Bardzo słusznie prawisz bigdom zwłaszcza w ocenie potencjalnej turystyki i jej roszczeniowości.

Skrytykuję jednak wpisy o operacie i idei zarządzania wodą.
Faktycznie, powoli docieramy do sedna sprawy - sam operat nie jest w stanie zapewnić utzrymania tego samego poziomu ryb w łowiskach. Wydawany na 10 lat może nie nadążac za zmianami, nie wiadomo czy w ogóle uwzględnia pewne rzeczy, jak na przykład nadmierny odłów drapieżnika... Tylko jak nie operat to co?
Operat w trakcie użytkowania rybackiego można zmienić odpowiednim aneksem (wymagane są odpowiednie zgody, uzasadnienia/badania, ponowne opiniowanie, kasa, czas itd)
Samo tworzenie operatu musi zakładać gospodarkę wieloletnią, więc nie pisze się go po to, by za rok-dwa zmieniać jego "kręgosłup", a jedynie przewiduje się korekty związane ze zdarzeniami nieznanymi, losowymi, konsekwencjami użytkowania rybackiego.
Dalej, istniejący operat (lub ten który będzie napisany) powinien zawierać jak najpełniejsze dane o środowisku wodnym, czyli wyciągi z katastru wodnego, WIOŚ, fizyko-chemia wody, ichtiofauna, dokumentacja rybacka i wędkarska, badania i ekspertyzy, oględziny miejsca "potencjalnej zbrodni"

.
Im tego więcej, tym lepiej. Co oznacza, że dobry fachowiec jest w stanie zaplanować sensowne użytkowanie rybackie mając nieliczne informacje (z powodu ich braku). Natomiast "nadziany kasą" rybomaniak może nie wiedzieć jak gospodarzyć, bo po prostu nie ma o tym pojęcia, a nawet dostęp do informacji, nie przełoży się na logiczne zarządzanie zasobami wodnymi. To a propos tego,że operat może być zbędny.
Uwierzcie, że wśród ponad 1000 obwodów rybackich w kraju, wiele z wód poszło w "ręce" osób, które nie mają żadnego pojęcia o rybactwie i wędkarstwie. Ich po prostu było stać na to, by zlecić napisanie operatu, zaopiniować go, wystartować w konkursie, wygrać i opłacać corocznie: czynsz dzierżawny za grunty pod wodami, nakłady rzeczowo-finansowe na zarybienia, zatrudnić/lub nie ichtiologa.
Nie mylcie pojęć. Operatu nie tworzą żadni urzędnicy, to plan działania w zakresie zarządzania i wykorzystania zasobów wodnych. Tenże plan tworzy każdy kto startuje do konkursu ofert, to jest jego plan, według jego widzimisię lub wedle jego wiedzy.
Nie zgodzę się również z wersją by po 10 latach rozliczyć z ilości ryb, czyli jak bigdom wspomniał 100% + 10% więcej.
Ilość ryb nie ma żadnego znaczenia, ważna jest proporcja tych ryb pomiędzy sobą, oraz ich znaczenie i adekwatność dla środowiska wodnego. A tego nie liczy się tylko matematycznym: +/-
Luk wspomniał o restytucji jesiotra, a zapomniał napisać, że od wielu lat trwają projekty związane z: łososiem, sandaczem, sieją, węgorzem itd
Nie jest niestety prawdą ta ciągłość zarybień węgorzem, od lat "70-tych". Zmiany ustrojowe sprzed 20 lat, podniesienie ceny materiału zarybieniowego węgorza, choroba związana z nicieniami
Anguilicolla itp zrobiły niezłe spustoszenie w populacji węgorza. W konsekwencji od kilku lat jest objęty klauzulą "gatunek zagrożony" i niedawno ustanowiono dla niego okres ochronny.
A propos uwagi o moje niepełne wypowiedzi. Jeśli nie opieram się na własnej wiedzy to cytuję publikacje naukowe, jeśli nie chce mi się szukać, to nie odpowiadam. Plotek za to nie powielam i na plotkach/domysłach odpowiedzi budować nie będę.
