Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => PZW, czyli Polski Związek Wędkarski... => Wątek zaczęty przez: Tomsza w 08.03.2017, 00:17
-
Panie i Panowie,
Ponieważ będę niestety opłacał kartę na dniach, to zacząłem przeglądać dokumenty z kieszonki torby, sprawdziłem rejestr i okazało się, że w zeszłym roku więcej byłem na komercjach niż na wodach PZW, z rejestru wieje nudą, same daty i to mało bez wpisanych złowionych rybek bo wszystko (prawie ;) ) zwracam Posejdonowi, no ale ja nie o tym chciałem...
Tak sobie myślę, że skoro oddanie rejestru jest obowiązkiem członka PZW, to znaczy, że ktoś to sprawdza, kataloguje, liczy i wpisuje jak mniemam gdzieś w bazę danych i z tych wpisów mamy statystyki ilości złowionych a raczej zabranych ryb, tzn. chcę wierzyć, że tak jest i te statystyki są z rejestrów, a nie z d... tzn. z czterech liter.
Wracając do meritum, mam pytania do bardziej oblatanych w działaniach i strukturach "firmy", czy jak uzupełnię/wypełnię rejestr, wyjazdami i złowionymi (nie zabranymi) rybkami o których, sobie przypomniałem, to czy to przyczyni się do korekty operatu i zwiększenia zarybień? W zezwoleniu mam napisane: Po złowieniu ryb przeznaczonych do zabrania, wędkarz niezwłocznie wypełnia rubryki "gatunek ryby" , "sztuk", "cm".
W związku z tym, że z PZW nie zabierałem to mam pusto. Czy wpisywanie złowionych ryb, ma sens? Czy to coś pomoże?
Czy też skutek będzie wręcz odwrotny tzn. zaczną się chwalić w stylu: "Patrzcie jak jest dobrze bo złowiono/zabrano więcej ryb niż w roku poprzednim". I nie ma sensu zarybiać więcej skoro jest tak ku...a wspaniale.
Mam w rejestrze wolne ze 3 miesiące i przypomniały mi się na razie 2 wyjazdy i parę rybek, ale dopadły mnie w/w wątpliwości.
A przypominają mi się, raczej ryby rodzime i atrakcyjne wędkarsko, typu zielony książe, sandał, zębaty, karaś, duża płoć, duży leszcz itp.
Przypominać sobie dalej czy nie? Bo utknąłem jak dziecko we mgle. Jakąś latarnie niech ktoś zapali.
EDIT:
Doszedłem do wniosku, że wpisując złowione ryby, można się przyczynić do zwiększenia zarybień, a w perspektywie odbudowie rybostanu. Wpisując "zabrane" ryby, równoważę na papierze czy w statystykach ryby i tak zabrane z łowisk i tak, czy to dla kota, czy dla sąsiada, czy dla zapchania zamrażarki. Powód jest nie ważny, ważne jest to, że ryba została zabrana i jej nie ma, wątpię, aby te ilości pojawiły się w rejestrach "sprawców". Wobec tego moje wpisy w rejestrze będą w jakiś sposób, rekompensować głupotę i brak umiaru innych. Zdając sobie sprawę, że moje połowy w rejestrze to kropelka w morzu i na pewno zniknie, apeluję do Was o wypełnianie rejestrów o złowione ryby, oczywiście zgodnie z obowiązującymi limitami i wymiarami. Gdy podobnych rejestrów będzie kilkadziesiąt, kilkaset czy (o marzenie) kilka tysięcy rocznie, to pokonamy ich, ich własną bronią. Niech wyrównują dozwolone limitami połowy.
Uważam, że na forum jest sporo osób nie zabierających ryb, wobec tego apeluję do Was ponownie o wpisywanie ryb złowionych w rejestry PZW w roku 2017, a jeśli ktoś nie opłacał karty jeszcze, to ma rejestr za 2016 i może sobie przypomni jeszcze co tam złowił.
Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie. ;)
-
Czołem!
Kiedyś już dyskutowaliśmy na ten temat.
Na pewno opracowania powstają. Na ile są rzetelne, to już trudno powiedzieć.
Z pewnością nasze rejestry służą naukowcom naukowym IRS do wydawania publikacji, które być może wliczają się do dorobku naukowego tych naukowców. Można więc powiedzieć, że jesteśmy częścią tych prac badawczych :)
Tutaj opracowania na podstawie tych rejestrów -> http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=6700.0
Tu zaś moja wypowiedź na ten temat -> http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=301.0
Nie wiem. Trudno mi powiedzieć, czy to coś zmieni.
Do tej pory słyszałem tylko takie argumenty, że skoro mało odłowiono, to nie potrzeba więcej zarybiać. Nie słyszałem, żeby ktoś z decydentów mówił, że skoro dużo zostało odłowione, to znaczy, że jest tam za dużo ryby*. Słyszałem natomiast od ichtiologa opiekującego się pobliskim zbiornikiem, w którym już nie ma ryb i wędkarzy, że zbiornik jest przerybiony, bo tak wynika z obliczeń.
Stąd też niektórzy prezesi okolicznych kół PZW, z którymi rozmawiałem, sami uzupełniają puste rejestry oddane przez wędkarzy, dopisując tam wyłowione ryby.
Czy to w jakiś sposób działa? Nie mam pojęcia.
* Można by wyciągnąć wniosek, że ryby było dużo. Przed odłowieniem przez wędkarzy. Skoro jednak dużo odłowili, to zostało o wiele mniej :)
-
Dzięki Mateusz za linki, na pewno poczytam.
W między czasie edytowałem poprzedniego posta.
Przyznaje się też, że nie szukałem podobnego wątku, więc może warto by to scalić?
-
Ciekawa idea, taka sama szansa na to, że pomożemy, zaszkodzimy jak i nic się nie stanie :)
Ja niestety swój rejestr wypełniony już oddałem. Oprócz dat i miejsc to same myślniki, bo ani jednej nie zabierałem. A teraz tak myślę, że może szkoda, może trzeba było coś tam powpisywać. Bo wątpię by to ich skłoniło do myślenia o bezrybności, a raczej do tekstów "Patrz, Mieciu, ten ch*j to cały rok nic nie złowił" ;D ;D
-
Piker dobre :D :D :D :thumbup:
Ja swój rejestr oddałem w miesiącu lutym wypełniony z wielką starannością 8)
Wypisywałem mimo, że nie zabrałem żadnej ryby
albo nawet nie złowiłem żadnej ryby bo i takie wyjazdy kiedy potrzebne
były mydło i ręcznik się zdarzały.
Jeśli faktycznie opracowania naukowców z IRŚ opierają się na rejestrach
a oni przecież tworzą operaty to powinno to przyczynić się do zwiększenia zarybień.
Miejmy nadzieję, że tak będzie.
-
Jak w roku 2014 opłacałem składki musiałem zdać rejestr za rok ubiegły. W tym roku coś popieprzyłem i do ok. połowy roku żle wypełniałem rejestr bo coś tam nie doczytałem i w czasie pobytu w kole przy opłacaniu składek za 2015r jak oddawałem rejestr zwróciłem uwagę prezesowi (jednocześnie skarbnikowi) koła że popełniłem błąd. Nie przejmuj się usłyszałem nikt i tak tego nie czyta
-
Jakby rejestry działały, to by wody były bardzo rybne, nieprawdaż?
To bardzo przydatne i użyteczne narzędzie do badania rybostanu, niestety PZW nie chce tego robić, robi to bo musi, i dlatego jest jak jest. Tęgie umysły z Olsztyna zaś analizują to i piszą prace, które można potrzaskać o kant pewnej części ciała na cztery litery... Szkoda zachodu - ale oni zamiast robić coś pożytecznego, spędzają x godzin nad tym :facepalm: Ci z RZGW też. Dlatego mają 'papierowe' ilości ryb. Mateo pisał o zbiorniku 30 hektarowym w okręgu katowickim, który jest pusty, nie ma tam wędkarzy nad wodą (proste - nie ma ludzi w najludniejszym okręgu nad wodą - nie ma ryb), który dostał jako zarybienie... 50 kilo szczupaka. Więcej nie można, pomimo, że lokalne koło chce! To jest paranoja właśnie!
Takie dopisywanie ryb jak najbardziej ma sens. Zwłaszcza jak widzisz jakich brakuje! Fajnie jednak, jakby w pewnym momencie wędkarze zaczęli robić to rzetelnie, a ktoś mógłby to przeglądać. Niestety, jeżeli państwo dostaje groszę za dzierżawę wody, a opłaca i PSR, i RZGW, to nie ma dziwne, że nie ma komu się zająć tymi rzeczami. Tutaj właśnie IRŚ powinien zadziałać, już dawno temu, powinni żądać odpowiednich zmian. Ale wg nich ryba jest! Trzeba tylko umieć ją złowić :D A może nie chcą wysokich cen dzierżaw, bo rybacy poszliby z torbami? Może dlatego poświęca się wody - bo wniosek jak dla mnie jest logiczny bardzo. Trzeba więcej kasy brać za dzierżawę, aby opłacić odpowiednie służby, co same badac będą rybostan zbiorników, bez zabawy w rejestry, które nie działają. Trzeba masowych kontroli i akcji uświadamiających, że wypełnianie jest istotne. Ale to kosztuje...
-
Powinienem odnieś się do wpisu Luka ale ...........
Nie wpisują " no kilowcy"
Nie wpisują wędkarze
Nie wpisują dziadki
Nie wpisują kłusole
Większość nie wpisuję a potem płacz, lamenty że nie ma ryby i nie będzie gdyż opracowania są sporządzane i częściowo na ich wynikach tworzy się plan zarybieniowy.
-
Ciekawa sprawa z tym rejestrem, ja sam dzisiaj po południu jadę zapłacić składkę i oddać pusty rejestr (no killowiec) Teraz się zastanawiam czy nie powpisywać tam ryb? Tylko czy to coś zmieni? :-\
-
Marcin, mała kropla ale zawsze coś, taka mała sugestia nie wpisuj karpi :P :P
-
Z tym rejestrem to zupełna ściema. Nikt tego nie sprawdza i nawet nie wymaga.Opłacam składki rok w rok,a o rejestr nawet nie pytają.
:facepalm:
-
cyt."Takie dopisywanie ryb jak najbardziej ma sens." - dla mnie nie ma sensu - ( praktyka za tym przemawia że to kosmos...)
W tym roku po raz kolejny doświadczyłem - Że dopisywanie nie ma sensu w opracowaniach za 2015 we wnioskach - fachowcy z Olsztyna jasno precyzują cele... jest ryba i to ile - co wy chcecie!!!!
Zarybiamy tylko tyle co w planie - innymi gatunkami - poco - patrz ile sie łowi !!!! jaka różnorodność!!!
I tym sposobem po raz kolejny PZW - zamyka usta malkomtentom ... a w praktyce ryb ni ma...
Panowie papier wszystko przyjmie !!!
Odłowy selekcyjne tak jak to miała miejsce 15 lat temu - i ryby sie znajdą .... bo zarybiać będzie się celowo i zamysłem - anie na pałe z rejestrów = wniosków z kosmosu z papieru...
-
Z tym rejestrem to zupełna ściema. Nikt tego nie sprawdza i nawet nie wymaga.Opłacam składki rok w rok,a o rejestr nawet nie pytają.
:facepalm:
Gratuluję Koła i Okręgu, potem się dziwić że zawieszają Okręgi lub likwidują koła.
-
Powinienem odnieś się do wpisu Luka ale ...........
Nie wpisują " no kilowcy"
Nie wpisują wędkarze
Nie wpisują dziadki
Nie wpisują kłusole
Większość nie wpisuję a potem płacz, lamenty że nie ma ryby i nie będzie gdyż opracowania są sporządzane i częściowo na ich wynikach tworzy się plan zarybieniowy.
A dlaczego nie wpisują? Pomyśl... Nie wystarczy narzekać. Trzeba działać. Czy myślisz, że jeżeliby państwo nie ściągało podatków w sposób bezwzględny, to ludzie by je płacili? Jest system kar, i jest płatność ( polski zamordyzm podatkowy jakby co mi nie leży). Tutaj jest to samo. Trzeba kontrolować - to po pierwsze, po drugie uświadamiać. Brakuje i jednego i drugiego. To, jak potrzebne i pożyteczne są rejestry, powinni wiedzieć i ogłaszać wszem i wobec wszyscy działacze PZW, od najniższego do najwyższego stopnia. Niestety, jak Tomsza pokazał, już w kole dostajemy przekaz, jak ważne są to dokumenty...
No i nie byłbym sobą jakbym nie dodał, że zarybienia wiele nie pomogą. Trzeba chronić ryby i polegać na tarle naturalnym, to jest podstawa! Tu więc rejestry są wygodne dla IRŚ i dla RZGW, bo pokazują, że ryby 'są'. Nie ma ryb? Przyjadą 'olsztyniacy', zrobią badania i powiedzą, że jest. My wędkarze się mylimy :P Trzeba umieć łowić. A że na Mazurach krucho z rybą... - to kormoran wszystkiemu winny ;D
-
cyt." No i nie byłbym sobą jakbym nie dodał, że zarybienia wiele nie pomogą. Trzeba chronić ryby i polegać na tarle naturalnym, to jest podstawa! Tu więc rejestry są wygodne dla IRŚ i dla RZGW, bo pokazują, że ryby 'są'. Nie ma ryb? Przyjadą 'olsztyniacy', zrobią badania i powiedzą, że jest. My wędkarze się mylimy :P Trzeba umieć łowić. A że na Mazurach krucho z rybą... - to kormoran wszystkiemu winny ;D"
W jednym się zgodzę a w drugim nie...
No i nie byłbym sobą jakbym nie dodał, że zarybienia wiele nie pomogą - pomogą bo szara masa mięsna ruszy na handlowego karpia i na nim się skupi bo jest łatwo go złowić i jest smaczny...
a jak go jest mało to od razu skupiają sie na gatunkach które jeszcze są w wodzie i je ekspleatują...
Prosty przykład u mnie kiedy do wody sypali 15 ton co rok handlowego w jeziorach były : płocie , okonie , sandacze, leszki - teaz jest licho z tymi gatunkami - bo karpia sypią na 130 tys ha 2,6 t na rok
Zajmuje im to 2 tygodnie aby z nim zrobić porządek .... a potem wielkie polowanie na pozostałe gatunki...
Trzeba chronić ryby i polegać na tarle naturalnym, to jest podstawa! Tu więc rejestry są wygodne dla IRŚ i dla RZGW, bo pokazują, że ryby 'są'. Nie ma ryb? Przyjadą 'olsztyniacy', zrobią badania i powiedzą, że jest. My wędkarze się mylimy :P Trzeba umieć łowić. A że na Mazurach krucho z rybą... - to kormoran wszystkiemu winny ;D" - i tu masz pełną rację!!! :bravo: :bravo: :bravo: :thumbup: :beer:
-
Jeśli faktycznie opracowania naukowców z IRŚ opierają się na rejestrach ...
Tęgie umysły z Olsztyna zaś analizują to i piszą prace, ...
Panowie, przecież okręgi mają swoich własnych specjalistów od tego. IRŚ nie pisze operatów rybackich dla okręgów, tylko je opiniuje (też nie wszystkie, bo nie mają zupełnego monopolu). Od tego, czy są czytane rejestry czy nie jest PZW, a nie IRŚ.
W sprawie sensu wypełniania są dwie szkoły. Jedna, omawiana szerzej mówi o tym, by wypełniać, bo wtedy zarybią wyłowione ubytki, a druga, że nie wpisywać, bo jak zobaczą, że jest ryba, to nie zarybią, bo po co? Mateo pisał, że nie słyszał o takim przypadku w praktyce, a ja słyszałem, bo to była dobra rada od samego skarbnika koła :)
-
Endrju, PZW to dzierżawca wody. Jeżeli jesteś włąścicielem mieszkania, które wynajmujesz, to Ty rozmawiasz z bankiem o płatnościach kredytu, nie najemca. Ty decydujesz o rzeczach istotnych związanych z mieszkaniem, nie może być tak, że najmujący sobie zrobi jakąś przebudowę bez pytania... PZW ma robić to co mu każą, ma wypełniać swoje obowiązki jako dzierżawca, nie ma wychodzić przed orkiestrę.
IRŚ jest poniekąd instytucją, która decyduje o pewnych rzeczach mających miejsce w naszym kraju. Oni powinni według mnie sprawiać, aby polskie wody były rybne. Bo ciekawe jest to, że od wędkarskich rzeczy umywają ręce często, ale jak przychodzi do przepisów, to już jest tłumaczenie, że rybactwo to też odłów ryb wędką. Taka nomenklatura jest w Polsce. Więc za wędkarstwo też powinni odpowiadać. Samo PZW stricte nie odpowiada za stan wód, jest niczym zły najemca, który niszczy lokal który wynajmuje, działa na szkodę właściciela tak naprawdę. Z drugiej strony PZW powinno zapewniać jak najlepsze warunki wędkarzom - i tutaj ZG ma wielkiego minusa, bo tego nie robią, działają wbrew statutowi, ale to inna broszka. Prawnie za stan rzeczy odpowiedzialność spada na polskie państwo, które działa nieudolnie, i nie jest w stanie wyegzekwować przepisów które stworzyło.
Tak ja to widzę przynajmniej... :)
-
Endrju, PZW to dzierżawca wody. Jeżeli jesteś włąścicielem mieszkania, które wynajmujesz, to Ty rozmawiasz z bankiem o płatnościach kredytu, nie najemca. Ty decydujesz o rzeczach istotnych związanych z mieszkaniem, nie może być tak, że najmujący sobie zrobi jakąś przebudowę bez pytania... PZW ma robić to co mu każą, ma wypełniać swoje obowiązki jako dzierżawca, nie ma wychodzić przed orkiestrę.
To dlaczego inni dzierżawcy, m.in. spółki rybackie od wędkarzy nie wymagają rejestrów, tylko wymaga PZW? Tutaj cały szkopuł. Łowiłem na wielu wodach, wielu dzierżawców i TYLKO PZW obligowało mnie do wypełniania rejestru.
IRŚ jest poniekąd instytucją, która decyduje o pewnych rzeczach mających miejsce w naszym kraju. Oni powinni według mnie sprawiać, aby polskie wody były rybne. Bo ciekawe jest to, że od wędkarskich rzeczy umywają ręce często, ale jak przychodzi do przepisów, to już jest tłumaczenie, że rybactwo to też odłów ryb wędką. Taka nomenklatura jest w Polsce. Więc za wędkarstwo też powinni odpowiadać. Samo PZW stricte nie odpowiada za stan wód, jest niczym zły najemca, który niszczy lokal który wynajmuje, działa na szkodę właściciela tak naprawdę. Z drugiej strony PZW powinno zapewniać jak najlepsze warunki wędkarzom - i tutaj ZG ma wielkiego minusa, bo tego nie robią, działają wbrew statutowi, ale to inna broszka. Prawnie za stan rzeczy odpowiedzialność spada na polskie państwo, które działa nieudolnie, i nie jest w stanie wyegzekwować przepisów które stworzyło.
IRŚ nie decyduje o niczym, ale ma na wiele rzeczy duży wpływ. Poza tym się zgadzam :) Tak, nomenklatura jest poroniona i dopóki nie wprowadzimy instytucji wędkarza i zostaniemy przy samych rybakach, to będziemy ogłupiani koniecznością wprowadzenia rejestrów, odłowów kontrolnych. Będą nam przedstawiane wykresy, że na Mazurach ryb jest sporo i takie tam. No, ale skoro sam Prezes PZW foruje rybaków, to o czym my tu mówimy?
Zacznijmy więc od tego, by wędkarze mieli w swoich władzach przedstawiciela wędkarzy, a nie rybaków. Potem pójdzie z górki :)
-
Luk ja narzekam ? Ja mam myśleć ? Ja mam działać ? Przepraszam Luk ale chyba już świętujesz Dzień Kobiet :)
Zadajesz pytanie na które sam sobie odpowiadasz, po czym negujesz sam siebie. ???
Pewnie nie wiesz bo skąd masz to wiedzieć ale Koła ( Okręg Katowicki ) mają obowiązek rozliczyć się z rejestrów z poprzedniego roku w Okręgu zgodnie z liczbą wydanych pozwoleń na bieżący rok.
Ty uważasz że zarybienia nie pomogą a ja uważam wręcz przeciwnie i zarybienia muszą być oczywiście poparte szczegółowymi i rzetelnymi operatami. Luk nie wszędzie ryba się wytrze nawet jeśli stworzysz jej najlepsze warunki i to My mamy obowiązek wtedy reagować. Pierwszy lepszy przykład to rzeka Drama, rzeka prawie wymarła ale systematyczne zarybianie odbudowało rybostan i rzeka odżyła.
-
@mjmaciek masz racje i nie masz racji jeśli patrzeć tylko na rok 2015 ;)
Ale jeżeli te wnioski o których piszesz powstały na podstawie pustych rejestrów z kilku poprzednich lat, to jakie one mają być? Jakie Ty byś miał wnioski?
Na papierze mamy przykładowo nieduży zbiornik rocznie wg operatu wpuszcza się 1 tonę ryb, wg rejestrów odłowiono 130kg, nawet mnożąc x 3 ilości z rejestrów, to na przestrzeni 3 lat działania operatu, w wodzie jest jeszcze 2 tony ryb z zarybień, a woda atrakcyjna wędkarsko bo w 90 % rejestrów uzupełnione są tylko daty. Jaki powstanie operat na następne lata?
Wg zarybień, których jakość i ilość powstaje na podstawie operatu, który powstał na podstawie pustych rejestrów ryby jest w ch..j i jeszcze trochę. Jaki byś opracował operat na następne lata? Zwiększył byś ilość zarybień czy nie? Nie sposób jest być rok w rok na każdej wodzie z odłowami kontrolowanymi (o ile takie prowadzą jeszcze bo kiedyś podobno były), aby się tylko na tym opierać. Więc opierają się na pustych rejestrach.
Sam miałem dylemat czy ma to sens czy nie, ale należy patrzeć trochę dalej czy też szerzej. Mamy lekko licząc braki rejestrowe z kilku czy kilkunastu poprzednich lat, więc trzeba kilka lat pod rząd wypełniać rejestry naprawdę grubo, aby coś się zmieniło.
-
Ty uważasz że zarybienia nie pomogą a ja uważam wręcz przeciwnie i zarybienia muszą być oczywiście poparte szczegółowymi i rzetelnymi operatami. Luk nie wszędzie ryba się wytrze nawet jeśli stworzysz jej najlepsze warunki i to My mamy obowiązek wtedy reagować. Pierwszy lepszy przykład to rzeka Drama, rzeka prawie wymarła ale systematyczne zarybianie odbudowało rybostan i rzeka odżyła.
Zarybienia nie mogą być panaceum na całe zło, bo to droga do nikąd. MjMaciek fajnie to pokazał, że wprowadzenie metody zastępczej w formie karpia może uratować tarło innych gatunków, choć nie jest to ideał, bo jak wiemy karp dość skutecznie wypiera inne gatunki z łowiska.
Jak ryba się naturalnie trze i jest jej sporo, to mamy zdrowe wody. Jak trzeba tej wodzie pomagać, to znaczy, że coś jest robione źle.
-
Luk ja narzekam ? Ja mam myśleć ? Ja mam działać ? Przepraszam Luk ale chyba już świętujesz Dzień Kobiet :)
Zadajesz pytanie na które sam sobie odpowiadasz, po czym negujesz sam siebie. ???
Pewnie nie wiesz bo skąd masz to wiedzieć ale Koła ( Okręg Katowicki ) mają obowiązek rozliczyć się z rejestrów z poprzedniego roku w Okręgu zgodnie z liczbą wydanych pozwoleń na bieżący rok.
Ty uważasz że zarybienia nie pomogą a ja uważam wręcz przeciwnie i zarybienia muszą być oczywiście poparte szczegółowymi i rzetelnymi operatami. Luk nie wszędzie ryba się wytrze nawet jeśli stworzysz jej najlepsze warunki i to My mamy obowiązek wtedy reagować. Pierwszy lepszy przykład to rzeka Drama, rzeka prawie wymarła ale systematyczne zarybianie odbudowało rybostan i rzeka odżyła.
Oczywiście, że trzeba zarybiać, ale z głową. co z tego, że wypełnisz rejestr, jak operat ustalany jest na 10 lat. Powiedz mi, ile w okręgu katowickim dostaje się poprawek do operatu, wynikających z wpisów do rejestru? Bo jeżeli po 10 latach będziesz nanosił poprawki, to przecież to w ogóle nie zadziała! To ma działąć w ten sposób, że uzupełniasz gatunki które 'wyjechały'. A tutaj na podstawie rejestrów z x lat, robi się plan na kolejne 5 i 10 lat. Paranoja. Rejestry są OK, ale jak się je umie wykorzystać. U nas jest to pro forma, aby było 'zgodnie z prawem'.
Z innej beczki. Wiesz ile szczupaka i okonia wyjechało spod lodu zimą? W katowickim bardzo dużo, i co dalej? Czy widzisz jaki wyłom powstaje w rejestrach, w zapisach w nich zawartych? Brak kontroli sprawia, że nie wiesz tak naprawdę. A teraz dodaj kolejne miesiące i inne gatunki. Co z tego, że Katowice się rozliczą z każdego rejestru, skoro jest źłe wypełniony? Chcesz medal? :D Janusz, to nie działa, po prostu nie działa w ten sposób! Dowodem na to jest stan wód. A woda z przykładu Mateusza, jest z okręgu katowickiego właśnie, co zdaje wszystkie rejestry. Rozumiesz ten bezsens?
I ja Cię nie obwiniam, tylko wskazuję, że Ty pokazujesz, że winni są wędkarze ( w tym no killowcy - czego nie kumam). Woda to własność państwa, i to państwo ma jej pilnować, nie wędkarz.
-
Jeszcze tylko jedno, Luk jeśli nie rejestry to proszę napisz w jaki sposób chcesz sporządzać operaty zarybieniowe ? Odłowy kontrolne ? Na wszystkich łowiskach ? Chyba nie zdajesz sobie sprawy jakie to koszty i wtedy zezwolenie nie kosztowało by 228 zł, tylko pewnie z 500 zł do tego dołóżmy następne 200 zł na straż i jakieś 100 zł na wywóz śmieci i Proszę mamy rozwiązanie, jakie to proste karta 800 zł i możemy łowić, tylko dla kogo ta karta ? chyba dla pracujących za granicą oraz nielicznych dobrze zarabiających w kraju :facepalm:
Przepraszam ale nie tędy droga. Tak jak napisałeś Luk, PZW to tylko dzierżawca a wody są Suwerena . :)
Nigdzie nie napisałem że to wina "no kilowców" ( chciałem to zobrazować ) nigdzie nie napisałem że to jedyne słuszne rozwiązanie ( uważam że potrzebne, pomocne i najtańsze )
A medalu nie chcę, mam dostałem jak wszyscy członkowie Naszego Koła na 70 lat istnienia. :) :D
-
Ty uważasz że zarybienia nie pomogą a ja uważam wręcz przeciwnie i zarybienia muszą być oczywiście poparte szczegółowymi i rzetelnymi operatami. Luk nie wszędzie ryba się wytrze nawet jeśli stworzysz jej najlepsze warunki i to My mamy obowiązek wtedy reagować. Pierwszy lepszy przykład to rzeka Drama, rzeka prawie wymarła ale systematyczne zarybianie odbudowało rybostan i rzeka odżyła.
Zarybienia nie mogą być panaceum na całe zło, bo to droga do nikąd. MjMaciek fajnie to pokazał, że wprowadzenie metody zastępczej w formie karpia może uratować tarło innych gatunków, choć nie jest to ideał, bo jak wiemy karp dość skutecznie wypiera inne gatunki z łowiska.
Jak ryba się naturalnie trze i jest jej sporo, to mamy zdrowe wody. Jak trzeba tej wodzie pomagać, to znaczy, że coś jest robione źle.
Maciek pokazał bardzo słusznie pewną rzecz. Ludzie chcą mięsa. Więc trzeba im umiejętnie je dawać :D Jeżeli wprowadzi się łowiska no kill, to kasy będzie więcej na zarybienia innych wód. Wtedy można na zbiorniki nieprzepływowe zapuszczać karpia kilka razy do roku, takiego 'do wzięcia'. Odciągnie to ludzi od innych łowisk. Bo zarybiać trzeba, ale umiejętnie.
Ale i tak musi być system kontroli. Bez tego nic się nie sprawdzi, bo Polak to kombinator. Jak będzie limit 2 sztuki, i nikt tego nie upilnuje, to ludzie zabiorą i 20 ryb w jeden dzień, na 'zaś'. WIęc jeżeli zarybić taką wodę w maju karpiem dwukilowym, i pilnować tego, to ludzie zabiorą tylko tyle ile można. Wyrybianie więc trwać będzie nie tydzień lub dwa, ale miesiąc, może dłużej. W ten sposób można rozsądnie gospodarzyć. A jak ryby bedzie więcej już w innych zbiornikach, to ciśnienie będzie znikać samo z siebie. I może zrobi się jak w Czechach, gdzie jak ktoś chce rybę na obiad, to idzie sobie złowić, a nie zabiera wszystko jak leci zapełniając zamrażarkę swoją, sąsiada i cholera wie kogo jeszcze. Ta bieda w umyśle musi być zastąpiona tą pewnością, że rybę będzie można sobie złowić, że nie trzeba jej magazynować w zarażalniku.
-
@mjmaciek masz racje i nie masz racji jeśli patrzeć tylko na rok 2015 ;)
Ale jeżeli te wnioski o których piszesz powstały na podstawie pustych rejestrów z kilku poprzednich lat, to jakie one mają być? Jakie Ty byś miał wnioski?
Na papierze mamy przykładowo nieduży zbiornik rocznie wg operatu wpuszcza się 1 tonę ryb, wg rejestrów odłowiono 130kg, nawet mnożąc x 3 ilości z rejestrów, to na przestrzeni 3 lat działania operatu, w wodzie jest jeszcze 2 tony ryb z zarybień, a woda atrakcyjna wędkarsko bo w 90 % rejestrów uzupełnione są tylko daty. Jaki powstanie operat na następne lata?
Wg zarybień, których jakość i ilość powstaje na podstawie operatu, który powstał na podstawie pustych rejestrów ryby jest w ch..j i jeszcze trochę. Jaki byś opracował operat na następne lata? Zwiększył byś ilość zarybień czy nie? Nie sposób jest być rok w rok na każdej wodzie z odłowami kontrolowanymi (o ile takie prowadzą jeszcze bo kiedyś podobno były), aby się tylko na tym opierać. Więc opierają się na pustych rejestrach.
Sam miałem dylemat czy ma to sens czy nie, ale należy patrzeć trochę dalej czy też szerzej. Mamy lekko licząc braki rejestrowe z kilku czy kilkunastu poprzednich lat, więc trzeba kilka lat pod rząd wypełniać rejestry naprawdę grubo, aby coś się zmieniło.
Panowie cała ta gospodarka jest do dupy... i tyle w temacie .. Polecam rozmowy z hodowcami kto z nich robi operat na 10 lat ???? nie robi się głównie na kilka lat do przodu - kontroluje sie cały czas gospodarkę ... co ważne natychmiast reaguje ...
PZW to biznes - nikt mi nie powie ( przecież nikt nie robi tego za darmo tylko za nasza kasę !!!) i jak to biznes trza go pilnować .. a teraz co mamy albo do dupy gospodarz , albo do dupy plan gospodarowania..
My konsumenci przejmujemy się się tym szitem a oni włodarze gospodarze - instytucje maja to w nosie - i mówia my działamy zgodnie z prawem i jest git...
Ja długo walczyłem z wiatrakami i powiedziałem dość znalazłem wode z bardzo dobrym gospodarzem sami wiemy co i kiedy w puścić żadne ISR na mnie potrzebne .. woda sekcyjna pzw - owszem są operaty !!! a jakże ale sami je sprawdzamy i opracowywujemy co wpuścić..
Plan jest prosty skoro za mało jest kasy na zarybienia podnieść składki... ( będzie kasa na zarybienia ) ,
wprowadzić limity ilościowe , długościowe na poszczególne gatunki ,
ostra samokontrola - poco straże rybackie etc sami sie kontrolujmy i to jest naj łatwiejsze,
-
WIęc jeżeli zarybić taką wodę w maju karpiem dwukilowym, i pilnować tego, to ludzie zabiorą tylko tyle ile można. Wyrybianie więc trwać będzie nie tydzień lub dwa, ale miesiąc, może dłużej. W ten sposób można rozsądnie gospodarzyć.
No tak, ale może warto spojrzeć na jedną ciekawą rzecz w postaci kosztów kontroli. Może włodarze są tego świadomi i wiedzą, że lepiej zarybić większą ilością i niech łowią, niech zaspakajają swoje mięsiarskie potrzeby, niż by mieli by mieć mniej zarybione wody z większą ilością kontroli (przecież karp się nie rozmnaża, więc wątek o naturalnym, rozwojowym tarle odpada) . To dopiero będzie dym. Nie dość, że ryby mało wpuścili, to jeszcze kontrolują. Skandal :)
Z tym zarybianiem naprawdę nie jest tak, że na górze siedzi ktoś bezdennie głupi. Po prostu reprezentuje on interesy innej grupy wędkarzy i dopóki ta grupa będzie liczniejsza, co pozwoli wygrać wybory, to będzie zaspakajana.
-
Jeszcze tylko jedno, Luk jeśli nie rejestry to proszę napisz w jaki sposób chcesz sporządzać operaty zarybieniowe ? Odłowy kontrolne ? Na wszystkich łowiskach ? Chyba nie zdajesz sobie sprawy jakie to koszty i wtedy zezwolenie nie kosztowało by 228 zł, tylko pewnie z 500 zł do tego dołóżmy następne 200 zł na straż i jakieś 100 zł na wywóz śmieci i Proszę mamy rozwiązanie, jakie to proste karta 800 zł i możemy łowić, tylko dla kogo ta karta ? chyba dla pracujących za granicą oraz nielicznych dobrze zarabiających w kraju :facepalm:
Przepraszam ale nie tędy droga. Tak jak napisałeś Luk, PZW to tylko dzierżawca a wody są Suwerena . :)
Bardzo prosto zaradzę temu. Na etacie PZW/RZGW powinno być dużo ichtiologów, którzy powinni badać dane wody regularnie, wspomagając się rejestrami. Zwiększenie składki o 20 PLN w okręgu katowickim powinno dać pracę właśnie 10 ichtiologom. Oni wtedy zbadają wodę i wprowadzą poprawki do operatu, jednocześnie do RAPR, w zależności od łowiska. Bo obecnie mamy idiotyczne limity przypasowane do wszystkich wód jednakowo. Na jednej jednak leszcz powinien wyjeżdżać bez limitu (do czasu), na drugiej zaś powinno się go chronić. Tego żaden rejestr nie da.
Ichtiolog to - ochrona i tworzenie miejsc tarłowych, badania wody, rozmowy z wędkarzami i kontrole - czyli badanie 'u źródła', ochrona gatunków zagrożonych, maksymalizacja zarybień (czyli oni sprawią, że dane zarybienie przyjmie się dobrze, bo oni będą wszystko mieli pod swoja pieczą, nie będzie zaś robił to pan Mietek, co wywala ryby do wody byle jak, wcześniej zaś dając porcję ryb prezesowi X w miejsce Y).
Ichtiolog zarobi na siebie z nawiązką, będzie to widoczne w rybostanie. On też skorzysta z rejestrów, wykorzysta je w jak największym stopniu. Nie jakiś figurant z Olsztyna, któremu się wydaje, że wie wszystko, i z odległości 500 kilometrów ma wgląd.
tylko mi nie mów, że się nie da. Jak się dało wydymać wędkarzy z Zalewem Zegrzyńskim i instalacją rybaków tam, to wszystko się da zrobić.
-
Jeszcze tylko jedno, Luk jeśli nie rejestry to proszę napisz w jaki sposób chcesz sporządzać operaty zarybieniowe ? Odłowy kontrolne ? Na wszystkich łowiskach ? Chyba nie zdajesz sobie sprawy jakie to koszty i wtedy zezwolenie nie kosztowało by 228 zł, tylko pewnie z 500 zł do tego dołóżmy następne 200 zł na straż i jakieś 100 zł na wywóz śmieci i Proszę mamy rozwiązanie, jakie to proste karta 800 zł i możemy łowić, tylko dla kogo ta karta ? chyba dla pracujących za granicą oraz nielicznych dobrze zarabiających w kraju :facepalm:
Przepraszam ale nie tędy droga. Tak jak napisałeś Luk, PZW to tylko dzierżawca a wody są Suwerena . :)
Nigdzie nie napisałem że to wina "no kilowców" ( chciałem to zobrazować ) nigdzie nie napisałem że to jedyne słuszne rozwiązanie ( uważam że potrzebne, pomocne i najtańsze )
A medalu nie chcę, mam dostałem jak wszyscy członkowie Naszego Koła na 70 lat istnienia. :) :D
Enzo pojechałeś po kolanach...
800 zł dużo czy mało...
800zł/ 10zł kilo karpia = 80kg ryby niech będzia średnia 2 rybki na wypad to dwa miesiące odrobią ( bo tak to liczą ) a pozostałe 5 miesięcy jedzą za darmo...
Ja cały czas podkreślam - chcesz zabierać ryby płać !!!! i tyle
A w pl cały czas obowiązuje zasada jest za darmo... ( najlepiej czerwonych nazbierać , bleba suchego namoczyć i wio na ryby...)
Po co nam w związkach tacy ludzie .... po co .... daje sobie łeb uciąć że jakby karta kosztowała 800 zł ( to starsi ludzie biadowali by , biadowali by - i tak by zapłacili - bo mięsoo jest ważne !!!!)
-
Odpowiadając na dylematy autora wątku, mam jedno zastrzeżenie. O ile Twój tok myślenia jest dla mnie zrozumiały, o tyle trzeba wziąć pod uwagę jedną rzecz. Jeśli jest tak jak głosi PZW i kasa z zezwoleń idzie na zarybienia, to jeśli zaczną zarybiać więcej to i zezwolenia będą droższe, a tego bym nie chciał. Tym bardziej, że my będziemy płacić więcej a większość rybek i tak będzie wpuszczana do prywatnych łowisk panów prezesów na, które trzeba płacić osobno.
-
Jeszcze tylko jedno, Luk jeśli nie rejestry to proszę napisz w jaki sposób chcesz sporządzać operaty zarybieniowe ? Odłowy kontrolne ? Na wszystkich łowiskach ? Chyba nie zdajesz sobie sprawy jakie to koszty i wtedy zezwolenie nie kosztowało by 228 zł, tylko pewnie z 500 zł do tego dołóżmy następne 200 zł na straż i jakieś 100 zł na wywóz śmieci i Proszę mamy rozwiązanie, jakie to proste karta 800 zł i możemy łowić, tylko dla kogo ta karta ? chyba dla pracujących za granicą oraz nielicznych dobrze zarabiających w kraju :facepalm:
Przepraszam ale nie tędy droga. Tak jak napisałeś Luk, PZW to tylko dzierżawca a wody są Suwerena . :)
Nigdzie nie napisałem że to wina "no kilowców" ( chciałem to zobrazować ) nigdzie nie napisałem że to jedyne słuszne rozwiązanie ( uważam że potrzebne, pomocne i najtańsze )
A medalu nie chcę, mam dostałem jak wszyscy członkowie Naszego Koła na 70 lat istnienia. :) :D
Enzo pojechałeś po kolanach...
800 zł dużo czy mało...
800zł/ 10zł kilo karpia = 80kg ryby niech będzia średnia 2 rybki na wypad to dwa miesiące odrobią ( bo tak to liczą ) a pozostałe 5 miesięcy jedzą za darmo...
Ja cały czas podkreślam - chcesz zabierać ryby płać !!!! i tyle
A w pl cały czas obowiązuje zasada jest za darmo... ( najlepiej czerwonych nazbierać , bleba suchego namoczyć i wio na ryby...)
Po co nam w związkach tacy ludzie .... po co .... daje sobie łeb uciąć że jakby karta kosztowała 800 zł ( to starsi ludzie biadowali by , biadowali by - i tak by zapłacili - bo mięsoo jest ważne !!!!)
A ja podejrzewam, że by nie zapłacili i i tak by łowili, a że ja nie chcę wchodzić w konflikt z prawem i musiałbym pożegnać się z moją drugą miłością- wędkarstwem. Niestety nie zarabiam kokosów, a za granice nie pojadę. A poza tym u nas opłata na ten rok to 315, nie 228.
-
Jeszcze tylko jedno, Luk jeśli nie rejestry to proszę napisz w jaki sposób chcesz sporządzać operaty zarybieniowe ? Odłowy kontrolne ? Na wszystkich łowiskach ? Chyba nie zdajesz sobie sprawy jakie to koszty i wtedy zezwolenie nie kosztowało by 228 zł, tylko pewnie z 500 zł do tego dołóżmy następne 200 zł na straż i jakieś 100 zł na wywóz śmieci i Proszę mamy rozwiązanie, jakie to proste karta 800 zł i możemy łowić, tylko dla kogo ta karta ? chyba dla pracujących za granicą oraz nielicznych dobrze zarabiających w kraju :facepalm:
Przepraszam ale nie tędy droga. Tak jak napisałeś Luk, PZW to tylko dzierżawca a wody są Suwerena . :)
Nigdzie nie napisałem że to wina "no kilowców" ( chciałem to zobrazować ) nigdzie nie napisałem że to jedyne słuszne rozwiązanie ( uważam że potrzebne, pomocne i najtańsze )
A medalu nie chcę, mam dostałem jak wszyscy członkowie Naszego Koła na 70 lat istnienia. :) :D
Enzo pojechałeś po kolanach...
800 zł dużo czy mało...
800zł/ 10zł kilo karpia = 80kg ryby niech będzia średnia 2 rybki na wypad to dwa miesiące odrobią ( bo tak to liczą ) a pozostałe 5 miesięcy jedzą za darmo...
Ja cały czas podkreślam - chcesz zabierać ryby płać !!!! i tyle
A w pl cały czas obowiązuje zasada jest za darmo... ( najlepiej czerwonych nazbierać , bleba suchego namoczyć i wio na ryby...)
Po co nam w związkach tacy ludzie .... po co .... daje sobie łeb uciąć że jakby karta kosztowała 800 zł ( to starsi ludzie biadowali by , biadowali by - i tak by zapłacili - bo mięsoo jest ważne !!!!)
A ja podejrzewam, że by nie zapłacili i i tak by łowili, a że ja nie chcę wchodzić w konflikt z orawem i musiałbym pożegnać się z moją drugą miłością- wędkarstwem. Niestety nie zarabiam kokosów, a za granice nie pojadę. A poza tym u nas opłata na ten rok to 315, nie 228.
315 / 228 = / 365 dni 0,23 na dzień ( to dużo ....) śmiech - nie moge już czytać panowie tych aluzji do podwyżki....
niech podwyższają ale niech w końcu są ryby i zdrowe reguły - a nie jechanie po naszych porożach....... a my i tak poklikamy , w 30 chłopa - bo reszta to i tak ma w pompie....
-
WIęc jeżeli zarybić taką wodę w maju karpiem dwukilowym, i pilnować tego, to ludzie zabiorą tylko tyle ile można. Wyrybianie więc trwać będzie nie tydzień lub dwa, ale miesiąc, może dłużej. W ten sposób można rozsądnie gospodarzyć.
No tak, ale może warto spojrzeć na jedną ciekawą rzecz w postaci kosztów kontroli. Może włodarze są tego świadomi i wiedzą, że lepiej zarybić większą ilością i niech łowią, niech zaspakajają swoje mięsiarskie potrzeby, niż by mieli by mieć mniej zarybione wody z większą ilością kontroli (przecież karp się nie rozmnaża, więc wątek o naturalnym, rozwojowym tarle odpada) . To dopiero będzie dym. Nie dość, że ryby mało wpuścili, to jeszcze kontrolują. Skandal :)
Z tym zarybianiem naprawdę nie jest tak, że na górze siedzi ktoś bezdennie głupi. Po prostu reprezentuje on interesy innej grupy wędkarzy i dopóki ta grupa będzie liczniejsza, co pozwoli wygrać wybory, to będzie zaspakajana.
Endrju, świetnie to ująłeś! :thumbup: Dlatego prawo powinno być surowe. Jeżeli kontrola PSR na wodzie PZW sprawi, że będą tam nieprzestrzegane przepisy RAPR, okręg powinien dostać karę finansową od RZGW, z wpisem i adnotacją do przyszłego przetargu. Wiesz jaki byłby skutek? Taki jak w Cechach. Trzy kontrole dziennie!
A teraz działacze w kołach, w okręgach, robią wszystko aby mieć spokój, aby wygrać wybory... Niestety, wędkarze są nieuświadomieni, i żądaja niemożliwego. Wszyscy uważają, że się nie da, że nie można...
-
Odpowiadając na dylematy autora wątku, mam jedno zastrzeżenie. O ile Twój tok myślenia jest dla mnie zrozumiały, o tyle trzeba wziąć pod uwagę jedną rzecz. Jeśli jest tak jak głosi PZW i kasa z zezwoleń idzie na zarybienia, to jeśli zaczną zarybiać więcej to i zezwolenia będą droższe, a tego bym nie chciał. Tym bardziej, że my będziemy płacić więcej a większość rybek i tak będzie wpuszczana do prywatnych łowisk panów prezesów na, które trzeba płacić osobno.
A ja myślę że do prywatnych stawów idzie tego coraz mniej, a to dlatego, że ryby w wodach brakuje i każde zarybienie jest obserwowane, czy to z powodu mięska czy to z powodu czysto sportowego.
-
Odpowiadając na dylematy autora wątku, mam jedno zastrzeżenie. O ile Twój tok myślenia jest dla mnie zrozumiały, o tyle trzeba wziąć pod uwagę jedną rzecz. Jeśli jest tak jak głosi PZW i kasa z zezwoleń idzie na zarybienia, to jeśli zaczną zarybiać więcej to i zezwolenia będą droższe, a tego bym nie chciał. Tym bardziej, że my będziemy płacić więcej a większość rybek i tak będzie wpuszczana do prywatnych łowisk panów prezesów na, które trzeba płacić osobno.
Rejestry wcale nie są tylko do określania zarybień. Janusz może niefortunnie to sprecyzował. Rejestry przede wszystkim służa do zwekszania limitów ilościowych, wagowych, do wprowadzania określonych wymiarów ochronnych, okresów, z wprowadzaniem ochrony całkowitej danego gatunku.
Tak naprawdę rejestry to potrzebna rzecz, ale się z niej nie korzysta. Bo jeżeli nie wprowadza się limitów o jakich wspomniałem, a chce regulować wszystko zarybieniami, to jest tragedia. Ja nie znam dobrych łowisk, które zarybia się co roku masowo. Typowe 'wanny z karpiami' są takie - ale tam właściciel sam widzi co się dzieje i może zareagować. A na wodzie PZW? Narybek karasia pospolitego na ten przykład w 90% zginie w tym samym roku (jeżeli są to małe rybki). O wiele lepiej więc zarybić większymi sztukami, kilkukrotnie, i wprowadzić wyższy wymiar ochronny. Ale kto to ma zrobić??? Kto ma analizować wiele zbiorników i różne gatunki? Jeden ichtiolog okręgowy, o bezwstydnie niskich, w porównaniu z prezesem i jego świtą, zarobkach? Jeden ichtiolog z RZGW? To jest nierealne.
Dlatego mamy niedziałający system, gdzie się udaje, ze wszystko jest w porządku. A jak przychodzi do organizowania MŚ w spławiku, to trzeba zarybiać wodę tydzień lub dwa wcześniej, aby nie było wpadki, jak w Opolu na Kanale Ulgi, na ME w 2011 roku. To jest typowo polskie zamiatanie pod dywan i obchodzenie przepisów, naginanie ich jak tylko można.
-
Mjmaciek, wędkowanie to nie tylko zezwolenie, ale także dojazd, jedzenie, picie, sprzęt, zanęty i przynęty. Poza tym, ilu z Nas ma możliwość bycia na rybach codziennie? Ja takich osób nie znam. Jeżeli był byś powiedzmy na rybkach średnio co 5 dni, a to i tak sporo to wychodzi ponad 4zł + cała reszta, która robi sumę. Patrząc na stan niektórych wód PZW to i tak za dużo zwłaszcza, gdy jak ja nie biorę ryb. Niech karta będzie droga, ale dla tych co biorą i niech wreszcie będą solidne i częste kontrole. Jestem za.
Inna sprawa, że najczęście mandaty dostają normalni wędkarze, którzy płacą za takie bzdury jak nie wypełnienie rejestru daty i miejsca, czy niezagięty zadzior...
Mieszkam bardzo blisko ujścia Dunajca do Zbiornika Czorsztyńskiego. Wiecie jak wygląda tam łowienie w sezonie? Z jednej strony kampery z zamrażalnikami, z drugiej miejscowi kłusole. I gdzie są te jebane kontrole, bo już inaczej nie powiem??? Wiadomo, że łatwiej skontrolować pojedynczego Bogobojnego wędkarza niż bandę kłusoli, czy to tych miejscowych, czy przyjezdnych kamperami, bo przynajmniej wpierdol nie dostaną...
-
Luk, ja jaknajbardziej jestem za rejestrami, ale niech one faktycznie czemuś służą, nie tylko karaniu porządnych ludzi za byle pierdołe.
-
Ja rozumiem Twoje stanowisko. Obecnie rejestr spełnia jedną rolę głównie, można kontrolować wędkarza, i to bardzo dokładnie, ma się na niego zagięty parol. Ale tak naprawdę nie po to powstał. Jeżeli nawet ktoś, kto zabrał więcej, wpisałby te ryby z data późniejszą, to można mądrze zadziałać. Ale tu też będzie zonk. Bo jak Mietek zatrybi, ze wpisał ryby, a potem mu wprowadzili większe limity i podnieśli wymiary, to znów będzie kombinował i nie wpisze.
Dlatego podstawą są częste kontrole nad wodą. Bez tego nie zmusi się wędkarzy do prawidłowego rejestrowania połowu.Jednocześnie trzeba tak działać, aby było coraz więcej ryb. Wtedy też nie będzie się zabierać wszystkiego tak bezmyślnie jak teraz. Bo ludzie biorą wszystko z czystej desperacji.
-
Ja jak patrze na większość polskich wędkarzy to czasami myślę, że są poprostu popieprzeni. Także tych No Kill. Bo co to za No Kill jak się 10 minut fotografuje każdą rybkę? Co to za No Kill jak się małą sztukę z 2m rzuca płasko do wody? Jak się haczyk wyszarpuje paluchami zamiast użyć wypychacz, który jest jednym z najtańszych narzędzi wędkarza? Takie przypadki można by mnożyć. O tych co ryby biorą zawsze i wszędzie się nawet nie wypowiem, bo to banda oszołomów. Jakby w zarządzie byli ludzie tacy jak Ty, Luk, to Nasze wędkowanie byłoby naprawde piękne, a tak na siłę sobie wmawiamy, że jest dobrze, popierając ten fałsz dobrymi wynikami z jednej na 10, co najwyżej 5, wypraw nad wodę...
-
Jedno jest pewne rejestr ma być czy to się komuś podoba czy nie :) Na pewno do poprawy są inne rzeczy związane z rejestrem oraz uświadamianie wędkarzy by go wypełniali.
Co do Ichtiologów Luk to pomysł jest dobry ale sprawdzi się tylko w 2 Okręgach w Polsce ( duża ilość wędkarzy ) i przy tej składce 20 zł ( max 3-5 osób mogło by być zatrudnionych ) ale to już by było coś.
Ewentualnie zatrudnienie tych osób na umowę czyli rok, dwa,sporządzenie dokładnych operatów a następnie za tę pieniądze zatrudnienie dodatkowych strażników by pilnowali łowisk .
-
Wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie do rejestru rubryki na ryby złowione i ryby zabrane i to dałoby rzeczywisty obraz polskich wód PZW.
-
A kto będzie to wypełniał? Teraz jest dramat to dodanie rubryki na pewno pomoże. :facepalm:
-
Jedno jest pewne rejestr ma być czy to się komuś podoba czy nie :) Na pewno do poprawy są inne rzeczy związane z rejestrem oraz uświadamianie wędkarzy by go wypełniali.
Co do Ichtiologów Luk to pomysł jest dobry ale sprawdzi się tylko w 2 Okręgach w Polsce ( duża ilość wędkarzy ) i przy tej składce 20 zł ( max 3-5 osób mogło by być zatrudnionych ) ale to już by było coś.
Ewentualnie zatrudnienie tych osób na umowę czyli rok, dwa,sporządzenie dokładnych operatów a następnie za tę pieniądze zatrudnienie dodatkowych strażników by pilnowali łowisk .
I tutaj się zgodzę i popieram, bo jak w 1 czy 2 okręgach będzie dożyć ku normalności, to i inne okręgi będą chciały mieć podobnie. Czasem wystarczy iskra, tylko jak ja wywołać, to nie wiem.
-
O wypełnianiu już rozmawialiśmy, potrzebne są rzetelne kontrole. A rybryka ta bardzo by pomogla co do stanu wód, bo np. ja jak już mówiłem jestem na rybach co 2-3 dni, więc łowię sporo, ale z racji tego, że nie biorę nic moja osoba statystycznie jest pomijana. To tak jakby na statystycznego wędkarza było znacznie mniej ryb, bo jestem wędkarzem, a nic nie łowię wg. rejestru.
-
Aaa, odpowiadając na Twoje pytanie - ja, ja będę to wypełniał.
-
W ogóle to ta rozmowa jest jałowa, bo sprzeczamy się sami ze sobą i szarpiemy sobie nerwy, a to i tak nic nie da, bo nikt z nas nie jest zapewne w zarządzie, więc do PZW to i tak nie dotrze...
-
Akurat wczoraj wypełniłem i oddałem swój rejestr i mimo że ryb nie zabrałem to wpisałem wszystkie złowione (jako zabrane).
-
Akurat wczoraj wypełniłem i oddałem swój rejestr i mimo że ryb nie zabrałem to wpisałem wszystkie złowione (jako zabrane).
Można i tak :thumbup: byle nie robić tego na łowisku, bo jak przyjdzie kontrol to zapewne poproszą o pokazanie ryb ;)
-
Akurat wczoraj wypełniłem i oddałem swój rejestr i mimo że ryb nie zabrałem to wpisałem wszystkie złowione (jako zabrane).
Można i tak :thumbup: byle nie robić tego na łowisku, bo jak przyjdzie kontrol to zapewne poproszą o pokazanie ryb ;)
Nic bym im nie pokazał, bo nic bym nie miał, zjadłem lubię świeże, co płukanie żołądka mi zrobią? Bez przesady.
-
Tomsza :facepalm: poczytaj proszę pozwolenie i RAPR... Nie wolno Ci tego zrobić na łowisku..
-
U nas przynajmniej wygląda to tak: "Zakaz patroszenia lub sprawiania ryb w odległości do 50m od lustra wody." + chyba w RAPR o obcinaniu głów i ogonów...
-
"obcinać głów i ogonów rybom przed zakończeniem wędkowania." - to jest z RAPR
-
U nas przynajmniej wygląda to tak: "Zakaz patroszenia lub sprawiania ryb w odległości do 50 m od lustra wody." + chyba w RAPR o obcinaniu głów i ogonów...
W którym miejscu Tomek napisał, że przed zjedzeniem sprawiałby ryby?
-
Reasumując (bo dyskusja schodzi na dziwne tory) uważam, że wypełnianie rejestru na grubo ma sens i wg mnie nie zaszkodzi. Jeśli przeciążymy przez 2-3 lata operaty i zarybienia, a następnie załóżmy w roku 2020 wpiszemy 0, przy podobnej liczbie wyjazdów to nie ma bata coś dupnie. Więc wypełniajcie rejestry, wypełniajcie, ja na pewno porządnie będę to robił.
Dopóki nie zmieni się ustawa o rybactwie i wszystkie następne bzdury, mam tu na myśli regulaminy, statuty, ordynacje PZW jakie powstały na jej podstawie, to nie mam (jeszcze) innego pomysłu, na walkę o lepsze jutro.
Lucjan stawia na oświatę i uświadamianie, ja na przeciążenie systemu, ziarnko do ziarnka ....
-
U nas przynajmniej wygląda to tak: "Zakaz patroszenia lub sprawiania ryb w odległości do 50 m od lustra wody." + chyba w RAPR o obcinaniu głów i ogonów...
W którym miejscu Tomek napisał, że przed zjedzeniem sprawiałby ryby?
Racja, zwracam honor :thumbup: tykko jeszcze jedno, tutaj Sami pokazujecie jacy są Polacy, jak świetnie omijamy prawo... To chyba średnio dobre świadectwo.
-
Reasumując (bo dyskusja schodzi na dziwne tory) uważam, że wypełnianie rejestru na grubo ma sens i wg mnie nie zaszkodzi. Jeśli przeciążymy przez 2-3 lata operaty i zarybienia, a następnie załóżmy w roku 2020 wpiszemy 0, przy podobnej liczbie wyjazdów to nie ma bata coś dupnie. Więc wypełniajcie rejestry, wypełniajcie, ja na pewno porządnie będę to robił.
Dopóki nie zmieni się ustawa o rybactwie i wszystkie następne bzdury, mam tu na myśli regulaminy, statuty, ordynacje PZW jakie powstały na jej podstawie, to nie mam (jeszcze) innego pomysłu, na walkę o lepsze jutro.
Lucjan stawia na oświatę i uświadamianie, ja na przeciążenie systemu, ziarnko do ziarnka ....
Rejestry wypełniam i chyba zacznę wpisywać też ryby imo iż ich nie biorę. Coś robić trzeba.
-
1. Wędkarze maja gdzieś rejestry bo kary są śmieszne, nie wiedza po co rejestr i przeszkadzają im a nie pomagają.
2. Kary w PL - mandaty są śmieszne niskie (wszystkie) co zachęca do stosowania się do przepisów w miarę potrzeb - nie tylko w wędkarstwie, jakby kara za brak wypełnionego rejestru, wykroczenia umyślne była od 500 zł, to każdy już w domu by wypełnił rubryczkę - kara 100 zł - można zaryzykować może uda się wynegocjować albo się zapłaci. Tym bardziej, że kontrola to tak jak Yeti podobno są :)
3. Powinno być więcej kontroli - oczywiście - tylko za co ?? opłata PZW jest śmiesznie niska, za co zatrudnić kontrolerów ? A społecznicy to byli za socjalizmu, teraz to ich jakoś brak.
Jakieś stowarzyszenie pobiera 400 zł za rok, 500 wpisowego i 2dni bezwzględnej pracy przy stawach to jest wielkie oburzenie - drogo, trzeba pracować, ryby są limitowane - brak chętnych ale jednocześnie narzekających masa.
4. Opłata PZW - 200 zł i większość trafia do centrali - HGW na co ?- na zawody ? a ja mam w d.. zawody - zawodowcy niech się sami sponsorują.
Kary w PL to maks. 300 zł a np:
WB - do 2500 (funtów),
W Kanadzie do 10 tys, dolarów kanadyjskich,
Niemcy średnio 1.000 Euro
Francja - od 150 E ale nawet do 3000 Euro
- nic dziwnego, że tam ludzie grubo pomyślą zanim złamią regulamin, u nas - też drogo ale można ryzykować.
-
1. Wędkarze maja gdzieś rejestry bo kary są śmieszne, nie wiedza po co rejestr i przeszkadzają im a nie pomagają.
2. Kary w PL - mandaty są śmieszne niskie (wszystkie) co zachęca do stosowania się do przepisów w miarę potrzeb - nie tylko w wędkarstwie, jakby kara za brak wypełnionego rejestru, wykroczenia umyślne była od 500 zł, to każdy już w domu by wypełnił rubryczkę - kara 100 zł - można zaryzykować może uda się wynegocjować albo się zapłaci. Tym bardziej, że kontrola to tak jak Yeti podobno są :)
3. Powinno być więcej kontroli - oczywiście - tylko za co ?? opłata PZW jest śmiesznie niska, za co zatrudnić kontrolerów ? A społecznicy to byli za socjalizmu, teraz to ich jakoś brak.
Jakieś stowarzyszenie pobiera 400 zł za rok, 500 wpisowego i 2dni bezwzględnej pracy przy stawach to jest wielkie oburzenie - drogo, trzeba pracować, ryby sś limitowane - brak chętnych.
4. Opłata PZW - 200 zł i większość trafia do centrali - HGW na co ?- na zawody ? a ja mam w d.. zawody - zawodowcy niech się sami sponsorują.
Kary w PL to maks. 300 zł a np:
WB - do 2500 (funtów),
W Kanadzie do 10 tys, dolarów kanadyjskich,
Niemcy średnio 1.000 Euro
Francja - od 150 E ale nawet do 3000 Euro
- nic dziwnego, że tam ludzie grubo pomyślą zanim złamią regulamin, u nas - też drogo ale można ryzykować.
Co do sportu, zgadzam się.
-
Rejestr nie ma żadnego sensu. Tam gdzie jest rejestr, tam się narzeka, że nie ma ryb.
Na komercjach nie ma rejestrów. Na wodach gospodarstw rybackich tez nie ma, więc jest to rzecz zbędna. Rejestr to jest pójście na skróty. Każdy ichtiolog (zwłaszcza z IRŚ) ws. rejestru przyzna Wam rację. Tak, rzetelnie wypełniony rejestr jest super. Otóż nie jest, bo to nic innego, jak działanie na skróty. Po co robić dokładny wywiad wśród wędkarzy? Po co kontrolować? Po co robić badania, skoro to wszystko załatwia rejestr. Co wyjęto, to się wpuści w zarybieniach i spokój. Taki rejestr idealnie, zgodnie z prawem zwalnia z odpowiedzialności. No bo przecież zarybiliśmy zgodnie z operatem na podstawie rejestru i starczy. Pretensje proszę mieć do kormoranów, kłusoli, mięsiarzy, rybaków, sumów, BSE, AHN1 oraz HGW (:) ). Nie o to chyba chodzi.
-
Na komercjach nie ma rejestrów. Na wodach gospodarstw rybackich tez nie ma, więc jest to rzecz zbędna.
99% komercji to większe wanny z karpiami, więc po co rejestry ?
-
99% komercji to większe wanny z karpiami, więc po co rejestry ?
W okręgu Katowickim zarybia się niemalże wyłącznie karpiem, a jednak rejestr jest :)
Poza tym, to jakie ma znaczenie wielkość zbiornika? Liczy się jego stan.
-
99% komercji to większe wanny z karpiami, więc po co rejestry ?
W okręgu Katowickim zarybia się niemalże wyłącznie karpiem, a jednak rejestr jest :)
Poza tym, to jakie ma znaczenie wielkość zbiornika? Liczy się jego stan.
Znaczenie ma spore, bo takă "wanne" łatwiej kontrolować w porównaniu np. albo przede wszystkim z rzekami.
-
"yeah bać pezetwu" Panowie :p
Że też chce się Wam rozprawiać tyle o tej organizacji i ich pomysłach :p
-
"yeah bać pezetwu" Panowie :p
Że też chce się Wam rozprawiać tyle o tej organizacji i ich pomysłach :p
Łowię tylko na ich wodach, więc chciałbym, żeby to to działało jak najlepiej.
-
Znaczenie ma spore, bo takă "wanne" łatwiej kontrolować w porównaniu np. albo przede wszystkim z rzekami.
No i co z tego, że łatwiej? Tu chodzi o pryncypia, a nie o dokładne technikalia. Nie potrafisz ogarnąć większej wody, to wydzierżaw sobie małą.
"yeah bać pezetwu" Panowie :p
A potem narzekania, że w Polsce się nie da, że ludzie tacy i owacy. No jak ma się dać, jak się czyta takie teksty?
-
Endrju, z Twojego komentarza wnioskuję że na sprawnym działaniu PZW Ci zależy. Niestety to co napisałeś, że jak sobie nie radze to biorę mniej znowuż temu przeczy, bo PZW na tym polega, że ma dużo i musi mieć dużo, więc nie sztuka to sprywatyzować, ale raczej udoskonalić, lub wręcz naprawić.
-
Znaczenie ma spore, bo takă "wanne" łatwiej kontrolować w porównaniu np. albo przede wszystkim z rzekami.
No i co z tego, że łatwiej? Tu chodzi o pryncypia, a nie o dokładne technikalia. Nie potrafisz ogarnąć większej wody, to wydzierżaw sobie małą.
"yeah bać pezetwu" Panowie :p
A potem narzekania, że w Polsce się nie da, że ludzie tacy i owacy. No jak ma się dać, jak się czyta takie teksty?
Niestety nie ma i nie będzie dobrze Panie :) Już dawno się z tym pogodziłem i nie mam sił i czasu na walkę z tym "szitem" :)
Wolę pojechać na komerchę i w spokoju połowić :p
Pewnie, że chciałbym żeby ta instytucja działała normalnie...
-
Niestety nie ma i nie będzie dobrze Panie :) Już dawno się z tym pogodziłem i nie mam sił i czasu na walkę z tym "szitem" :)
Wolę pojechać na komerchę i w spokoju połowić :p
Więc skoro się pogodziłeś, to po co udzielasz się w rozmowie, którą nie jesteś zainteresowany?
-
Niestety nie ma i nie będzie dobrze Panie :) Już dawno się z tym pogodziłem i nie mam sił i czasu na walkę z tym "szitem" :)
Wolę pojechać na komerchę i w spokoju połowić :p
Więc skoro się pogodziłeś, to po co udzielasz się w rozmowie, którą nie jesteś zainteresowany?
Endrju, udziela się, bo ma takie prawo. Po to jest to forum. Ja też wiele piszę, choć wielu się to pewnie nie podoba..
-
Te rejestry mają takie samo przeznaczenie co i papier toaletowy. A są chyba tylko po to żeby w razie kontroli przywalić mandat za brak wpisu. Zarybienia powinny być i żadnym papierem nie powinni się zasłaniać. Dawniej składki były śmiesznie niskie i było ryb, były wody zadbane a teraz co jest. Druga sprawa że uzyskanie karty wędkarskiej jest bardzo łatwe co też bardzo dużo ludzi bez jakiego kol wiek poszanowania przyrody sterczy nad wodą i zabiera co popadnie, już nie wspominając o ich zachowaniu nad wodą.
-
Te rejestry mają takie samo przeznaczenie co i papier toaletowy. A są chyba tylko po to żeby w razie kontroli przywalić mandat za brak wpisu. Zarybienia powinny być i żadnym papierem nie powinni się zasłaniać. Dawniej składki były śmiesznie niskie i było ryb, były wody zadbane a teraz co jest. Druga sprawa że uzyskanie karty wędkarskiej jest bardzo łatwe co też bardzo dużo ludzi bez jakiego kol wiek poszanowania przyrody sterczy nad wodą i zabiera co popadnie, już nie wspominając o ich zachowaniu nad wodą.
Dokładnie tak jak kolega prawi...
-
Te rejestry mają takie samo przeznaczenie co i papier toaletowy. A są chyba tylko po to żeby w razie kontroli przywalić mandat za brak wpisu. Zarybienia powinny być i żadnym papierem nie powinni się zasłaniać. Dawniej składki były śmiesznie niskie i było ryb, były wody zadbane a teraz co jest. Druga sprawa że uzyskanie karty wędkarskiej jest bardzo łatwe co też bardzo dużo ludzi bez jakiego kol wiek poszanowania przyrody sterczy nad wodą i zabiera co popadnie, już nie wspominając o ich zachowaniu nad wodą.
Dawno z tego co wiem istotnie ryb było dużo, ale nie wymiarowych, wymiarowe dostawały zawsze w łeb. A zdobycie karty jest istotnie proste... Nie musisz nawet do egzaminu przystąpić...
-
Endrju, z Twojego komentarza wnioskuję że na sprawnym działaniu PZW Ci zależy. Niestety to co napisałeś, że jak sobie nie radze to biorę mniej znowuż temu przeczy, bo PZW na tym polega, że ma dużo i musi mieć dużo, więc nie sztuka to sprywatyzować, ale raczej udoskonalić, lub wręcz naprawić.
Ale dlaczego musi mieć dużo? Poważnie pytam, bo nie wiem.
PZW w takiej formie, to jest absolutny relikt poprzedniego systemu. Jeśli chcemy udoskonalać, naprawiać, to powinniśmy czerpać z nowoczesnych rozwiązań. Komercje dostosowały się do rynku, są stowarzyszenia, gdzie też można połowić, a rejestrów brak. To, że chcecie rejestrów, to jest efekt właśnie centralnie planowanej gospodarki. Nic, co jest centralnie planowane nie jest dobre. Zawsze indywidualne podejście będzie lepsze.
Dam przykład Mazur. Nie ma takiej możliwości, by na Wielkich Jeziorach Mazurskich były ryby dla wędkarzy. Tzn. na wodach dużych, wielotysięcznych ha. Turystyka żeglarska jest bardziej dochodowa i nikt nie będzie sobie zawracał głowy, by w Giżycku robić stanicę wędkarską. Natomiast jest możliwość zrobienia mniejszych łowisk, bardziej rybnych, ciekawszych. Do tego nie trzeba rejestrów, tylko ludzi, którzy będą zajmowali się konkretną wodą, a nie całym okręgiem. Wiele osób tu pisało, że nawet w PZW są wody, które sa oczkami w głowie poszczególnych kół i tam idzie połowić. Tam są często większe limity, kontrole obywatelskie, a nie PSR. Tam też prezes tego koła ma w dupie rejestr, bo sam doskonale wie co ma w wodzie.
-
Endrju, z Twojego komentarza wnioskuję że na sprawnym działaniu PZW Ci zależy. Niestety to co napisałeś, że jak sobie nie radze to biorę mniej znowuż temu przeczy, bo PZW na tym polega, że ma dużo i musi mieć dużo, więc nie sztuka to sprywatyzować, ale raczej udoskonalić, lub wręcz naprawić.
Ale dlaczego musi mieć dużo? Poważnie pytam, bo nie wiem.
PZW w takiej formie, to jest absolutny relikt poprzedniego systemu. Jeśli chcemy udoskonalać, naprawiać, to powinniśmy czerpać z nowoczesnych rozwiązań. Komercje dostosowały się do rynku, są stowarzyszenia, gdzie też można połowić, a rejestrów brak. To, że chcecie rejestrów, to jest efekt właśnie centralnie planowanej gospodarki. Nic, co jest centralnie planowane nie jest dobre. Zawsze indywidualne podejście będzie lepsze.
Dam przykład Mazur. Nie ma takiej możliwości, by na Wielkich Jeziorach Mazurskich były ryby dla wędkarzy. Tzn. na wodach dużych, wielotysięcznych ha. Turystyka żeglarska jest bardziej dochodowa i nikt nie będzie sobie zawracał głowy, by w Giżycku robić stanicę wędkarską. Natomiast jest możliwość zrobienia mniejszych łowisk, bardziej rybnych, ciekawszych. Do tego nie trzeba rejestrów, tylko ludzi, którzy będą zajmowali się konkretną wodą, a nie całym okręgiem. Wiele osób tu pisało, że nawet w PZW są wody, które sa oczkami w głowie poszczególnych kół i tam idzie połowić. Tam są często większe limity, kontrole obywatelskie, a nie PSR. Tam też prezes tego koła ma w dupie rejestr, bo sam doskonale wie co ma w wodzie.
Super tylko na tych wodach które są oczkami w głowie prezesów licencja jest osobna i kosztuje 1500zł na rok. Stać Cię? Rozumując jak Ty należałoby właśnie zlikwidować PZW a ich wody skomercjalizować. To w końcu naprawiamy to PZW, czy rozpierdalamy i robimy wszędzie komercje i mamy stawki jak na zachodzie a zarobki jak na wschodzie?
-
Super tylko na tych wodach które są oczkami w głowie prezesów licencja jest osobna i kosztuje 1500zł na rok. Stać Cię? Rozumując jak Ty należałoby właśnie zlikwidować PZW a ich wody skomercjalizować. To w końcu naprawiamy to PZW, czy rozpierdalamy i robimy wszędzie komercje i mamy stawki jak na zachodzie a zarobki jak na wschodzie?
Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka.
Nie można mieć rybnych wód z zarybieniami, odpowiednią kontrolą, dobrym dojazdem i utrzymaną czystością za 200-300 PLN. Tzn można, ale jeden zbiornik, taki kilku, kilkunasto ha. Nie musi to być komercja, może być woda stowarzyszenia, fundacji, koła PZW, czy innego podmiotu o społecznym charakterze.
Dlaczego kiedyś w Polsce się tyle piło (pije)? Bo alkohol jest najtańszą formą rozrywki. Wszystkie inne kosztują troszkę więcej. Z każdym rokiem wychodzimy z głupich nawyków otrzymywania wszystkiego za darmo, ale jeszcze daleka droga przed nami.
-
Stary, alkohol jest najtańszą formą rozrywki? Tania wódka to chyba coś ze 20zł za pół litra. Jak ją sam wyrypiesz to Ci się raczej zwróci. Koszta incydentów przy tym popełnianych bywają spore. W dodatku fajna mi zabawa. Imprezujesz, z imprezy nic nie pamiętasz i w dodatku naparza Cię baniak...
Rozrywka w moim mniemaniu to jest sport wszelkiego rodzaju oraz pasje (wędkarstwo).
-
Stary, alkohol jest najtańszą formą rozrywki? Tania wódka to chyba coś ze 20zł za pół litra.
Którą kupisz w każdym sklepie. Nie potrzebujesz logistyki, zezwoleń (+18), sprzętu, przynęt i innych. Taniocha.
Imprezujesz, z imprezy nic nie pamiętasz i w dodatku naparza Cię baniak...
Rozrywka w moim mniemaniu to jest sport wszelkiego rodzaju oraz pasje (wędkarstwo).
Każdy robi to, co lubi, ale patrząc na ilość ludzi w knajpach każdego weekendu, to jest dość popularna rozrywka :) Poza tym zawsze osiągasz pożądany efekt. Ile razy Ci się zdarzyło wrócić z ryb o kiju? :)
-
Stary, alkohol jest najtańszą formą rozrywki? Tania wódka to chyba coś ze 20zł za pół litra. Jak ją sam wyrypiesz to Ci się raczej zwróci. Koszta incydentów przy tym popełnianych bywają spore. W dodatku fajna mi zabawa. Imprezujesz, z imprezy nic nie pamiętasz i w dodatku naparza Cię baniak...
Rozrywka w moim mniemaniu to jest sport wszelkiego rodzaju oraz pasje (wędkarstwo).
No, brawo, młody człowieku / tylko bez urazy / :bravo: Godne podziwu przemyślenia, spotykane raczej rzadko u mlodzieży :D
-
Częściej niż coś złowiwszy. Ale na ryby chodzę dla przeżyć estetycznych i emocjonalnych a nie po ryby ;) poza tym ryby mnie nie niszczą tylko naprawiają, poza portfelem :P
-
Stary, alkohol jest najtańszą formą rozrywki? Tania wódka to chyba coś ze 20zł za pół litra.
Którą kupisz w każdym sklepie. Nie potrzebujesz logistyki, zezwoleń (+18), sprzętu, przynęt i innych. Taniocha.
Imprezujesz, z imprezy nic nie pamiętasz i w dodatku naparza Cię baniak...
Rozrywka w moim mniemaniu to jest sport wszelkiego rodzaju oraz pasje (wędkarstwo).
Jesteś prezesem koła czy tylko w jego zarządzie? Bo tam takie rozrywki bardzo lubią PIJEMY ZA WASZE.
-
Stary, alkohol jest najtańszą formą rozrywki? Tania wódka to chyba coś ze 20zł za pół litra.
Którą kupisz w każdym sklepie. Nie potrzebujesz logistyki, zezwoleń (+18), sprzętu, przynęt i innych. Taniocha.
Imprezujesz, z imprezy nic nie pamiętasz i w dodatku naparza Cię baniak...
Rozrywka w moim mniemaniu to jest sport wszelkiego rodzaju oraz pasje (wędkarstwo).
Jesteś prezesem koła czy tylko w jego zarządzie? Bo tam takie rozrywki bardzo lubią PIJEMY ZA WASZE.
Kto jest adresatem tego pytania bo nie załapałem?
-
Nie do Ciebie aroo ;)
-
Częściej niż coś złowiwszy. Ale na ryby chodzę dla przeżyć estetycznych i emocjonalnych a nie po ryby ;) poza tym ryby mnie nie niszczą tylko naprawiają, poza portfelem :P
No właśnie, bardzo słusznie. Każdy z nas tu, na forum chyba tak ma. Niestety hobby kosztuje i nie ma takiej możliwości, by mieć dużo za mało. Obecnie PZW proponuje taniochę. Za minimalną stawkę (plus haracz do ZG) dostajemy minimum. Najtańszą rybę - karp, brak kontroli, syf na łowisku. To wszystko m.in. ma przykryć właśnie ten nieszczęsny rejestr, który ma pokazać, że władze trzymają rękę na pulsie i ewentualne problemy mogą zwalić na tych złych wędkarzy, którzy wypełniają go nierzetelnie.
Jesteś prezesem koła czy tylko w jego zarządzie? Bo tam takie rozrywki bardzo lubią PIJEMY ZA WASZE.
Czyli nie taniocha, ale wręcz za darmo :)
-
Wędkuję 2 lata (wcześniej za młodu z sąsiadem) i nigdy karpia nie złowiłem :P
-
Wędkuję 2 lata (wcześniej za młodu z sąsiadem) i nigdy karpia nie złowiłem :P
Zuch :D
-
Nie, poprostu łowię głównie na Dunajcu i Białce a tam go brak :P na zalewie niby jest, ale tam z kolei rzadko bywam :) i też się na niego nigdy nie nastawiam w sumie, wolę inne rybki.
-
Te rejestry mają takie samo przeznaczenie co i papier toaletowy. A są chyba tylko po to żeby w razie kontroli przywalić mandat za brak wpisu. Zarybienia powinny być i żadnym papierem nie powinni się zasłaniać. Dawniej składki były śmiesznie niskie i było ryb, były wody zadbane a teraz co jest. Druga sprawa że uzyskanie karty wędkarskiej jest bardzo łatwe co też bardzo dużo ludzi bez jakiego kol wiek poszanowania przyrody sterczy nad wodą i zabiera co popadnie, już nie wspominając o ich zachowaniu nad wodą.
Chciałbym wskazać na pewną rzecz. Piszesz 'Dawniej składki były śmiesznie niskie i było ryb, były wody zadbane a teraz co jest?'
Zapytam Cię więc. Uważasz, że dawniej były ryby, ponieważ zarybiano? A co by było, gdybym Ci powiedział, że dawniej były stada wielkie ryb, które sam się 'odnawiały', zaś zarybienia tylko przyspieszyły wyjałowienie wód?
To co musimy zrozumieć, to fakt, że zarybienia są potrzebne jak woda jest pusta, ale jak już są tam ryby, to trzeba zadbać aby powstały 'stada', które sprawią, że woda sama będzie się odnawiać. Narybek takiego lina z zarybień ma niską przeżywalność, podobnie jak szczupaka, naturalny zaś chów to o wiele zdrowsze i przystosowane do danego zbiornika ryby, genetycznie i nie tylko. Tak więc trzeba bazować na tarle naturalnym, wspomagać się zaś tylko zarybieniami. W polskich realiach, trzeba dać fanom mięsa 'mięcho' - czyli do kilku wanien walić karpia non stop, w innych zaś wodach odbudowywać pogłowie ryb. Bo jeżeli na danym zbiorniku, co ma 5 hektarów, masz teraz 30 linów powyżej 40 cm, trzy razy tyle pomiędzy 30 i 40cm i 100 mających 20-25 cm z poprzedniego zarybienia, to 3/4 z nich zostanie odłowiona zanim się wytrą. WIęc się zarybi - i tak w koło Macieju. Jeżeli jednak zbudować by stado 300 linów powyżej 40 cm i wprowadzić górny wymiar ochronny,m przy zachowaniu dolnego, to wtedy ryby same się będą wycierać, i nie potrzeba żadnych zarybień. To samo wprowadzone w całym okręgu, i nagle jest sporo lina. Limit 2 sztuk dziennie pomiędzy 30-40 cm, i jest sielanka. Za pięć lat można zwiększyć limity...
Tak to powinno wyglądać! Nie system - odłowiono 90% procent lina, wprowadzamy nowego. Bo w ten sposób właśnie, ja łowię na sesji po kilkanaście linów od 40 do 55 cm, a w Polsce się łowi jednego dwa, pomiędzy 25 a 30 cm... Zarybianie więc niewiele daje, sprawia tylko, że wydajemy masę kasy, a efektu i tak brak. Po co - jeszcze raz zapytam, takie walenie ryb do wody które odłowione zostaną za 5-6 miesięcy?
Po prostu - polscy wędkarze są jak lisy, którym ciężko wytłumaczyć, że jak capną jedną kurę raz na jakiś czas, to właściciel machnie ręką i nie zrobi nic. Oni muszą jednak wyrżnąć wszystko co pływa i wchodzi na wędkę, i potem jest co jest. Czyli inwestycja w maszynkę do mielenia rybek do 30 cm, oraz sny o potędze sprzed kilkunastu lub kilkudziesięciu lat.
I właśnie rejestry są super, bo jak się zdyscyplinuje już wędkarzy, to dzięki nim za darmoszkę można robić to, co ichtiologom zajmuje kilka dni - czyli badania jakieś wody. Można samemu zobaczyć 'co w trawie piszczy'. Można zamiast 10 ichtiologów mieć dwóch, bo oni dostają materiały do ręki, które wyręczają ich w ciężkiej pracy. Wtedy właśnie płacisz mniej za dobre(!) wody.
Oczywiście wykorzystanie dzisiejsze rejestrów to kpina.
Musimy zrozumieć, że rejestry są bardzo przydatne, ale w określonym przypadku. Obecnie dzięki nim można złapać za rękę tych co łamią regulamin, co jest pozytywne (bo jak bez tego coś udowodnić komuś?), jednak jednocześnie bardzo upierdliwe.
I na koniec - jeszcze jedna sprawa. W Polsce powinno być tak, że kara się dane koło lub okręg za łamanie przepisów przez wędkarza. A więc PSR łapie Kowalskiego, który łamie przepisy, i oprócz kary dla niego, idzie kara dla koła lub okręgu. Na przykład znika 2000 PLN z depozytu jaki trzeba zapłacić za dzierżawę zbiornika. Wtedy piłeczka byłaby krótka. Kowalski wyleciałby z hukiem z koła i z PZW, zaś samo koło pilnowało swoich wód. Jak? A różnie! Płaciłoby się więcej składek na ochronę chociażby, organizowało patrole SSR. Wtedy Ci ludzie jakby złapali jakiegoś gościa na łamaniu przepisów, pięknie by to załatwili, zapewniam. Wykluczenie ze związku i pa jak parasol! W ten sposób PSR nie musiałby zwiększać ilości funkcjonariuszy - ci jakby się gdzies pokazali, to by była panika. 2 lata i bylibyśmy wzorcowy krajem jeżeli chodzi o przestrzeganie przepisów! :D :D :D
-
No Lucjanie, dobre przemyślenia, dobre wnioski, nic dodać nic ująć :bravo: tylko teraz jeszcze pytanie jak to osiągnąć, będąc takim zwykłym Kowalskim jak ja, pojedynczym i nic nie znaczącym?
-
I jeszcze wilczy bilet dla takiego delikwenta, żeby go nigdzie nie chcieli.
-
No właśnie - po to jest magazyn, to forum poniekąd - aby dotrzeć do wędkarzy. Jeżeli zrozumieją, że można zrobić tak, że za kilka lat będa mogli wziąć więcej, a za drugie tyle jeszcze więcej - stosując pewne rzeczy (łowiska no kill, górne wymiary ochronne, inwestycja w kontrole, ichtiolohgów) - to jest sukces, o to właśnie chodzi.
Drugi sposób to dotrzeć do włądz PZW i do decydentów ustalających przepisy - aby oni wprowadzili takie obostrzenia.Niestety, jak w jeden rok się robi odcinek no kill na Kanale Żerańskim a za rok go znosi, to nie świadczy to dobrze o władzach okręgu.
Dlatego takie osoby jak my (na tym forum, kilku innych, paru redaktorów gazet wędkarskich, Youtuberów, wędkarzy 'postępowych') mamy do pokonania dwie przeszkody. Brak rozsądku szeregowego wędkarza, oraz niechęć władz, lobby rybackiego i ich naukowców, działaczy PZW do zmian na model europejski. Trudno o szybkie sukcesy 8) Zapowiada się długa wojna pozycyjna :D
-
Lucjan, ten wpis powyżej po delikatnej obróbce nadawałby jako kolejny artykuł :)
Być może przekonałby kolejnych wędkarzy, którzy dostaną SiG do rąk, do zmiany w myśleniu.
-
Lucjan, oby starczyło Nam życia i cierpliwości i oby chęci były. Jako, że macie respekt i poniękąd jesteście wpływowi (forum, magazyn, youtube) tego Wam życzę.
-
Musimy zrozumieć, że rejestry są bardzo przydatne, ale w określonym przypadku. Obecnie dzięki nim można złapać za rękę tych co łamią regulamin, co jest pozytywne (bo jak bez tego coś udowodnić komuś?), jednak jednocześnie bardzo upierdliwe.
Rejestry w każdym przypadku są i będą upierdliwe. Jak będziemy represjonować ludzi z tego powodu, to przestaną łowić. Sam Luk gdzieś pisałeś, ze w UK mało wędkarzy i organizacje robią wiele, by ludzi zachęcić do łowienia. To samo będzie u nas. Jak będzie mus rejestru, represje, kontrole, to ludzie po prostu przestaną łowić. Zajmą się innym hobby.
-
Dopisywanie ryb do rejestru należałoby robić chyba na bieżąco, po każdej sesji.
Ja w ubiegłym sezonie "boleśnie" się o tym przekonałem ;) Miałem spotkanie (pierwsze w życiu!) z kontrolą, a dokładniej to z Panem z PSR. Przyznam, że ucieszyła mnie kontrola, i w ogóle obecność funkcjonariusza nad wodą, niestety nic dobrego z tego nie wyszło, bo dostałem "uwagę" do rejestru czerwonym długopisem, pisemną "z*ebę" i poszedł wniosek do koła o ukaranie.
Za co? Brak kresek w rejestrze. Niewypełnione rubryki po zakończeniu łowienia, bądź przed następną wyprawą, należy wykreślić poziomą kreską. Fajnie? Oczywiście dowiedziałem się, że następnym razem sprawa będzie poważniejsza i skończy się gorzej, również konfiskatą sprzętu. Już to widzę, jak daję sobie skonfiskować sprzęt za kilka tys zł :facepalm: ;D
Rejestry to tylko forma ucisku, kontroli, narzędzie dodające powagi instytucji zwanej PZW. Ich przeznaczenie i użyteczność jest zupełnie inna, ale w naszych realiach wszystko można wypaczyć.
Zresztą jak ryb nie ma, to za coś trzeba karać nie?
Skończyło się to dla mnie nijak, bo chłopy w kole wyrzucili to do kosza, pytając przy okazji co ta ci*la była :P
Tak czy inaczej owego dnia, kilku okolicznych wędkarzy również zostało "ukaranych". Jeden za brak wypychacza, drugi - starszy, sympatyczny Pan, też za rejestr. Za co konkretnie nie wiem, ale wydaje mi się, że on też nie do końca to pojmował...
-
Dopisywanie ryb do rejestru należałoby robić chyba na bieżąco, po każdej sesji.
Ja w ubiegłym sezonie "boleśnie" się o tym przekonałem ;) Miałem spotkanie (pierwsze w życiu!) z kontrolą, a dokładniej to z Panem z PSR. Przyznam, że ucieszyła mnie kontrola, i w ogóle obecność funkcjonariusza nad wodą, niestety nic dobrego z tego nie wyszło, bo dostałem "uwagę" do rejestru czerwonym długopisem, pisemną "z*ebę" i poszedł wniosek do koła o ukaranie.
Za co? Brak kresek w rejestrze. Niewypełnione rubryki po zakończeniu łowienia, bądź przed następną wyprawą, należy wykreślić poziomą kreską. Fajnie? Oczywiście dowiedziałem się, że następnym razem sprawa będzie poważniejsza i skończy się gorzej, również konfiskatą sprzętu. Już to widzę, jak daję sobie skonfiskować sprzęt za kilka tys zł :facepalm: ;D
Rejestry to tylko forma ucisku, kontroli, narzędzie dodające powagi instytucji zwanej PZW. Ich przeznaczenie i użyteczność jest zupełnie inna, ale w naszych realiach wszystko można wypaczyć.
Zresztą jak ryb nie ma, to za coś trzeba karać nie?
Skończyło się to dla mnie nijak, bo chłopy w kole wyrzucili to do kosza, pytając przy okazji co ta ci*la była :P
Tak czy inaczej owego dnia, kilku okolicznych wędkarzy również zostało "ukaranych". Jeden za brak wypychacza, drugi - starszy, sympatyczny Pan, też za rejestr. Za co konkretnie nie wiem, ale wydaje mi się, że on też nie do końca to pojmował...
Szczerze, nie wiedziałem, że niewykorzystane rubryki trzeba wykreślać... Ale też nigdy nikt się o to nie czepiał, a trochę kontroli już miałem...
-
To teraz coś takiego spotyka młodego chłopaka, który dopiero zaczął się wkręcać w wędkarstwo. Przecież on już nigdy nad wodę nie pójdzie, a na pewno nie z wędką. Po co więc to?
-
Nie po co, a dlaczego? Strażnik powinien mieć jakieś wyczucie, tzn. jeżeli spotka kogoś z takim mini niedociągnięciem w rejestrze to powinien kulturalnie uświadomić, a dopiero następnym razem karać, chyba jakąś pamięć do twarzy mają jak kogoś kontrolują któryś raz...
-
Strażnik powinien mieć jakieś wyczucie
A jeśli nie ma? Nie każdy musi być empatyczny.
, tzn. jeżeli spotka kogoś z takim mini niedociągnięciem w rejestrze
A może to jest wg niego poważne uchybienie, które pozwoli np. później komuś dopisać nieprawdziwe dane?
-
Każdy rejestr połowów zawiera instrukcję jego wypełniania. W takiej sytuacji należy zażądać od Pana strażnika aby odnalazł nam to w instrukcji i pokazał. Ja tu problemu nie widzę. Bądźmy asertywni i dochodźmy swoich praw. Ja osobiście dobrze wspominam kontrole PSR, ale jak to zwykle bywa, wszystko zależy od człowieka. Dobrze, że kontrole wogóle są.
-
Każdy rejestr połowów zawiera instrukcję jego wypełniania. W takiej sytuacji należy zażądać od Pana strażnika aby odnalazł nam to w instrukcji i pokazał. Ja tu problemu nie widzę. Bądźmy asertywni i dochodźmy swoich praw. Ja osobiście dobrze wspominam kontrole PSR, ale jak to zwykle bywa, wszystko zależy od człowieka. Dobrze, że kontrole wogóle są.
:thumbup:
-
Wzór wypełniania rubryk powinien być w rejestrze, wystarczy przejrzeć.
Po co te kreski - oficjalnie nigdy się nie dowiedziałem, ale wiem, że w nocy szczególnie kontrola lubi się temu przyjrzeć z prostego powodu - jeśli o północy zrobisz kreski, to łowiąc rybę o 1 w nocy nie będziesz w stanie jej "przepisać" na dzień wcześniejszy.
W zeszłym roku, słusznie zresztą, jeden z wędkarzy na tym wpadł. Byłem świadkiem, jak wędkarz przyjechał ok. 23 i usiadł niedaleko złowił między 2-3 w nocy kilka ryb, później się okazało, że był to m.in jeden karp którego wpisał na dzień wcześniejszy i przez brak "kresek" dostał mandat . Kontrola mnie potem podpytywała, czy orientuje się kiedy złowił te ryby i wyjaśniła, że kolega wpisywał ryby na dzień wcześniejszy.
-
Sprawa prosta nie jest.
Rozumiem, że mięsiarze potrafią kombinować na wiele sposobów, a strażnik nie wie kto i co ma za uszami ;)
Dla mnie sprawa była krzywdząca, bo Bogu ducha winien, zostałem posądzony o nie wiadomo "jakie" wykroczenie.
Siedzę, odpoczywam, co złowię i tak wypuszczam, więc jak mam się czuć?
Siatki nawet nie posiadam, a przy Panu strażniku 2 ryby wypuściłem. Zamiast machnąć ręka, powiedzieć bym to uzupełnił, to zaczął swoje procedury ;) Gdzie domniemanie niewinności pytam się? :D
Przyznaję, na rejestr mam wyje*ane :P Zamiast mieszać zanęty, muszę wpisywać jak dureń datę i nr łowiska.
Rozumiem, że jest to potrzebne, gdy ryby się zabiera, przechowuje w siatce itd. Ok, nie ma problemu. Niestety PZW nie uznaje no-kill i pozwolenia tego typu.
Co ciekawe na jednym z łowisk w ubiegłym roku, wykupiłem pozwolenie no-kill, co też zostało stosownie odnotowanie we wszelkich dokumentach i moim rejestrze. Nie musiałem nic wpisywać, nic uzupełniać. Na dodatek podpisałem oświadczenie, i w gablotce rybaczówki pojawiła się informacja o tym, że przystąpił do łowiska nowy członek z licencją no-kill, oraz moje imię, nazwisko, nr pozwolenia, pozostali członkowie z taką licencją również byli w gablotce. Każdy wiedział co i jak, nikt wątpliwości nie mógł mieć. Można? Można ;)
-
Sprawa prosta nie jest.
Rozumiem, że mięsiarze potrafią kombinować na wiele sposobów, a strażnik nie wie kto i co ma za uszami ;)
Dla mnie sprawa była krzywdząca, bo Bogu ducha winien, zostałem posądzony o nie wiadomo "jakie" wykroczenie.
Siedzę, odpoczywam, co złowię i tak wypuszczam, więc jak mam się czuć?
Siatki nawet nie posiadam, a przy Panu strażniku 2 ryby wypuściłem. Zamiast machnąć ręka, powiedzieć bym to uzupełnił, to zaczął swoje procedury ;) Gdzie domniemanie niewinności pytam się? :D
Przyznaję, na rejestr mam wyje*ane :P Zamiast mieszać zanęty, muszę wpisywać jak dureń datę i nr łowiska.
Rozumiem, że jest to potrzebne, gdy ryby się zabiera, przechowuje w siatce itd. Ok, nie ma problemu. Niestety PZW nie uznaje no-kill i pozwolenia tego typu.
Co ciekawe na jednym z łowisk w ubiegłym roku, wykupiłem pozwolenie no-kill, co też zostało stosownie odnotowanie we wszelkich dokumentach i moim rejestrze. Nie musiałem nic wpisywać, nic uzupełniać. Na dodatek podpisałem oświadczenie, i w gablotce rybaczówki pojawiła się informacja o tym, że przystąpił do łowiska nowy członek z licencją no-kill, oraz moje imię, nazwisko, nr pozwolenia, pozostali członkowie z taką licencją również byli w gablotce. Każdy wiedział co i jak, nikt wątpliwości nie mógł mieć. Można? Można ;)
Wypełniaj w domu :) ja tak robię ;) gorzej gdy zmieniasz łowisko...
-
Ja po powrocie do domu stawiam te "kreski" a jeśli zapomnę to wpisując ponownie do rejestru datę i numer łowiska z automatu kreski robię.
Trwa to 2-3s czyli bardzo krótko a problemów nie ma. Nie dziwmy się strażnikom, bo gdyby wszyscy byli uczciwi, to ich by nie było trzeba a cwaniaków i mięsiarzy jest zdecydowanie więcej.
-
Niestety,
Kreski to jedyne co stawiałem w tym roku w okręgu nr 5,
Inaczej było na Regalicy i Morskich, ale tam rejestrów nie ma, zresztą i tak 99% złapanego pływa dalej.
-
Przyznam, że ucieszyła mnie kontrola, i w ogóle obecność funkcjonariusza nad wodą, niestety nic dobrego z tego nie wyszło, bo dostałem "uwagę" do rejestru czerwonym długopisem, pisemną "z*ebę" i poszedł wniosek do koła o ukaranie.
Za co? Brak kresek w rejestrze.
Trochę tego nie rozumiem. Proszę mnie uświadomić podać podstawę prawną gdzie właściwie jest napisane że funkcjonariusz PSR w rejestrze połowów może dokonywać jakiś adnotacji?
-
Od nastu lat nie miałem kontroli, a tak w ogóle to chyba miałem jedną, za małolata, może się nie znam, może nie wiem, ale przejrzałem całe zezwolenie, dwa razy przeczytałem instrukcję wypełnienia rejestru (opłata za nie oddanie rejestru to 10zł, IMO powinno być 100zł!!! ) i nie widziałem żadnego wpisu mówiącego o jakichś ku*a kreskach.
Znaczy nie dość, że z moich rejestrów wieje pustką to jeszcze od lat wypełniam źle?
Możecie mnie oświecić, wskazać palcem zapis o tych kreskach, cokolwiek.
-
Możecie mnie oświecić, wskazać palcem zapis o tych kreskach, cokolwiek.
Rejestr na śląskie na 2017 rok - pkt. 3 instrukcji, podpunkt "F" - "Rubryki niewypełnione podlegają przekreśleniu" + Wzór wypełniania "Rejestru połowu ryb"
-
Możecie mnie oświecić, wskazać palcem zapis o tych kreskach, cokolwiek.
Rejestr na śląskie na 2017 rok - pkt. 3 instrukcji, podpunkt "F" - "Rubryki niewypełnione podlegają przekreśleniu" + Wzór wypełniania "Rejestru połowu ryb"
Nie mam nic takiego, widać co okręg to inna instrukcja, zezwolenie na 2016 o/Radom.
-
Nie mam nic takiego, widać co okręg to inna instrukcja, zezwolenie na 2016 o/Radom.
U nas jest i jest wzór - jakby jedna strona przykładowo wypełniona - wraz z kreskami :), pewnie tak jest że co okręg to ciut się różni, o rejestrze zapominam dość często, bo ryby zazwyczaj wypuszczam, więc mój rejestr wygląda data/ nr łowiska i potem kreski :), najgorzej jak zmieniam łowiska, to już albo nie mam długopisu albo po prostu zapomnę.
-
Dopisywanie ryb do rejestru należałoby robić chyba na bieżąco, po każdej sesji.
Ja w ubiegłym sezonie "boleśnie" się o tym przekonałem ;) Miałem spotkanie (pierwsze w życiu!) z kontrolą, a dokładniej to z Panem z PSR. Przyznam, że ucieszyła mnie kontrola, i w ogóle obecność funkcjonariusza nad wodą, niestety nic dobrego z tego nie wyszło, bo dostałem "uwagę" do rejestru czerwonym długopisem, pisemną "z*ebę" i poszedł wniosek do koła o ukaranie.
Za co? Brak kresek w rejestrze. Niewypełnione rubryki po zakończeniu łowienia, bądź przed następną wyprawą, należy wykreślić poziomą kreską. Fajnie? Oczywiście dowiedziałem się, że następnym razem sprawa będzie poważniejsza i skończy się gorzej, również konfiskatą sprzętu.
:(
Czyli miałeś zapewne podobne odczucia, jak kolega, który opisał swoją historię w tym wątku -> http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=7288.0
Najwyraźniej strażnik ocenił Cię, jako osobnika, który może działać na niekorzyść naszych wód i stąd uznał, że postraszenie konfiskatą sprzętu będzie wskazane.
A poinformowałeś strażnika, że wypuszczasz złowione przez siebie ryby?
Ja zwykle mam zezwolenia 3 okręgi. Już kiedyś o tym wspomniałem, że dla kogoś, kto łowi w kliku okręgach, uciążliwe jest to, że w każdym okręgu obowiązują inne zasady wypełniania rejestru. Mogę zrozumieć, że istnieją inne wymiary ochronne, limity, bo każdy okręg może mieć inne wody i inną strategię, ale ujednolicenie systemu wypełniania byłoby wskazane.
W jednym okręgu należy stawiać kreski, a w innym cyfrę 1 przy ilości złowionych ryb. W jednym należy je oddzielać przecinkiem, a w drugim znakiem +. W jednym należy zaraz po złowieniu pierwszej płotki wpisać jej symbol do komórki tabeli, w innym można to zrobić po zakończeniu łowienia. W jednym są kg, w innym cm i kg, w jeszcze innym tylko kg. W jednym karp ma symbol 1, a w innym 7.
A jak się pomylisz, to drżyj! W najlepszym wypadku będzie wniosek do koła o ukaranie.
-
Przyznam, że ucieszyła mnie kontrola, i w ogóle obecność funkcjonariusza nad wodą, niestety nic dobrego z tego nie wyszło, bo dostałem "uwagę" do rejestru czerwonym długopisem, pisemną "z*ebę" i poszedł wniosek do koła o ukaranie.
Za co? Brak kresek w rejestrze.
Trochę tego nie rozumiem. Proszę mnie uświadomić podać podstawę prawną gdzie właściwie jest napisane że funkcjonariusz PSR w rejestrze połowów może dokonywać jakiś adnotacji?
Z tego co wiem-może. U mnie w zezwoleniu ma nawet na to wyznaczone miejsce na końcu.
-
Trochę tego nie rozumiem. Proszę mnie uświadomić podać podstawę prawną gdzie właściwie jest napisane że funkcjonariusz PSR w rejestrze połowów może dokonywać jakiś adnotacji?
PSR ma tak bogaty wachlarz przepisów, za które może karać, że jak nie za jedno, to za drugie :) Dlatego najlepiej żyć z nimi w zgodzie, bo to w gruncie rzeczy fajne chłopaki są (przynajmniej ci, których ja spotykałem). Często pracownicy PSR są działaczami w PZW, organizują zawody, zarybiają. Wielu z nich to rzeczywiście fachowcy w tym co robią.
Oczywiście zawsze się można pokłócić. Ja raz próbowałem i usłyszałem, że jak jeszcze chwilę pogadam, to dostanę mandat i będę się mógł zawsze od niego odwołać. Nie wiem jak Ty Jurku, ale ja mam ciekawsze rzeczy na głowie, niż bieganie po sądach i odwoływanie się od jakiś pierdół, których można uniknąć zwykłą, poniekąd przyjacielską rozmową :)
-
Czytam z zaciekawieniem ten wątek, więc i ja dopiszę coś od siebie.
Zgodzę się z wami że kontroli jest zbyt mało. Znam ludzi którzy nie opłacają karty a wędkują twierdząc że nie ma sensu opłacać skoro i tak nie kontrolują. Jak już jest kontrola to często kończy się na upomnieniu. Mandat jest ostatecznością i zwykle jest tańszy niż roczna opłata. Gdyby kontroli było więcej lub kary byłyby surowsze pewnie mieliby inne podejście.
W latach 2010-2013 opłacałem kartę i wędkowałem na PZW przez te 4 lata nie miałem ani jednej kontroli...
-
Panowie czytam te wszystkie wpisy i .........Wszyscy chcemy żeby było czysto, dużo ryb i częste kontrole ale jak już mam coś od siebie dać to problem, na prawdę tak ciężko zrobić kilka kresek czy wpisać datę wagę etc.,
Mateo rozumie twoje rozżalenie ale jak jedziesz na wakacje do Chorwacji przez kilka państw to również stosujesz się do ich przepisów i musisz mieć komplet żarówek, kamizelek etc., nie zrozum mnie źle ja nie piszę że jest dobrze ale póki co mamy co mamy i należy się dostosować.
Gdyby ZG PZW drukował te rejestry może było by inaczej i również uważam że wypełnianie powinno być ujednolicone w końcu to jedno Stowarzyszenie :)
-
Panowie czytam te wszystkie wpisy i .........Wszyscy chcemy żeby było czysto, dużo ryb i częste kontrole ale jak już mam coś od siebie dać to problem, na prawdę tak ciężko zrobić kilka kresek czy wpisać datę wagę etc.,
Mateo rozumie twoje rozżalenie ale jak jedziesz na wakacje do Chorwacji przez kilka państw to również stosujesz się do ich przepisów i musisz mieć komplet żarówek, kamizelek etc., nie zrozum mnie źle ja nie piszę że jest dobrze ale póki co mamy co mamy i należy się dostosować.
Gdyby ZG PZW drukował te rejestry może było by inaczej i również uważam że wypełnianie powinno być ujednolicone w końcu to jedno Stowarzyszenie :)
Dla mnie wypełnianie rejestru to żaden proble. Nawet jeśli chodzi o te kreski o ile są wymagane (u mnie nie są). Mam tylko jedno zastrzrżenie, chciałbym, żeby te rejestry czemuś pożytecznemu służył, a nie dawały możliwość karania uczciwych wędkarzy za pierdoły.
Wogóle powinny być osobne zezwolenia i wogóle opłaty dla no killowców i mięsiarzy (w cudzysłowiu, żeby się nikt nie obraził ;)).
-
Raz byłem świadkiem takiej sytuacji: podjeżdża samochód PSR na łowisko i nagle zaczyna się popłoch tzn. wielkie bieganie i pytania typu "ma pan może pożyczyć długopis ?" ??? :facepalm:.
-
W ogóle powinny być osobne zezwolenia i w ogóle opłaty dla no killowców i mięsiarzy (w cudzysłowie, żeby się nikt nie obraził ;)).
:thumbup: :bravo:
Nie dość, że mądre to i sprawiedliwe dla wszystkich.
-
W ogóle powinny być osobne zezwolenia i w ogóle opłaty dla no killowców i mięsiarzy (w cudzysłowie, żeby się nikt nie obraził ;)).
:thumbup: :bravo:
Nie dość, że mądre to i sprawiedliwe dla wszystkich.
Jeżeli zabiorę w sezonie 3 leszczyki dla "teściowej" to oznacza, że jestem mięsiarzem? Nie twórzmy takich podziałów Panowie.
Wydaje mi się, że pomiędzy no kill-owcem a mięsiarzem, jest jeszcze ogromna rzesza normalnych, logicznie myślących wędkarzy, którzy nie zabierają z wody wszystkiego co się da. Racjonalne zabieranie ryb - to moim zdaniem droga do poprawienia stanu naszych wód :fish:.
-
Co do rejestrów to w okręgu w którym łowię już kilka razy słyszałem od kolegów, że dostali po 100pln za brak jego wypełnienia. Rozumiem takie coś w przypadku jeśli ktoś w ogóle nie wypełnia, ale jeżeli zapomniał z rana wypełnić na ten jeden konkretny wypad to moim zdaniem winno być jakieś upomnienie, ale to tak jak koledzy pisali - wszystko zależy od człowieka na jakiego się trafi.
Osobiście wypełniam rejestr jeszcze w domu, przed wyprawą. Jest to związane z dodatkowym ubezpieczeniem w razie (odpukać) jakiegoś wypadku w drodze na ryby. Przrecież to jest minuta i spokojnie można to machnąć podczas picia porannej kawki.
A co do kresek, to stawiam je zazwyczaj w momencie wpisywania do rejestru kolejnej wyprawy. 2 sekundy i zrobione - a pozwoli zaoszczędzić nerwy w razie upierdliwości strażnika.
-
W ogóle powinny być osobne zezwolenia i w ogóle opłaty dla no killowców i mięsiarzy (w cudzysłowie, żeby się nikt nie obraził ;)).
:thumbup: :bravo:
Nie dość, że mądre to i sprawiedliwe dla wszystkich.
Jeżeli zabiorę w sezonie 3 leszczyki dla "teściowej" to oznacza, że jestem mięsiarzem? Nie twórzmy takich podziałów Panowie.
Temat o braniu lub niebraniu ryb już był wielokrotnie poruszany na forum i jest dość "wrażliwy". Ja sam nie jestem przeciwnikiem zabierania kilku czy kilkunastu ryb w sezonie. Sam nie jadam ale też mam teścia, który za każdym razem gdy mówię mu, że połapałem to się pyta czemu mu nie przyniosłem >:(
I są później jakieś niesmaczne sytuacje bo się obraża itd.
Gdyby były dwie stawki za zezwolenie na połów i zezwolenie na zabieranie ryb to płaciłbym tylko tą pierwszą i po kłopocie bym miał :) Inaczej też patrzyłbym na osoby zabierające duże ilości złowionych ryb bo w sumie płacą za to wyższą składkę i tyle.
-
Temat o braniu lub niebraniu ryb już był wielokrotnie poruszany na forum i jest dość "wrażliwy". Ja sam nie jestem przeciwnikiem zabierania kilku czy kilkunastu ryb w sezonie. Sam nie jadam ale też mam teścia, który za każdym razem gdy mówię mu, że połapałem to się pyta czemu mu nie przyniosłem >:(
I są później jakieś niesmaczne sytuacje bo się obraża itd.
Gdyby były dwie stawki za zezwolenie na połów i zezwolenie na zabieranie ryb to płaciłbym tylko tą pierwszą i po kłopocie bym miał :) Inaczej też patrzyłbym na osoby zabierające duże ilości złowionych ryb bo w sumie płacą za to wyższą składkę i tyle.
Słusznie prawisz. Gdyby były dwie stawki, wyglądałoby to całkiem inaczej!
-
:thumbup: :bravo:
Nie dość, że mądre to i sprawiedliwe dla wszystkich.
Myślę, że Ci, którzy zabierają będą mocno odmiennego zdania :)
-
Jestem za tworzeniem łowisk no kill, niech będzie ich jak najwięcej :thumbup:, jestem za ograniczeniem limitów ilościowych jak i wagowych zabieranych ryb, które są dzisiaj zbyt wysokie. Jestem za wprowadzeniem górnych limitów rozmiarów zabieranych ryb. To wszystko jest ok. Jestem natomiast przeciwko tak radykalnemu dzieleniu wędkarzy, na tych co biorą i tych co nie biorą. Bo nie wydaje mi się, żeby ten który zabrał kilka rybek w sezonie wyrządził aż takie szkody naszym wodom aby musiał płacić coś ekstra. Takie moje skromne zdanie, i zgadzam się, że to nie jest temat na takie rozważania ;) :beer:.
-
Kto mówi, że musicie płacić wtedy więcej. A może ja chciałbym płacić mniej z tytułu tego, że nie zabieram ryb? Mógłbym też mieć jakiś gratis w tej samej stawce np. możliwość łowienia na terenie całej Polski oczywiście w ramach no-kill.
To jest zupełnie naturalne, że ludzie nie chcą płacić za rzeczy, których nie używają. Spójrzcie ile jest pakietów w sieciach telefonii komórkowej. Nie chcę płacić najwyższego abonamentu jeśli wysyłam kilka smsów w miesiącu, nie dzwonię poza UE lub nie korzystam z internetu w telefonie. Wtedy wybieram niższy pakiet i korzystam z tego za co zapłaciłem:) Ale mniejsza bo tu każdy ma prawo mieć swoje zdanie i każde będzie słuszne :)
A co do rejestrów to jak to wygląda w przypadku zawodników, którzy trenują sobie na jakiejś wodzie?
Oni mają jakieś specjalne dokumenty uprawniające ich do nie wypisywania rejestrów? Bo rozumiem, że ja jako szarak nie mogę sobie z kolegą zrobić takich "zawodów" kto złapie więcej kg ryby. Łowione gatunki muszę od razu wpisać do rejestru i broń Boże mieć tam jakieś niewymiarowe rybki.
-
W ogóle powinny być osobne zezwolenia i w ogóle opłaty dla no killowców i mięsiarzy (w cudzysłowie, żeby się nikt nie obraził ;)).
:thumbup: :bravo:
Nie dość, że mądre to i sprawiedliwe dla wszystkich.
Jeżeli zabiorę w sezonie 3 leszczyki dla "teściowej" to oznacza, że jestem mięsiarzem? Nie twórzmy takich podziałów Panowie.
Wydaje mi się, że pomiędzy no kill-owcem a mięsiarzem, jest jeszcze ogromna rzesza normalnych, logicznie myślących wędkarzy, którzy nie zabierają z wody wszystkiego co się da. Racjonalne zabieranie ryb - to moim zdaniem droga do poprawienia stanu naszych wód :fish:.
A dokładnie przeczytałeś moją wypowiedź? Napisałem-w cudzysłowiu. Żeby nikogo nie obrazić właśnie..
-
W ogóle powinny być osobne zezwolenia i w ogóle opłaty dla no killowców i mięsiarzy (w cudzysłowie, żeby się nikt nie obraził ;)).
:thumbup: :bravo:
Nie dość, że mądre to i sprawiedliwe dla wszystkich.
Jeżeli zabiorę w sezonie 3 leszczyki dla "teściowej" to oznacza, że jestem mięsiarzem? Nie twórzmy takich podziałów Panowie.
Temat o braniu lub niebraniu ryb już był wielokrotnie poruszany na forum i jest dość "wrażliwy". Ja sam nie jestem przeciwnikiem zabierania kilku czy kilkunastu ryb w sezonie. Sam nie jadam ale też mam teścia, który za każdym razem gdy mówię mu, że połapałem to się pyta czemu mu nie przyniosłem >:(
I są później jakieś niesmaczne sytuacje bo się obraża itd.
Gdyby były dwie stawki za zezwolenie na połów i zezwolenie na zabieranie ryb to płaciłbym tylko tą pierwszą i po kłopocie bym miał :) Inaczej też patrzyłbym na osoby zabierające duże ilości złowionych ryb bo w sumie płacą za to wyższą składkę i tyle.
Ja mam z teściem i z moją mamą tak samo. Jak kiedyś przyniosłem to nie miał ani kto sprawić, ani przyrządzić,ani nawet zjeść, więc powiedziałem, że to pierdole. W sklepie ryby dość, zresztą, nie takiej drogiej...
-
Koledzy, doskonale rozumiem, że temat zabierania/nie zabierania ryb jest czymś, o czym wielu z nas chętnie zawsze dyskutuje. Sam wpadłem nawet na pewien pomysł przy okazji śledzenia tego wątku i już miałem to napisać, ale się powstrzymałem, bo zdałem sobie sprawę, że przecież wątek dotyczy rejestrów połowów.
Stąd moja prośba, by postarać się trzymać tego tematu. Zawsze możemy zakładać nowe wątki (ograniczeń nie ma :)), np. w dziale "Sposoby i pomysły na zmiany".
Dlatego pozwólcie, że ja pociągnę wątek rejestrów, żeby ten nieco wykolejony pociąg powrócił na swój tor ;)
Dzięki Mateusz za linki, na pewno poczytam.
W między czasie edytowałem poprzedniego posta.
Przyznaje się też, że nie szukałem podobnego wątku, więc może warto by to scalić?
Nic nie szkodzi. Ogólnie nie jest tego typu wątków zbyt wiele, więc niech sobie zostanie. Podałem linki do pozostałych, więc zainteresowani sobie mogą przejść :)
Panowie czytam te wszystkie wpisy i .........Wszyscy chcemy żeby było czysto, dużo ryb i częste kontrole ale jak już mam coś od siebie dać to problem, na prawdę tak ciężko zrobić kilka kresek czy wpisać datę wagę etc.,
Mateo rozumie twoje rozżalenie ale jak jedziesz na wakacje do Chorwacji przez kilka państw to również stosujesz się do ich przepisów i musisz mieć komplet żarówek, kamizelek etc., nie zrozum mnie źle ja nie piszę że jest dobrze ale póki co mamy co mamy i należy się dostosować.
Gdyby ZG PZW drukował te rejestry może było by inaczej i również uważam że wypełnianie powinno być ujednolicone w końcu to jedno Stowarzyszenie :)
Januszu, jasna sprawa. Ja również wiem, skąd biorą się te różnice w sposobie rejestracji i drukowanych zezwoleniach.
Każdy okręg jest, jak to zobrazowałeś, niczym odrębny kraj. Stąd mamy różne formaty zezwoleń/rejestrów (bo rejestr zawarty jest w tzw. zezwoleniu).
Nigdy też nie namawiałem kolegów do niewypełniania rejestrów. Zwróciłem tylko uwagę na pewne uciążliwości dla osób, które łowią w wielu okręgach.
Ja nie mam problemów z pisaniem. Na co dzień piszę bardzo dużo. Czasem, pod koniec dnia, ręka/mózg już odmawia posłuszeństwa i wychodzą bohomazy :-/
Mimo to często, kiedy jednego dnia łowię w jednym okręgu, a drugiego w innym, zdarza mi się, że przy wpisywaniu się pomylę. Oczywiście, zgodnie z przyjętą strategią (choć nie mam pewności, czy cokolwiek ona zmieni) wpisuję ryby, których nie zabrałem. Podejrzewam zatem, że dla osoby np. starszej, która podobnie jak ja, łowi w różnych okręgach i która zabiera ryby, takie błędy mogą występować bardzo często. I niekoniecznie musi być to wynikiem niechlujności, niechęci do wypełniania rejestrów, czy braku dbałości o nasze wody. Kiedy do tego dołączymy skrupulatność sprawdzania rejestrów przez naszych strażników, to bardzo łatwo wywnioskować, że nawet ktoś, kto naprawdę będzie chciał dobrze wypełnić rejestr, ale mu się to nie uda, może mieć kłopoty.
Podsumowując, ja mogę wypełniać nawet 100 komórek w tabeli przy każdym wędkowaniu. Nie oznacza to jednak, że postulując o uproszczenie pewnych procedur nie chcę, jak to wspomniał Janusz, dać czegoś od siebie.
Przejrzałem wpisy od początku wątku, ale nie zauważyłem, żeby dyskutujący tu koledzy wykazywali szczególną niechęć do stawiania kresek. Oni po prostu nie byli pewni, czy faktycznie w ich okręgach te kreski, w przypadku niezabrania ryb, są konieczne. Okazało się, że w niektórych okręgach są, a w niektórych nie ma wzmianki na temat zasad wypełniania.
Kiedyś oglądałem film z obrad władz PZW. Panowie wspominali tam, że większość rejestrów jest źle wypełniana.
Wiele rejestrów oddanych jest pustych, wielu brakuje.
Można zatem przypuszczać, że wpisywanych ryb jest zbyt mało. Znam wielu wędkarzy, którzy zabierają ryby, a rejestr oddają pusty.
Jeśli więc nasza mała garstka dopisze parę ryb, to w efekcie z pewnością zebrane przez naukowców dane nie będą zafałszowane, a wręcz staną się bardziej wartościowe.
Jak ja uskuteczniam swoje dopisywanie?
Łowię ryby z panem Józkiem. Pan Józek, mimo moich wykładów, nie wpisuje ryb do rejestru. W danym dniu dał w łeb czterem linom. Zabrał, ale nie wpisał do rejestru. Znalazły się więc one w moim rejestrze.
Gość z boku złowił szczupaka przy zwijaniu sprężyny i uznał, że nie ma sensu go wpisywać, bo i tak się już zwija, więc nikt go nie skontroluje. Szczupak ląduje w moim rejestrze.
Myślę więc, że to całe dopisywanie, które zapewne realizowane jest na bardzo małą skalę, w żaden sposób nie wpłynie negatywnie na wiarygodność opracowań prowadzonych przez IRS.
Skoro tak duży odsetek rejestrów jest źle wypełnianych (w konsekwencji nie branych przez badaczy pod uwagę), nie oddawanych, w ogóle nie wypełnianych, to znaczy, że uzyskiwane przez wiele lat dane (sztuki, kilogramy) odławianych ryb są mocno zaniżone. Dodanie więc do rejestru ryb przez garstkę ludzi zbliży te dane do wartości w większym stopniu odzwierciedlających prawdziwy stan rzeczy.
Dlaczego piszę o garstce osób? Ano dlatego, bo skoro ktoś nie ma ochoty wypełniać rejestrów i/lub nie widzi sensu rejestracji, to tym bardziej nie będzie poświęcał czasu na jakieś dopisywanie. Nie więc raczej obawy o to, że propaganda dopisywania obejmie wszystkich polskich wędkarzy spowoduje przedawkowanie :)
Przez ostatnie dwa dni sporo myślałem na temat tych rejestrów. Po dobrych kilkunastu latach ich prowadzenia chyba niewiele się zmieniło. Przydatność tej rejestracji w obecnym stanie jest więc bardzo ograniczona. Apele o rzetelne ich wypełnianie niewiele dały.
Ja chyba już straciłem nadzieję na to, że coś się poprawi. Faktycznie, przez ostatnie kilka lat dopisywałem ryby, wstawiałem do rejestru komentarze, które mogłyby być pomocne ichtiologom, a i nam - wędkarzom.
Jakoś straciłem już chyba nadzieję i entuzjazm, więc w tym roku, jako że ryb w ogóle już nie zabieram, mój rejestr będzie zawierał same kreski, czyli prawdziwe dane. Szkoda mi czasu na fabrykowanie tych danych.
Róbcie, jak uważacie za słuszne. Do niczego nikogo nie namawiam. Możecie pisać całą prawdę, apelować do innych wędkarzy, żeby pisali prawdę i wierzyć, że dzięki temu będziemy mieli rybne wody. My z pewnością już tego nie dożyjemy, ale przecież musimy robić coś dla potomnych :)
W przytoczonych na początku watkach sporo się naprodukowaliśmy na temat tych rejestrów. Też tam można poczytać ciekawe sprawy.
Mnie już chyba nie chce się o tym gadać :)
-
"My z pewnością już tego nie dożyjemy"
Mateo, więcej optymizmu. Dożyjemy, zobaczysz :) :beer:.
-
:thumbup:
-
Spokojnie, średnia życia od wygranej Pisu rośnie w takim tempie że będziemy żyć jak żółwie z Galapagos z 200 lat. ;D ;D :P
-
:D
-
Kiedyś oglądałem film z obrad władz PZW. Panowie wspominali tam, że większość rejestrów jest źle wypełniana.
Wiele rejestrów oddanych jest pustych, wielu brakuje.
...
Dlaczego piszę o garstce osób? Ano dlatego, bo skoro ktoś nie ma ochoty wypełniać rejestrów i/lub nie widzi sensu rejestracji, to tym bardziej nie będzie poświęcał czasu na jakieś dopisywanie. Nie więc raczej obawy o to, że propaganda dopisywania obejmie wszystkich polskich wędkarzy spowoduje przedawkowanie :)
Wędkarstwo to jest hobby kultywowane przez pewną grupę społeczną. Jeśli ta grupa społeczna nie jest w stanie się dostosować, to znaczy, że coś jest pomyślane i robione źle i nie może dalej funkcjonować.
Ichtiolodzy, zwłaszcza ci związani z budżetowymi jednostkami rejestry chwalą, jednocześnie ganiąc wędkarzy, że albo są zbyt durni, by ogarnąć rejestr, albo zbyt leniwi, by go wypełnić zgodnie ze stanem faktycznym. Niestety nie potrafią zrozumieć, że ludzie jadą nad wodę dla własnej przyjemności, a nie dla przyjemności, czy ambicji naukowej ichtiologów. Dlatego te rejestry są złe i niepotrzebne. Bo po prostu nikt, z tych co je mają ich nie chce. Gdyby ci ichtiolodzy spędzili tyle czasu na rozwiązaniu sytuacji zastępując rejestry inną formą ewidencji, co na gadaniu, jak to ludzie nie potrafią wypełnić druczku, to byśmy już tylko o żyłkach i haczykach gadali. No i o złowionych okazach oczywiście :D
-
Mateusz, nie wiem czy to coś da, czy nie da, ale będę wpisywał, a skoro Ty zaczynasz stawiać kreski, to synowi kartę wyrobie. Jakaś równowaga musi być. ;)
Nie mam trochę czasu, a nie wiem jeszcze jak i kiedy, ale u mnie w okręgu będą szkolenia na SSR i tak się zastanawiam, czy by nie iść.
Edit na kompie bo nie lubię pisać bez poniższe badziewie.
..... przy użyciu > Tapatalka <
-
Zauważyłem, że nieco komentarzy pojawiło się po moich wpisach.
Wyjaśnię może wprost, ja nie mam nic przeciwko kontrolom, ani też rejestrom.
O ich użyteczności decydują "mądrzejsi", czy tak?
Raczej mam coś do kontrolera (przepraszam, że uderzam w całą grupę prawych strażników, ale to pierwsza moja kontrola w dotychczasowej wędkarskiej karierze i nie mam porównania) oraz do przekłamania przepisowego, które pozwala "karać" z uwagi na sprzeczności przepisowe, bądź nic nie znaczące detale.
Dajmy spokój kreskom.
Trzeba to trzeba, będę "im" teraz malował piękne kreski zatem :P
Nie rozumiem zupełnie zachowania strażnika PSR. Zamiast powiedzieć bym to uzupełnił, zwrócić uwagę, pouczyć i co tam jeszcze, koleś zaczyna "pierdu-lamentu" i wypisuje 3 kwitki. Pisarz niespełniony ?
Pomijam mój przypadek, ale dręczył potem starszego człowieka, który nie do końca ogarniał o co chodzi, a być może źle cyferkę postawił. Nie przez "mięsiarską" naturę, ale po prostu z zapomnienia, nieuwagi, wieku itd.
To jest ochrona wód? Czy aparat nacisku? ;)
Może najzwyczajniej w świecie Pan strażnik "poczuł władzę" ? Lubi pokazać kto rządzi?
Gdyby sprawdził siatki i bagaże, powiedzmy ważne opłaty - spoko. On ewidentnie "szukał", nie tylko u mnie. Miał takie polecenie, taką naturę?
W postach pojawiły się 2 pytania.
Tak - w rejestrze strażnik coś mi nagryzmolił czerwonym długopisem i postawił małą, okrągłą pieczątkę.
Czy może, czy nie - nie wnikam. Pewnie mu wolno - Pan władza ;)
Tak - w trakcie kontroli (przedłużającej się, gdyż Pan lubił pisać) złowiłem 2 ryby, obydwie uwolniłem, na pytania strażnika odpowiedziałem, że w zasadzie 99% wypuszczam, a też nawet dziś nie mam siatki.
Coś mu w głowie od razu zaświtało o tej siatce, ale odpowiedziałem, że nie mam obowiązku jej posiadać wg regulaminu, po czym od razu zapytał o wypychacz. Jak mu pokazałem 3 różne, to zajął się z powrotem swoim pisaniem ;)
Rejestru już nie mam, bo oddałem wnosząc opłaty w ubiegłym miesiącu.
Rejestr miałem niemal "pusty". 1 wzięty karpik zarybieniowy, poza tym same "kreski".
-
Coś mu w głowie od razu zaświtało o tej siatce, ale odpowiedziałem, że nie mam obowiązku jej posiadać wg regulaminu, po czym od razu zapytał o wypychacz. Jak mu pokazałem 3 różne, to zajął się z powrotem swoim pisaniem ;)
Nie wiedziałem, że zgodnie z RAPR trzeba mieć wypychacz - to rzecz, którą najczęściej zapominam/gubię, gdzieś wciurzę :) potem kombinuje wystruganym patyczkiem, rozwalonym spławikiem itd.
-
Kup sobie 2-3 sztuki zamiast piwka :) lepiej mieć niż zapłacić stówkę.
-
Ja w magazynie to mam ze 30 szt. - co robiłem zakupy w wędkarskim to mi gratis dawali wypychacz :)
-
A czy jest jakaś forma obowiązująca tego przyrządu ??? bo w zasadzie mogą być różne formy - pęseta, szczypce, nożyce chirurgiczne, wychaczacz plastikowy do mikro haczyków, wystrugane z drewna widełeczki - bezsensowny przepis.
-
I znowu jakaś nowość, mam wypychacz i nawet używam, ale żeby to był obowiązek posiadania to nie wiedziałem.
-
A czy jest jakaś forma obowiązująca tego przyrządu ??? bo w zasadzie mogą być różne formy - pęseta, szczypce, nożyce chirurgiczne, wychaczacz plastikowy do mikro haczyków, wystrugane z drewna widełeczki - bezsensowny przepis.
Chyba nie ma i to jest słuszna uwaga bo jak mi się wydaje nie ma definicji wypychacza :) Za małolata robiliśmy z patyczka przeciętego na górze :)
Natomiast posiadanie "wypychacza" jest wymogiem i lepiej w razie kontroli coś co robi za wypychacz mieć.
Na marginesie łowiąc kiedyś w Niemczech był wymóg, że trzeba mieć pałkę do zabijania ryb :/ Nie wiem czy ten wymóg jest aktualny,
Europa...:(
-
Wypychacz to bardzo ważna rzecz Panowie! Nie wyobrażam sobie aby go nie mieć, no chyba, że blank goni blank... Ale są gatunki, które wymagają odpowiedniego traktowania. Bo jak można traktować brzanę latem, ja połknie głęboko? Okonia? A mniejsze ryby?
Patyczkiem się dobrze robić tego nie da. Zapis jest słuszny, ale powinien też dotyczyć podbieraka, który jest równie istotną częścią wyposażenia.
-
Luk pełna zgoda i z podbierakiem bardzo popieram. Ale Basp28 chyba słusznie zauważył, że nie ma w polskim RAPR definicji wypychacza. Mogą nim być np.szczypce, może nim być standardowy wypychacz, a może nim być nacięta antenka spławika. Warto aby sobie to uregulowali bo łatwo się z takiego zapisu "wykręcić"
-
Wypychacz to bardzo ważna rzecz Panowie! Nie wyobrażam sobie aby go nie mieć, no chyba, że blank goni blank... Ale są gatunki, które wymagają odpowiedniego traktowania. Bo jak można traktować brzanę latem, ja połknie głęboko? Okonia? A mniejsze ryby?
Patyczkiem się dobrze robić tego nie da. Zapis jest słuszny, ale powinien też dotyczyć podbieraka, który jest równie istotną częścią wyposażenia.
Nie chodzi o wykręcania, ale weź odhacz sandacza plastikowym wypychaczem, suma odhacz wypychaczem - bezsensowny zapis jeśli nie jest doprecyzowany. A jak brzana połknie 30 cm ???
-
Panowie, jeśli chcemy dbać o nasze ryby, nośmy i używajmy wypychaczy, stosujmy podbieraki z siatki bezwęzłowej, nie róbmy zdobyczom milionów zdjęć, wypuszczqjmy je z należytą troską i co ważne, zaginajmy zadziory, a jeśli ryba połknie głęboko hak to odetnijmy przypon przy pysku, ale tu apel- NIE STOSUJMY HAKÓW Z MATERIAŁÓW KOSMICZNYCH, bo soki trawienne ryby tego nie rozpuszczą. Miałem o tym pisać przy okazji ostatnio dodanego wpisu do nowości sprzętowych o hakach pokrytych teflonem, ale odpuściłem...
I niech ktoś w końcu napisze co wpisywać do rejestru, żeby było lepiej-złowine ryby mimo iż nie zabrane, czy kreski?
-
wystrugane z drewna widełeczki - bezsensowny przepis.
Jak coś takiego może w ogóle przyjść do głowy wędkarzowi? Mała płotka...haczyk nr 20 i grzebanie patykiem w pyszczku? :bravo:
Przecież wypychacza nie sposób zgubić - są różne sposoby mocowania do ubrania czy powieszenia na szyi...
-
wystrugane z drewna widełeczki - bezsensowny przepis.
Jak coś takiego może w ogóle przyjść do głowy wędkarzowi? Mała płotka...haczyk nr 20 i grzebanie patykiem w pyszczku? :bravo:
Przecież wypychacza nie sposób zgubić - są różne sposoby mocowania do ubrania czy powieszenia na szyi...
A wyobrażasz sobie grzebanie szczypczykami wędkarskimi w małej płotce ? A może wyobrażasz sobie grzebanie 20 cm wypychaczem w 100 cm szczupaku, który łyknął na 40 cm kotwice ? To przykłady ekstremalne jak i Twój.
Dlatego pisze, że bez doprecyzowania przepis jest bezsensowny, a patyczek rozwidlony na końcu to tez jest przyrząd do odhaczania ryb. Wypychacze gubię - bo są małe bo wypadają bo zaczepią o krzak no gubi się, łowie na skarpie wpadnie do wody. Jak pisałem mam ich ze 30 szt. bo dobre sklepy wędkarskie do zakupów dają je w gratisie.
-
http://allegro.pl/wypychacz-do-haczykow-cormoran-83-18010-i5674875581.html
Powiedz czym się różni ten wypychacz od takiego samego z drewna ???
-
Temat przepisów, ich słuszności i precyzji zapisu... tutaj http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=7452.msg232812#msg232812
-
http://allegro.pl/wypychacz-do-haczykow-cormoran-83-18010-i5674875581.html
Powiedz czym się różni ten wypychacz od takiego samego z drewna ???
Nie powiem Ci czym się różni bo dla mnie to nie jest wypychacz tylko... nie wiem jak to nazwać... takie samo coś, jak strugane z patyka.
Wytwórcy wsadziłbym to głęboko - tylko oczywiście w dużo większym rozmiarze.
Powinniśmy używać takich, które nie kaleczą ryb.
Edycja administratora:
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=518.msg37838#msg37838
-
http://allegro.pl/wypychacz-do-haczykow-cormoran-83-18010-i5674875581.html
Powiedz czym się różni ten wypychacz od takiego samego z drewna ???
Nie powiem Ci czym się różni bo dla mnie to nie jest wypychacz tylko...nie wiem jak to nazwać...takie samo coś, jak strugane z patyka.
Wytwórcy wsadziłbym to głęboko - tylko oczywiście w dużo większym rozmiarze.
Powinniśmy używać takich, które nie kaleczą ryb.
Po co taki agresywny ton? ;)
Rodzaje wypychaczy są różne i w różnych warunkach sprawdzą się inne.
Są szczypce którymi wyciągniesz kotwiczkę woblera z pyska szczupaka ale nie wyjmiesz haczyka 20 z pyszczka płotki.
Są jak to napisałeś "prawdziwe wypychacze" i sprawdzą się ogólnie na hakach i haczykach w różnych rozmiarach przy przynętach naturalnych. Ale o kant czterech liter taki wypychacz Ci się przyda w przypadku próby wyhaczenia twisterka w bocznym troku małemu okonikowi. No może i się da ja nie potrafię, można mu w pyszczek pchać szczypce ale jak jest naprawdę mały okonek to ciężko się nimi operuje. Wypychacz w podobnym kształcie do tego z linka tutaj sprawdzi się chyba najlepiej. I nie widzę różnicy czy kupię taki w sklepie, zrobię sobie z drutu nierdzewki czy wystrugam z patyczka po lodzie. Ma być skuteczne w określonych przypadkach i tyle :)
Proszę Szanownych Moderatorów o przeniesienie wątku o wypychaczu do odpowiedniego działu.
-
Coś mu w głowie od razu zaświtało o tej siatce, ale odpowiedziałem, że nie mam obowiązku jej posiadać wg regulaminu, po czym od razu zapytał o wypychacz. Jak mu pokazałem 3 różne, to zajął się z powrotem swoim pisaniem ;)
Nie wiedziałem, że zgodnie z RAPR trzeba mieć wypychacz - to rzecz, którą najczęściej zapominam/gubię, gdzieś wciurzę :) potem kombinuje wystruganym patyczkiem, rozwalonym spławikiem itd.
Znajomość regulaminu to powinna być podstawa.
Edycja Administratora:
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=518.msg37838#msg37838