Witam,
Wiem, że część z Was nie unieruchamia koszyczka na stałe. Czy wtedy mamy do czynienia z samozacięciem? Jeśli tak, to jak do tego dochodzi? Czy zacinać należy "ręcznie"?
Oczywiście, że mamy do czynienia z samozacięciem. Aczkolwiek na pewną ilość brań, będzie kilka słabszych. Wiele też zależy od łowionych ryb.
To proste. Wielu wędkarzy uważa, że jak nie ma stopera to nie ma samozacięcia. Ale co robi ryba? Ciagnie przynęte po dnie? czy może ktoś jest taki szybki Lopez, że potrafi zaciąć rybę zanim ta wypluje przynętę?

Na 30-40 metrach żyłka przekazuje branie z opóźnieniem, do tego dochodzi nasza reakcja i czas jaki jest potrzebny aby ruch kijem spowodował zacięcie. Obejrzcie sobie filmy podwodne i to, z jaką szybkością następuje zassanie przynęty i jej wyplucie. Chwila moment. Zacinać to potrafi tylko Chuck Norris albo Flash

Podajnik z przynętą, nieblokowany, ryba zasysa przynętę. Odbywa się to prostopadle do dna. Napięta żyłka na szczytówce powoduje, że podajnik działa jak przeciwwaga i sprawia, że hak, goły i ostry penetruje rybią wargę. Nawet bez napiętej żyłki często będzie miało miejsce samozacięcie. To samo ma miejsce z zestawem z koszykiem i krótszym przyponem.
Całkiem inaczej natomiast branie wygląda przy białych robakach lub dendrobenie. Tam często ryba ucieka z przynętą, stosujemy mniejsze haki i zacinamy szybko. Tu jest różnica.
Bardzo ważną rzeczą jest też rozpatrywanie brań i samozacięcia pod kątem gatunków. Karasie srebrzyste, płoć, leszcze 20-40 cm, mniejsze F1, mniejsze karpie (20-30 cm około) - to ryby żerujące stadnie i często szalejące przy podajniku, Tam brania wyglądac mogą inaczej, ryby nie mają takich pysków jak duże osobniki. Dlatego F1, płocie czy mniejsze leszcze często zacinane są dziwnie, bo ryby te moga atakowac przynęte grupą, stadny instynkt każe być im jak najszybszym. Nie ma sensu gadac o Metodzie wzorując się na F1 - bo na tej samej wodzie za 3-4 lata, brania będa całkiem inne, bo F1 podrosną.
A brania na Metodę z opadu? Są tak częste jak łowienie suma lub szczupaka na Metodę. Podajnik 30 cm idzie zbyt szybko na dno aby ryba mogła go zaatakować. W ogóle chyba cos jest nie tak z podajnikiem, musi się rozwalać. Są po prostu dni, kiedy ryba żeruje bardzo intensywnie, i podajnik jej nie płoszy (woda mętna). Słysząc jego plusk, i mając towarzystwo, ryba chce jak najszybciej dorwać się do żarcia, więc uderza wkrótce po opadnięciu podajnika na dno. Tak robią leszcze, karpie, liny. Ale to są tylko pewne dni, lub pewne łowiska (z dużą koncentracją ryby), i jak łowimy z klipem i trafiamy w punkt. W takie dni mówi się, że 'ryby biorą jak głupie'.