Mamy na piśmie Henning-Kloskę obiecującą odsalarnię za 1,5 mld. Można i trzeba ją teraz grillować, aż to cudo powstanie. Zwłaszcza, że ministrem infrastruktury jest Klimczak, jej partyjny kolega od hołowniokamyszów. Jest jeszcze kwestia Bumaru, który wuj wie co tam może wpuszczać.
Jeżeli mogę się wtrącić

, to budowa tej "odsalarni" jest mało prawdopodobna, tym bardziej z pieniędzy spółek węglowych. Ja się na tym nie znam, natomiast po rozmowach z kimś kto na hydrologii zjadł zęby wynika, że problem odsalania wód kopalnianych w Polsce jest technologicznie nie do rozwiązania w ciągu najbliższych kilku, jak nie kilkunastu lat. Obecnie jesteśmy na etapie inwestowania prywatnych pieniędzy w startupy, które rozwiązałyby ten problem, bo Państwo umywa ręce, gdyż kopalnie dają pracę i głosy wyborców. Nawet w rozporządzeniu obowiązującym od 2019 r. jest mowa o tym, że ścieki przemysłowe o sumarycznym stężeniu chlorków i siarczanów powyżej 1500 mg/l, oraz wody pochodzące z odwodnienia zakładów górniczych niezależnie od sumy stężeń chlorków i siarczanów, mogą być wprowadzane do:
1) wód morza terytorialnego i morskich wód wewnętrznych – bez ograniczeń;
2) śródlądowych wód powierzchniowych płynących – jeżeli sumaryczna zawartość stężeń chlorków i siarczanów w tych
wodach, wyliczona przy założeniu pełnego wymieszania, nie przekroczy 1000 mg/l (Nie dotyczy sodu w związkach chemicznych z chlorkami i siarczanami występujących w wodach i ściekach, o których mowa w § 12 rozporządzenia).
Dzisiejsze technologie, to wystarczają na odsalanie niewielkich zbiorników wodnych albo działają jedynie krótko i miejscowo, a nie na całych rzekach i kanałach, tym bardziej pokroju Odry. Muszę zmartwić wszystkich, ale na chwilę obecną problem jest nie do rozwiązania. Zrzuty będą, dopóki będą funkcjonować kopalnie. Według Hennig-Kloski tylko na monitoring Odry zostanie wydane 250 mln zł, a oni za 1,5 mld chcą odsalać wodę na Śląsku. Nierealne.