Panowie, widzę, że pojawiają się takie małe histore rodem ze 'Skandali'

Wiele ujęć wody pitnej jest ze zbiorników podziemnych, gdzie jakość wody jest bardzo dobra. Taką ma część Opola na przykład, i gdyby nie jakość rur, z których coś może w wodzie pływać, jakość można porównać do butelkowanej wody pitnej. Przy uzdatnianiu dodaje się chlor, ale ten szybko się ulatnia i jego dawka jest mała. Tak więc odstana woda sprawdzić się powinna dobrze. Inaczej juz jest z Wrocławiem. Tam ujęcie wody jest z rzeki, i jakość jest bardzo zła, trzeba mocno wodę chlorować, aby była \bezpieczna'. Czuć ją bardzo - i takiej do zanęt nie polecam. W takim wypadku wystarczy kupić zwykłą tanią wodę butelkowaną, lub przegotować ją i odstać.
Gotowanie wytrąca węglan wapnia (CaCO3) - który widoczny jest w postaci białego osadu lub wręcz powłoki na czajniku. Świadczy to o twardości wody - ale nie ma wpływu na jej smak, dla ryb powinno to być obojętne.
Nie przesadzajmy z tą złą jakością wody kranowej i jej wpływem na brania. W większości wypadków ta gdzie łowimy jest mega syf. Podstawą jest usunięcie chloru, woda mająca normalny smak jest jak najbardziej OK.
Tutaj można sobie zadać pytanie. Co jest lepsze - robić zanętę w domu i ją przemrozić, czy też robić na miejscu? Ja uważam, że często ten pierwszy model jest lepszy. Zanęta przygotowana w domu i umieszczona w reklamówce w lodówce, świetnie się namacza i jest bardzo 'spolegliwa', wg mnie bliska ideału. Ta przygotowywana nad wodą zaś wciąż 'dochodzi' - i potrzebuje jakiegoś czasu aby być maksymalną. Spokojnie można robić miks 50/50 i takowy mrozić - mi on się dobrze sprawdza. A nad wodą możemy szybciej przejść do samego łowienia. Jeżeli przetrzemy taką zanętę z lodówki przez sito 4-5 mm - mamy świetny miks!