, i kontrolę odłowów wędkarskich, przez co tarło naturalne powinno być coraz lepsze, z roku na rok. Na początek na pewno wprowadzono by drapieżnika, lina, karasia pospolitego., plus bonusowy karp i być może większe sztuki takiego leszcza. W operacie należy wykazać, że nie łupi się danej wody - więc zarybienia nie muszą być wcale na tym samym poziomie co rybackie - oprócz pierwszego roku, dwóch.
Ustali się górne wymiary ochronne dla szczupaka i okonia (90 i 45 cm). Te ryby też będą głównym 'towarem' jeziora. Spinning to wypożyczanie łodzi, większa kasa, mniej zanęt wędrujących do wody. Tak więc to właśnie pod tę rybe powinno się szykować jezioro. Historie ichtiologów lub speców z PZW o tym , że duże szczupaki są złe - należy obalić, i jak najszybciej odbudować populację tej ryby, zwłaszcza monitorować największe osobniki, być może nawet zachipować. Ja nawet byłbym za kupowaniem od rybaków żywych szczupaków, okoni, leszczy i linów z innych jezior w rozmiarach okazowych, aby zasilać populacje jeziora. Naturze można pomóc szybciej :) Im więcej będzie ryb powyżej 100 cm, tym więcej będzie wędkarzy.
Teraz - wystarczy rozpocząć kontrolę wody, i zacząć reklamować łowisko. Przewodnik wędkarski lub kilku, parę filmów, artykułów - i już wędkarze będa zainteresowani. Jeżeli z czasem pojawią się metrowe szczupaki, zawitają też łowcy tej ryby z całej Polski, kto wie - może wielu zrezygnuje ze Szwecji na rzecz pogoni za polskim zębatym? Do tego dojdą spore okonie. Jako, że Pisz to woda na celowniku Wędkarskiego Świata - reklama łowiska byłaby za darmo :D Można zrobić Puchar Pisza, i zrobić zawody spinningowe na kilkaset łodzi, z nagrodami po kilkadziesiąt tysięcy złotych jak w USA (ilość zawodników a nie pula nagród), aby przyciągnąć ludzi. Sponsorzy się znajdą, zresztą warto coś tu dorzucić, bo przecież wędkarze zostawią i tak kasę w lokalnych barach, hotelach, będą trenować wcześniej... W ten sposób można zareklamować jezioro nie tylko w Polsce - ale i w całej Europie.
Oprócz tego należy uruchomić sprzedaż zezwoleń i przede wszystkim wprowadzić obowiązkowy rejestr. Pobierano by 5 lub 10 PLN kaucji, która przepadałaby jeżeli nie byłby on zwrócony. Pozwolenie 'złap i wypuść' oznaczałoby brak konieczności wypełniania rejestru i wpłacania kaucji. Za rybę w posiadaniu takiej osoby byłby mandat - każdy łowiący musiałby podawać swoje dane do zezwolenia i podpisać się pod przeczytanym regulaminem. Limit ryb tez powinno się odpowiednio ustalić. Najlepiej aby był on dzienny jak również i ilościowy. Szczupaki należałoby chronić za wszelką cenę - i na podstawie połowów w pierwszych latach, należałoby ustalić odpowiednie limity. Propagowanie zasady złap i wypuść wiele by tu pomogło - zwłaszcza wielu spinningistów już wypuszcza swój połów. Z czasem można zwiększyć lub zmniejszyć górny wymiar ochronny.
Co do łowców białej ryby - miasto powinno znaleźć miejsca gdzie wybudowano by specjalne pomosty, gdzie byłby parking, sklepy... Łatwo tutaj o kontrolę i sprzedaż pozwoleń, tak można zrobić w wielu miejscach. Oczywiście można mówić o śmieceniu i tak dalej - ale to jest jak z elektrownia węglową - lepiej jedna duża, która można monitorować i zakładać fltry na jedno żródło 'syfu', niż masa małych i mocno trujących. Tak więc takie przystanie wędkarskie można ładnie sprzątać i utrzymywać w porządku. Wędkarze mogliby podjechać nad wodę, zostawić samochód na płatnym lub bezpłatnym parkingu. Byłyby ubikacje itd.
W całym takim projekcie, zatrudnić można kilka-kilkanaście osób, które zajmowałyby się czy to pilnowanie łowiska, czy też obsługą parkingów i pomostów. Zatrudnienie sezonowe - od maja do października byłoby dobrym rozwiązaniem. Złapanych na kłusownictwie skazywać można by też na prace społeczne na rzecz gminy - tutaj można ładnie odzyskać utracone mienie w postaci robót wykonanych na rzecz samego łowiska, budowy pomostów etc.
Czy taki plan jest niewykonalny??? Zaraz przeczytam o przemyśle drzewnym, kulturze Mazurskiej i fantazjowaniu... :D
-
Dominik, czy Ty aby jesteś pewien, że Mazury to tylko przemysł drzewny? Może pojedź tam i zacznij o tym mówić ludziom :)
Nie Mazury, tylko Pisz i okolice.
Może sam tam pojedź po raz trzeci w swoim życiu i powiedz ludziom co byś chciał zrobić, że chcesz stworzyć turystykę wędkarską (za ich pieniądze z podatków, nie swoje) kosztem fabryk, które dają im stabilne zatrudnienie, umowy o pracę, bo w Twoim mniemaniu to jest słuszniejsze.
Stawiam 18 letnią whisky, że Cię wyśmieją.
-
Czytając wypowiedzi na ten temat wnioskuje,że wiekszość jest za tym żeby poprostu nic nie robić.Siedzieć na dupie trzymać łapy w kieszeni i grać jajami w bilarda( ot taka polska mentalność) może samo sie zrobi.(Przeciez oni chcą jakiś przekret zrobic z tym jeziorem) LUDZIE WIECEJ OPTYMIZMU. Niech gmina spróbuje,a nóż widelec im sie uda ;) Narzekanie,to mocna strona polaków ;D ;D ;D
-
Dominik, czy Ty aby jesteś pewien, że Mazury to tylko przemysł drzewny? Może pojedź tam i zacznij o tym mówić ludziom :)
Nie Mazury, tylko Pisz i okolice.
Może sam tam pojedź po raz trzeci w swoim życiu i powiedz ludziom co byś chciał zrobić, że chcesz stworzyć turystykę wędkarską (za ich pieniądze z podatków, nie swoje) kosztem fabryk, które dają im stabilne zatrudnienie, umowy o pracę, bo w Twoim mniemaniu to jest słuszniejsze.
Stawiam 18 letnią whisky, że Cię wyśmieją.
Nie rozumiem Twojego podejścia. Przecież to nie jest sytuacja zero jedynkowa. Albo przemysł, albo wędkarstwo. Albo żeglarstwo, albo wędkarstwo... Wędkarstwo ma być obok tych rzeczy. Warunki ku temu są i to jedne z lepszych w całej Europie.
-
Dominik, czy Ty aby jesteś pewien, że Mazury to tylko przemysł drzewny? Może pojedź tam i zacznij o tym mówić ludziom :)
Nie Mazury, tylko Pisz i okolice.
Może sam tam pojedź po raz trzeci w swoim życiu i powiedz ludziom co byś chciał zrobić, że chcesz stworzyć turystykę wędkarską (za ich pieniądze z podatków, nie swoje) kosztem fabryk, które dają im stabilne zatrudnienie, umowy o pracę, bo w Twoim mniemaniu to jest słuszniejsze.
Stawiam 18 letnią whisky, że Cię wyśmieją.
Nie rozumiem Twojego podejścia. Przecież to nie jest sytuacja zero jedynkowa. Albo przemysł, albo wędkarstwo. Albo żeglarstwo, albo wędkarstwo... Wędkarstwo ma być obok tych rzeczy. Warunki ku temu są i to jedne z lepszych w całej Europie.
dobrze powiedziane Mosteque. Postawic nowy tartak,a jezioro zaorać,bo poco czerpać korzyści również z jeziora
-
Dominik używa słabych argumentów po prostu. Trochę szkoda, bo dyskusja usiana jest zbędnymi komentarzami.
Bigdom, a co powiesz o moim 'biznesplanie'? :D
-
Luk, a więc tak...
Przede wszystkim z jeziora znikają rybacy i sieci. Tak więc nie ma ubytków powodowanych gospodarką sieciową. Jest to zapewne wiele ton... To zostaje w wodzie.
Czyli woda jest zdecydowanie podporządkowana zasadom: No Kill, C&R itd.
Oprócz samej natury, nic ryb nie zabija i nie kontroluje struktury ichtiofauny?
Tak to rozumiem.
Zarybienia. Oczywiście jest operat, ale ten robiony jest pod określone przeznaczenie - w tym przypadku więc powinien zakładać większe zarybienia na początku, i kontrolę odłowów wędkarskich.
Jak ma wyglądać ta kontrola, kto to ma wykonywać?
Na początek na pewno wprowadzono by drapieżnika, lina, karasia pospolitego., plus bonusowy karp i być może większe sztuki takiego leszcza.
Rozumiem drapieżnika, ma być regulatorem populacji drobnych ryb.
Ale propozycja pozostałych karpiowatych, zwłaszcza samego karpia, to zagrywka wyłącznie pod uciechę wędkarską, bez żadnego logicznego uzasadnienia.
W operacie należy wykazać, że nie łupi się danej wody - więc zarybienia nie muszą być wcale na tym samym poziomie co rybackie - oprócz pierwszego roku, dwóch.
Co to znaczy? Że dotychczasowe zarybienia rybackie były za duże i te „nowe” będą mniejsze?
Czy, że rybacy zarybiali za mało, a teraz wędkarze dopiero „wsypią” dziesiątki ton narybku?
Jeżeli z czasem pojawią się metrowe szczupaki, zawitają też łowcy tej ryby z całej Polski, kto wie - może wielu zrezygnuje ze Szwecji na rzecz pogoni za polskim zębatym? ...Sponsorzy się znajdą, zresztą warto coś tu dorzucić, bo przecież wędkarze zostawią i tak kasę w lokalnych barach, hotelach, będą trenować wcześniej...
Marzyciel :)
Co do łowców białej ryby - miasto powinno znaleźć miejsca gdzie wybudowano by specjalne pomosty, gdzie byłby parking, sklepy... Łatwo tutaj o kontrolę i sprzedaż pozwoleń, tak można zrobić w wielu miejscach.
Popieram, choć zastanawiam się, czy „owe” miasto wie o twojej propozycji :)
W całym takim projekcie, zatrudnić można kilka-kilkanaście osób, które zajmowałyby się czy to pilnowanie łowiska, czy też obsługą parkingów i pomostów. Zatrudnienie sezonowe - od maja do października byłoby dobrym rozwiązaniem.
A poza tym okresem to chyba trzeba by wodę z jeziora wylać i karteczkę napisać: Zaraz wracam :)
Dodam pomijany tu wątek.
Stan ekologiczny jeziora Roś, jego potencjał biologiczny, warunki termiczno-tlenowe, monitoring w/w.
To akurat ważne elementy decydujące, co można zrobić i jak się dopasować do sytuacji zastanej.
-
Luk idea słuszna, ale nadal dla mnie niepoliczalna obarczona bardzo dużym ryzykiem.
Naprawdę wierzysz tak w ludzi u nas w Polsce, że jak złowi metrowego szczupaka to wypuści? Mięso się liczy niestety (filety lub dzwonki zrobi na miejscu z niej i schowa pod nakrycie wierzchnie a nie wypuści). Taka perełka mając 2000ha będzie tłuczona w każdy możliwy sposób przez kłusowników, chociażby łodzią pod przykrywką wędki spinningowej.
Niestety nie wierzę mimo szczerych chęci w możliwość upilnowania tak dużej wody. 2 osoby nie wystarczą do pilnowania, co prawda można byłoby zaangażować inne osoby w takie przedsięwzięcie ale czy aby na pewno budżet gminy wytrzyma bieżące obciążenia?
W filmach cytowanych przez Kotwica mamy informację, jak to nowocześni rybacy myślą o wędkarzach i widzą w nich partnera, Rybal pokazał w tabelce m.in. ile przychodu jest ze sprzedaży zezwoleń, czy naprawdę jest tak trudno o selekcję łowisk specjalnych przez rybaków i zrobienie na od 5-15% wód łowisk specjalnych na dzikich wodach tak aby był wilk syty i owca cała?
-
Grendziu - tabelki tabelkami, a rybak rybakiem. Powiedz mi, czy spółka Maj myśli o wędkarzach? Dobrze znasz odpowiedź. Rybacy nie myslą o wędkarzach, co najwyżej zauważają, że mają z tego zysk. Będąc na Mazurach zauważyłem jedno - wędkarstwa NIKT tam nie promował, wręcz odwrotnie. Na pewno nie robili tego rybacy. Ponadto na miejsce wakacji szukałem dwa razy jakies lokalizacji robiąc mocny research w necie. Jakby były lepsze wody to bym tam pojechał...
Co do pilnowania wody - Grendziu, straty będą. Tak jak na komercji po wpuszczeniu 15,20 kilowych karpi nie wszystkie przeżyją. Jednak kontrole osób spływających z wody, lokalna sieć informacyjna, kamerki itd - to wszystko może sprawić, że obniży się ilość zabieranych dużych ryb. Ponadto za mandaty i nieoddane rejestry możnaby kupować duże osobniki od rybaków, i uzupełniać straty.
Kolejna sprawa to uczciwość wędkarska. Jeżeli łowi wiele osób, i Ty beretujesz rybę - to można się liczyć z kontrolą, po 'zgłoszeniu' przez danego wędkarza. W takim przypadku mandat i zakaz wędkowania może ładnie odsiać ziarno od plew. Czy jest to do zrobienia? Jestem pewien, że się da, efekty na pewno jakieś będą. Jeżeli polskie hipermarkety działają, pomimo plagi złodziejstwa i mają zysk, to i na takiej wodzie może się to udać. Na pewno nie będzie mniej szczupaków niż jest teraz :D
-
Co do spółki Maj wiesz dobrze, że mam alergię na nich :-\ Pamiętam jeszcze czasy jak połączeni byli ze spółką Wigropil i dodatkowo robili z mączki rybnej pasze i koncentraty do karmienia zwierząt hodowlanych (mam nadzieję, że tego już nie ma chodź kto ich tam wie).
Ale nawet ta spółka Maj która tłucze niemiłosiernie wody dzień w dzień im przylegające non stop zrobiła nad jeziorem Starskim łowisko specjalne, czy są tam ryby trudno powiedzieć, bo nie łowiłem a opinie wędkujących są różne. Może za kilka lat woda się odrodzi przy odpowiednim zarybieniu.
Ja cały czas twierdzę z całą chęcią do danego projektu, że to będzie nieopłacalne, obym się mylił. Czekam na obiecane wyliczenia Kotwica :)
-
Dominik używa słabych argumentów po prostu. Trochę szkoda, bo dyskusja usiana jest zbędnymi komentarzami.
Bigdom, a co powiesz o moim 'biznesplanie'? :D
Dominik używa argumentów, których siedzący w Anglii Opolanin nie zrozumie. Bo, jak kiedyś sam napisał: "dla ryb wszystko".
W takim razie każdy argument, który nie popiera tego motto jest słaby. No, ale skoro koledzy z innych, niemazurskich części Polski, lub maniek, który z tych mazur wyjechał, bo gdzie indziej jest mu lepiej tak mówią, to na pewno tak jest. Ci, co mieszkają i pracują na Mazurach, to przecież gówno się znają i mają słabe argumenty.
Panowie, ja wraz z Kotwicem powtarzamy jak mantrę: SKORO UWAŻASZ, ŻE ZROBISZ LEPIEJ, TO ZRÓB!! Pokaż innym, że są w błędzie. Ja z wielką przyjemnością tą whisky kupię :D No, ale to my jesteśmy posądzani o brak działań i defetyzm.
Uważam, że biznesplan opierający się na wędkarskim zagospodarowaniu 1888 ha jeziora jest po prostu do dupy! :)
-
Czyli woda jest zdecydowanie podporządkowana zasadom: No Kill, C&R itd.
Oprócz samej natury, nic ryb nie zabija i nie kontroluje struktury ichtiofauny?
Tak to rozumiem.
Absolutnie nie. Zabiera sie ryby według limitu dziennego i wagowego. Jeżeli w jeziorze jest zbyt duża populacja krąpia, to wtedy można go odławiać bez limitów. Jeżeli jest zbyt dużo drobnicy - płaci się rybakom za usługę i usunięcie jakiś ich ilości.
Złap i wypuść to promowane przez Pisz postępowanie - oznaczałoby brak kaucji i rezygnację z rejestru. Na pewno byłyby górne wymiary ochronne, dla najcenniejszych ryb, to tutaj byłoby C&R.
Na takim zbiorniku C&R to fikcja i w ogóle szkodliwa dla ichtiofauny rzecz. Tu się chyba zgadzamy... :)
W operacie należy wykazać, że nie łupi się danej wody - więc zarybienia nie muszą być wcale na tym samym poziomie co rybackie - oprócz pierwszego roku, dwóch.
Co to znaczy? Że dotychczasowe zarybienia rybackie były za duże i te „nowe” będą mniejsze?
Czy, że rybacy zarybiali za mało, a teraz wędkarze dopiero „wsypią” dziesiątki ton narybku?
Ideą zarybienia nie jest walenie do wody ryb na ślepo, jeżeli więc założy się zmniejszone odłowy (po roku, dwóch) to i zarybienia będą siłą rzeczy musiały być mniejsze. Rybak mimo wszystko równowagi na jeziorach mazurskich nie utrzymał, w pogoni za zyskiem stawia sieci coraz gęściej (stąd skargi wędkarzy o stawianie sieci 'pod nosem'), zaś wydajnośc z hektara spada. Nie wiem - ale dla mnie to nie działa najlepiej w obecnej postaci. W ogóle w Polsce to nie działa, nie wiem więc dlaczego uważać to za jakiś pewnik. To jak z Rybieńcem - była marna woda, a teraz ryby są. Czy musi się ja zarybiać potwornymi ilościami co roku? Oczywiście, że nie - pierwsze lata to sporo wprowadzonej ryby, teraz już zostaje tylko kontrolnie wprowadzać ryby danego gatunku.
Jeżeli prawo uważa, że ryby mimo wszystko należy walić do wody - to jest to złe prawo - tu też myślę, że się zgadzamy.
Na początek na pewno wprowadzono by drapieżnika, lina, karasia pospolitego., plus bonusowy karp i być może większe sztuki takiego leszcza.
Rozumiem drapieżnika, ma być regulatorem populacji drobnych ryb.
Ale propozycja pozostałych karpiowatych, zwłaszcza samego karpia, to zagrywka wyłącznie pod uciechę wędkarską, bez żadnego logicznego uzasadnienia.
Ta woda ma byc pod uciechę wędkarską, więc karp musi tez trafić, najlepiej w ilościach minimalnych, jak na Czarnym. Powinny to byc tez większe sztuki, tak aby ściągnąć karpiarzy. Na zlocie WMH w tym roku jeden polski karpiarz trafił sporą sztukę na Wersminii. Nie oznacza to, że tamta woda karpiem stoi przecież, dobrze o tym wiesz. To ma byc 'logiczne' skromne zarybienie tą rybą. A co masz do lina???
Aby ograniczyć ilość wprowadzanych substancji biogennych do wody, można wprowadzić limity używania zanęt - czyli na przykład 2 kilo dziennie. Czy wtedy byłoby to OK?
Dodam pomijany tu wątek.
Stan ekologiczny jeziora Roś, jego potencjał biologiczny, warunki termiczno-tlenowe, monitoring w/w.
To akurat ważne elementy decydujące, co można zrobić i jak się dopasować do sytuacji zastanej.
No i kolejna rzecz której nie rozumiem. Rybieniec to woda która zarastała, była jałowa jak Sahara prawie. Pojawił się właściciel i zarybił - ale wg Ciebie zdegradował wodę... Obecnie jezioro Roś nie jest żadnym szałem, ale nie należy zakładać wcale, że inicjatywa samorządowców Pisza zniszczy tę wodę. Jeżeli ustali się taki limit zanęt i będzie go egzekwować, to może się okazać, że sytuacja się poprawi. Może też władze Pisza uzyskaja zgode na odstrzał kormorana? Bo co innego władze samorządowe a co innego IRŚ, robiący badania i nie potrafiący dotrzeć do wędkarzy. Może się okazać, że warunki na jeziorze ulegną właśnie poprawie, zwłaszcza jak się odłowi tony drobnicy.
Ja tam nie wierzę w konieczność posiadania rybaka na wodzie - to jest akurat lansowana przez IRŚ wizja,, która się nie sprawdza. Dla takiego Czecha może być wręcz bzdurą robiona pod kilkaset osób w Polsce kręcących lody dzięki przywilejom (rybacy, ludowcy w rządzie i na stanowiskach, IRŚ -tak, tak :D, Zarząd Główny PZW).
MIałbym w ogóle taką propozycję, abys pokazał, jak komercyjne wykorzystanie wody takiej jak Rożś może zagrozić środowisku. Spodziewam się, że będziesz gdybał tylko. Nie czarujmy się, nie macie pojęcia wielkiego o komercyjno-wędkarskim wykorzystaniu łowisk, nie monitorujecie i nie badacie takowych. Jeżeli korzystacie z prac Anglików sprzed 30 lat (kiedy komercji w UK nie było, a presja była olbrzymia), to coś jest nie tak. Bo Czesi mają świetne wody pod nosem, ale tego sprawdzać nie chcecie jak oni to robią.
To jest krytyka, po części płynąca z coraz wnikliwiej badanego tematu. Jeżeli z jednej strony wiecie wszystko, z drugiej zaś na pytanie 'dlaczego w Czechach jest jak jest' odpowiadacie - NIE WIEM , to znaczy, że nie rozwijacie się we wszystkie strony, tylko promujecie rybackie wykorzystanie wody. Nie rozumiem dlaczego nie stawiacie sobie za zadanie pomocy w stworzeniu idealnych łowisk, tylko badacie i badacie jałowe wody i jęczycie... Kiedy pojawia się ktoś, kto chce coś zrobić, to wtedy rzuca się wszystko - równowagę zbiornika, deficyty i takie tam. Ludzie - pomagajcie w tworzeniu dobrych wód a nie przeszkadzajcie! Dlaczego nie widzimy żadnych rozwiązań ze strony IRŚ, oprócz konieczności uprawiania rybactwa? To niestety jest wciskanie ludziom kitu.
P.S. Mam nadzieję, że studiujecie już opracowania naukowe Czechów :D
-
Dominik używa słabych argumentów po prostu. Trochę szkoda, bo dyskusja usiana jest zbędnymi komentarzami.
Bigdom, a co powiesz o moim 'biznesplanie'? :D
Dominik używa argumentów, których siedzący w Anglii Opolanin nie zrozumie. Bo, jak kiedyś sam napisał: "dla ryb wszystko".
W takim razie każdy argument, który nie popiera tego motto jest słaby. No, ale skoro koledzy z innych, niemazurskich części Polski, lub maniek, który z tych mazur wyjechał, bo gdzie indziej jest mu lepiej tak mówią, to na pewno tak jest. Ci, co mieszkają i pracują na Mazurach, to przecież gówno się znają i mają słabe argumenty.
Panowie, ja wraz z Kotwicem powtarzamy jak mantrę: SKORO UWAŻASZ, ŻE ZROBISZ LEPIEJ, TO ZRÓB!! Pokaż innym, że są w błędzie. Ja z wielką przyjemnością tą whisky kupię :D No, ale to my jesteśmy posądzani o brak działań i defetyzm.
Uważam, że biznesplan opierający się na wędkarskim zagospodarowaniu 1888 ha jeziora jest po prostu do dupy! :)
Dominik, aby dyskutować potrzebne są argumenty, jak również kontrargumenty. Takowych nie posiadasz zbyt wiele, używasz wybiegów niczym Urban w latach 80tych. Nieważne kto gdzie mieszka tutaj, ważne jakie ma argumenty. Bo na podstawie Twoich wypowiedzi, Ty wiesz o wiele lepiej co się powinno robić, samorządowcy z Pisza, ludzie którzy blokowali rok temu drogi (kilkaset osób, bodajże tysiące podpisanych pod petycjami), są w błędzie.
Bądź uczciwy i staraj się okiełznać emocje. Jeżeli uważasz, że to (przejęcie jeziora Roś) jest złe to lepiej tu umotywuj, jak Grendziu lub Kotwic chociażby, którzy trafnie pokazują słabe punkty całej operacji.
Co do wędkarskiego 'zagospodarowania' - to jezioro to nie ma być tylko komercją - dalej będzie służyło do uprawiania sportów wodnych, wycieczek statkami, pływania...
-
jestem ciekaw jaki to będzie miało rozgłos wśród społeczeństwa,jezeli zbiorą te 20tyś podpisów,to będzie to oznaczało,że ludzie chcą zmian,a chyba to jest bardzo ważny argument
-
Dominik, aby dyskutować potrzebne są argumenty, jak również kontrargumenty. Takowych nie posiadasz zbyt wiele, używasz wybiegów niczym Urban w latach 80tych. Nieważne kto gdzie mieszka tutaj, ważne jakie ma argumenty. Bo na podstawie Twoich wypowiedzi, Ty wiesz o wiele lepiej co się powinno robić, samorządowcy z Pisza, ludzie którzy blokowali rok temu drogi (kilkaset osób, bodajże tysiące podpisanych pod petycjami), są w błędzie.
Bądź uczciwy i staraj się okiełznać emocje. Jeżeli uważasz, że to (przejęcie jeziora Roś) jest złe to lepiej tu umotywuj, jak Grendziu lub Kotwic chociażby, którzy trafnie pokazują słabe punkty całej operacji.
Co do wędkarskiego 'zagospodarowania' - to jezioro to nie ma być tylko komercją - dalej będzie służyło do uprawiania sportów wodnych, wycieczek statkami, pływania...
Hmmm, ja przecież pierwszy użyłem argumentów, które teraz podnosi Grandziu. Skoro Ty ich nie zauważasz, to nie jest to moja wina.
Argumenty Kotwica są "ichtiologiczne" i mi trudno się w tej kwestii wypowiedzieć, bo nie mam pojęcia o ichtiologii.
OK, to może cofnę się o kilkanaście wpisów wcześniej. Biznesplan. Sorry, ale to, co pokazałeś Luk, to nawet nie jest solidny jego zarys. To, co przedstawiasz, to jest pewna fantastyczna wizja. Jakiś pomysł. Należy Ci oczywiście pogratulować tej wizji, bo od takich się zaczyna. Zawsze musi być pomysł. Najlepiej wiele pomysłów.
Problem w Twoim pomyśle jest taki, że jest on jeden i za cholerę nie chcesz być w nim elastyczny. Napisałem kilka razy, że wędkarskie użytkowanie wody 1888 ha, to jest finansowe sepuku. Potwierdził i rozwinął to potem Grendziu.
Policzmy na szybko. woda ma 1888 ha. Kotwic napisał, że dzierżawa może wynieść kilkadziesięt tys. PLN. Niech będzie 40 000.
Napisałeś, że ma być kilka-kilkanaście osób, które będą obsługiwać jezioro. Sprzątać, kontrolować, prowadzić gospodarkę zrównoważonego rozwoju. Niech to będzie 10 osób. 9 z obsługi i jeden ichtiolog. Roczne utrzymanie Felka, to 30 000, Ichtiologa z 50 000. Razem 320 000 PLN.
Zarybianie. Tu mi liczyć najtrudniej, ale na podstawie tabel z raportu NIK i tego, ile byś chciał tam ryb, to trzeba wydać na oko 200 000 PLN.
Razem to daje nam 560 000 PLN w Każdym roku! Do tego musisz wydać pieniądze na sprzęt, bazę, która pozwoli pracownikom wykonywać swoje prace. Nawet, jak z czasem koszty zarybień spadną, to i tak nie polecą o 90%, tylko o 40-50.
W moich wyliczeniach zakładam, że gmina będzie zachwycona Twoim pomysłem i zasponsoruje infrastrukturę. Wybuduje kładki, slipy dla łodzi, drogi dojazdowe uzbroi teren, itp. Nie wierzę w to zbytnio, ale OK, zakładam, że tak się stanie.
Teraz wpływy. No tu jest problem, bo ile osób byśmy mogli ściągnąć i po ile zrobić zezwolenia. To będę posilał się cennikiem tak chwalonego przez Ciebie Łowiska Rybieniec. Będę operował pozwoleniami dziennymi, ponieważ nie liczyłbym na wędkarzy całorocznych. Pisz, to takie zadupie, gdzie na lokalnych wędkarzy nie ma co liczyć. Tu musisz ciągnąć kasę od przyjezdnych. Ilu możesz ich mieć rocznie? 1000 - 2000? Załóżmy 1500. jak przyjadą na weekend, gdzie łowienie kosztuje 200 PLN, to zarobisz 300 000. Niech przyjedzie 1500 wędkarzy na tydzień, który będzie kosztował z 350 PLN. Masz 525 000. Od tego musisz odjąć podatki i inne.
Wg moich wyliczeń na oko, to wychodzisz na tym w najlepszym wypadku na lekkim minusie, lub na zero, jak masz dobry sezon. Cały czas jednak masz ogromną wodę, na której trudno połowić, jak na komercji i często będzie się schodziło o kiju.
I co? Wystarczą te argumenty, czy za mało? Może podasz swoje wyliczenia.
-
No to jest dyskusja :thumbup:
Dominik, przede wszystkim pracownik sezonowy to koszt rzędu 1800 PLN na miesiąc, razy 10 mamy 180 000. Juz ta część kwoty zostanie zasilona kasą z parkingów... Niech ichtiolog to roczny koszt 40 000... Ekwipunek itd to będzie ze 100 000. Razem mamy 320 000
Kolejna rzecz - zarybienia. Nie pojmuję, dlaczego uważasz, że co rolu trzeba będzie zarybiac tyle samo. To włąśnie spora różnica, to niej est model rybacki! Eldorado nie będzie, takiego jak poł wieku temu, ale ryby dużej będzie znacznie więcej.
Ale przyjmijmy 200 000 PLN w pierwszych dwóch latach.
Czyli mamy około 520 000 na rok plus 40 000 dzierżawy.
Teraz zyski. Roczne pozwolenie w wysokości 350 PLN - 500 wędkarzy - 175 000
Pozwolenie tygodniowe 150 PLN - 1500 osób - 225 000
Pozwolenia dzienne i trzydniowe - 5000 osób (70 i 30 PLN odpowiednio) - 250 000
Razem to daje: 650 000 PLN
Przy moim wyliczeniu jest juz spora górka, ale wiadomo, tak pięknie być nie może - przyjmijmy że sprzeda się pozwoleń za 500 000. Jest teoretyczna strata.
Ale po pierwsze - to dopiero początek! Samorząd ma swoje środki na reklamę których użyje, poza tym rosnąca jakość łowiska przyciągnie wędkarzy, nawet miejscowych (dla tych byłyby zniżki). Wpływ z podatków powinien być o wiele większy natomiast, ponieważ wędkarze zostawili by kasę w okolicznych hotelach, kwaterach, kempingach, sklepach, knajpach, etc. Tutaj zastrzyk gotówki powinien być dużo większy.
Zarybienia powinny tez być już mniejsze...
Jeżeli więc po trzech latach, przyjmiemy, że cyfry byłyby takie jak w moim wyliczeniu - to gmina jest już na zero i spłacają się inwestycje. Co ważne kilkanaście osób znalazło zatrudnienie, kolejni otwierają prywatne firmy (wypożyczalnie łódek, sklepy wędkarskie, jadłodajnie itp). Teraz można nawet zacząć inwestować w większą ochronę wody. Im więcej wędkujących co roku - tym więcej można przeznaczyć na ochronę, tworząc kolejne miejsca pracy, co jest bardzo istotne.
Teraz realia...
Jeżeli na jeziorze Czarnym o powierzchni 25 ha jest 220 członków stowarzyszenia, to ilość rocznych pozwoleń na jezioro Roś powinna byc na granicy 1000, w późniejszych latach nawet i 2000. Wędkarze z Warszawy szybko zrozumieliby, że Roś to idealne dla nich miejsce - Ci mają kasę.
Pozwolenia tygodniowe - to najczęstsza opcja dla wczasowiczów i osób spędzających urlop. !500 na rok daje nam 100 w maju, po 400 w czerwcu, lipcu i sierpniu, po 100 we wrześniu i październiku. Do zrobienia, sporo płaciliby karpiarze - którzy ryb nie zabierają!
Pozwolenia trzydniowe i jednodniowe - tutaj można zarobić najwięcej. Im lepsza woda, więcej stanowisk i sprawniejsza reklama - tym więcej łowiących. Majowy weekend? Powinno byc z kilkuset wędkarzy, co dopiero w same wakacje? Przyjąłem skromną ilość 5000 pozwoleń :D
A gdzie łowienie spod lodu lub późną jesienią/ wczesną wiosną?
Oczywiście to tylko cyfry, bawimy się nimi. Jednak skoro na Bury Hill potrafi przyjechać 150 wędkarzy w ciągu tygodnia, nie wiem dlaczego 300 nie łowiło by na takim Rosiu...
-
No to jest dyskusja :thumbup:
Dominik, przede wszystkim pracownik sezonowy to koszt rzędu 1800 PLN na miesiąc, razy 10 mamy 180 000.
Nie wiem, jak tam w Anglii, dawno nie byłem, ale u nas w Polsce trzeba płacić podatki, ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Jeśli myślisz, że uda Ci się w okolicach Pisza zatrudnić stałą ekipę na śmieciówkach, to możesz się mocno zdziwić jakością ich pracy :)
Wg, Twoich wyliczeń zezwoleń chcesz sprzedać więcej, niż PZW Olsztyn, który skupia wędkarzy z miast :) Powodzenia :) Najważniejsze, to dobre samopoczucie :D
Tylko 3 Gospodarstwa rybackie na Mazurach mają sprzedaż zezwoleń większą, niż 500 tys. PLN. Są to firmy, które skupiają od kilkunastu, do kilkudziesięciu jezior. Najbardziej dochodowa Ostróda ma w swojej ofercie łowisko specjalne, przeznaczone tylko dla wędkarzy plus dodatkowe łowiska licencyjne z większymi opłatami. Nie prowadzą tam odłowów sieciowych (na łowisku specjalnym przynajmniej). Mimo to, nie przekraczają 600 tys. PLN :)
Edit. Jak zatrudnisz fachowego i doświadczonego ichtiologa za 40 tys. brutto rocznie, łącznie z kosztami pracodawcy (około 2000 PLN na rękę miesięcznie), to powodzenia życzę :D
-
No to jest dyskusja :thumbup:
Niech ichtiolog to roczny koszt 40 000... Ekwipunek itd to będzie ze 100 000. Razem mamy 320 000
Kolejna rzecz - zarybienia. Nie pojmuję, dlaczego uważasz, że co roku trzeba będzie zarybiać tyle samo. To właśnie spora różnica, to niej est model rybacki! Eldorado nie będzie, takiego jak poł wieku temu, ale ryby dużej będzie znacznie więcej.
Ale przyjmijmy 200 000 PLN w pierwszych dwóch latach.
\
Kotwic ale fajny etat dla Ciebie się zrobił, no ja chyba jednak zaliczę jeszcze jedne studia w swoim życiu:)
Akurat z tą częścią Luk nie mogę się zgodzić, przy Eldorado jeśli chcesz zachować populację osób na tak trudnym łowisku zarybiać pewnie po pierwszym roku trzeba byłoby więcej, sam piszesz często jak to technologia wędkarska pozwala wywierać presję na rybach.
Dlaczego nie chcesz zaakceptować tego, że czym więcej wędkarzy to mniej ryb i woda sama w sobie się nie obroni? Mentalność i świadomość ludzka wędkujących była i będzie jeszcze bardzo długo kiepska.
Nie wierz proszę w "no kill" na wodzie i limity, Polak potrafi obejść każdy zakaz. Więc jeśli chcesz mieć Eldorado na bardzo dużym łowisku to licz się proszę z większymi kosztami niż mniejszymi w kolejnych latach przy zarybieniu.
Kiedyś czytałem opracowanie, nie pamiętam gdzie, że taki duży metrowy szczupak w maju czy na jesieni z czipem był średnio przy dobrych warunkach łowiony nawet 2 razy w tygodniu...
-
bigdom paskudny dywersję mi uczynił i wiele danych już podał, ale nie dam się. ;D
Jezioro Roś.
powierzchnia: 1888 ha.
głębokość średnia: 8,1 m
głębokość max: 31,8 m
długość linii brzegowej: 51600 m.
Operat rybacki: każdy może go napisać, można zlecić, jak kto woli, ale przyjmiemy 5 000 zł.
Opinia do operatu (trzy upoważnione instytucje: IRŚ, UWM, ZUT), każdy ma widoczny cennik, ale przyjmiemy: 4 000 zł.
Zakładając typowe dane do konkursu na użytkowanie rybackie:
- czynsz dzierżawny: maksymalna stawka z rozporządzenia: 0,1dt żyta/ha (aktualna cena żyta to 50 zł/dt)
= 1888 ha x 0,1 dt żyta = 188 dt żyta = 9400 zł corocznego czynszu za grunty pod wodą.
Zarybienia:
trudno ustalić czym chcą zarybiać samorządowcy, więc idziemy w opcję szukania źródeł wiedzy:
- z analiz naszych: http://zs.infish.com.pl/sites/default/files/kkruj2015_book.pdf
wartość zarybień w 2014 r wynosiła ok. 55zł/ha.
- przyjmując http://dziennikustaw.gov.pl/du/2012/1355/1
że zastosowane będą maksymalne dawki karpia (karp kroczek, 2 kg/ha)
- cena: http://warszawa.rzgw.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0008/8972/Cennik-na-2015-r.pdf
karp kroczek 9zł/kg
Mamy wynik cząstkowy: 55 zł - 18 zł (koszt karpia) = 37 zł/ha dla pozostałych gatunków ryb.
Przy okazji wychodzi: 1888 ha x 2 kg = 3776 kg karpia do zarybień
oraz 3776 kg x 9 zł = 33984 zł (wartość zarybień karpiem).
To część którą można obliczyć z proporcji, bo mamy dane, reszta to zgadywanie, ale trzeba próbować.
1888 ha x 18 zł/ha = 33984 zł (zarybianie karpiem)
1888 ha x 37 zł/ha = 69856 zł (zarybianie innymi gatunkami, trzeba przewidzieć jakie to ryby)
Łączna wartość zarybień dla w/w założeń to 103840 zł.
Wedle wielu opinii wędkarskich zarybienia są zbyt niskie, a dane porównywane są do łowisk komercyjnych.
Przyjąć można, że przykład Rybieńca generuje zarybienia w kwocie 400zł/ha.
Liczymy więc.
1888 ha x 18 zł/ha = 33984 zł (zarybianie karpiem)
1888 ha x 382 zł/ha = 721216 zł (zarybianie innymi gatunkami, trzeba przewidzieć jakie to ryby)
1888 ha x 400 zł = 755200 zł.
Porównując zarybienia nominalne z publikacji oraz opcjonalne z konkretnego przykładu mamy dwie wartości dla jeziora Roś: 103840 zł. do 755200 zł.
Ze względu na konstrukcję prawa (odpowiednie ustawy i rozporządzenia), zarybień dokonuje się corocznie, zgodnie z operatem rybackim.
Zatrudnienie:
- 4 osoby kontrolujące (praca zmianowa), conajmniej 4 osoby by w ogóle była możliwość ustalenia grafiku pracy
- 1 ichtiolog,
- najniższe wynagrodzenie (przewiduję wartośc dla roku 2015: 1850 zł brutto, koszt dla pracodawcy około 2200zł/miesięcznie)
http://poradnik.wfirma.pl/-czy-wiesz-ile-wynosi-calkowity-koszt-zatrudnienia-pracownika
.
otrzymujemy:
5 osób x 2200 zł/miesiąc => 11 000 zł x 12 miesięcy = 132 000 zł rocznie.
Podliczając dotychczasowe dane:
- koszt operatu i opinii do operatu (jednorazowo co 10 lat) = 9 000zł.
- coroczny czynsz „dzierżawny” (zakładając cenę żyta 50 zł/dt) = 9 400 zł.
- coroczne zarybienia: od 103840 zł. do 755200 zł
- wynagrodzenie: 132 000 zł.
Podliczając tylko te informacje mamy koszty rzędu:
- 250 000 zł/rocznie przy umiarkowanej gospodarce zarybieniowej
- 900 000 zł/rocznie przy intensywnej gospodarce zarybieniowej
Nie wliczam jakichkolwiek:
- biznesplanów
- inwestycji na infrastrukturę wędkarską,
- zabiegów dążących do poprawy stanu środowiska wodnego,
- reklam i promocji,
- większych wynagrodzeń niż przyjęte minimalne lub zwyżki cen żyta i ryb.
Co uzyskaliśmy:
250 000 zł/1888 zł = 132 zł/ha (czyli nakłady na każdy hektar powierzchni jeziora).
lub 900 000 zł/1888 zł = 476 zł/ha (czyli nakłady na każdy hektar powierzchni jeziora).
wiemy z danych, że statystycznie na wędkarza przypada około 0,36 ha wody. (http://zs.infish.com.pl/sites/default/files/materialy_szkoleniowe_2015.pdf)
stąd wniosek, że dla jeziora Roś to odpowiednik prawie 5250 wędkarzy.
Pytanie, czy ponad 5000 wędkarzy ma płacić niewielkie składki by zrekompensować koszty, czy podnieść cenę zezwoleń i odsiać ubogich i niechętnych haraczom.
-
Robota wykonana, poukładać całość w łatwo przyswajające się dla uszu slogany reklamowe i mamy Eldorado w Piszu :)
-
Zatrudnienie:
- 4 osoby kontrolujące (praca zmianowa), conajmniej 4 osoby by w ogóle była możliwość ustalenia grafiku pracy
- 1 ichtiolog,
- najniższe wynagrodzenie (przewiduję wartośc dla roku 2015: 1850 zł brutto, koszt dla pracodawcy około 2200zł/miesięcznie)
http://poradnik.wfirma.pl/-czy-wiesz-ile-wynosi-calkowity-koszt-zatrudnienia-pracownika
Kotwic, zrobimy forumową zrzutę i zatrudnimy Cię na etat, za kwotę o której piszesz. Będziesz robił szlachetne prace na rzecz wędkarzy z dala od przebrzydłych rybaków, za minimalną krajową. Wchodzisz w to? :)
-
Kotwic, zrobimy forumową zrzutę i zatrudnimy Cię na etat, za kwotę o której piszesz. Będziesz robił szlachetne prace na rzecz wędkarzy z dala od przebrzydłych rybaków, za minimalną krajową. Wchodzisz w to? :)
He he. :-*
Ja nie zauważę różnicy w kieszeni, a wędkarze i tak zarzucą mi wrogie podejście.
Jak zwykle powiadam: mnie to rybka ;D
-
Nie bój się uzbroimy odpowiednio:)
-
No to jest dyskusja :thumbup:
Dominik, przede wszystkim pracownik sezonowy to koszt rzędu 1800 PLN na miesiąc, razy 10 mamy 180 000.
Nie wiem, jak tam w Anglii, dawno nie byłem, ale u nas w Polsce trzeba płacić podatki, ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Jeśli myślisz, że uda Ci się w okolicach Pisza zatrudnić stałą ekipę na śmieciówkach, to możesz się mocno zdziwić jakością ich pracy :)
Pracownik sezonowy - robota od maja do pażdziernika. Nie wiem czy powinno się komuś tam płacić więcej niż 1300 PLN, większość etatów to prosta praca. Jeżeli w gminie bezrobocie to około 20%, to nie rozumiem po co płacić więcej. Można zatrudnić emerytów, inwalidów. Jeżeli jest zysk, będą i podwyżki. Tutaj parkingowy nie ma zarabiać 2000 na miesiąc Dominik, to jest Pisz a nie Warszawa. Natomiast osoby kontrolujące moga dostawać dodatek od złapanej osoby której wlepią mandat za nieprzestrzeganie regulaminu. Taka premia potrafi zmotywować do pracy :D
Ale faktycznie - trochę można dodać tutaj do całości:)
Pytanie, czy ponad 5000 wędkarzy ma płacić niewielkie składki by zrekompensować koszty, czy podnieść cenę zezwoleń i odsiać ubogich i niechętnych haraczom.
Dobry i rzetelny biznesplan na szybko Kotwic :thumbup:. Ogólnie wartości są miłe dla oka. Jeżeli zarybienia byłyby na poziomie 200 - 300 000 rocznie przez pierwsze lata, to juz byłoby to sporo. Przypominam - nie ma rybaków! :D Tak, tak, przecież oni tak mało łowią... :D
Nie wiem tylko, czemu upierasz sie tak przy tych karpiach, zarybienia nim powinny być robione bardziej delikatnie - zamiast sporej ilości tego gatunku, powinno się wprowadzić sztuki większe. Czekanie na to aż kroczek urośnie jest bez sensu.
Teraz co do Rybieńca - to przecież tam nie zarybia się takimi ilościami co roku, nieprawdaż? To tylko była 'inicjacja'. Czy na jeziorze Roś potrzeba wprowadzać co roku tak wielkie ilości ryb? Nie sądzę. Nie wydaje mi się aby presja była aż tak wielka, i szkodziła populacjom dużych osobników - jak pisałem są kontrole i mandaty- których tu nie uwzględniamy...
Na koniec napiszę jeszcze jedno. A co się stanie jak Pisz zdobędzie grant z UE? Czy wtedy nie można by pomyśleć o wszystkim w skali o wiele większej? Przecież to nie jest wcale takie małoprawdopodobne :)
-
Pracownik sezonowy - robota od maja do pażdziernika. Nie wiem czy powinno się komuś tam płacić więcej niż 1300 PLN, większość etatów to prosta praca. Jeżeli w gminie bezrobocie to około 20%, to nie rozumiem po co płacić więcej. Można zatrudnić emerytów, inwalidów. Jeżeli jest zysk, będą i podwyżki. Tutaj parkingowy nie ma zarabiać 2000 na miesiąc Dominik, to jest Pisz a nie Warszawa. Natomiast osoby kontrolujące moga dostawać dodatek od złapanej osoby której wlepią mandat za nieprzestrzeganie regulaminu. Taka premia potrafi zmotywować do pracy :D
Ale faktycznie - trochę można dodać tutaj do całości:)
Jest takie powiedzenie: "Jaka płaca, taka praca" :) Z tymi inwalidami i emerytami, to już pojechałeś grubo :D Trudno z tym dyskutować z bolącym brzuchem ze śmiechu :D
To tylko potwierdza moje obawy, że nie masz najmniejszego pojęcia o ludziach, płacach i rynku pracy w Polsce :)
Na koniec napiszę jeszcze jedno. A co się stanie jak Pisz zdobędzie grant z UE? Czy wtedy nie można by pomyśleć o wszystkim w skali o wiele większej? Przecież to nie jest wcale takie małoprawdopodobne :)
Ja myślę, że lukę po niedawno zmarłym Terrym Pratchett'cie wypełniasz idealnie :)
Grendziu ostatnio pisał co by zrobił, gdyby wygrał w totka. Z tą różnicą, że on nie pisał tego na poważnie :) Mam nadzieję, że Ty też nie :)
-
Bigdom jesteś z okolic to wiesz z jakim bezrobociem boryka się ten teren gdzie w Grajewie leżącym niedaleko Pisza jest największe bezrobocie % w Polsce ludzie błagaja o pracę chociaż na pół etatu. Praca za 1300 zł na rękę rzuć tam hasło i będą nawet rowerem dojeżdżać
-
Pracownik sezonowy - robota od maja do pażdziernika. Nie wiem czy powinno się komuś tam płacić więcej niż 1300 PLN, większość etatów to prosta praca.
W zakresie Prawa Pracy nie siedzę więc to opcja dla fachowców.
Ale mam wrażenie, że osoba która będzie dokonywać kontroli wędkarzy, to musi mieć odpowiednie predyspozycje, przeszkolenie, uprawnienia i adekwatną formę zatrudnienia..
Nie wiem tylko, czemu upierasz sie tak przy tych karpiach, zarybienia nim powinny być robione bardziej delikatnie - zamiast sporej ilości tego gatunku, powinno się wprowadzić sztuki większe. Czekanie na to aż kroczek urośnie jest bez sensu.
Ja upieram się przy karpiu, nie wygłupiaj się z takim pomysłem.
Ja nawet z Rybieńca wypieprzyłbym te wszystkie karpie, choć to woda płytka i mocno zeutrofizowana. Od dawna piszę, że jestem przeciwnikiem jakichkolwiek zarybień karpiem wód naturalnych i w ramach swoich możliwości skutecznie z tym walczę.
Ale masz tu przykłady, że w imię uszczęśliwiania wędkarzy różne są opcje zarybieniowe :)
Na początek na pewno wprowadzono by drapieżnika, lina, karasia pospolitego., plus bonusowy karp i być może większe sztuki takiego leszcza.
a woda ma byc pod uciechę wędkarską, więc karp musi tez trafić, najlepiej w ilościach minimalnych, jak na Czarnym. Powinny to byc tez większe sztuki, tak aby ściągnąć karpiarzy.
A co do zarybień - może będzie dobrze zrezygnować z węgorza? Powinno od razu być lepiej, bo zorganizowane kłusownictwo to głównie ten gatunek.
Ludzie wcale nie będą przyjeżdżać na Roś po karpia, oni chcą takich normalnych ryb - dużych szczupaków, garbatych okoni, sporych leszczy, linów, węgorzy.
Teraz co do Rybieńca - to przecież tam nie zarybia się takimi ilościami co roku, nieprawdaż? To tylko była 'inicjacja'. Czy na jeziorze Roś potrzeba wprowadzać co roku tak wielkie ilości ryb?
Rybieniec jest wodą przepływową, dzierżawioną od SP poprzez RZGW. Czyli odbył się konkurs ofert, gdzie użytkownik zadeklarował coroczne zarybianie konkretnymi gatunkami i w ustalonych ilościach. To wynika z operatu rybackiego i oferty konkursowej (potwierdzonej umową „dzierżawy”).
Widać też wyraźnie, że operat został przygotowany przed 2012 rokiem (wprowadzono ustawowe ograniczenia co do zarybień karpiem). A w filmie mówi się o takich ogromnych zarybieniach to i prawdopodobnie wynikają one z corocznych zobowiązań.
Druga sprawa, związana z karpiem to w/w rozporządzenie, które ogranicza sortymenty dozwolone do zarybień.
Dura lex sed lex.
A wspomnę jeszcze o Wersminii. Pomimo dużych nakładów finansowych na zarybienia oraz obsługę, to ciągle słychać marudzenie wędkarzy na: pogodę, brak ryb, dostęp do wody, dostęp do łodzi itd. Łowisko jest dość znane, jest ukierunkowane na wędkarzy, są tam zawody rozgrywane, ale marudzenie ciągle trwa. Jak to możliwe?
-
Bigdom jesteś z okolic to wiesz z jakim bezrobociem boryka się ten teren gdzie w Grajewie leżącym niedaleko Pisza jest największe bezrobocie % w Polsce ludzie błagaja o pracę chociaż na pół etatu. Praca za 1300 zł na rękę rzuć tam hasło i będą nawet rowerem dojeżdżać
No piszesz to Kop3k (nie Grendziu :) ) w dużym uproszczeniu. To nie jest tak, że jak jest duże bezrobocie, to możesz przebierać w pracownikach. W Piszu jest kilka zakładów pracy, więc to nie jest tak, że ludzie ustawiają się w długich kolejkach do pośredniaka. Ci, którzy chcą i potrafią pracować pracują za trochę większą kasę i przede wszystkim z pełnymi umowami o pracę. Młodzi wyjeżdżają do miast lub za granicę.
OK, jeśli Luk chce zatrudnić stójkowego, to problemu nie ma. Jak chce zatrudnić rzetelnych i uczciwych strażników, operatorów sprzętu (łodzi, obsługi turystów) to już może mieć problem. Na pewno nie za takie pieniądze.
Chodzi nam o pracowników odpowiedzialnych, czy chłopków-roztropków, którzy po pierwszej wypłacie idą w tygodniowy cug?
-
A wspomnę jeszcze o Wersminii. Pomimo dużych nakładów finansowych na zarybienia oraz obsługę, to ciągle słychać marudzenie wędkarzy na: pogodę, brak ryb, dostęp do wody, dostęp do łodzi itd. Łowisko jest dość znane, jest ukierunkowane na wędkarzy, są tam zawody rozgrywane, ale marudzenie ciągle trwa. Jak to możliwe?
Tak samo po latach będzie wyglądało w Piszu, połowią na niej tylko "fachowcy", czasami sporadycznie wędkarze - dla wielu z nas zwykła komercja nie jest wyzwaniem, ale jak zrobi się Eldorado w Piszu to przyjadą raz na jakiś czas osoby w poszukiwaniu ryby życia.
Niestety ale zbyt duże opłaty i kilka niepowodzeń na wodzie przy wysokiej opłacie zniechęci do kolejnego przyjazdu nad wodę, bo każdy sobie wciśnie jakąś historyjkę, że ryb nie ma.
Założenie że będzie ponad 5000 osób łowić w Piszu rok rocznie może okazać się mimo wszystko błędne, nie każdego stać aby wydawać duże pieniądze na składkę, a łowisko ma być dla jak największej ilości wędkarzy. Zawsze także można namieszać, typu "no kill" 50% stawki itd itp.
Dominik dałem słowo, a słowa dotrzymuję, wygram w totka to przygotuję flagową wodę, lecz nie będzie ona miała 2000ha tylko maks do 50ha. Inny problem, że kreślę kupon raz na pół roku.
Co do płacy za pracę - nie mam nic do inwalidów i rencistów na parkingach, ale tutaj Dominik znów ma rację, chcemy uchronić wodę, to za 1200zł Pan parkingowy sam wspomoże nielegalny odłów. Dostanie 20zł ekstra od 5 wędkujących dziennie aby nie wydać że osoby łowiące biorą ryby ponad limit, lub otrzyma kilka rybek ekstra będzie siedział cicho i sobie niedobór wypłaty wyrówna.
-
kop3k to nie Grenidzu tak jak Kotwic to nie Bigdom :beer:
-
kop3k to nie Grenidzu tak jak Kotwic to nie Bigdom :beer:
Kurde, sorry, to z pośpiechu, bo macie podobne, ciemne avatary. Mój błąd :)
-
Dominik, jesteś taki niekulturalny bo tak Cię wychowano czy już się taki urodziłeś? ;D
To co napisałem to był biznesplan pisany na kolanie, podczas oglądania telewizji i słuchania muzyki jednocześnie, o 22 w nocy. Nie siedziałem nad tym tydzień lub dwa, to taka zabawa. Nie rozumiem dlaczego nie potrafisz dyskutować, tylko posuwasz się do jakiś dziwnych wyjazdów. Zobacz co przytaczasz - linki nie na temat, własne szacunki, wpisy o kulturze Mazurskiej, sugerując, że bez jej znajomości nie sposób cokolwiek na Mazurach zrobić. Na wiele tematów wypowiadasz się mając małe pojęcie (jak o operacie i swoim C&R dla Polski chociażby).
Weź przykład z Kotwica lub Grendzia - oni prowadzą dyskusje na poziomie. Więc mając moc sprawczą dam ci ochłonąć na jakiś czas :D Zrobię to niczym Terry Pratchett!
-
A wspomnę jeszcze o Wersminii. Pomimo dużych nakładów finansowych na zarybienia oraz obsługę, to ciągle słychać marudzenie wędkarzy na: pogodę, brak ryb, dostęp do wody, dostęp do łodzi itd. Łowisko jest dość znane, jest ukierunkowane na wędkarzy, są tam zawody rozgrywane, ale marudzenie ciągle trwa. Jak to możliwe?
Tak samo po latach będzie wyglądało w Piszu, połowią na niej tylko "fachowcy", czasami sporadycznie wędkarze - dla wielu z nas zwykła komercja nie jest wyzwaniem, ale jak zrobi się Eldorado w Piszu to przyjadą raz na jakiś czas osoby w poszukiwaniu ryby życia.
Niestety ale zbyt duże opłaty i kilka niepowodzeń na wodzie przy wysokiej opłacie zniechęci do kolejnego przyjazdu nad wodę, bo każdy sobie wciśnie jakąś historyjkę, że ryb nie ma.
Założenie że będzie ponad 5000 osób łowić w Piszu rok rocznie może okazać się mimo wszystko błędne, nie każdego stać aby wydawać duże pieniądze na składkę, a łowisko ma być dla jak największej ilości wędkarzy. Zawsze także można namieszać, typu "no kill" 50% stawki itd itp.
Co do biznesplanów - to nie traktujmy takich rzeczy do końca poważnie... :D
Przede wszystkim jezioro Roś w porównaniu do Wersminii ma o wiele, wiele większy potencjał, sama linia brzegowa to już spory odcinek łowiska. Jest tutaj pole do popisu, i liczba 5000 wędkarzy rocznie wcale nie musi być taką cyfra z kosmosu. Przede wszystkim na Mazurach nie ma gdzie łowić, tak więc sama reklama zadziała bardzo dobrze, masy wędkarzy, w tym tych niedzielnych złąpia się na nią bez problemu. Tam nie musi jechać mistrz świata w spinningu wcale, tam ma się trzepać kasę, zwabić turystów, nawet tych, co niekoniecznie mają kartę wędkarską - a chcą połowić za 60 zeta za trzy dni. To wcale nie jest drogo!
Co do płacy za pracę - nie mam nic do inwalidów i rencistów na parkingach, ale tutaj Dominik znów ma rację, chcemy uchronić wodę, to za 1200zł Pan parkingowy sam wspomoże nielegalny odłów. Dostanie 20zł ekstra od 5 wędkujących dziennie aby nie wydać że osoby łowiące biorą ryby ponad limit, lub otrzyma kilka rybek ekstra będzie siedział cicho i sobie niedobór wypłaty wyrówna.
Tutaj akurat do sprzedawania pozwoleń i miejsca na parkingu nie trzeba nikogo z wykształceniem wyższym. Wystarczy kultura Mazurska i jest OK :D Tak już na serio - jeżeli przyjąłem 18000 za osobę na sezon razy 10 - można z tego zrobić 7 lub 8 osób, wg stawek o jakich pisał Kotwic. Są jeszcze pieniądze z mandatów jak napisałem...
Co do wspomagania nielegalnego odłowu - Grendziu - to może zapłacić 5000 na miesiąc za sprzedaż pozwoleń na pomoście aby był nieprzekupny? :D Nie róbmy jaj, jak ktoś oszukuje to i za dwukrotnie większą stawkę będzie robił to samo... Takie sa realia. Pytanie jak to wszystko załatwić...
Bo można tez dać komuś taki parking lub pomosty w ajencję, bez zatrudniania bezpośrednio wcale. Takie osoby nawet pomosty moga zbudować za swoje!
Rybieniec jest wodą przepływową, dzierżawioną od SP poprzez RZGW. Czyli odbył się konkurs ofert, gdzie użytkownik zadeklarował coroczne zarybianie konkretnymi gatunkami i w ustalonych ilościach. To wynika z operatu rybackiego i oferty konkursowej (potwierdzonej umową „dzierżawy”).
Widać też wyraźnie, że operat został przygotowany przed 2012 rokiem (wprowadzono ustawowe ograniczenia co do zarybień karpiem). A w filmie mówi się o takich ogromnych zarybieniach to i prawdopodobnie wynikają one z corocznych zobowiązań.
Druga sprawa, związana z karpiem to w/w rozporządzenie, które ogranicza sortymenty dozwolone do zarybień.
Dura lex sed lex.
A wspomnę jeszcze o Wersminii. Pomimo dużych nakładów finansowych na zarybienia oraz obsługę, to ciągle słychać marudzenie wędkarzy na: pogodę, brak ryb, dostęp do wody, dostęp do łodzi itd. Łowisko jest dość znane, jest ukierunkowane na wędkarzy, są tam zawody rozgrywane, ale marudzenie ciągle trwa. Jak to możliwe?
Widzę, że zaintrygował Cie ten Rybieniec. Jego właściciel to taka czarna owca w ichtiologicznym światku chyba... :D
Kotwic - Roś nie potrzebuje wielkich ilości karpia - wystarczy, że będą to spore sztuki, które da się łowić karpiarzom. To oni będą się na niego zasadzać. Im wcale nie odpowiadają łatwe wody, gdzie łowi się z marszu - wielu szuka właśnie poważniejszych wyzwań, nad wodą zaś potrafią siedzieć i po kilka tygodni. Trzeba im tylko dać tego karpia. Byc może wystarczy to co tam jest, może trzeba zarybić tylko ilością 100-200 większych sztuk? Pewnie znajdą sobie gdzieś miejsce w tak rozległym jeziorze.
Ważne, aby taka woda przyciągała ludzi. To nie ma być wanna z rybami wcale - to ma być łowisko gdzie można połowić. To nie ma być wściekła komercja, tylko jezioro z 'normalną' ilością ryb - taką jaka była z 15-20 lat temu. To normalne, że w projekcie tym uczestniczyć będą lokalni wędkarze, co znają to jezioro na wylot. Na pewno da się to zrealizować, zwłaszcza, że promocji wędkarstwa na Mazurach nie ma. Sami okoliczni mieszkańcy mogli by się nastawić biznesowo pod wędkarzy - oferując odpowiednie zakwaterowanie, stanice, stanowiska. Oni tez byliby zainteresowani lepszym rybostanem, byc może nawet partycypowali w kosztach zarybień.
I jeszcze raz napiszę - uzyskanie funduszów z Unii Europejskiej na rozwój turystyczny rejonu wcale nie jest z kosmosu. Takie pieniądze można dostać, trzeba dobrze stworzyć biznesplan, umieć go uzasadnić. W przypadku Mazur to idealna sprawa, bo byłby to rodzynek swojego rodzaju. Nie jest to małe jezioro, tylko odpowiednio wielkie, mogące być idealnym łowiskiem, z którego korzystają setki wędkarzy dziennie w sezonie.
Ja szukałem wędkarskiej 'destynacji' w Polsce i nie znalazłem - nie chciałem łowić na komercji karpiowej. Właśnie taka woda wpisuje się idealnie w okolice Pisza, bo dałaby turystom dodatkową atrakcję, ściągnęłaby tez wielu innych. Bliskość Warszawy i bezrybne łowiska Mazowsza to wielki atut, który można tu świetnie wykorzystać, bo to Warszawiacy w dużej liczbie odpoczywają na Mazurach właśnie.
-
Ale się uśmiałem.
A teraz zejdźmy na Ziemię. To jest Polska,nie Czechy czy UK.
Pewnie tym popadnę w niełaskę jak Dominik.
Luk,jesteś nieobiektywny. Mam wrażenie,że wybiórczo traktujesz część wypowiedzi. Podobnie jak Dominik uważam,że Twój plan jest dobry,a nawet bardzo dobry,jednak jako biznes-plan nie uzasadniony ekonomicznie,a tym bardziej nie realny w polskich warunkach. Nawet w oparciu o tanią siłę roboczą mazur. Ludzie nie nauczeni pracy prędzej będą kombinować jak dorobić do tych kokosów niż zrobią coś dobrze.
Ciekawe jak ściągnąć kilka tysięcy osób w pierwszym czy drugim roku. Jak zarybić dużo jednocześnie przestrzegając prawa.
Na efekty przyjdzie czekać latami. Jaki budżet ma gmina i co o tym myślą mieszkańcy. Czy będą chcieli sponsorować przez kilka lat przedsięwzięcie ,którego efektów nie będzie widać. Jak zamkną szkołę z braku środków to zaczną szukać kasy i co wtedy. Będą wysyłać dzieci na ryby zamiast do szkoły.
Dlaczego nie wziąć dwóch,trzech mniejszych jezior o bardziej zróżnicowanym charakterze. Są wtedy znacznie większe możliwości.
Zarybienia nie pokryją 50% potrzeb i w połowie sezonu już ryb do tarła nie będzie. Zawyżone składki przyniosą więcej szkody niż pożytku. Lepiej zrobić symboliczną opłatę (opłata na pokrycie kosztów,śmieci,naprawa infrastruktury itp. ) i dać możliwość zakupu złowionej ryby lub też zakup ryby np. z basenu,bo może ktoś nie złapać,a będzie chciał rybkę zabrać. Tylko w ten sposób da się kontrolować ilość zabieranych ryb.
Warszawka ma w d...Mazury. Zakupili tak pełno działek,a dodatkowo OM ma we władaniu kilkadziesiąt mazurskich jezior i jak będą chcieli to sobie sięgną po gotowe i Pisz się tylko obliże.
-
Ale się uśmiałem.
A teraz zejdźmy na Ziemię. To jest Polska,nie Czechy czy UK.
Ciekawe, że nikt nie wykonał jeszcze takiej rzeczy w Polsce i zakładasz z góry, że się ona nie powiedzie. Rozumując w ten sposób, nie ma sensu niczego naprawiać, ulepszać - bo to jest 'Polska, nie Czechy czy UK'.
Oczywiście, że takie biznesplany to zabawa, ale zapewniam Cię Elvis, jeżeli milion wędkarzy w Polsce jest niezadowolonych, narzeka na ryby i brak możliwości - nie rozumiem dlaczego nie stworzyć czegoś, czego ludzie szukają. W Warszawie jest sporo znakomitych wędkarzy - wędkarskie gazety i ich redaktorzy to wybitni wędkarze chociażby. Nie wierzę, że mają Mazury w tyłku. Ty może mówisz o ZG lub ZO PZW tutaj, ale Ci akurat ciągna kasę z Mazur. Jasne, że będą stawać na głowie aby nie oddać 'ni piędzi' jeziora :D
Ale zapytam i Ciebie. Uważasz, że samorządowcy Pisza robia sobie jaja lub chcą utopić lokalne pieniądze? Chcą aby ich dzieci nie miały szkoły, chodziły obdarte? :) A może właśnie na odwrót, chcą aby się one pojawiły (kasa)? A co z odłowami sieciowymi, tarlaków? Jak to jest, że na Orzyszu rybacy wystąpili o zgodę na odłowienie 1000 tarlaków sszczupaka, i burmistrz musiał interweniować (nie wiem nawet czy się mu powiodło)? Byc może wcale nie trzeba wielkich cudów aby ożywić tamta wodę? Jeżeli nie będzie rybackich sieci, to ile ryb zotanie w jeziorze, co?
Dlaczego czonkostwo w stowarzyszeniu jez. Czarnego ma 220 osób, co i tak maja problemy ze złowieniem ryb? Skoro ROś jest tak wielkie - dlaczego tutaj nie miałaby zadziałąć jakaś organizacja lokalnych wędkarzy? Przecież oni sami pilnowali by tej wody, spokojnie sformowaliby niezły oddziałek lokalnego SRS aby wreszcie mieć rybną wodę, a nie mazurską lipę z rybakami!
Ja wcale nie uważam, że to zły pomysł. Może biznesplany są śmieszne - ale wcale nie trzeba wierzyć, że bez rybaka i jego zarybień nie da się takim jeziorem zarządzać i coś zrobić. Jestem pewien, że się da. Itu muszę przyznać, że posiadam cechę ludzi mieszkających w UK lub Czechach. Optymizm :D
-
Luk,ja też nie uważam,że to zły pomysł. Myślę tylko,że można zacząć na trochę mniejszą skalę. Plan jest przerysowany,milion to tylko mała część kosztów które trzeba ponieść.
Czy gmina źle chce?
No,cóż jakoś nie mogę uwierzyć,że nikt nie będzie miał w tym prywatnego interesu,albo inaczej,że nie robi tego tylko w oparciu o własny interes.
Codziennie mamy wiele przykładów jak wyłudzane są pieniądze prze włodarzy czy urzędników państwowych. Ile nie trafionych inwestycji za unijną kasę. Tylko,żeby coś dostać trzeba też swoje włożyć. Nie ma. nic darmo. Nawet w Uni.
Problemem jest brak odpowiedzialności za złe decyzje. Nikt nie ponosi konsekwencji swoich czynów.
"Łatwo przyszło,łatwo poszło".
W wielu sprawach się z Tobą zgadzam,bo jestem realistą,jednak w tym przypadku...
To jest zbyt piękne,żeby było możliwe. Właśnie dlatego,że to jest Polska. Mało to patriotyczne,ale jakie prawdziwe.
Jeśli się porównamy do Czarnego to anagogicznie na Rosiu powinniśmy mieć
razy tyle wędkarzy,czyli około 20tyś. Jakoś tego nie widzę.
Dlaczego nikt do tej pory czegoś takiego nie zrobił?
Odpowiedz sobie sam.
Ja myślę,że właśnie dlatego,że nie widzi w tym realnej szansy na zarobek. A zarządzanie nie swoją kasą bez konsekwencji złych decyzji nie stanowi problemu. Co innego rozwijać istniejący biznes o nowe opcje,a co innego zaczynać od zera. Dodatkowo polskie prawo,urzędy,urzędnicy....
Rybacy...
-
Masz rację, ja tez mam sporo wątpliwości. Ale powiem Ci jedno - że jeżeli ktoś miałby w to zainwestować, z poszanowaniem przyrody, ludzi i przepisów - to jest to gmina właśnie. I nie ma mowy aby prywatny właściciel mógł ogarnąć taki zbiornik. To też spory problem - bo prywatny chciałby kasy, kasy i jeszcze raz kasy - mógłby wycisnąć co się z wody da... Natomiast gmina musi mieć na uwadze dobro lokalnej społeczności, przepisy...
Ja w Piszu byłem, i wiem jak marnie jest z turystami w sezonie. A był to raz sierpień a raz lipiec. Tam nie ma wcale ich wielu, statki wycieczkowe mają problem z zebraniem garstki ludzi aby wykonać rejs po jeziorze. Dlatego taka inicjatywa to strzał w dziesiątkę, zastrzyk klienteli dla lokalnych ośrodków, kwater, zajazdów. Za rozsądne pieniądze można wtedy powędkować, bo jak na standardy wczasowe cena 60 PLN za trzy dni to nie jest dużo wcale, zwłaszcza jak można rybę zabrać.
Istnieje też możliwość zrobienia stowarzyszenia wędkarskiego Roś, z mozliwością sprzedaży dziennych pozwoleń. Wtedy sami wędkarze mogliby się zająć ochroną zbiornika i zarybieniami, przy małym współudziale gminy. Na pewno gorzej by nie było. Wystarczyłoby uzbierać 200 000 na dzierżawę i zarybienia, część mogłoby założyć miasto właśnie - dostałoby to z powortem po sprzedaży zezwoleń. Tak też się da... Ważne aby zabrać wodę rybakom!
-
Ciężko było ale przeczytałem wszystko. Zgadzam się z tym, że to jezioro jest duże, nawet bardzo duże i pewnie łatwiej byłoby zrobić takie łowisko na mniejszym. Tylko, że "klamka już zapadła" i władze w Piszu chcą to jezioro więc nie ma co rozważać tego, że lepsze byłoby mniejsze...
Jeżeli chodzi o zatrudnienie to przecież jeżeli zatrudniasz parkingowego to część jego pensji lub całość pokryją zyski z parkingu. Sprzedaż zezwoleń też można "zabezpieczyć" płacąc prowizję od sprzedaży osobie sprzedającej. Jasne, że to będzie mniej niż poruszone 20 zł ale zwiększymy szansę na uczciwą sprzedaż. Do tego oczywiście kontrole. Istnieje taka funkcja jak "tajemniczy klient", można wykorzystać urzędników (ktoś musi odpowiadać za "majątek miasta", kogoś z zewnątrz. Koszty nie są duże, około 50-70 zł za sprawdzenie.
Infrastrukturę można zrobić po kolei. Przecież nie musi od razu być pełen wypas. Do wszystkiego można dojść z czasem. Można również dać darmowe pozwolenie np, na miesiąc jeżeli ktoś pomoże w uprzątaniu terenu, wycince krzaków itp. Część infrastruktury może zrobić ktoś kto np. będzie wynajmował łodzie, kajaki, prowadził bar.
Piszecie o wielkich kosztach jakie trzeba ponieść i faktycznie są duże. Tylko, że ja uważam to za inwestycję. Oczywiście trzeba to robić z głową, jakieś badania, założenia trzeba mieć.
Nie zapominajmy, że jeżeli zaczną przyjeżdżać turyści lub po prostu zwiększą się obroty osób mających noclegi, wynajem sprzętu, bary i to zwiększą się wpływy do budżetu.
Ja nie zakładam, że to jezioro będzie po 1, 2 czy nawet 3 roku na siebie zarabiać. Ale jest szansa jeżeli to będzie perełka.
Do tego dochodzę ewentualne dofinansowania z UE, a wtedy to już moim zdaniem da się to zrobić.
To tak na szybko, za dużo już było powiedziane i nie pamiętam wszystkiego co przeczytałem na początku dnia :)
ps. w trakcie pisania Luk napisał o dbaniu o lokalną społeczność. Zgadzam się z nim, gmina nie musi zarabiać ale ma dbać o mieszkańców. Przykładem niech będą darmowe przejazdy MPK w Żorach (60 tys. mieszkańców).
-
Dobra wypowiedz łapa w góre. Z tym że w Polsce wszystko musi od razu byc naj...droższe niestety to jakas choroba która trzeba zwalczyć. Dla przykladu w Grajewie powstał w tym roku pierwszy basen niby nic wielkiego a jednak pokazuje jak można dorwać kase.
Prywatny inwestor firma wszystkim dobrze znana "mlekpol" wylozyla duża kase na budowe basenu w zamian za podpiecie sie pod instalacje wodno kanalizacyjna i elektryczna i wybudowała obok pierwsze w Polsce muzeum mleka co zwiekszylo od razu potencjalnie ilosc osob odwiedzajacych basen o wycieczki ze szkół o profilu rolniczym czego na podlasiu warmi i mazur jest pod dostatkiem.
Wysłane z mojego U2 przy użyciu Tapatalka
-
Dokładnie,tak gmina jest tu najodpowiedniejsza. Tyko w żadnym wypadku nie może liczyć na zysk finansowy. Taka inwestycja nigdy się nie zbilansuje. Zysk jest wymierny. To nowe miejsca pracy,wracające lokalne życie,nowe inwestycje,napędzające jedną drugą. Wędkarstwo jest tylko dodatkiem do całej wartości,ważnym dodatkiem,ale nie jego głównym czynnikiem.
Z takiego wielkiego jeziora nie uda się zrobić łowiska specjalnego(nie typowej komercji),bez ingerencji w środowisko. A to narusza główne założenia.
Ciężko zachować równowagę,o ile to w ogóle możliwe.
-
Dokładnie, nie o zarabianie chodzi. Ale mądrymi ruchami można zmniejszyć koszty. Takie jezioro to jest wielki potencjał, może mieć wpływ na duży obszar.
Wysłane z Nexus 5
-
1. Założenia to jedno.
2. Realizacja to drugie.
3. 1 i 2 jeśli się spełni nie musi przynieść wcale efektu i może być klapa.
Co do Czarnego to populacja stowarzyszeni spada (aktualnie około 150 osób), dlatego, że trudno jest złowić ryby, bo jest ich mniej i jest trudno także dlatego, że nawet wg operatu które robi "burdelik w wodzie" nie można przystąpić do jego pełnej realizacji. Od 3/4 lat nie zarybiliśmy leszczem (wg operatu tona rocznie) i płocią (ok.500kg) bo nie było tych ryb na rynku. Zawsze zarybialiśmy dużymi okazami tych gatunków, a teraz możliwe że wpuścimy "młodzież" do wody, bo kasa jest, a ryb nie zarybiamy z błahego powodu, bo nie ma takich jakich chcemy dla wędkarzy.
A co jak będzie kasa w urzędzie w Piszu do wydania (tam się liczą terminy przy projektach przy refinansowaniu) a ryb nie będzie w zakupie?
Grant jak najbardziej za, tajemniczy klient bardzo dobry pomysł.
Elvis gdyby zebrać do tego projektu mądre głowy, posiedzieć nad tym z 2/3 miesiące, dopieścić, poukładać dokładnie to kto wie, czy nie można byłoby odnieść sukcesu mimo wszystko.
Z tym, że gdyby już wyszło to też widzę zagrożenie, jeśli Pisz nagle urósłby do miana raju dla wędkarzy to za chwilę pojawiłby się plagiaty, dla wędkarzy super, bo i odrodzenie, ale cykl życia produktu jakim byłoby Eldorado zostałbym nasycone i docelowo doszłoby do zmniejszonej sprzedaży zezwoleń, a po sukcesie grupa lokalna i społeczna zaczęłaby narzekać na to, że ich rybne wody nie są aż tyle warte. Można byłoby w tym momencie także rozpocząć promocję łowiska i landu za granicą itd itp.
Luk ależ się uczepił tych rybaków, no ja sam już nie wiem czy aby nie można z nimi współpracować i rozmawiać, razem coś zaplanować? Jeśli ustawisz ich przeciwko sobie to skąd weźmiesz materiał zarybieniowy? A jak zakupisz chorą populację ryb? Co jak przyjdzie przyducha? (ubezpieczenie i praca od podstaw?, to znów lata uciekną).
Staram się być realistą.
-
Racja Daniel - samo łowisko nie musi generować wcale zysków, liczy się zysk gminy w ogólnym rozrachunku. Aczkolwiek przy dobrej 'gospodarce wędkarskiej' i okazach często wyjmowanych z wody, może się tam zagęścić od wędkarzy.
Co do przykładów inwestycji gminnych - to Kobierzyce pod Wrocławiem dzięki pomysłowym posunięciom stworzyły jeden z największych w Polsce centr handlowych, znajduje się tam sporo hipermarketów i fabryk. Biedna gmina, głównie rolnicza, w ciągu kilku lat stała się przebogata. Pomysł na biznes sprawił, że ściągnięto inwestorów i rozpoczęto wielkie inwestycje, teraz zaś otrzymują tam wielkie podatki.
Niejeden mądry twierdził, że to nie ma sensu - a teraz jest jedna z najbogatszych gmin w Polsce. Takie śmiałe posunięcia wcale więc nie muszą oznaczać finansowej wtopy!
-
Luk ależ się uczepił tych rybaków, no ja sam już nie wiem czy aby nie można z nimi współpracować i rozmawiać, razem coś zaplanować? Jeśli ustawisz ich przeciwko sobie to skąd weźmiesz materiał zarybieniowy? A jak zakupisz chorą populację ryb? Co jak przyjdzie przyducha? (ubezpieczenie i praca od podstaw?, to znów lata uciekną).
Staram się być realistą.
Ja nie mam nic do samych rybaków, mam do gospodarki rybackiej na każdym jeziorze! Właśnie na Mazurach powinna być jakaś mieszanka, łowisk z sieciami i bez. To jest spory problem w łonie PZW, bo Warszawa łupi wody Mazur i Warmii, lokalni wędkarze zaś, zamiast mieć jakiś udział w tym, że to ich lokalna woda - chociażby w stworzeniu łowisk specjalnych i dobrze zarybionych, dostają wysokie składki i spustoszone wody. Ciekawe dlaczego w Polsce nie ma gospodarstw rybackich, w których mają kasy jak lodu, zrezygnowawszy wcześniej z wędkarzy i nie wpuszczając ich na łowiska. Niestety - oni podobnie jak wędkarze osłabiają populacje ryb, może nie do takiego stopnia aż, aczkolwiek na pewno mocno. Zyskowność jest niska.
Dlatego dla sprawiedliwości chociażby - powinno się zrezygnować z rybaków na takim jeziorze - i udostępnic je wędkarzom.
-
Grendziu.ja nie jestem sceptykiem czy też pesymistą. Mam tylko pewne obawy co do zbyt dużych ambicji,ale nie znam szczegółów,bo być może w kuluarach były i są prowadzone rozmowy i dyskusje podobne do tych tu na forum. Jeśli choć w części są tak merytoryczne to jestem spokojny.
Jeśli nie to może trzeba im podeslać link do forum.
Szkoda tylko,że jeśli ktoś ma inne zdanie jest uznawany za wroga i przeciwnika,a to tylko inne spojrzenie,które pozwala na unikanie błędów,których sami byśmy w życiu nie zauważyli. Cel ten sam,tylko drogi do niego inne. Sztuką jest znaleźć ta wspólną.
Rybacy,byli są i będą. I tak jak pisze Grendziu z nimi też trzeba znaleźć wspólny cel. Do prawidłowego funkcjonowania przyrody są niezbędni. Pod warunkiem,że nie będą działać tylko komercyjnie,bo tym serdecznie dziękujemy. Takich nazwałbym
"Poławiaczami",bo podobnie jak wśród nas są wędkarze(mięsiarze) i Wędkarze.
-
Elvis dyskusja na forum wzbudza czasami skrajne emocję, ale jest konstruktywna i pouczająca mimo wszystko. Czas leci szybko więc i za niedługo będzie II zlot SiG a tam zamiast łowienia najwyżej :beer: :beer: :beer: poleję się strumieniami i każdy prędzej czy później znajdzie wspólny język.
Argumenty / kontrargumenty / za i przeciw, tak jak piszesz, można mieć różne zdanie ale jeśli jest jeden cel to można to razem zrobić.
Jeśli pomysł wyszedł oficjalnie z gminy to mam nadzieję, że tam są mądrzejsi od nas i zrobią to jeszcze lepiej, bo problemami społeczeństwa lokalnego żyją na bieżąco i problemy pewnie czują też lepiej niż my z zaświatów :P
-
Masz zupełna rację Daniel! Wielu wędkarzy uważa, że rybaków powinno nie być. Zapominają jednak, że ludzie mają prawo do korzystania z wód i kupienia ryby, chociażby - którą złowi im właśnie rybak. Nie może być tak, że wody mają być tylko dla wędkarzy :D
Brakuje jednak w Polsce jakiegoś normalnego układu, gdzie 'wilk jest syty i owca cała'. Każdy ciągnie w swoja stronę, nie zważając na równowagę w łowiskach. Dlatego tez powinien byc całkowity rozdział pomiędzy wędkarstwem a rybactwem. Jeżeli PZW prowadzi odłowy, to jest to jakaś paranoja, bo to oznacza, że nie moga prezentować interesów wędkarzy zupełnie, bo stoja wręcz przeciwko im.
Gdyby ZG dał wędkarzom kilka jezior mazurskich do dyspozycji, nie byłoby takiego problemudzisiaj.
-
Jak dla mnie spawa jeziora Roś, o ile wypali to trochę lekki niewypał. Dlaczego? Za przykład podam jezioro Kośno:
WYSOKOŚĆ N.P.M. -124.0 m.n.p.m.
POWIERZCHNIA JEZIORA / POWIERZCHNIA WYSP - 569.00ha / -
MAKSYMALNA GŁĘBOKOŚĆ / ŚREDNIA GŁĘBOKOŚĆ -44.5m / 13.7m
MAKSYMALNA DŁUGOŚĆ / MAKSYMALNA SZEROKOŚĆ -6900.0m / 1200.0m
DŁUGOŚĆ LINII BRZEGOWEJ / WSKAŹNIK ROZWINIĘCIA -18600.0m / 2.23
OBJĘTOŚĆ JEZIORA / WSKAŹNIK ODSŁONIĘCIA -75610.3 tys. m3 / 40.3
RYBY WYSTĘPUJĄCE W JEZIORZE sandacz sielawa szczupak węgorz
GMINA, REGION Purda, Warmia
Jezioro Kośno
(tylko pozwolenia całosezonowe)
Typ zezwolenia:
VIP 2500zł - łowienie na 2 wędki z brzegu lub łodzi, 1 wędka z lodu, 1 spinning; łowienie nocą, trolling (z wyłączeniem okresu 1.05-31.05), łowienie z łodzi od 1 maja do 30 listopada; z lodu od 1 stycznia-31 grudnia, łowienie z brzegu jest zabronione z wyłączeniem miejsc wyznaczonych;
Standard 1500zł - łowienie na 2 wędki z brzegu lub łodzi, 1 wędka z lodu,1 spinning; łowienie z łodzi od 1 czerwca do 31 października; z lodu od 1 stycznia-31 grudnia, łowienie z brzegu jest zabronione z wyłączeniem miejsc wyznaczonych.
Standard 1 dzień - 120zł Ilość dni udostępniona w sezonie 2015 w tej wersji – 40.
Dlaczego o tym piszę? Na tyle wyliczyło stowarzyszenie pozwolenie aby wyjść na zero przy zarybieniach które wykonują . Zarybienia są na takim poziomie, aby były odczuwalne dla wędkarza (z tego co wiem to równowartość 1mln.PLN rocznie dla 560ha).
Przy jeziorze rzędu 1800ha realne zarybienie to koszt nawet większy od tego co podał Kotwic. Do tego dochodzi szereg innych kosztów. Linia brzegowa ma 56km. Ciekaw jestem jakie środki trzeba zaangażować, żeby taki akwen upilnować.
Poza tym, jeżeli obecny dzierżawca jeziora spełnia wszystkie założenia z operatu którym wygrał, to gmina może tylko pomarzyć o przejęciu jeziora. Kośno przy 560h posiada własna wylęgarnię i prowadzi pełną gospodarkę aby ograniczyć koszty które przekroczyłyby 1mln.PLN. No chyba że gmina wygra operatem minimum założonego przez Kotwica i przejmie jezioro ale wtedy kompletnie nic się nie zmieni. Aby odczuć "wędkarsko" takie zarybienie to trzeba kilku ładnych lat. Podobna sytuacja ma miejsce z jeziorem Dadaj i stowarzyszeniem "Nasz Dadaj" - polecam poczytać - panowie przejęli jezioro 1000ha i mają problem z zarybianiem.
Inicjatywa może i słuszna, ale chyba nie na kieszeń Pisza. Niech zaczną od jeziora do 100ha.
-
andrzejm gdzieś Ty był jak Cie nie było :)
-
andrzejm gdzieś Ty był jak Cie nie było :)
zarobiony byłem 8)
-
andrzejm gdzieś Ty był jak Cie nie było :)
zarobiony byłem 8)
Chyba "zarybiony" :P
-
andrzejm gdzieś Ty był jak Cie nie było :)
zarobiony byłem 8)
Chyba "zarybiony" :P
ale bez efektów niestety...
-
Wg tego artykułu wcale miliona na start nie potrzeba było aby "coś tam połowić" i zorganizować kilka fajnych imprez:
https://wedkarskiswiat.pl/zarybienie-dadaju,n,63
-
Wg tego artykułu wcale miliona na start nie potrzeba było aby "coś tam połowić" i zorganizować kilka fajnych imprez:
https://wedkarskiswiat.pl/zarybienie-dadaju,n,63
do końca tak super nie jest, ale musisz poszukać "głębiej". Poza tym Stowarzyszenie powstało w 2013r. w 2014 zrobili zarybienie szczupakiem (poszukaj skąd miał go "sponsor"). Czy uważasz, że od 2014 do 2015r tak się wszystko zmieniło na Dadaju (1000ha), że teraz to eldorado? Co do imprez - super, ale nikt mi nie wmówi, że przez 2 lata na Dadaju nastąpiła taka olbrzymia zmiana.
-
Czyli ryby były i są,tylko nie tam gdzie stoją siaty.
Pomijając lokowanie produktu to artykuł mógłby napawać optymizmem.
Tylko....
Jakże cudowne uzdrowienie wody w rok po usunięciu sieci. W to też ciężko mi uwierzyć,choć sam zakladałem wątek: Stop odłowom sieciowym".
-
Jezioro Stobajno (Komin) k. Dobrego Miasta o pow. 13ha. Ok. 2005r dopadła go przyducha i w zasadzie padł cały rybostan. Dopiero po 8 latach zarybiania (nie wiem tylko na jakim poziomie) da się tam wędkować. Ryba się odrodziła ale i tak nie jest o nią łatwo. Trwało to 10 lat. W dwa lata to można kładki pobudować, a nie szczycić się, że tysiąc hektarowe jezioro odżyło.
-
Nie wierzę w to że woda się od razu naprawiła to akurat bzdura. Tylko nie zgodzę się do końca, że 300;500/700 tyś rocznie nie wystarczy na zarybienie jeziora Roś.
Przy takim wkładzie po 2/3 latach byłoby bardzo dobrze, problemy są gdzieś głębiej, zostały opisane wcześniej. Jednym słowem problem = człowiek.
-
Darek,ile przeznaczacie rocznie kasy na Czarne? Pomnóż to razy
, bo taka jest różnica w wielkości i wyjdzie Ci kwota. Efekty znasz.
-
Grendziu, ale raczej nie będą zarybiać dorosłymi osobnikami. Zanim wędkarz odczuje te zarybienie kilka lat minie. Do tego czasu różnicy widać nie będzie. Nie oznacza to, że pomysł jest zły - jest dobry, tylko rozmach za duży. 500-700tys.PLN dla takiej gminy jak Pisz to całkiem sporo i wydaje mi się, że mają inne priorytety. Zaraz są wybory i jak dla mnie to wyborcza kiełbasa - ot i całe wyjaśnienie. Po wyborach temat przycichnie albo okaże się, że się nie da/nie ma pieniędzy itd.
-
Andrzej,też przez chwilę pomyślałem o wyborach. Może któryś radny jest kandydatem do sejmu,a w tym roku na czasie jest obiecywanie.
-
Elvis mam odpowiedź od Kotwica przy wyliczeniach, pytanie na ile stać gminę aby "zaszaleć"?
Na Czarnym są sami fanatycy, koszty zarządzania, obsługa, ochrona praktycznie zerowe. Nasze koszty to czynsz dzierżawny oraz wywóz śmieci. Reszta to chęci i praca społeczna. Więc powiedzmy, że ponad 80% tego co uzbieramy wraca do wody w postaci ryb.
A i tak składki za połów do najmniejszych nie należą, co mnie bardzo cieszy, bo jest mniejsza presja mimo wszystko.
Tutaj mamy spotkać się z wyzwaniem, sam jestem za tym aby zrobić to na łowisku maks do 100ha, ale Luk poszedł szerzej i powoli go wspieram.
-
Elvis mam odpowiedź od Kotwica przy wyliczeniach, pytanie na ile stać gminę aby "zaszaleć"?
Na Czarnym są sami fanatycy, koszty zarządzania, obsługa, ochrona praktycznie zerowe. Nasze koszty to czynsz dzierżawny oraz wywóz śmieci. Reszta to chęci i praca społeczna. Więc powiedzmy, że ponad 80% tego co uzbieramy wraca do wody w postaci ryb.
A i tak składki za połów do najmniejszych nie należą, co mnie bardzo cieszy, bo jest mniejsza presja mimo wszystko.
Tutaj mamy spotkać się z wyzwaniem, sam jestem za tym aby zrobić to na łowisku maks do 100ha, ale Luk poszedł szerzej i powoli go wspieram.
Czy te wyliczenia są pro-wędkarskie,czy pro- ekologiczne,bo wiemy,że jedno nie idzie w parze z drugim. Tzn.da się,ale niektórzy mają zbyt wygórowane oczekiwania.
Jeśli mowa o fanatykach z Czarnego to przywracają mi wiarę w ludzi.
Jeżeli zaś chodzi o ostatnią kwestię to gdzieś się pogubiłem.
Czy jest coś o czym nie wiem i chciałbyś mi powiedzieć.
Bo...

-
Przeglądam od czasu do czasu listę użytkowników na live i widzę,że mało kogo ten i podobne tematy obchodzą. A szkoda.
-
Głowa mnie boli stąd czasowniki źle dobrałem :P
Kotwic zrobił to dla nas, wystarczy przeczytać dobrze cały wątek.
Nie, to nie ja z Lukiem bierzemy te wodę, my tutaj wszyscy razem próbowaliśmy zmierzyć się z problemami wirtualnie przy zarybianiu takiej wody i czy w ogóle jest sens aby coś takiego robić na wodzie tak jak to chcą zrobić samorządowcy.
Ps. totka dziś jednak wysłałem :-X
No szkoda, że taka mało, ale nauka i edukacja się przydaję.
-
andrzejm jeśli budżet gminy ma to wytrzymać to raczej trzeba byłby zarybiać dużymi osobnikami, one ściągają wędkarzy i dodatkowych turystów ich znajomych, rodziny itd.
-
andrzejm jeśli budżet gminy ma to wytrzymać to raczej trzeba byłby zarybiać dużymi osobnikami, one ściągają wędkarzy i dodatkowych turystów ich znajomych, rodziny itd.
Jeżeli tak by zrobili to zarybią małą ilością osobników - wędkarsko dalej będzie niezauważalnie.. Jak podpiszą umowę na 30 lat to mogą zarybiać w trybie co drugi rok dorosłe, co drugi narybek - choć nie wiem czy to możliwe.
-
Głowa mnie boli stąd czasowniki źle dobrałem 
Kotwic zrobił to dla nas, wystarczy przeczytać dobrze cały wątek.
Nie, to nie ja z Lukiem bierzemy te wodę, my tutaj wszyscy razem próbowaliśmy zmierzyć się z problemami wirtualnie przy zarybianiu takiej wody i czy w ogóle jest sens aby coś takiego robić na wodzie tak jak to chcą zrobić samorządowcy.
Ps. totka dziś jednak wysłałem :-X
No szkoda, że taka mało, ale nauka i edukacja się przydaję.
A to wszystko ok.
Zarybianie dużymi okazami wiąże się że znacznie mniejszą ilością,problemami ze zdobyciem takowych i z samym transportem,a o kosztach nie wspomnę.
Przez pierwszy rok należałoby wyłączyć zbiornik od wędkowania,na drugi tylko"no kill",by na trzeci było co łapać. Tylko kto na to pójdzie?
Ps.Jak boli tzn.że coś tam jest,bo podobno puste nie boli. Ja bynajmniej tak sobie tłumaczę moje bóle głowy.
-
Nie ma czegoś takiego jak dzierżawa na 30lat, RZGW wydaję wody w posiadanie na 10 lat, później dzierżawca jeśli w trakcie trwania dzierżawy nie złamie zasada które będzie miał w umowie, oraz będzie przestrzegał operat to wtedy aktualny dzierżawca po 10 latach będzie miał prawo do przedłużenia dzierżawy na kolejne 10 lat.
Wg mnie Gmina sama w sobie nie może być dzierżawcą, ale to już pytanie nie do mnie... Wytyczne mniej więcej znam, z przed 3 lat, może coś już się w tej kwestii zmieniło.
Andrzej masz linki, tabelki przeliczenia w wątku co i jak.
Co do zarybień dużymi rybami, wiem tyle, że aktualnie wg nowych operatów odeszło się od zarybiania dużym karpiem, można wprowadzać tylko kroczek, co do pozostałych ryb, to znów pytanie bardziej do Kotwica niż do mnie. Nie mam takiej wiedzy.
-
przeczytaj tutaj: http://www.lajs2000.pl/o-nas/ (http://www.lajs2000.pl/o-nas/) - jest 30 lat dzierżawy.
-
Kiedyś dzierżawy były dłuższe, teraz są na 10 lat, więc nie wiem jak to jest z tą dzierżawą 30letnią niestety.
-
Nie miałem na myśli wątpliwości nt.tego czy to jest aktualnie zgodne z prawem,ale o koszta z tym związane. Po drugie jaki ma sens zarybianie starymi rybami,które niebawem zdechną i nie będzie z nich żadnego pożytku,no może przez chwilę nieliczni będą mieć tą satysfakcję.
Jednak to tylko moje wątpliwości i faktycznie może Kotwic mógłby coś więcej na ten temat napisać. Jak chociażby to dlaczego wprowadzono zakazu zarybiania dorosłymi karpiami.
-
Elvis jak chcesz duże ryby i które żyją długo to trzeba będzie wpuścić Biegułę lub Sterlet - pytanie tylko czy w naszych warunkach się utrzyma O:) No i kto te ryby uchroni przed kłusownikami, ze względu na kawior - sorry Panowie, ale mnie szarpnęło coś po tabletkach 8)
-
Nie miałem na myśli wątpliwości nt.tego czy to jest aktualnie zgodne z prawem,ale o koszta z tym związane. Po drugie jaki ma sens zarybianie starymi rybami,które niebawem zdechną i nie będzie z nich żadnego pożytku,no może przez chwilę nieliczni będą mieć tą satysfakcję.
Jednak to tylko moje wątpliwości i faktycznie może Kotwic mógłby coś więcej na ten temat napisać. Jak chociażby to dlaczego wprowadzono zakazu zarybiania dorosłymi karpiami.
Daniel, karp akurat żyje długo. Ale nie waźne... O atrakcyjności łowiska dla wielu wędkarzy zdecydowanym wyznacznikiem jest ilość pływających w nim okazów. Jeźeli wiedzą, że kolosy są, to wiedzą po co przyjechali. Ciekawe jak byś myślał o wczasach nad wodami spółki Maj, gdzie nie uswiadczysz szczupaka powyźej 70 cm, a leszcz 50 cm to rzadkość.
Poza tym chodzi teź o tarło. Oczywiście teorie rodem z IRŚ uważają większe ryby za złe przy przekazywaniu genów, jednak w UK jakoś myśli się inaczej, i za wszelką cenę chroni okazy, zwłaszcza myśląc o tarle. Jak dla mnie to lekka przykrywka aby tłuc...
Ciekawą rzeczą jest też falt, że IRŚ nie pochwala wcale górnych wymiarów ochronnych, tak jakby polskie wody były świetne i takowe czemuś zagrażały. Niestety są beznadziejne, i można przeboleć to, że ikra metrowej samicy szczupaka jest słabsza od takiej 70 cm. Ale przynajmnij jest jej więcej :D
-
Oczywiście teorie rodem z IRŚ uważają większe ryby za złe przy przekazywaniu genów, jednak w UK jakoś myśli się inaczej, i za wszelką cenę chroni okazy
Coś niepokojącego dzieje się z zasłużonym organem związkowym w postaci "WW": wszak nawoływanie do "uwalniania okazów" to siarczysty policzek wymierzony rodzimym inżynierom rybactwa, podważanie autorytetu wiodącej instytucji naukowej, żenujące małpowanie Angoli oraz robienie wody z mózgu rozlicznym prenumeratorom, którzy zainwestowali w pojemne zamrażarki i zestawy ogromniastych słoików ;)
-
Po prostu idzie nowe. Niezależnie od tego, czy się to komuś podoba czy nie. Na szczęście.
-
Co do zarybień dużymi rybami, wiem tyle, że aktualnie wg nowych operatów odeszło się od zarybiania dużym karpiem, można wprowadzać tylko kroczek, co do pozostałych ryb, to znów pytanie bardziej do Kotwica niż do mnie. Nie mam takiej wiedzy.
Po drugie jaki ma sens zarybianie starymi rybami,które niebawem zdechną i nie będzie z nich żadnego pożytku,no może przez chwilę nieliczni będą mieć tą satysfakcję.
Jednak to tylko moje wątpliwości i faktycznie może Kotwic mógłby coś więcej na ten temat napisać.
Przepraszam Grendziu, elvis77 oraz tych z którymi się ciekawie dyskutuje, odpuszczę sobie pisanie, bo szkoda czasu na przekonywanie tych, co i tak zarzucą mi stronniczość.
Luk, jeśli uważasz że bigdom tak bardzo naruszył zasady tego forum, a jednocześnie nie przeszkadzają ci błazeńskie wpisy Modusa, lub przypieprzanie się Mosteque, to widzę pewną niespójność.
Cóż, jako admin wiesz pewnie lepiej, twoja sprawa.
-
Ja się przypieprzam, owszem, ale chyba nie robię tego w sposób chamski. Czy robię? (Samemu ciężko to ocenić).
-
Widzę , że zaczęły się personalne wycieczki i robi się nieprzyjemnie . Myślałem , że chociaż na tym forum się uda... :-X
-
Przepraszam Grendziu, elvis77 oraz tych z którymi się ciekawie dyskutuje, odpuszczę sobie pisanie, bo szkoda czasu na przekonywanie tych, co i tak zarzucą mi stronniczość.
Luk, jeśli uważasz że bigdom tak bardzo naruszył zasady tego forum, a jednocześnie nie przeszkadzają ci błazeńskie wpisy Modusa, lub przypieprzanie się Mosteque, to widzę pewną niespójność.
Cóż, jako admin wiesz pewnie lepiej, twoja sprawa.
Nie wiem czy jestem w stanie Ci wybaczyć,ale rozumiem Twoje stanowisko. Też mam czasami dość tłumaczenia się z każdego napisanego zdania.
Mam prośbę,jeśli będziesz miał chęć i czas to potrafiłbym(na PW) o bardzo krótkie uzasadnienie tego dlaczego należy zarybiać kroczkiem,a nie handlówką,a w skrajnych przypadkach tylko okazami(mowa tu o wodach Pzw). Ewentualnie jakiś link do materiałów czy opracowań.
Interesuje mnie to prywatnie,a nie do wałkowania tematu na forum.
Mam swoje przypuszczenia,ale chciałbym poznać opinię specjalisty. Miałbym argumenty do dyskusji z kolegami nad wodą czy też w kole,którzy też tylko psioczą i żądają nie analizując własnych działań czy sposobu myślenia.
Co do drugiej kwestii to też pisałem na ten temat kilkanaście postów wyżej (na poprzedniej stronie).
Jednak odniosłem się do problemu,a nie personaliów. Staram się nie odnosić do konkretnych osób tylko wypowiedzi.
-
Bigdom w innym wątku wypowiedział się jeszcze w bardziej niekulturalny sposób do innego forumowicza, tak więc była to kumulacja.
Ponadto jeżeli dyskutujemy, to idealnie jest robić to używając argumentów. Bo jeżeli dyskusja ma wyglądać w ten sposób, że mówimy komuś, że jest 'głupi' sami zaś nie mamy argumentów, to trudno nazwać to dyskusją. Dominikowi kończy się ban dzisiaj, jeżeli wysnuje wnioski z niego to dobrze, jeżeli nie to trudno. Zaśmiecanie wątku tekstami o mazurskiej Kulturze i jej zrozumieniu jest bez sensu.
Kotwic, przykro mi jeżeli jesteś traktowany w sposób o jakim mówisz. Nie odniosłem tego w ten sposób, może rzeczywiście ktoś przesadził, więc proszę o kulturę dyskusji ponownie :)
Odnośnie samych argumentów - to stanowisko Twoje jak i wędkarzy jest odmienne, i często może dochodzić do momentów zapalnych. Mam nadzieję, że coś wyniosłeś z tych dyskusji, tak jak i my :D Przypomnę, że mamy więcej wspólnego. Szkoda, że stanowisko IRŚ jest takie sztywne. Nie nadążacie za tym co się wydarza w Polsce, badacie skutki... Do wielu badań moglibyście wykorzystać samych wędkarzy, ale trzeba lekko spuścić z tonu i przyznać się, że nie macie kontroli nad wszystkim, i pomoc byłaby mile widziana. Dobrym przykładem jest kormoran - razem (milion wędkarzy) można zdziałać wiele dobrego. Nie wiem czy wiesz, ale wśród wędkarzy kormoran często uchodzi za 'dobrego'ptaka? Oni, podobnie zresztą jak i rzesze Polaków, nie wiedzą jak zły wpływ ma on na środowisko. Ryb nie widać, może dlatego ludziom tak nie zależy?
Co jeszcze lepsze - jako naukowcy, macie jak to zwykle bywa problemy z funduszami. Posiadanie wędkarzy po swojej stronie mogłoby Wam dać wielkie możliwości na zdobycie takowych. Bo wędkarze chętnie zapłacą za pomoc w uzyskaniu lepszych łowisk. Jeżeli zaczniecie siać, to za lat kilka, kilkanaście - można zbierać obfite żniwo. Polska to kraj gdzie wędkarstwo cieszy się dużą popularnością, słabnie ona - ale nie tak mocno jak w takim UK. Tak więc wiele można tu uzyskać. Ponadto łowiska komercyjne będą powstawać jak grzyby po deszczu. Tu też możecie wiele zrobić - chyba, że dalej będziecie sie trzymać modelu ' z rybakiem', atakując wstrętne łowiska z karpiami. Pewnych rzeczy nie przeskoczycie - czy chcecie czy nie, takie łowiska powstaną. Lepiej pomagać w takich projektach niż przeszkadzać. Zwłaszcza, że liczą się pieniądze. A PSL kiedyś wybory przegra i skończy się ochrona 'ludowców' - przyjdą goście co będa patrzeć się na zyskowność i może być ciężko, mogą być cięcia. Ponadto jeżeli rybaków jest coraz mniej - coraz mniejsze znaczenie ma też IRŚ. Warto się dopasować więc, wędkarzy zrozumieć i działać pod nich, tak jak robicie to pod rybaków obecnie. Jedno nie zaprzecza drugiemu. Tak podpowiadałby rozsądek :)
Sam projekt jeziora Roś nie jest wcale nierealny. To nie musi być absolutnie łowisko komercyjne, może być tak, że same zarybienia i brak rybaka sprawią, że ryb tam będzie więcej i pojawi się więcej wędkarzy, zaś ci lokalni wykupią tam roczne pozwolenia i będą tam sobie sami gospodarzyć. Ten region ma duże możliwości, turystyka to główny atut Mazur. Turystyka wędkarska ma sens, warunek jest jeden - muszą być ryby.
-
Warto się dopasować więc, wędkarzy zrozumieć i działać pod nich, tak jak robicie to pod rybaków obecnie. Jedno nie zaprzecza drugiemu. Tak podpowiadałby rozsądek :)
Myślę, że ichtiolodzy nie mieliby problemu z dopasowaniem do wędkarzy, trudniej byłoby w drugą stronę. Przykład: kalkulacja zarybień przez Kotwica - dał widełki w przedziale 700tyś różnicy. Pytanie czy maksymalne zarybienia i niesamowita presja wędkarska nie miałaby wpływu docelowo na gorszy stan wody? Papier wszystko przyjmie. Rzeczywistość - organizacja, zarządzanie i przede wszystkim ludzie potrafią wszystko spierniczyć.
Myślę, że wędkarze mieliby problem w samej dyskusji z ichtiologami. W wielu wątkach pokazali to tutejsi forumowicze, "etyczni wędkarze", którzy za wszystko obwiniają IRŚ i ichtiologów właśnie i robili to w sposób nie mniej agresywny jak Bigdom.
Luk gdyby ichtiolodzy nie patrzyli na nas przychylnie to po co zaangażował by się w dyskusję Rybal i Kotwic? Są masochistami czy co? Przecież wszędzie dostają strzały, a oni dość twardo i przede wszystkich argumentami odbijają piłeczkę i nie robią to w sposób "pretensjonalny" przede wszystkim.
Dyskusja wielokrotnie przekraczała jakieś tam przyzwoite formy dobrego smaku, faktycznie bana dostał Dominik, ale ataki na Kotwica - sorry, wielokrotnie pisałem, że dawno bym na jego miejscu odpuścił.
Staram się być obiektywny i dzięki tym rozmową uświadomiłem sobie właśnie, że nie tylko rybak jest tym złym na wodzie. Mam cholerną spółkę rybacką Maj u siebie i 2500ha gdzie łupią niemiłosiernie a jest to tylko Wlkp., 30 lat temu to oni głównie przerzedzali te wody i oni są równo a może więcej współwinni za to że ryb nie ma w przedziale czasowym 30lat właśnie. Dziś mimo to, że nadal sieją wodę sieciami nie są wstanie zrobić takiego spustoszenia w wodzie właśnie jak wędkarz - rolę się odwróciły.
Nie rozumiem czemu takiej zależności Luk nie jesteś wstanie zrozumieć?
Dzięki za wszystko Panowie, jadę odpocząć na kuter rybacki - wycieczka na dorsze po latach.
-
Ja już nic z tego nie rozumiem.
Dominik dostał bana?
Za co?
Jeśli za wpis o lokalnej społeczności, to sory,ale piiiiiiiiiiiip
O ile w wielu kwestiach się nim nie zgadzam to tu będę go" bronił. To dyktatura. Mógł dostać bana za kilka innych wypowiedzi.
Jak chcesz coś stworzyć nie uwzględniając lokalnej społeczności,kultury itd. Chcesz jak Rząd decydować za obywateli nie uwzględniając ich zdania,żeby nie powiedzieć,że chcesz ich olać.
Masz własną wizję. Ja nie mówię,że złą,ale nie jedynie słuszną.
Szanuję Twoją wiedzę,dokonania chociażby te związane z działaniem na rzecz poprawy sytuacji nad wodą i w wodzie. Ale na litość to jest Forum.
Zachowajmy minimum kultury dyskusji.
Sam niekiedy nakręcasz dyskusję,tworzysz kontrowersyjne wątki to nie oczekuj,że wszyscy będą przyklaskiwać.
Solidaryzuje się w pełni z Bigdomem,Kotwicem czy Rybalem.
Ps.Grendziu,połamania.
-
Powtórzę, dostał bana nie tylko za ten wpis. Odniósł się bardzo niekulturalnie do innego forumowicza.
Ja nie mam zamiaru się już bawić w ostrzeżenia Daniel, bo z tego wynika tylko zbędna pisanina później i marudzenie. Jeżeli ktoś nie potrafi szanować innych, to sorry - ale to nie Onet. Każdy ma prawo do własnego zdania, nie powinno się obrażać innych. Ja nie mam zamiaru prosić, prosić i prosić...
Co do Kotwica to można prześledzić wątek - jeżeli są komentarze ostre, to można je nazwać raczej zgryźliwymi. Wynikają też stąd, że Kotwic na pewne kwestie nie chce odpowiadać. Nie mam na to wpływu. Docinki Modusa są może mocne, ale nie nazwał bym ich niekulturalnymi. Akurat w pewnych kwestiach to właśnie Kotwic musi bronić słuszności stanowiska IRŚ, stąd komentarze w jego kierunku. Ponadto nie jest on wcale dłużny :D
Warto się dopasować więc, wędkarzy zrozumieć i działać pod nich, tak jak robicie to pod rybaków obecnie. Jedno nie zaprzecza drugiemu. Tak podpowiadałby rozsądek :)
Myślę, że ichtiolodzy nie mieliby problemu z dopasowaniem do wędkarzy, trudniej byłoby w drugą stronę. Przykład: kalkulacja zarybień przez Kotwica - dał widełki w przedziale 700tyś różnicy. Pytanie czy maksymalne zarybienia i niesamowita presja wędkarska nie miałaby wpływu docelowo na gorszy stan wody? Papier wszystko przyjmie. Rzeczywistość - organizacja, zarządzanie i przede wszystkim ludzie potrafią wszystko spierniczyć.
Grendziu, ja nie wiem dlaczego powinno się zarybiać z taką kwotę, skoro rybacy zarybiają za kilkukrotnie niższą. Samo zdjęcie rybaków z jeziora to olbrzymi 'oddech' dla ryb - warto to uwzględnić. Wędkarzy w pierwszym roku nie powinno być aż tak wielu, więc nie wyłowią tyle co rybacy i wędkarze rok wcześniej. Kotwic dobrał kwotę absurdalną, za tyle pieniędzy nikt zarybiać nie będzie, ryb zabraknie w ośrodkach zarybieniowych :)
Staram się być obiektywny i dzięki tym rozmową uświadomiłem sobie właśnie, że nie tylko rybak jest tym złym na wodzie. Mam cholerną spółkę rybacką Maj u siebie i 2500ha gdzie łupią niemiłosiernie a jest to tylko Wlkp., 30 lat temu to oni głównie przerzedzali te wody i oni są równo a może więcej współwinni za to że ryb nie ma w przedziale czasowym 30lat właśnie. Dziś mimo to, że nadal sieją wodę sieciami nie są wstanie zrobić takiego spustoszenia w wodzie właśnie jak wędkarz - rolę się odwróciły.
Nie rozumiem czemu takiej zależności Luk nie jesteś wstanie zrozumieć?
Ale ja ja rozumiem! Ale czego wymagasz, aby każdy wędkarz pokiwał ze zrozumieniem głową i zabierał jednego leszcza tylko, a resztę wypuszczał? To jak z prawem drogowym, jeżeli ludzie jadą zbyt szybko dajesz ograniczenie prędkości. To państwo ma zadziałać i sprawić aby tyle nie odławiano, nie można tego żądać od wędkarza, dodatkowo nauczonego zabierania. To państwo ma narzucić ograniczenia lub sprawić aby zarybiano lepiej. Ale musi to zrobić na podstawie czegoś. Pytanie czego? Według mnie na opracowaniach naukowców. Jak jednak widzisz - oni uważają, że ryba jest.
Mi nie chodzi o żadne zapasy z ludźmiu z IRŚ, ja staram się znaleźć rozwiązanie... Jak na razie chyba wszyscy widzą, że prawo jest po prostu kulawe, i trzeba je zmienić. Jednak nie zrobią tego wędkarze przecież! :)
Obys nie iał choroby morskiej i dorsz gryzł, połamania :D
-
Wynikają też stąd, że Kotwic na pewne kwestie nie chce odpowiadać.
Słucham więc co to za kwestie, proszę o listę pytań lub cytatów.
Akurat w pewnych kwestiach to właśnie Kotwic musi bronić słuszności stanowiska
Nie bądź dziecinny Luk, muszę, żartujesz sobie. Rozbawiłeś mnie tym nieźle. ;D ;D
Według mnie na opracowaniach naukowców. Jak jednak widzisz - oni uważają, że ryba jest.
Tia, a jak się pokaże takie opracowanie, to co cwansi wędkarze, uznają natychmiast , że to podstęp i manipulacja. Sami oferując treści ulotne, ale w przekazie i krzyku mocarne. :P
Zabawne jest Luk to, że biorąc udział w dyskusji, podając różne wyliczenia i argumenty, okrzyknięty zostałem między innymi przez Ciebie, jako wróg, kombinator, naciągacz i pesymista.
Śmiesznie mi w tym, a co lepsze to kilka osób które miały swoje acz pesymistyczne zdanie, oberwały za szczerość, lub się odsunęły od dyskusji (tak uważam ja).
Czekam więc na poryw mas, za przodownictwem "asów", aż wezmą wody w swe władanie i pokażą, jak uczynić raj. :bravo:
-
Kotwic, nie unoś się... :D
Nie nazwałem Cię wrogiem, naciągaczem, kombinatorem ani pesymistą. Na pewne pytania nie odpowiadasz i tyle, ewentualnie zbywasz pytających. Takie ja mam odczucie, ponieważ nie odpowiedziałeś na moje przynajmniej.
Czekam więc na poryw mas, za przodownictwem "asów", aż wezmą wody w swe władanie i pokażą, jak uczynić raj. :bravo:
Jak na razie asami jesteście Wy w IRŚ, skoro wody Mazur są super, mógłbym odpowiedzieć. Ale nie twierdzę wcale tak. Po prostu macie inne cele niż wędkarze i inaczej patrzycie na pewne sprawy. Wcale nie obchodzi Was na pierwszym miejscu dobro środowiska, bo nie byłoby mowy o zarybieniach japońcem. Po prostu promujecie rybactwo, wspieracie hodowlę ryb. Jak sama nazwa wskazuje zajmujecie się rybactwem.
Możemy tak tutaj sobie zarzucać pewne rzeczy -ja powiedziałem, że warto się skupić na tym co nas łączy a nie dzieli. A kto oberwał za szczerość? Nie bardzo rozumiem...
Dlaczego Kotwic nie potraficie w IRŚ przyznać się do błędów? Dlaczego uważasz, że wszystko co robicie jest dobre i wspaniałe? Ja oceniam rzeczy w Polsce poprzez sytuację nad zdecydowaną większością wód, a ta jest bardzo zła. Macie receptę na naprawę? Czy tylko wyniki badań i analizy rejestrów? Narzekasz na wędkarzy non stop, szkoda, że nie dostrzegasz, że ktoś powinien ich pilnować wcześniej by nie degradował wód. Rozgrabiono zasobne wody, po prostu rozgrabiono...
Może Wam to jest na rękę tak naprawdę, jest winny, jest OK. MI to nie podchodzi i tyle. Trudno współpracować, jeżeli będziecie uważać się za wszystkowiedzących jednocześnie zaś nie rozumiejących wędkarzy lub tego co się dzieje w Czechach chociażby.
-
Widzę, że ichtiolodzy na tym forum mają ciężkie życie. Zamiast wykorzystać Ich wiedzę i doświadczenie robimy z chłopaków worki treningowe. Jak dla mnie lipa. Każdy ma swoją wizję wędkarskiego eldorado ale życie weryfikuje zapał i wiedzę. Chłopaki (min. Kotwic) mają za sobą lata studiów i uszanujmy to i ich wiedzę. Jak to mówił Leo Benhaker - "step by step". Zacznijmy od małych zbiorników i uczmy się, znajdźmy ludzi którzy się znają na hodowli, zarybianiu, badaniu wody. Najprościej jest wyrwać zbiornik 1,8tys.ha a później będzie drapanie po głowie - co dalej..?
-
Bo widzisz Andrzejku,my wiemy lepiej....
-
Bo widzisz Andrzejku,my wiemy lepiej....
No fakt, zapomniałem.. ???
-
Moge dostac bana co mi tam. Luk z tej calej dyskusji wychodzi, ze to Ty jestes uprzedzony bardziej do nich niz oni d o Ciebie. Stronniczosc z Twojej strony, brak reakcji na przykłady i kontrargumenty - piiiii cytujac Elvisa. Co kolwiek by nie napisac jest niesluszne wg Ciebie. Chciales przyklad operatu i wyliczen zle bo za duzo i z kosmosu. Inaczej ta woda sama w sobie by sie nie wybronila. Masakra. Sorry za literowki. Tel.
-
Przesadzacie.
Ja nie uzyskałem odpowiedzi na swoje pytania, nie widzę cały czas co IRŚ robi dla poprawy polskich wód, widzę zaś co robi dla poprawy sytuacji rybaków. To, że zrobili parę planów ochrony, plus parę badań to dla mnie zbyt mało.
Nie przemawiają do mnie te argumenty i tyle.
To co mnie dziwi, to fakt, że jakoś nie dostrzegacie, że na takim jeziorze jak Roś wystarczy usunąć sieci rybackie, aby ileś ton ryb zostało w jeziorze. To będzie dla wędkarzy. Wcale nie trzeba zarybiać i wprowadzać ton karpia, żaden idiota robić tego nie chce i robić nie będzie, wystarczy zarybić tyle ile nakazuje operat. Wyobraź sobie Grendziu, że spółka Maj już nie lowi na jeziorach Wągrowca i Rogoźna... Uważasz, że nagle ryby ubędzie czy przybędzie? Będziesz łowił więcej czy mniej? Czy rybacy sieciami chronią ryby czy też je zabierają?
Mniejsza z tym, temat ze swojej strony kończę bo się robi toksycznie , podobnie jak sprawę z IRŚ :-\
Dodam tylko, że do tego aby ktoś z IRŚ pomagał wędkarzom, trzeba wędkarzy zrozumieć, przede wszystkim chcieć to zrobić. Ja mam wrażenie, że jesteśmy jako wędkarze dla nich niczym upośledzone dzieci, które niczego nie wiedzą. Samorządowcy z Pisza też są upośledzeni, czepili się rybaków i biednego instytutu...